Ciekawym aspektem tej konferencji prasowej i cechą specyficznie sowiecką było to, że mimo jej nazwy była zorganizowana nie tylko dla dziennikarzy i nie. tylko oni zadawali pytania bohaterowi. Żeby im pozostawić mniej czasu posadzono na sali członków sowieckiej Akademii Nauk i innych zaproszonych gości, a wszyscy zadawali Gagarinowi pytania lub po prostu za niego odpowiadali. Gdy się nad tym post factum zastanowić, jest to także znak obciążający; bo przecież po tak ważnym wydarzeniu członkowie Akademii Nauk mogli mieć okazję do specjalnego spotkania i rozmowy. Ale nie, taka bowiem była decyzja reżyserów: stępić ostrze ewentualnych zbyt dociekliwych pytań zachodnich dziennikarzy i jak już wspomniałem, skrócić czas na zadawanie pytań. Albo, gdyby Gagarin nie umiał na coś odpowiedzieć, mieli go wyręczyć. I faktycznie tak było.
Kiedy więc padło pytanie: „Czemu właśnie w Związku Radzieckim został wystrzelony pierwszy kosmonauta?” — zamiast Gagarina ciekawskiemu dziennikarzowi odpowiedział jakiś akademik (pochodzący z całą pewnością z któregoś kraju satelickiego): „Dlatego, że w kraju socjalistycznym warunki dla pracy naukowej są znacznie lepsze, niż w kapitalistycznym…” (Można to szczególnie dobrze zaobserwować teraz, w roku 1990…)
Na tej konferencji prasowej nie wyjaśniło się jeszcze, czy Gagarin powrócił na ziemię w kabinie, czy też katapultował się z wysokości 7 kilometrów i wylądował na spadochronie. Powtarzam: był to dzień 15 kwietnia, 3 dni po rzekomym locie i nic jeszcze nie zostało powiedziane odnośnie niezliczonych szczegółów. Wspomniano tylko o dwóch możliwościach powrotu na ziemię, i to samo powtórzyło się na następnej konferencji prasowej 24 kwietnia, a więc 12 dni po „locie”.
Za to 17 czerwca spadł złoty deszcz. Tego dnia TASS podała do wiadomości, że przyznano liczne odznaczenia za „zasługi w realizacji lotu kosmicznego”. Kto je otrzymał? Otóż na przykład towarzysz Nikita Sergiejewicz Chrusz-czow dostał jeszcze jeden order Lenina, albowiem bardzo mu leżały na sercu sowieckie badania kosmiczne.
Różne nagrody otrzymały dokładnie 6924 osoby (ta cyfra nie jest pomyłką!). A w tym samym okresie, dokładnie 5 maja 1961, 23 dni po Gagarinie, 38-letni oficer marynarki amerykańskiej, po odbyciu 2-letniego szkolenia kosmonautycznego, został wystrzelony na 15-minutowy skok w przestrzeń kosmiczną. Był on pierwszym Amerykaninem, który znalazł się w Kosmosie, choć na tak krótko. Shepard osiągnął wysokość 184 kilometry, a cały jego przelot wynosił 483 kilometry.
Nie potrzebuję przypominać, że lot Sheparda odbył się całkiem jawnie. Zrobiono ogromną ilość jednoczesnych zdjęć, pokazano przebieg eksperymentu w telewizji, a zainteresowani mogli nawet zobaczyć, jak Shepard znosi sam lot, gdyż kamera telewizyjna ukazywała jego twarz podczas tego „skoku” w Kosmos. Oznaczało to, że ówczesna technika umożliwiłaby transmisję z lotu, no i można by pokazać wsiadanie do kabiny kosmicznej, przebieg startu i powrót na ziemię. Tak właśnie postąpili Amerykanie. Sowietów natomiast nie było stać nawet na wciśnięcie Gagarinowi do ręki nędznego aparatu fotograficznego Zorka.
To wszystko oczywiście dowodzi… no, doskonale wiemy, czego.
Dalsze kłamstwa
Potok fałszywych lub mylących informacji płynął nieprzerwanie. Bardzo jednak zastanawiający jest fakt, że gdy minęła euforia pierwszych tygodni, nikt u nas nie wracał do wypowiedzi Gagarina z pierwszych dni. U nas — to znaczy w całym tak zwanym bloku socjalistycznym, nikt nie mógł powracać do tych spraw, gdyż mogłoby to wywołać kłopoty. Ta gorsza połowa świata musiała uwielbiać Jurija Gagarina niczym półboga, nie wolno było podać w wątpliwość żadnej jego wypowiedzi, a tym bardziej dociekać sprzeczności z jego własnymi twierdzeniami, z logiką, albo z fizyką!
„Statek kosmiczny Wostok zapalił gwiazdę, która zawiedzie ludzkość w lepszy świat”. (Cytat z ówczesnej prasy węgierskiej).
Sprostowanie
24 kwietnia, w poniedziałek wieczór, dwanaście dni po rzekomym locie Gagarina, nastąpiły dwa wydarzenia. Pierwsze: sprostowano dane, ogłoszone 13. Jak pamiętamy, w prasie dyrygowanej przez reżyserów podano, że tor lotu Wostoku zakreślił łuk od 175 do 302 km (co oznacza najbliższy i najdalszy punkt orbity), kąt nachylenia zaś w stosunku do Równika wynosił 65 stopni 4 minuty. Teraz, 24 kwietnia, ukazały się nowe dane. Według nich punkt orbity najbliższy ziemi wynosił 181, najdalszy 327 km, a kąt nachylenia 64 stopni 57 minut. Różnica ta, choć niezbyt znaczna, jednak czegoś dowodzi. Nie jest prawdopodobne, że po paru tygodniach udało się dokładniej wymierzyć to, czego nie uczyniono podczas lotu. Budzi to raczej podejrzenie — sformułowane wówczas przez wielu na Zachodzie — że na podstawie danych pierwszej wersji lot Wostoku nie mógł przebiec tak, jak twierdzili reżyserzy.
Było jeszcze inne sprostowanie. Przez pierwsze dni głoszono oficjalnie, że podczas całego przebiegu lot był kierowany z ziemi, z kosmodromu, i że Gagarin nie miał możliwości kierowania statkiem. W istocie Wostok został wystrzelony niczym pocisk na wysokość paruset kilometrów od Ziemi, a rakiety hamujące zostały włączone na rozkaz radiowy z Ziemi. Teraz jednak podano zaskakującą informację że gdyby chciał, kosmonauta mógł był sam kierować statkiem kosmicznym a nawet wylądować sam w miejscu przez siebie wybranym! Najwidoczniej reżyserzy doszli z czasem do wniosku, że jeśli się będą trzymali pierwszej wersji, nie postawi to na odpowiednio „wysokim poziomie” sowieckich badań kosmicznych. Jak się raz skłamało, to czemu nie kłamać jeszcze bardziej? Tak więc po prostu, zmienili wcześniejsze twierdzenie i ogłosili nowe. Wostok jest tak wspaniale skonstruowanym statkiem kosmicznym, że może być kierowany na dwa sposoby.
Tegoż dnia, 24 kwietnia ukazał się w moskiewskiej gazecie ilustrowany zdjęciami reportaż o „pierwszym locie kosmicznym”. Nie zapominajmy, jak długi czas minął od rzekomego lotu. Mieli więc czas, żeby spreparować całą masę zdjęć Gagarina w różnych strojach i miejscach: w pobliżu nadpalonej kabiny Wostoka, z rodziną, w lesie i na łące, nad rzeką, w ławie szkolnej (oczywiście w szkole wojskowej). W ciągu poprzedzających ten fakt pięciu, czy sześciu dni wyraźnie spadła liczba publicznych wystąpień, z pewnością wykonanie tylu zdjęć zajęło „kosmonaucie” wiele czasu.
Nie jest jasne, czy było radiowe połączenie między statkiem kosmicznym i Ziemią, a jeśli było, to jakie. Według oficjalnych oświadczeń sowieckich naukowców, w czasie lotu funkcjonowało dwustronne nieprzerwane połączenie radiowe. Wbrew temu inni naukowcy powiedzieli (och, ten brak uzgodnień!), że radiowe urządzenia na Wostoku wymagałyby więcej energii, niż nią dysponował cały statek kosmiczny, toteż podczas całego lotu Gagarin zamienił z Ziemią zaledwie kilka zdań.
„Alan Shepard, amerykański »lotnik rakietowy« tak prasa sowiecka nazwała następcę Gagarina, żeby nie używać tego samego określenia, »kosmonauta«”.
W tym samym czasie, a więc jeszcze w kwietniu 1961 roku, we Florencji odbywała się międzynarodowa konferencja dotycząca badań kosmicznych. Uczestnicy amerykańscy podali tam bardzo szczegółowo do wiadomości, ile i jakie eksperymenty zostaną w tymże roku przeprowadzone w USA, kiedy i jakimi środkami technicznymi. Świat był zdumiony tą jawnością, szczególnie w zestawieniu z chorobliwą tajemniczością największego państwa totalitarnego, Związku Sowieckiego.