Wyszli po czterdziestu minutach, żegnani chórem pozdrowień: na razie, Roy, baw się dobrze, Roy, do zobaczenia, Roy. Wyglądało na to, że Roy chce pozbyć się ich wszystkich, nie wyłączając Kathy, Laurie i Janet.
Colin wychodził z salonu niechętnie.
Wieczorne powietrze na zewnątrz było łagodne. Lekka bryza niosła ze sobą ledwie wyczuwalny zapach morza.
Zmierzchało. Santa Leona było pogrążone w gęstym żółtym półmroku, podobnym do tego, który Roy wcześniej wyczarował nad miniaturowym światem w garażu Bordenów.
Ich rowery znajdowały się na parkingu za salonem, przyczepione łańcuchami do stojaka.
Schylając się i odczepiając rower, Roy spytał”
– Podobało ci się?
– Owszem.
– Wiedziałem, że ci się spodoba.
– Dużo czasu tam spędzasz?
– Nie. Niezbyt dużo.
– Wydawało mi się, że jesteś stałym bywalcem.
Roy wyprostował się i wysunął rower ze stojaka.
– Prawie tam nie chodzę.
– Wszyscy cię znają.
– Znam tych, którzy przychodzą tam regularnie. Ale ja nie. Nie jestem wielbicielem gier. W każdym razie nie tak łatwych, jak te w salonie.
Colin skończył odczepiać swój rower.
– Jeśli tego nie lubisz, to po co tam poszliśmy?
– Bo wiedziałem, że tobie się spodoba.
Colin zmarszczył brwi.
– Ale ja nie chcę robić rzeczy, które cię nudzą.
– Nie nudziłem się – powiedział Roy. – Chciałem pograć sobie trochę. Poza tym miałem okazję rzucić okiem na Laurie. Ma niezłe ciałko, co?
– Tak mi się wydaje.
– Tak ci się wydaje!
– No pewnie… ma ładne ciało.
– Chciałbym poleżeć sobie między tymi jej nogami przez kilka miesięcy.
– Miałem wrażenie, że chcesz się od niej uwolnić.
– Robi mi się niedobrze po piętnastu minutach rozmowy z nią – powiedział Roy.
– Więc jakbyś ją znosił przez parę miesięcy?
– Nie rozmawialibyśmy. – Roy uśmiechnął się łobuzersko.
– Och…
– Kathy, Janet, Laurie… te dziewczyny tylko podpuszczają.
– Co masz na myśli?
– Nigdy nie dają.
– Czego nie dają?
– Dupy, na litość boską! Nigdy nie dały dupy, ani razu, nikomu.
– Och…
– Laurie kręci tym swoim tyłkiem, ale jak tylko położę rękę na jej cyckach, to drze się tak, że sufit może się zawalić.
Colin czerwienił się i pocił.
– Ma dopiero czternaście lat.
– Jest dostatecznie stara. Wystarczy, i to z nawiązką.
Colin nie był zadowolony z tej rozmowy. Próbował wrócić do poprzedniego tematu.
– Chciałem w każdym razie powiedzieć, żebyśmy od tej pory nie robili niczego, co mogłoby cię nudzić.
Roy położył mu dłoń na ramieniu i ścisnął lekko.
– Słuchaj, Colin, jestem twoim przyjacielem, czy nie?
– Pewnie, że jesteś.
– Dobry przyjaciel powinien dotrzymywać ci towarzystwa, nawet gdy robisz rzeczy, które tylko tobie sprawiają przyjemność. Innymi słowy, nie mogę oczekiwać, że zawsze będę robił dokładnie to, co mnie bawi, i nie mogę też oczekiwać, że ty i ja zawsze będziemy chcieli robić to samo.
– Lubimy to samo – powiedział Colin. – Mamy te same zainteresowania.
Bał się, że Roy uświadomi sobie, jak bardzo się od siebie różnią i odejdzie, by nigdy się już nie pojawić.
– Uwielbiasz horrory – powiedział Roy. – A ja się tym w ogóle nie interesuję.
– No, ale pomijając tę jedną rzecz, to…
– Różnią nas jeszcze inne rzeczy. Ale chodzi o to, że jeśli jesteś moim kumplem, to będziesz robił ze mną rzeczy, które ja chcę robić, a które tobie mogą się w ogóle nie spodobać. Ta zasada działa w obie strony.
– Nie – powiedział Colin. – Ponieważ tak się składa, że lubię robić wszystko to, co ty zaproponujesz.
– Jak na razie – powiedział Roy. – Ale nadejdzie chwila, gdy nie będziesz chciał zrobić czegoś, co dla mnie będzie bardzo ważne, ale zrobisz to, ponieważ jesteśmy przyjaciółmi.
– Nie wyobrażam sobie, co by to mogło być.
– Poczekaj tylko – powiedział Roy. – Zobaczysz. Prędzej, czy później, przyjacielu, taka chwila nadejdzie.
Szkarłatne światło neonu, umieszczonego nad salonem, załamywało się w oczach Roya, nadając im dziwny i trochę przerażający wyraz. Colinowi przyszło do głowy, że przypominają oczy wampira z filmu – szklane, czerwone i okrutne, jak dwa okna duszy, którą deprawowało bezustanne zaspokajanie nienaturalnych pragnień. (Colin myślał dokładnie to samo, ilekroć widział oczy pana Arkina, a pan Arkin był tylko właścicielem sklepu spożywczego na rogu. Jedynym jego pragnieniem, które można by nazwać nienaturalnym, był pociąg do trunków, a czerwone oczy nie świadczyły o niczym innym, jak tylko o trwałym kacu.)
– Mimo wszystko – powiedział Colin – jest mi strasznie przykro, że się nudziłeś…
– Nie nudziłem się! Przestaniesz się wreszcie przejmować? Nie mam nic przeciwko chodzeniu do salonu, jeśli tobie się tam podoba. Ale pamiętaj, co ci mówiłem o tych dziewczynach. Trochę się przy tobie pokręcą. Czasem, niby przypadkiem, otrą się o ciebie. Ale nigdy się z nimi naprawdę nie zabawisz. Wielka, naprawdę wielka noc, to – w ich przekonaniu – wymknąć się na parking, ukryć w cieniu i skraść całusa.
Tak samo wyglądała naprawdę wielka noc w pojęciu Colina. Prawdę mówiąc, byłby to dla niego raj na ziemi, ale nie powiedział tego Royowi.
Pchali swoje rowery, przemierzając parking w stronę alejki.
Zanim Roy zdążył wejść na rower i odjechać, Colin zdobył się na odwagę i spytał”
– Dlaczego ja?
– Hę?
– Dlaczego chcesz się ze mną przyjaźnić?
– A dlaczego nie?
– To znaczy, z takim zerem, jak ja.
– Kto mówi, że jesteś zerem?
– Ja mówię.
– Co to za pomysł mówić o sobie takie rzeczy?
– W każdym razie zastanawiam się nad tym już od miesiąca.
– Nad czym się zastanawiasz? Mówisz bez sensu.
– Zastanawiam się, dlaczego chcesz się przyjaźnić z kimś takim jak ja.
– O co ci chodzi? Czym się różnisz od innych? Trędowaty jesteś czy jak?
Colin żałował, że w ogóle poruszył ten temat, ale skoro już zaczął, brnął dalej.
– Rozumiesz, ktoś, kto nie jest tak popularny i, rozumiesz, niezbyt dobry w sporcie, i rozumiesz, tak naprawdę w ogóle w niczym, to… no wiesz.
– Przestań mówić w kółko „rozumiesz” – powiedział Roy. – Nie znoszę tego. Jednym z powodów, dla których chcę się z tobą przyjaźnić, jest ten, że potrafisz rozmawiać. Większość miejscowych chłopaków potrafi przegadać cały dzień, nie używając więcej niż dwudziestu słów. Z których dwa to „rozumiesz”. Ale twoje słownictwo jest naprawdę bogate. Działa odświeżająco.
Colin otworzył oczy ze zdumienia.
– Chcesz się ze mną przyjaźnić z powodu mojego słownictwa?
– Chcę się z tobą przyjaźnić, ponieważ jesteś tak inteligentny jak ja. Większość kumpli nudzi mnie.