Выбрать главу

— Nie zdecydowałem jeszcze — odparł. — Brak mi wciąż wiedzy na temat diet wielu gatunków. Dlatego właśnie postanowiłem najpierw skupić się na odosobnionym problemie stosunkowo nielicznej grupy Chalderczyków. Próba modyfikacji diety większej zbiorowości, która może głośno zaprotestować, jeśli zmiany będą jej nie w smak, to co innego. Z początku zamierzam się więc zająć jednostkami. Pierwsze testy przeprowadzę na ochotnikach, potem jednak może się pojawić konieczność utajnienia eksperymentów, aby konsumenci nie byli świadomi, w czym uczestniczą. Nie chciałbym też wprowadzać dalej idących zmian bez stosownej wiedzy medycznej i technicznej.

— Ghu — Burbi będzie wdzięczny — powiedziała Hredlichli.

— To całkiem rozsądny plan — stwierdził Edanelt. — Kim zajmie się pan w następnej kolejności?

— Tym razem kimś spośród personelu — odparł Gurronsevas. — Zastanawiałem się nad paroma kandydaturami, ale w tych okolicznościach i dla wyrażenia wdzięczności za współpracę przy dzisiejszym teście, a także by zadośćuczynić za zdenerwowanie zniszczeniami na oddziale, wybór siostry Hredlichli wydaje się oczywisty.

— Ale… nie jest pan chlorodyszny! — wybuchnęła siostra oddziałowa. — Otruje mnie pan!

Krabowate ciało Edanelta zadrżało z lekka. Lekarz wydał kilka dźwięków, których autotranslator nie przełożył.

— To prawda, że nie jestem chlorodyszny — rzekł Tralthańczyk — ale odpowiadam za żywienie wszystkich przebywających w Szpitalu niezależnie od tego, do jakiej rasy należą. Nie zamierzam się ograniczać wyłącznie do ciepłokrwistych tlenodysznych. Poza tym patolog Murchison ma rozległe doświadczenie w sprawach PVS J, a w jej wydziale pracuje Illensańczyk. Obiecali mi służyć radą i pomocą. Nie pozwolą, abym podał komukolwiek coś zagrażającego zdrowiu. Jeśli weźmie pani udział w naszym eksperymencie na ochotnika, obiecuję, że nie będzie się to wiązało z najmniejszym nawet ryzykiem.

— Siostra oddziałowa z chęcią się zgłosi — powiedział Edanelt, nadal lekko się trzęsąc. — Hredlichli, Gurronsevas jest znany w całej Federacji. Przy jego reputacji kulinarnej powinnaś uznać tę propozycję za zaszczyt.

— Uznaję — odparła z rezygnacją Hredlichli. — Chociaż czuję się, jakbym miała testować szczepionkę przeciwko śmiertelnie groźnej chorobie.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Podczas drugiej wizyty u naczelnego psychologa Gurronsevas trafił na te same trzy istoty pracujące przy swoich konsolach. Wcześniej dowiedział się jednak, z kim ma do czynienia. Ziemianin w mundurze Kontrolera był porucznikiem i nazywał się Braithwaite. Pełnił funkcję pierwszego asystenta O’Mary. Sommaradvanka Cha Thrat była stażystką, a Tarlanin Lioren specjalistą od spraw z pogranicza psychologii i religii. Tym razem Gurronsevas nie zwrócił się do najstarszego rangą, tylko do całej trójki, gdyż wszyscy mogli się okazać pomocni.

— Jestem naczelnym dietetykiem — powiedział cicho. — Jeśli to możliwe, chciałbym otrzymać informacje w pewnej poufnej sprawie.

— Pamiętamy pana, Gurronsevas — odparł porucznik, unosząc głowę. — Zjawił się pan jednak w złej chwili. Major jest na comiesięcznym zebraniu Diagnostyków. Mogę panu jakoś pomóc czy mam wyznaczyć termin spotkania?

— Zatem to chyba dobry moment, gdyż właśnie o naczelnego psychologa chcę was spytać. Rzecz jasna w zaufaniu.

Cała trójka przerwała pracę i jęknęła z cicha.

— Słuchamy — powiedział Braithwaite.

— Dziękuję. — Gurronsevas przysunął się bliżej i ściszył głos. — Odkąd jestem w Szpitalu, nigdy nie widziałem, aby naczelny psycholog odwiedził stołówkę. Czy O’Mara zwykł jadać sam?

— Tak — odparł z uśmiechem Braithwaite. — Major rzadko dzieli z kimkolwiek stół. Twierdzi, że mógłby w ten sposób zasugerować innym, że koniec końców jest tylko człowiekiem, ze wszystkimi ludzkimi wadami i słabostkami, a to miałoby destruktywny wpływ na dyscyplinę.

— Nie rozumiem — stwierdził dietetyk po chwili namysłu. — Czy chodzi o jakiś problem emocjonalny? A może to kryzys tożsamości? Jeśli naczelny psycholog nie chce, aby uważano go za człowieka, to z jakim gatunkiem się identyfikuje? Taka informacja, o ile możecie i zechcecie się nią ze mną podzielić, bardzo pomogłaby mi w przygotowywaniu stosownych posiłków. Zakładam, że samotne posiłki mają ukryć fakt, że nie spożywa ludzkiego jedzenia.

Cha Thrat i Lioren znowu wydali kilka nieprzetłumaczalnych dźwięków, Braithwaite zaś uśmiechnął się jeszcze szerzej.

— Naczelny psycholog nie ma zaburzeń. Obawiam się, że moja wypowiedź o jego podejściu do swego człowieczeństwa została zniekształcona w przekładzie i niechcący wprowadziłem pana w błąd. Chciałbym jednak wiedzieć, jak właściwie moglibyśmy pomóc? Mam wrażenie, że interesuje się pan sposobem odżywiania majora.

— Owszem. Szczególnie zależy mi na informacjach na temat jego preferencji kulinarnych, tego, jak często zamawia ulubione dania oraz co i jak w nich krytykuje albo będzie krytykował. — Wbrew pozorom ich zdobycie jest bardzo trudne — kontynuował. — Nie uda mi się tego zrobić bez zwracania na siebie uwagi, a chodzi o poufne działanie. Wiele istot w Szpitalu jada samotnie, czy to z osobistych upodobań, czy z konieczności, gdy obowiązki zawodowe nie pozwalają im tracić czasu na wędrówkę do stołówki i z powrotem. Wszystkie zamówienia są wymazywane natychmiast po ich zrealizowaniu, bo nikt nie widział potrzeby przechowywania takich danych. Jedynym sposobem byłoby przechwycenie zlecenia albo skontrolowanie samej dostawy. Ani jednego, ani drugiego nie da się zrobić w tajemnicy. Znacznie prościej byłoby, gdybyście zechcieli przekazać mi niezbędne dane.

— O ile gusta kulinarne nie są powiązane z jakimiś aberracjami psychicznymi, cokolwiek może to znaczyć w naszym domu wariatów, trudno zakwalifikować takie informacje jako tajne — odezwał się po raz pierwszy Lioren. — Dlaczego nie spyta pan samego O’Mary? Skąd to pragnienie trzymania wszystkiego w tajemnicy?

To pragnienie ma sens, pomyślał Gurronsevas. Głośno zaś powiedział:

— Jak wiecie, jestem odpowiedzialny za reformę szpitalnej kuchni. Jednak wprowadzanie zmian w smaku i sposobie podawania potraw to zadanie dość delikatne, szczególnie gdy dotyczy większej liczby istot. Najpewniej skończyłoby się to powszechną dyskusją na temat osobistych gustów i smaków, a ja otrzymałbym niewiele szczegółowych danych, które mają dla mnie największą wartość. Oczywiście praca z konkretnymi osobnikami, jak to było w przypadku pacjenta AUGL Jeden Trzynaście i siostry oddziałowej Hredlichli, daje wymierne efekty, jednak nadal jest to marnowanie czasu, nawet jeśli całkiem przyjemnie dyskutuje się o kulinarnych niuansach. Postanowiłem zatem, że przy następnej okazji obiekt nie będzie świadom tego, że jest przedmiotem eksperymentu.

Porucznik patrzył na niego przez chwilę z otwartymi ustami i już się nie uśmiechał. Cha Thrat też milczała. Tylko Lioren zdecydował się odezwać.

— Chyba nikt nie uwielbia naczelnego psychologa, ale z pewnością jest on przez wszystkich bardzo szanowany. Nie chcielibyśmy brać udziału w spisku mającym na celu otrucie go.

— A może nasz naczelny dietetyk do tego stopnia ugiął się pod brzemieniem odpowiedzialności, że nie znajduje innego wyjścia jak morderstwo? — spytał Braithwaite, odzyskawszy głos.

— To moja sprawa — odciął się Gurronsevas.

— Przepraszam — mruknął porucznik. — To był oczywiście żart. Jednak ryzykuje pan zrażenie do siebie osoby o wielkiej władzy i sporej porywczości. Jeśli coś się nie powiedzie, O’Mara nie będzie pana krył. Może lepiej proszę przemyśleć tę sprawę.