– Idioci! – skwitowała. Spojrzałem z troską.
– Wszystko w porządku?
Obciągnęła materiał na krągłych piersiach i wzięła głęboki wdech.
– Możemy iść.
Kilkanaście metrów dalej jaśniały otwarte drzwi hourobaru. Wnętrze zapraszało przyćmionymi światłami, neojazzową muzyką, miękkim gwarem, zapachem kawy i perfum. Wskazałem drzwi.
– Wstąpimy?
Uśmiechnęła się i lekko się do mnie przytuliła. Pierś w biostaniku naparła na moje żebra. Pozostałem na wdechu.
Sączyliśmy „cytrynowy żal”, milczeliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy, słuchając tłukących się serc. Odległą ścianę zdobił duży holobim: nalana twarz biskupa połyskiwała na tle symbolu stacji Global News. W dole ekranu świeciły litery: „Rajmond Halloway”.
– Ojcze biskupie – wywiad prowadziła drobna dziennikarka – czy mógłby ojciec wyjaśnić widzom, na czym polega tak bronione przez ojca stanowisko?
– Projekt Brahma – zabrzmiał cichy, jakby świszczący głos duchownego – byłby początkiem końca. – Końca świata?
– Naszego, tego tutaj, zwanego przez graczy realium, na pewno. Dopóki gry są rozproszone, nie mają pełnej władzy nad duszami. Gdy wszystkie zostaną połączone z jednym światem, padnie na ludzkość cień złotego cielca. Brahma, według zapowiedzi twórców, niczym nie będzie się różnić od rzeczywistości. – Duchowny wziął szeleszczący wdech. – Po co tworzyć drugi świat? Człowieczym celem nie jest naśladowanie kreacji Pana, lecz jego wielbienie. Ten, kto chce stworzyć Brahmę, sprzeniewierza się dziełu Boga, który umiłowawszy nas, ofiarował nieskończenie złożony, wspaniały ekosystem. Jesteśmy synami marnotrawnymi, odrzucając taki dar, nurzając się w światach sensorycznych, źródłach grzechu i gnuśności. Dlatego postanowiłem postawić weto i nie dopuścić do realizacji. Brahma może być bramą do piekieł. Moim obowiązkiem jest zatrzymać ten niepokojący exodus do świata konsumpcji. Nie dopuśćmy do…
– Ciekawe, która firma dostała koncesję na budowę – przerwałem.
– Szefowie pewnie rwą włosy z głów – szczupłymi palcami gładziła szyjkę kieliszka.
– Zmienią człowieka i projekt ruszy. Pieniądz rządzi wszystkim.
Uniosła brwi w zamyśleniu.
– Obawiam się, że w kościele trudno jest tak po prostu kogoś zwolnić…
Pokoiki hourobarów mają niepowtarzalny urok: wielkie łoże wyłożone srebrzystoszarym aksamitem, gęsty, futrzany dywan, cicha, intymna muzyka. Nie czekaliśmy. Podeszła i zaczęła rozpinać mi koszulę. Dziękowałem Bogu, że założyłem tę z guzikami. Biozłącza psują atmosferę. Zabrałem się za jej bluzeczkę, ale nie potrafiłem jej podciągnąć. Była zbyt obcisła. Roześmiała się i popchnęła mnie półnagiego na sprężyste łoże. Zerwałem narzutę, odkrywając kremową, atłasową pościel. Odwróciła się plecami. Wykorzystałem ten moment, by schować pod kołdrę krótki nóż.
Ściągała elastyczny materiał niesłychanie wolno, odsłaniając plecy rozszerzające się cudownymi krzywymi. Rozpięła biostanik i odwróciła się w samej spódniczce. Czy cała ta scena nie trwała zbyt długo? Błyskawicznie rozpiąłem spodnie i ściągnąłem je razem ze slipkami i skarpetami. Spoczywałem oparty o poduszki niczym egipski bóg ziemi Ged czekający na niebiańską kochankę Nut. Pomarańczowe figi miały piękny wykrój, podkreślający wcięcie talii i krągłość bioder. Trochę żałowałem, że tak szybko je ściągnęła. Godne uwagi, że została w biopończochach. Pasek lewej był jakby ciaśniej opięty… albo miała niezauważalnie grubsze udo. Trudno rozpoznać przy tak głębokiej opaleniźnie.
Gdy poruszała się w górę i w dół, a jej brązowy pępek ocierał się o moje policzki, doznawałem tysięcy zawałów i cudownych zmartwychwstań. Gdy zbliżaliśmy się do szczytu, odchyliłem się na puchowe wzgórza i zerknąłem w miejsce, gdzie położyłem broń. Była w zasięgu. Założyłem prawą rękę za głowę i zacząłem się bawić kucykiem. Na widnokręgu doznań rozpoznałem nieuniknioną gęstą falę rozkoszy zwiastującą zbliżający się koniec. Kobieta czuła ją także, bo była jakby w transie. Tuż przed finałem uniosła się, zatrzymała i wystudiowanym ruchem położyła lewą rękę na brzuchu. Zacisnąłem szczęki broniąc się przed skurczem. Przeciągnęła palcami po pionowej bruździe między mięśniami prostymi i zatrzymała na krągłej piersi. Napiąłem całe ciało. Ręka powędrowała wyżej, do szyi. Kątem oka spostrzegłem, że prawa znika za udem. Czyżby lewy pasek pończochy, ten bardziej opięty, był zmyłką? Ściskając w spoconej dłoni zmaltretowany kucyk, zupełnie zapomniałem o nożu. Sięgnęła do włosów i wyszarpnęła ostrą stalową szpilę. Jej biodra opadły, nadziewając się na mnie do samego dna. Wybuchła gwiazda orgazmu. Moja lewa ręka zablokowała jej prawą, która wyciągnąwszy zza pończochy krótki sztylet próbowała ugodzić mnie w brzuch. Oderwałem kucyk uwalniając drzemiące w nim cienkie ostrze i z całej siły wbiłem w gładki brzuch.
Krzyknęła. Pociągnąłem nożem w dół, otwierając szkarłatną ranę. Krew trysnęła na pościel. Dziewczyna zwiotczała. Zanim osunęła się na posłanie, zgasł ostatni spazm rozkoszy, a jej obraz rozmył się i zniknął, podobnie jak czerwone plamy Serce waliło jak kowalski młot. Przed oczami zamajaczyło okno punktacji i projekcja ukazująca całą scenę w zwolnionym tempie.
– Zabójstwo przy użyciu broni białej – odezwał się aksamitny głos. Trójwymiarowy znacznik najechał na obraz ręki ściskającej kucykową rękojeść. – Tysiąc punktów. – Obok obrazu zamigotały liczby – Zabójstwo podczas aktu seksualnego – kontynuował głos – bonus razy dwa. – Liczba podwoiła się. – Zabójstwo w walce – projekcja ukazała moment, gdy przytrzymałem rękę ze sztyletem. Automatyczny operator zrobił najazd. Nie zdawałem sobie sprawy, że była tak blisko… – Bonus razy cztery – Liczby zawirowały. – Zabójstwo podczas wspólnego szczytowania, bonus razy dziesięć.
Odezwał się cichy akord grany na dzwonach i rozbłysła odznaka w prawym górnym rogu.
– Gratulacje. Osiągnąłeś nowy poziom. Twoja ranga to… – wyszukiwarka zatrzymała się na chwilę – Skrytobójca.
Odetchnąłem. Na ten awans czekałem naprawdę długo. Otrzymany punkt doświadczenia przeznaczyłem na wzmocnienie spostrzegawczości. W końcu właśnie ona uchroniła mnie przed przegraną. Zainstalowałem kucyk. Sprytna bestia, myślałem. Szpil-
ki we włosach były pierwszą fintą. Opięty pasek na pończosze sugerujący, że coś z tyłu ukrywa, drugą. Gest ręką biegnącą przez ciało – trzecią. Finta w fin cie w fincie. Staruszek Herbert się kłania. Wyciągnąłem nóż spod kołdry Nie pomyślała o tym, że wyczuję, że jest odwrócona zbyt długo i zachęca do ukrycia broni. No i oczywiście nie wiedziała, że beztrosko odrzuciłem rękę za głowę, żeby trzymać nóż! w gotowości. Bez straty czasu na zamach.
Poprawiłem koszulę i zerknąłem w lustro. Imidż potężnego blondyna o kwadratowej żuchwie, długich włosach zaczesanych do tyłu i stalowym spojrzeniu bardzo mi odpowiadał. Świat Twisted & Perverted był jedynym, w którym stosowałem pełny kamuflaż.
Ledwo zszedłem do baru, zaczepiło mnie dwóch ubranych na czarno jegomościów. Nie miałem ochoty na bójkę.
– Gratulujemy – odezwał się chudy dryblas. – Słucham?
– Pan wyszedł, a ona… hm… nie.
– Jesteśmy w T&P To się zdarza, nieprawdaż? Niski brunet uśmiechnął się. Było w tym grymasie coś brudnego.
– Tak, ale pan nie wie, kogo pan przed chwilą pokonał, panie… Aymore.
Z zaskoczenia otworzyłem usta. Trochę udawałem. Specjalnie stosowałem niewyszukane cyfrowe narzędzia, żeby ktoś usiłujący namierzyć moje prawdziwe dane nie musiał się zbytnio męczyć. Dzięki temu przeciwnik nabierał przekonania, że nie jestem zbyt silnym oponentem. Albo uznawał, że sam jest świetny. Finta w fincie.
Usiedliśmy.
– Kogóż więc zadźgałem? – spytałem niefrasobliwie.