Выбрать главу

Musiał ocknąć się, kiedy nikt go nie pilnował.

Nie założył nawet butów, po prostu wyszedł z pomieszczenia, a potem z koszar. Nie

spostrzegła go ani siedząca przy odczytach sensorów Isaksson, ani żaden z wartowników, wpatrujących się ponad perymetrem w noc.

Nie mógł iść szybko, jak można było stwierdzić po obejrzeniu trasy. Odciśnięte na brudnym podłożu wyraźne ślady bosych stóp znajdowały się zbyt blisko siebie jak na bieg czy nawet zdecydowany marsz.

Przeszedł tak dobre dwieście metrów, aż ponownie dotarł do parku maszyn, w wąskie

ścieżki pomiędzy potężnymi przemysłowymi ciężarówkami i łazikami.

Mały wybrał się tam wkrótce potem, szukając jakiejś części potrzebnej do wskrzeszenia

„Świstaka”. Reeda znalazł w tym samym miejscu, gdzie zginął cywil.

Jackie nie bronił się albo został zupełnie zaskoczony. Sprawa skończyła się po jednym, najwyżej dwóch ciosach metalowego pręta, nie mógł przeżyć więcej. Ktokolwiek jednak je zadał, nie poprzestał na tym. Nie zatrzymał się też po dalszych dwóch uderzeniach. Ani kolejnych.

Carrera omal nie zwymiotował podczas oględzin medycznych. Tak przynajmniej powiedział

Kowboj w transporterze.

Dwunastka powitała ich włączonymi wszystkimi reflektorami i wartownikami z sekcji

Sancheza przy bramie i przy koszarach. Zwykle opuszczone karabiny teraz przesuwały się od cienia do cienia, a luźne rozmowy zastąpiło pełne napięcia milczenie.

Pierwszy raz od bardzo dawna Marcin Wierzbowski nie czuł ulgi, widząc to miejsce.

McNamara zniknął w punkcie komunikacyjnym, nawet nie zahaczając o kwatery. Jego

ludzie wytrzymali w milczeniu tylko do chwili, gdy zamknęły się za nim drzwi. Sekundę po tym korytarz wypełnił się głosami.

– Walnęło się na całej linii. – Wierzbowski przetarł czoło przedramieniem i popatrzył

pytająco na Sokole Oko. – Co teraz?

– Jackie postrzelał, oni uderzyli. Teraz nasza kolejka – burknęła ponuro w odpowiedzi

Bueller. Ciemnoskóra kobieta była wyraźnie wściekła – to jej drużyna znajdowała się na terenie Dwunastki, kiedy zginął kolega. – Znaczy się, pora na zawiadomienie góry o sytuacji. Albo zajęcie się nią twardo.

– Co się tam, kurwa, stało? – CJ pokręcił z niedowierzaniem głową. – Jackie był cienias, ale żeby tak się dać załatwić? Że rozjebali mu łeb? Dał się podejść? Kurwa, co za debil...

– Jesteś pierdolnięty, CJ. – Podniesiony głos Kici wyhamował żołnierzy w pół kroku

i skutecznie powstrzymał nabierającą właśnie oddechu Bueller. Spojrzenie, jakie dziewczyna rzuciła radiooperatorowi, było kwintesencją pogardy. – Tak kompletnie. Idę do ambulatorium.

Trzymajcie się.

Obróciła się na pięcie i niemal odmaszerowała korytarzem.

– Oj, spierdalaj, blondi. – Portugalczyk wzruszył ramionami, ale odwrócił głowę.

– Weź się od niej odpierdol – burknął Wierzbowski.

– Bo, kurwa, co? – CJ podniósł głos. – Bo znalazłeś sobie rezerwową siostrzyczkę?

– Przyp... – Marcin zrobił szybki krok w stronę radiooperatora.

– Wiesz, stary, ona w nim będzie grzebała – rzucił pospiesznie Szczeniak uspokajającym tonem, błyskawicznym ruchem wchodząc pomiędzy obu mężczyzn. – Wziąłbyś wrzucił trochę luzu...

– Jebię to! I tak, kurwa, za nim nie przepadałem. I tak, kurwa, było wiadomo, że go diabli wezmą. I tylko jeszcze ta głupia...

– Uspokój się. – Ręka Szafy wylądowała ciężko na ramieniu żołnierza. Ku zaskoczeniu

wszystkich CJ urwał w pół słowa i ukrył twarz w dłoniach. – Jackie po prostu miał pecha. Palnąłeś wtedy, ale wszyscy gadamy takie rzeczy.

Radiooperator nabrał kilka razy oddechu, jakby chciał zacząć zdanie, ale w końcu tylko wzruszył ramionami.

– Teraz jesteśmy padnięci po patrolu. – Erkaemista klepnął kolegę po ramieniu. – Normalne, że jesteś zdechły i podkurwiony. Przebierzesz te łachy, wyschniesz trochę i się uspokoisz, jasne?

– Taa... – CJ wpatrywał się w podłogę. – Pewnie.

– Co właśnie obserwuję? – Wierzbowski pochylił się w stronę Szczeniaka.

– CJ wypalił Jackiemu, że nie zamierza się do niego przyzwyczajać, bo pewnie zaraz kopnie w kalendarz – odpowiedział szeptem Van Reuters, patrząc, jak przygarbiony Portugalczyk oddala się w stronę kwater.

– Niezbyt szczęśliwie.

– Mowa... – Żołnierz zsunął pasek karabinu. – Czy mamy jakiś zajebisty plan na najbliższe chwile? Może więcej miłości wobec miejscowych, zobaczmy, kto kojfnie następny...

– I tak musimy czekać, aż szarże coś wymyślą. – Thorne wzruszył ramionami.

– Znaczy, aż Cartwright coś wymyśli, udając, że słucha sierżantów? Ja wam mówię, trzeba im podziękować z całym entuzjazmem, na jaki stać miotacze ognia. – Szczeniak parsknął, ale natychmiast ucichł pod nieruchomym spojrzeniem Sokolego Oka.

Kapral otwarł drzwi do kwatery.

– Umyjcie się i zmieńcie mundury na suche. Noc się jeszcze nie skończyła.

– Myślicie, że porucznik ściągnie żandarmerię? Nie ma tu prawdziwej policji, póki co. –

Wierzbowski niepewnie wzruszył ramionami.

– Raczej będzie chciała coś zrobić tym, co jest, czyli nami. Wiesz, to zawsze lepiej wygląda w raporcie. – Szczeniak zgarnął ręcznik z pryczy i ruszył w kierunku pryszniców, starannie unikając wzroku Sokolego Oka. – Pierwszy pod prysznic.

– Pieprzysz. Cartwright nie zagra twardo, a do śledztwa się nie nadajemy. Zawiadomi górę i ściągnie tu prawdziwych śledczych. Sami nic nie zrobimy. Znasz się na dochodzeniach? – Bueller złożyła się w skomplikowanej figurze gimnastycznej, starając się jednocześnie zdjąć buty, wyjąć datapada z torby i wykręcić się przodem do znikającego w łazience szeregowca.

– Ja nie, ale baba jest ambitna. – Głos Szczeniaka stłumiły zamykane drzwi.

Thorne ciężko usiadł na pryczy i podrapał się po spoconej i zdecydowanie nieregulaminowo długiej czarnej czuprynie z miną: „Ja tam nie chcę kłopotów”.

– Myślicie, że Szczeniak ma rację? – Przebiegł wzrokiem po pozostałych. Soren Thorne,

choć był uznawany za dobrego żołnierza, starał się, jak mógł, unikać sytuacji nietypowych. Nie, że nie umiał sobie z nimi poradzić – głupi nie był, co zresztą ku jego własnemu ubolewaniu zauważył

i McNamara, i Sokole Oko. Raczej z powodu wygody płynącej z trzymania się utartych ścieżek i niewychylania nosa poza bezpieczne procedury. I tak, choć przynajmniej kilka osób widziało w leniwym szturmowcu materiał na podoficera, on sam robił wszystko, aby uniknąć okoliczności sprzyjających wykazaniu się, kilka razy sprawnie torpedując próby awansowania go.

Wierzbowski uśmiechnął się w duchu. Choć rzucone przez kolegę pytanie wydawało się

luźnym przedłużeniem rozmowy, tak naprawdę było testem – przynętą dla tych, którzy mogli oczekiwać samodzielnych akcji. Którzy palili się do roboty śledczej. Za których w razie czego będzie można się chować.

Tym razem jednak połów był marny.

– Nie sądzę, żebyśmy się do tego nadawali, chyba że sierżanci – mruknął tylko zajęty

ściąganiem oporządzenia Szafa.

– Wiecie, jak to by nas zdjęło ze służby patrolowej, to może warto się nauczyć. –

Uśmiechnęła się półgębkiem Bueller.

– Jakbyście akurat wy mieli na co narzekać. Druga zawsze jakoś dostaje warty – parsknął

Szafa.

– Jesteśmy ładniejsi. – Szeregowa wykrzywiła się w złośliwym uśmieszku. – Poza tym teraz akurat spieprzyliśmy na całego. Będą kłopoty jak nic. Co nie, Sokole Oko?