Выбрать главу

Michał Cholewa

Gambit

Ustroń 2012

Prolog

Niszczyciel EUS „Kania”

7 stycznia 2211 ESD, 18:44

Namierzyli niszczyciel ledwie pół godziny po tym, jak „Kania” weszła w strefę poszukiwań, dokładnie tam, gdzie umiejscawiał go raport patrolu systemowego. W lekkim locie wirowym, idący hiperboliczną systemu Gammy I Astra okręt był praktycznie niewykrywalny – jego pozycję znaczyły tylko lekkie emisje jakimś cudem jeszcze funkcjonujących rezerwowych systemów energetycznych. I oczywiście sygnały towarzyszącego mu od ponad tygodnia samodzielnego nadajnika pozostawionego przez „Charta”. Co dwie sekundy na monitorze stanowiska radarowego „Kani” rozbłyskiwał jasny punkt znaczący pozycję wraku.

Brisbane stał za plecami obsługującego je oficera i jak zahipnotyzowany wpatrywał się

w wyświetlany odczyt.

Błysk. Zniknięcie. Błysk. W każdej przerwie pomiędzy kolejnymi emisjami nadajnika na

monitorze pojawiała się blada, ledwie widoczna mgiełka – „Kania” z tej odległości potrafiła już zobaczyć wrak. Ale i dla niej nie było to łatwe. Gdyby nie namiernik, pewnie szukaliby go o wiele dłużej. Jak na ironię, wszystkie pasywne systemy maskowania zadziałały teraz na niekorzyść okrętu. Bóg jeden wie, ile razy mógł dryfować w pobliżu ludzkich baz i pozostać niewidzialny.

Rozmyty, drżący duch na ekranach mógł równie dobrze być wzięty za awarię sprzętu. Albo przegapiony przez zmęczonych radarzystów.

– Pułkowniku? – Głos komandor Minervy Hayden wyrwał oficera z chwilowego

odrętwienia. Kobieta podała mu datapad. – Mamy wstępną analizę na podstawie danych, które pan dostarczył. Przy tym stanie wraku trudno być tego pewnym, ale taktyczni twierdzą, że to „Skowronek”.

Brisbane skinął głową i spojrzał na ekran urządzenia.

„Skowronek”. Okręt widmo. Lekki niszczyciel, nowy jeszcze, kiedy wyruszał w rejs, który miał być jego ostatnim. Według papierów wywiadu oprócz ściśle tajnego ładunku i pasażerów na pokładzie znajdowała się tylko szkieletowa dwudziestosześcioosobowa załoga.

Tak było siedemnastego grudnia 2204 roku, dokładnie na tydzień przed Dniem.

Zwyczajny pech.

A potem wszystko się rozpadło, Ziemia zginęła pod termonuklearnymi uderzeniami

przeprowadzonymi przez oszalałe nagle Sztuczne Inteligencje, floty kolonialne zdziesiątkowały się nawzajem podczas Bitwy na Pogorzelisku...

Właściwie nie wiadomo było, co „Skowronek” napotkał podczas podróży. Może wroga,

a może po prostu Chiński Wirus rozpruł jego pokładowe SI, tak jak wszystkie pozostałe. Dość, że do portu przeznaczenia nigdy nie dotarł.

Zresztą baza testowa Działu Rozwoju Floty już wtedy nie istniała. Podobnie jak dziewięć dziesiątych ludzkości spłonęła w ogniu wojny, która wybuchła po śmierci Ziemi. Wraz z nią zaginęły wszelkie zapisy o okręcie. Niszczyciela nawet nikt nie szukał.

Odkrył go przypadkiem radarzysta na „Charcie”, jednym z tych starych frachtowców

naprędce przerobionych na wojskowe przez Flotę ledwie dyszącą z braku okrętów. Samego

„Charta” też zresztą nie byłoby w okolicy, gdyby nie uszkodzenie systemów nawigacyjnych, które sprowadziło patrolowiec kilkaset jednostek poza jego sektor.

Zbieg okoliczności, jakie rzadko się zdarzają.

Wiadomość o „ciężko uszkodzonym niszczycielu, prawdopodobnie ze sprawną przednią

częścią kadłuba” zawędrowała do centrali wywiadu w samą porę, żeby powstrzymać lokalnych przed wysłaniem holownika w celu odzyskania poszycia.

Niecałą dobę później „Kania” była już w drodze, choć niemal nikt na jej pokładzie nie

wiedział tak naprawdę, czego oczekiwać – w całej grupie tylko Brisbane posiadał informacje na temat ładunku „Skowronka”.

Pułkownik przebiegł wzrokiem plik raportu. Rufa wraku była całkowicie roztrzaskana –

analizy sugerowały eksplozję systemów napędowych. To, że przednia część feralnego niszczyciela w ogóle utrzymywała jako taką spójność, zakrawało na cud.

– Mocno oberwał. – Hayden była tego samego zdania. – Pewnie padła nawigacja podczas

skoku... Do odzyskania głównie części kadłuba. Biedacy.

– Hm? – Brisbane uniósł głowę znad ekranu datapadu.

– Załoga – wyjaśniła, wskazując na urządzenie. – Pewnie nawet nie wiedzieli, co się stało.

Mężczyzna przez chwilę wpatrywał się w raport. Istniała pewna szansa, że przednia cześć okrętu zawierająca przedział pasażerski pozostała szczelna i nadal zasila ją konający system awaryjny.

– Tak – przyznał pułkownik w zamyśleniu. – Biedni pechowcy...

Błysk. Zniknięcie. Błysk.

„Skowronek”, jeśli to był on, robił wszystko, żeby zachować powierzone mu istnienia

ludzkie.

Maszynom zależy bardziej. Może dlatego, że nie pozwalamy im być zbyt podobnymi do

nas.

8 stycznia 2211 ESD, 11:08

Grupa Brisbane’a czekała w gotowości przy wahadłowcu, w opuszczonym doku „Kani”.

Dwunastu ludzi opancerzonych ciemnoszarymi, pokrytymi warstwą CSS skafandrami

szturmowymi. Czterech medyków, dwóch speców od komputerów, psycholog i piątka z jednostek specjalnych. Każdy z co najmniej dwuletnim doświadczeniem w Operacjach Specjalnych, dziewięciu z nich w akcjach w terenie. Także tych przeprowadzanych na własnym terytorium.

Dowództwo nie chciało ryzykować.

Dwanaście par oczu jednocześnie spojrzało na Brisbane’a w oczekiwaniu na rozkazy.

– Wszystko, co powiem od tego momentu, jest ściśle tajne i winno być traktowane zgodnie z protokołem – zaczął pułkownik. Tuzin głów skinął w odpowiedzi, równo, jak za pociągnięciem sznurka. – Z dużym prawdopodobieństwem obiekt przed nami to „Skowronek”, niszczyciel Marynarki Wojennej Unii Europejskiej. Okręt opuścił port macierzysty siedemnastego grudnia 2204 roku. Ceclass="underline" obszar testowy Działu Rozwoju Floty, baza Bergen. Ładunek...

Pułkownik sprawdził uszczelnienia rękawic, najpierw lewej, a potem prawej.

– ...Ładunek: pełen skład osobowy oraz wyposażenie Pierwszej Kompanii Hybryd.

Jedenaście pytających spojrzeń i jedna nieśmiało uniesiona dłoń. Porucznik Reese. Według danych doskonały psycholog, ale do akcji terenowych przeniesiony niedawno – tacy jak Reese zajmowali się głównie analizami zapisów. Dało się to zauważyć. Weterani na ogół nie mają pytań.

Wszystkie istotne rzeczy i tak zostaną powiedziane.

– Słucham, poruczniku?

– Hybryd? Nie znam takiej nazwy jednostki.

– Oczywiście, że pan nie zna, poruczniku. Taka jednostka nigdy nie wyszła poza fazy

testów. W istocie na pokładzie „Skowronka” znajdowała się jedyna kompania Hybryd, jaka kiedykolwiek została stworzona.

Pułkownik sięgnął do kieszeni skafandra i wydobył z niej cztery datapady. Dla Reese’a, dla prowadzącego grupę medyczną Phillipsa, dla Loftona i Bryce’a oraz dla podporucznika Harrisa dowodzącego sekcją szturmową.

– Hybrydy miały być kolejnym krokiem w walce krótkiego zasięgu w otwartej przestrzeni.

Operacje w pasach asteroidów, działania dywersyjne, abordaże. Doskonale przystosowani. Szczyt możliwości cybernetyki i biotechnologii przed Dniem. Przeskok ewolucyjny.

Nikt się nie odezwał. Czekali.

– Każdy z nich miał w sobie więcej high-techu niż „Kania”. Niestety... Ten projekt trafił na wyjątkowo niekorzystne okoliczności.

Nie mógł być bardziej eufemistyczny. Dzień. Moment, w którym zmieniło się wszystko.

– W wyniku tych okoliczności Dział Rozwoju Floty zadecydował o zawieszeniu badań w tej dziedzinie. Nasza grupa jest tutaj po to, aby odzyskać z projektu, co się da.