Выбрать главу

W efekcie miejsca pozostaje niewiele. Przypomina to trochę życie przez wiele tygodni pod maską bardzo dużej ciężarówki, której silnik jest włączony, wraz z czterema pozostałymi ludźmi rywalizujesz o odrobinę przestrzeni.

Po dwóch dniach rozwinęło się we mnie nieuzasadnione uprzedzenie wobec Hana Tayeha. Był za duży — zajmował znacznie więcej miejsca, niż mu się należało.

Tak naprawdę, to Han był niższy ode mnie, choć więcej ważył. Mnie nie przeszkadzało oczywiście, ile przestrzeni sam zajmuję. Przeszkadzało mi natomiast, gdy ktoś mi zawadzał. Sam Kahane miał lepsze wymiary — nie więcej niż metr sześćdziesiąt — i czarną, sztywną brodę oraz szorstkie zmierzwione włosy, które pokrywały cały jego brzuch powyżej cache-sexe, pierś, a także całą powierzchnię pleców. Nie uważałem jednak, że Sam narusza moją przestrzeń życiową, dopóki w jedzeniu nie znalazłem długiego, czarnego włosa z jego brody. Han przynajmniej nie był prawie wcale owłosiony, miał miękką, złotawą skórę, dzięki której wyglądał jak eunuch z haremu króla Jordanii (czy jordańscy królowie trzymali eunuchów w haremach? I czy w ogóle mieli haremy? Ham chyba nie miał o tym zbyt wielkiego pojęcia — jego rodzice już od trzech pokoleń mieszkali w New Jersey).

Łapałem się czasem nawet na tym, że porównywałem Klarę z Sheri, która była co najmniej dwa numery mniejsza. Zaś Dred Frauenglass, trzeci z grupy Sama, był delikatnym, szczupłym, młodym mężczyną, niezbyt rozmownym i na oko zajmującym mniej miejsca niż ktokolwiek z pozostałych.

Byłem jedynym nieopierzeńcem i wszyscy po kolei tłumaczyli mi te nieliczne zadania, które musieliśmy wykonywać. Trzeba prowadzić regularne zapisy fotograficzne i spektrometryczne, oraz nagrywać odczyty z pulpitu kontrolnego, na którym stale następują minimalne zmiany w odcieniach i natężeniach barw ( Ciągle jeszcze się głowią nad tymi kolorami mając nadzieję kiedyś zrozumieć ich znaczenie). Trzeba też fotografować i analizować widma gwiazd w tau-przestrzeni. Wszytko to razem zajmuje może dwie roboczogodziny dziennie. Na pracę przy przygotowywaniu posiłków i sprzątaniu poświęca się następne dwie.

Tak zużywa się w pięć osób jakieś cztery roboczogodziny dziennie, czyli w sumie pozostaje do zagospodarowania około osiemdziesięciu. Nieprawda, nie to jest najważniejsze. W rzeczywistości wszyscy czekają na hamowanie.

Trzy dni, cztery, tydzień, zacząłem uświadamiać sobie wzrastające nacięcie, w którym nie uczestniczyłem. Po dwóch tygodniach wiedziałem już, jak to jest, bo i mnie się ono udzieliło. Wszyscy na to czekaliśmy. Przed pójściem spać zawsze spoglądaliśmy na spiralę, by sprawdzić, czy jakimś cudem się nie rozjarzyła. Pierwszą myślą po przebudzeniu było: czy sufit stał się już podłogą? W trzecim tygodniu zrobiliśmy się bardzo rozdrażnieni. Najwyraźniej objawiało się to u Hama, pulchnego, złotoskórego Hama o twarzy wesołka.

— Może zagramy w pokera. Bob?

— Nie, dziękuję.

— No, chodź. Potrzebujemy czwartego (w chińskim pokerze rozdaje się całą talię, po trzynaście kart dla każdego. Inaczej nie da się grać).

— Nie mam ochoty.

— A nich cię cholera! — wykrzykuje z nagłą wściekłością. — Nie dość, że jesteś gówno wart jako członek załogi, jeszcze na dodatek nie chcesz grać!

Potem ponuro tasował karty pół godziny za każdym razem, tak jakby zręczność w tej czynności była dla niego sprawą życia i śmierci. I gdyby się dobrze zastanowić — pewnie była. Spróbujcie sobie to sami wyobrazić. Jesteście na przykład w Piątce i po siedemdziesięciu pięciu dniach jeszcze nie nastąpił obrót. Od razu wiadomo, że zapasy nie wystarczą dla pięciu ludzi dłużej niż trzysta dni. Ale mogą wystarczyć dla czwórki. Albo trójki. Albo dwójki. Albo dla jednego. W tym momencie jasne jest, że przynajmniej jedna osoba nie wróci żywa, większość załóg w takiej sytucji rozdaje karty. Ten, kto przegrywa, uprzejmie podrzyna sobie gardło. Jeśli przegrywający nie jest zbyt grzeczny, pozostała czwórka daje mu lekcję dobrych manier.

Wiele statków, które wyruszyły jako Piątki, wróciło jako Trójki. Niektóre powróciły jako Jedynki.

Staraliśmy się więc, by czas mijał. Nie przychodziło to jednak łatwo, a na pewno nie od razu.

Seks był chwilowo niezastąpionym lekarstwem. Godzinami leżeliśmy oboje z Klarą, przysypiając na moment, by chwilę potem zbudzić się i zacząć kochać się od nowa. Podejrzewam, że tamci robili to samo. Wkrótce lądownik zaczął cuchnąć jak chłopięca przebieralnia. Potem zaś wszyscy już szukaliśmy samotności. Oczywiście na statku nie było dosyć miejsca na samotność dla wszystkich na raz, ale robiliśmy, co tylko można. Za ogólną zgodą zaczęliśmy pojedynczo spędzać godzinę czy dwie w lądowniku. Kiedy ja tam schodziłem, chłopcy jakoś tolerowali Klarę. Kiedy przychodziła kolej Klary — grałem z nimi w karty. Gdy zaś wychodził jeden z nich — pozostali dwaj dotrzymywali nam towarzystwa. Nie wiem, co inni robili w samotności, ja głównie wpatrywałem się w Kosmos. Dosłownie — patrzyłem przez wizjer na kompletną ciemność. Nie można było niczego zobaczyć, ale czerń była lepsza niż wnętrze statku, którego miałem już absolutnie dość.

Po pewnym czasie każdy z nas znalazł sobie ulubione zajęcie. Ja słuchałem taśm, Dred oglądał pornodyski, Ham otwierał składaną klawiaturę i grał w słuchawkach muzykę elektroniczną (mimo słuchawek muzykę czasem dało się słyszeć, i zaczęło mnie mdlić od Bacha, Palestriny i Mozarta). Sam Kahane usadzał nas jak w szkole i żeby zrobić mu przyjemność, spędzaliśmy wiele czasu na rozważaniach o naturze gwiazd neutronowych, czarnych dziur i galaktyk Seyferta, chyba że przerabialiśmy po raz kolejny analizy, które należy przeprowadzać przed wylądowaniem na jakiejś nowej planecie. Głównym pożytkiem z tych zajęć było to, że udawało nam się przez całe pół godziny nie czuć do siebie nienawiści. W pozostałych chwilach — niestety — nie mogliśmy na siebie patrzeć. Nie wytrzymywałem tego ciągłego tasowania kart przez Hama. Dred odczuwał nieuzasadnioną wrogość wobec moich nielicznych papierosów. Pachy Sama były czymś strasznym, nawet w fetorze zgnilizny wypełniającym kapsułę, wobec którego najgorsze powietrze na Gateway zdawało się olejkiem różanym. A Klara? — Klara miała także swoje przyzwyczajenia. Lubiła szparagi. Zabrała ze sobą cztery kilo suszonych warzyw, żeby mieć jakąś odmianę i jakieś zajęcie, i chociaż zawsze dzieliła się ze mną, a czasami nawet zapraszała pozostałych, to szparagi jadła sama. Szparagi powodują osobliwą woń moczu. Niezbyt to romantyczne dowiadywać się z zapachu we wspólnej toalecie, co jadła twoja ukochana.

UWAGI O NARODZINACH GWIAZD

Dr Asmenion: Przypuszczam, że większość z was bardziej interesuje się premiami naukowymi niż sama astrofizyka. Nie ma się jednak za bardzo czym przejmować. Prawie cała robotę odwala za was instrumenty badawcze. Wy natomiast prowadzicie regularne obserwacje, a jeśli natraficie na coś ciekawego, zostanie to właściwie ocenione po waszym powrocie.

Pytanie: Czy mam szukać czegoś szczególnego?

Dr Asmenion: Oczywiście. Na przykład jeden poszukiwacz zgarnął kiedyś pół miliona, gdy znalazłszy się w pobliżu Mgławicy Oriona stwierdził, że pewne partie chmury gazowej wykazują wyższa temperaturę niż reszta. Doszedł do wniosku, że oto właśnie powstaje nowa gwiazda. Gęstniejący gaz zaczynał zwiększać swa temperaturę. Uznał, iż w ciągu następnych dziesięciu tysięcy lat w tym właśnie miejscu powstanie prawdopodobnie wyraźny układ słoneczny, toteż wykonał specjalny wykres tej części nieba. Dostał więc za to premię. Teraz Korporacja wysyła tam co roku statek, by zrobić nowe pomiary. Płacą sto tysięcy premii, z czego połowę otrzymuje ów poszukiwacz. Jeśli chcecie, mogę podać współrzędne podobnych miejsc, jak na przykład Mgławicy Trójdzielnej. Może to nie będzie warte pół miliona, ale zawsze coś.