Выбрать главу

– Przyjąłem – rzucił Brisbane do komunikatora. – Wszyscy ruszamy, jak tylko podniosą się grodzie.

– Zachowujecie się, jakbyście przygotowywali się do paktu z diabłem. – Kącik ust kobiety na ekranach Centrum powędrował w górę, tworząc dołeczek na policzku. – Czuję się zaszczycona.

– Ależ dokładnie to robimy. – Pułkownik wzruszył ramionami.

– Ranisz mnie. – Awatar Ariadny wydął wargi i spojrzał na niego z urazą.

– Jesteś od nas szybsza i dokładniejsza w analizie danych. Mamy, jako gatunek, niemiłe doświadczenia z SI. Kto wie, może Chiński Wirus dorwał też ciebie?

– Chiński Wirus... – Zaśmiała się cicho, jakby z sobie tylko znanego dowcipu. – Mogę cię zapewnić, Williamie, że nie jestem zainfekowana żadnym obcym oprogramowaniem.

– Czy nie mówiłabyś tego samego, gdybyś była? – Brew pułkownika powędrowała do góry.

– Możliwe – odparła. – Nie wiem, jakbym się wtedy zachowywała.

Przez chwilę przyglądał się powiększonemu obrazowi twarzy kobiety. Niektóre SI używały różnych wizerunków, zależnie od dnia, rozmówcy albo jakiegoś innego, własnego klucza. Ariadna nigdy się nie zmieniała. Teraz wiedział, że patrzy na nią po raz ostatni. Odłączył komunikator.

– Czas zaczynać – powiedział wreszcie. – Chciałbym powiedzieć „do zobaczenia”, ale

zakładam, że już się nie spotkamy.

– Nie – odparła miękko.

– Szkoda, że widzimy się w takich okolicznościach.

– Nie wybieramy okoliczności. – Awatar uśmiechnął się delikatnie.

– Będę cię pamiętał, Ariadno.

– W ustach człowieka to naprawdę cenne.

Odetchnął głęboko i podszedł do systemu łączności wewnętrznej, prostego przełącznika,

który odpowiadał za uwięzienie SI. Ile razy musiała patrzeć na niego obiektywami wszechobecnych w Centrum kamer i przeklinać swoją bezradność? Ile razy myślała o zawiadomieniu kogokolwiek, choćby wroga? Cóż. Teraz już jej o to nie zapyta.

Wcisnął przycisk.

– Dziękuję, Williamie – powiedziała cicho. – Grodzie otworzysz hydraulicznie, nie

zostawiłam tam niczego. Ale na wszelki wypadek, żeby cię nie kusiło, odłączam konsolę

dowodzenia w Centrum.

– Jak...? – Pułkownik podbiegł do klawiatury.

– Uwielbiam cię, Williamie, ale nie ufam ci za grosz – zachichotała wesoło Ariadna. –

A teraz żegnaj, mam bitwę do wygrania. Tak, jak obiecałam.

Wszystkie ekrany zgasły jednocześnie.

Właściwie nie zrobiła nic złego. Według układu i tak przecież miał jej pozwolić na

działanie. Brisbane też by się zabezpieczył, zwłaszcza układając się z kimś takim jak on sam.

Przez kilka sekund mężczyzna stał nieruchomo wpatrzony w odłączoną konsoletę.

– Hydraulika reaguje, sir – rozległ się w słuchawce głos Harrisa.

– Otwieramy u siebie, będzie się dało przejść za jakieś pół minuty – zawtórowała mu

Delaviente z szybu windy. Jej słowom towarzyszył stukot awaryjnego systemu podnoszenia grodzi.

– Stein, odczyt z bloku defensywnego? – Brisbane splótł dłonie za plecami i wbił wzrok w wyłączone monitory.

– Wstaje awaryjne ogniwo, gotowość za trzydzieści sekund – zameldował technik.

Jak bardzo ucierpiałby świat, gdyby Ariadna wydostała się z „Alty”? Przecież ona nic nie zrobiła, pozostała wierna aż do dziś. Nie wydała banków danych wrogowi, czekała na nich cierpliwie – a jeśli prawie siedem lat to długo dla człowieka, to dla SI taki okres musi być całą wiecznością. Mógłby zwyczajnie przyjąć proponowany układ. W końcu miał, czego chciał.

Wziął głęboki oddech.

Nie.

Wypuścił powietrze.

– Stein, daj sygnał majorowi Hamplowi, że może ruszać.

– Zrozumiałem.

Przez kilka sekund nie działo się nic. Potem wszystkie ekrany Centrum zamigotały

jednocześnie, kiedy programy bojowe odległego o kilometry maga wlały się poprzez otwarte łącze danych. Nawet jeśli Ariadna pozostawiła za plecami jakieś systemy wartownicze, nie miały one szans sprostać wyposażonemu we wszystkie kody dostępu Hamplowi. Zapewne w końcu dałaby mu oczywiście radę. Była SI, uczyła się przerażająco szybko i pewnie w ciągu dwudziestu – trzydziestu sekund magowi przyszłoby stoczyć ciężki bój. Ale nie musiał przebywać w systemie tak długo.

Musiał zrobić tylko jedną rzecz.

– Ogniwo odłączone, sir, przesłanie danych poza „Altę” przez blok bojowy niemożliwe. –

Całkowicie wyprany z emocji głos Czecha zabrzmiał w komunikatorze pułkownika. – SI

rozpoczyna proces powrotnego transferu.

– Dziękuję, majorze. – Brisbane podszedł do przełącznika łącza bezprzewodowego.

Spodziewał się tego, w końcu Ariadnie nie pozostało inne wyjście. Hampel odłączył możliwość ucieczki poza wrak i jedyną szansą SI był ponowny transfer do Centrum. Inaczej umrze, kiedy tylko padnie ostatni rezerwowy kondensator w pozbawionym ogniwa bloku defensywnym. To mogło potrwać, ale wydarzy się niezawodnie. Ariadna musiała natychmiast dojść do tego wniosku i teraz pospiesznie wracała w ostatnim desperackim akcie woli życia. Oczywiście, wiedziała, że jej się nie uda.

Wcisnął przełącznik. Sygnalizacyjna dioda łącza bezprzewodowego zgasła.

– Status transferu?

– Przerwany – odparł krótko mag.

– Jak wygląda sprawa kondensatorów bloku defensywnego?

– Nie zasilą łączności, ale przy niskim zużyciu energii do pełnej utraty zdolności działania SI będzie potrzeba jeszcze przynajmniej kilku miesięcy.

– Da pan radę ją zniszczyć?

– Będzie się bronić – odpowiedział Hampel bez emocji. – Szacuję swoje szanse sukcesu na dwadzieścia siedem procent przy założeniu limitu czasu.

– Rozumiem. – Pułkownik odruchowo kiwnął głową, choć Hampel nie mógł go widzieć. –

Jest pan wolny.

Nie mógł nawet zapewnić jej możliwości szybkiej śmierci. SI, pozbawiona banków danych, ale świadoma, miała umierać ile... kilka miesięcy? Rok? Mnóstwo czasu na przeklinanie byłego najlepszego przyjaciela.

Westchnął ciężko i obrócił się w stronę obu wyjść z Centrum. W rosnących szparach pod

otwieranymi grodziami pojawiały się już błyski latarek jego ludzi.

Miał jeszcze przynajmniej kilkanaście sekund na żal po Ariadnie.

– Ryzykowna gra, sir. – Stein zamknął wzmacniany kontener, w którym spoczywały bloki

pamięci. – Mogła nie pójść na układ.

– Mogła – odparł cicho Brisbane. – Wtedy byśmy cięli. Ale liczyła, że będziemy chcieli ocalić tamtych ludzi. Trochę smutne. Nauczyła się już, że jesteśmy gotowi poświęcać swoich bez specjalnego problemu. Bez strumienia zaszyfrowanych danych pewnie mogłaby nie uwierzyć, że pójdziemy na układ. A tak, myślała, że uznam tę walkę za ważną.

– A byliśmy gotowi je poświęcić?

– Co poświęcić? – Pułkownik uniósł brew i spojrzał na podwładnego.

– No, dane, które przesyłał Lofton.

– Lofton nie przesyłał żadnych ważnych informacji, Stein. – Oficer wskazał technikowi

ruchem ręki wyjście z Centrum. – Dostał rozkaz, żeby puścić kierunkowo strumień losowych danych. Nic dziwnego, że Ariadna nie była w stanie ich odszyfrować, tam po prostu nic nie było.

Dała nam dobry układ i sądziła, że się zabezpieczyła. Myślę, że nie sądziła, iż my też przychodzimy przygotowani.

Stein kiwnął głową i uśmiechnął się, zapinając zatrzaski maski tlenowej. Podał pojemnik czekającemu na zewnątrz Harrisowi i po chwili sam był już wewnątrz szybu windy głównej.

– Dobrze wiedzieć, że SI da się jednak pokonać, sir. – Jego wypowiedź dotarła do