— Rozumiem — znowu przerwał mu Thornnastor. — Ale jeśli zmiany okażą się szkodliwe, będę musiał wspomnieć o sprawie na najbliższym spotkaniu Diagnostyków, gdzie niestety, będzie też pułkownik Skempton. Czy chce pan tak ryzykować?
— Nie — odparł zdecydowanie dietetyk. — Ale trudno mi się pogodzić z perspektywą, że ważna zmiana menu, która być może przyniesie ulgę wszystkim Hudlarianom przebywającym poza własnym światem, miałaby przepaść tylko z powodu mojego tchórzostwa.
Thornnastor spojrzał trzema oczami na stół autopsyjny. Odpowiedział dopiero po chwili.
— Proszę zostawić okazy patolog Murchison. Wspomniał pan coś jeszcze o drugim problemie.
— Tak, ale to raczej problem techniczny niż medyczny. Chodzi o sposób przyrządzania pewnej potrawy, polegający na krótkotrwałym, ale precyzyjnie wyliczonym wystawieniu na bardzo wysoką temperaturę. Tak, by na wierzchu wytworzyła się twarda i chrupiąca skorupka, środek zaś pozostał miękki. Będę musiał w tym celu zajrzeć do działu utrzymania, gdzie już mnie znają, i wypytać ich o szczegóły dystrybucji i system wymienników ciepła przy reaktorze. W tym przypadku nie chodzi o żadne toksyny, nie ma żadnego ryzyka dla ludzi ani sprzętu. To, o czym myślę, będzie całkowicie bezpieczne i nic nie może się stać.
— Wierzę, tylko dlaczego wciąż czuję pewien niepokój? — mruknęła Murchison, biorąc od niego pojemnik z owadami.
Osiem dni później wspomniał słowa Murchison i swą pewność siebie. Stało się to podczas rozmowy, w której O’Mara próbował ostrymi słowami przedrzeć się przez jego grubą tralthańską skórę. Wszystkie starania Gurronsevasa, aby coś wyjaśnić, tylko bardziej irytowały psychologa.
— Nie obchodzi mnie, że była to rutynowa procedura wykonywana co dwa tygodnie przez zwykłego technika — powiedział O’Mara, zaczynając cicho, ale potem jakby przydając mocy głosowi. — Nie obchodzi mnie, że instrukcja obsługi podaje, jakoby takie awarie były rzeczą zwyczajną i nie powinny być powodem alarmu, gdyż istnieje system rezerwowy. Tym razem pan tam był, co jak zwykle okazało się wystarczającą przesłanką do katastrofy. Zamiast zwykłego zacięcia cylindra czyszczącego, który blokuje system awaryjnego dopływu chłodziwa i wymaga ręcznego usunięcia, czujniki zameldowały obecność niezidentyfikowanej substancji o cechach popiołu. Substancji, której nie powinno tam być. Na skutek podejrzenia, że doszło do jakiegoś niekontrolowanego procesu, wyłączono reaktor i cały Szpital został bez mocy…
— To naprawdę był popiół — powiedział Gurronsevas. — Całkiem niegroźna organiczna mieszanina…
— Wiem, że niegroźna — nie dał mu dokończyć psycholog. — Już mi pan powiedział, co próbował zrobić. Ale dział utrzymania jeszcze tego nie wie i prowadzi drobiazgowe badania mające określić, co to za niezwykła i prawdopodobnie zagrażająca życiu sytuacja. Przypuszczam, że dojście do prawdy zajmie im co najmniej dwie godziny. Wtedy zameldują wszystko pułkownikowi Skemptonowi, który zechce się ze mną zobaczyć. W pańskiej sprawie.
O’Mara przerwał na chwilę, a gdy znowu się odezwał, był jakby mniej zły i bardziej skłonny do współczucia.
— Do tego czasu chcę mieć podstawy, by z czystym sumieniem powiedzieć mu, że opuścił pan Szpital.
— Ależ… To niesprawiedliwe. To był wypadek, a mój udział w nim czysto marginalny. I jeszcze te dwie godziny! Całkiem nierozsądny pomysł. Muszę najpierw przekazać obsłudze syntetyzerów mnóstwo instrukcji i…
— Nie mamy czasu na dyskusje o sprawiedliwości czy rozsądku — stwierdził półgłosem O’Mara. — Pan zaś nie ma czasu na pożegnania. Lioren już czeka, aby pomóc panu zabrać rzeczy z kabiny. Potem zaprowadzi Pana na statek…
— Dokąd leci ten statek?
— …który po wykonaniu przydzielonej mu misji albo przywiezie pana tu z powrotem, aby stawił pan czoło swojemu losowi, albo zostawi na wybranym przez pana świecie. Oczywiście, o ile wcześniej nie zrobi pan czegoś, co zirytuje kapitana. Cokolwiek się stanie, proszę trzymać się z dala od kłopotów. Powodzenia, Gurronsevas. Proszę już iść. Natychmiast.
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
Z Liorenem, w odróżnieniu od O’Mary, można było negocjować, przynajmniej w sprawie czasu przeznaczonego na zebranie rzeczy osobistych. Oszczędzone w ten sposób chwile Gurronsevas wykorzystał na przekazanie stosownych instrukcji technikom. I tak zmarnował sporo czasu, gdy jego ludzie, zamiast słuchać, próbowali wciąż powtarzać, jak bardzo jest im przykro, i życzyć mu powodzenia. Gdy dwie godziny dobiegły końca i musiał już opuścić Szpital, czuł się naprawdę zakłopotany.
Podróż jednak okazała się bardzo krótka.
— Nie rozumiem — wyjąkał. — Owszem, to statek. Mały, z wyłączonymi systemami oraz, sądząc po ciszy i skromnym oświetleniu, całkiem pusty. Ja zaś nie jestem w kabinie pasażerskiej. Dokąd przyszliśmy i co mam tutaj robić?
— Jak sam widzisz, znajdujesz się na pokładzie medycznym statku szpitalnego Rhabwar — powiedział Ojczulek, włączając światła. — Poczekasz tu cierpliwie i cicho na jego odlot. W tym czasie wszyscy znający sprawę będą mogli zeznać, że nie ma cię już w Szpitalu, i nawet nie skłamią, bo rzeczywiście, właśnie go opuściłeś. Jako Tralthańczyk nawykłeś do spania na stojąco, więc tutejsze niewygody ci niestraszne. Nie próbuj badać reszty statku. Poza tym pokładem całość została przystosowana do obsługi przez Ziemian albo inne, podobne im rozmiarami istoty. Ekipa medyczna i załoga będą lepiej cię postrzegały, jeśli niczego nie zniszczysz. Podajnik żywności jest tutaj, tutaj zaś konsola pielęgniarska, dzięki której uzyskasz wszystkie istotne informacje o Rhabwarze. Przeczytaj je uważnie przed odlotem. Gdybyś się nudził, możesz włączyć sobie jakiś kanał edukacyjny. Nie próbuj jednak używać komunikatora, bo oficjalnie cię tu nie ma. Nie opuszczaj statku, nawet na krótko, nie pokazuj się też w korytarzu wiodącym do wyjścia czy w śluzie. Będę zaglądał do ciebie tak często, jak tylko okaże się to możliwe.
— Mam być kimś w rodzaju pasażera na gapę? Czy załoga wie o mnie? I jak długo będę musiał czekać?
Lioren przystanął w progu.
— Nie wiem, jaki będzie twój status. O twojej obecności wie ekipa medyczna Rhabwara, jednak oficerowie nie zostali poinformowani. Nie wolno ci zatem się ujawnić, zanim skoczycie w nadprzestrzeń. Nie mam pojęcia, jak długo przyjdzie ci czekać. Według pogłosek pięć dni, ale może i dłużej. Są jakieś kłopoty z decyzją o wylocie, ale gdy tylko coś usłyszę, zaraz dam ci znać.
Nim Gurronsevas zdołał spytać o coś więcej, Lioren zniknął w szybie.