Podprowadził nas do najbliżej stojących statków i każdy mógł zaspokoić potrzebę dotknięcia, poskrobania i poklepania pancerza. Potem zaczął się wykład.
— W chwili odkrycia Gateway statków tych stało w dokach 924. Około dwustu — jak dotąd — okazało się niezdatnych do użytku. W większości przypadków nie wiemy dlaczego — po prostu nie działają. Trzysta cztery zostały już wysłane przynajmniej raz, z tych trzydzieści trzy wróciły i są gotowe do dalszych wypraw. Innych jeszcze nie wypróbowaliśmy.
Podszedł do przysadzistego cylindra i usiadł na nim.
— Musicie podjąć decyzję — mówił dalej — czy wyruszacie na jednym z trzydziestu trzech sprawdzonych statków, czy też na takim, który nigdy nie był używany. Przez istoty ludzkie, oczywiście. Klient nasz pan, stawia, na co chce. Wyprawy, które nie powróciły, w większości wyruszały na niesprawdzonych pojazdach, istnieje więc pewien element ryzyka. To chyba zrozumiałe, nie? W końcu Bóg jeden wie, jak długo nikt ich nie dotykał, od kiedy Heechowie je tu zostawili.
— Z drugiej strony, ryzykowne są również wyprawy na statkach, które wyruszały i powróciły bezpiecznie. Perpetuum mobile nie istnieje. Jesteśmy zdania, że niektóre wyprawy nie powróciły, ponieważ zabrakło paliwa. Problem polega na tym, że nie wiemy, co to za paliwo, ile go jest, ani też kiedy się skończy.
— O ile nam wiadomo — postukał w cylinder — ten lądownik, jak wszystkie, które tu widzicie, przeznaczony był dla pięciu Heechów. My jednak wysyłamy je z trzema osobami na pokładzie. Wygląda na to, że Heechowie lepiej niż ludzie znosili swą obecność w ograniczonej przestrzeni. Są statki większe od nich i mniejsze, ale te w ciągu kilku ostatnich orbit jakoś częściej nie wracają. Prawdopodobnie to tylko zła passa, ale… W każdym razie osobiście obstawałbym przy Trójce. Wy natomiast zrobicie, co chcecie. I tak oto stajecie przed kolejnym wyborem, tym razem załogi. Miejcie oczy otwarte. Już teraz szukajcie towarzyszy… Słucham?
Sheri od dłuższego czasu trzymała podniesioną rękę, aż w końcu ją zauważył. — Powiedział pan: „częściej nie wracają” — rzekła. — Co to znaczy — częściej?
— W ciągu ostatniej orbity budżetowej — wyjaśnił cierpliwie instruktor — na dziesięć Piątek wracały trzy. To największe statki. A i tak w kilku przypadkach poszukiwacze byli już martwi, gdy je otworzyliśmy.
— Tak — mruknęła Sheri. — To fatalnie.
— Nie, to wcale nie tak źle w porównaniu z Jedynkami. Dwie orbity temu tylko dwa statki jednoosobowe wróciły w ciągu całej orbity. To dopiero było fatalnie.
— Dlaczego tak jest? — zapytał ojciec rodziny tunelarskiej. Nazywali się Forehandowie. Instruktor popatrzył na niego przez chwilę.
— Jeżeli kiedykolwiek to odkryjesz — powiedział — nie omieszkaj opowiedzieć o tym. Wracając zaś do tematu wyboru załogi, lepiej będzie, jeśli dostaniecie kogoś, kto już tam był. Może się to uda, może nie. Poszukiwacze, którym się powiodło, z reguły odchodzą. Ci, którzy są wciąż nienasyceni, mogą nie chcieć zrezygnować ze swych zespołów. Zatem wielu z was będzie musiało lecieć z takimi samymi jak wy nieopierzeńcami. Hm — rozejrzał się z namysłem dookoła. — No dobra, bierzmy się do roboty. Podzielcie się na grupy po trzy osoby — nieważne z kim, nie wybieracie jeszcze swoich stałych partnerów — i wejdźcie do tych otwartych lądowników, każda grupa do innego. Proszę niczego nie dotykać. Podobno są unieruchomione, ale czasem potrafią wystartować. Proszę wejść do środka, zsunąć się do kabiny kontrolnej i zaczekać na instruktorów.
Po raz pierwszy usłyszałem wtedy, że są jeszcze inni instruktorzy. Kiedy rozglądałem się dookoła próbując zorientować się, kto jest nauczycielem, a kto uczniem, rzucił: — Czy są jakieś pytania?
— Tak, jak się pan nazywa? — była to ponownie Sheri.
— Znowu zapomniałem? Jestem Jimmy Chou. Bardzo miło mi było was poznać. Wchodzimy.
Teraz wiem znacznie więcej niż mój instruktor, nawet to, co się z nim stało pół orbity później: biedny Jimmy Chou wyleciał przede mną i wrócił, kiedy byłem na mojej drugiej wyprawie, całkiem martwy. Poparzenia radiacyjne, mówią, że jego oczy zupełnie wyparowały. Ale podczas kursu wiedział to wszystko, co dla mnie było jeszcze obce i cudowne zarazem.
Wczołgaliśmy się więc przez śmieszny eliptyczny właz, który pozwala się wśliznąć pomiędzy silnikami do kapsuły lądującej, potem przytwierdzoną do ściany drabinką zeszliśmy do właściwego pojazdu.
Każdy z nas rozglądał się dookoła niczym Ali Baba gapiący się na ukryty w jaskini skarb. W górze usłyszeliśmy skrobanie, po czym do środka wsunęła się jakaś głowa. Miała krzaczaste brwi i piękne oczy, a należała do dziewczyny, z którą wczoraj tańczyłem.
— Fajnie? — zapytała. — Trzymaliśmy się z dala od wszystkiego, co się mogło ruszać i chyba rzeczywiście nie czuliśmy się zbyt swobodnie. — Nie przejmujcie się — powiedziała. — Rozejrzyjcie się trochę i zapoznajcie z tym całym urządzeniem. Napatrzycie się jeszcze na nie. Na przykład ta pionowa linia gałek z wystającymi kółeczkami. To selektor celu, najważniejsze, czego nie wolno wam teraz dotykać. Może i nigdy. A kto wie, do czego służy złocona spirala koło tej blondynki?
Blondynka, którą była jedna z córek Forehandów, odskoczyła w bok i przecząco pokręciła głową. Ja również nie wiedziałem, za to Sheri zaryzykowała:
— Czy to przypadkiem nie wieszak?
CZYM ZAJMUJE SIĘ KORPORACJA?
Zadaniem Korporacji jest eksploatacja pozostawionych przez Heechów statków oraz sprzedaż, badania, a także inne formy wykorzystania artefaktów, towarów, surowców naturalnych oraz wszystkich innych rzeczy, które za pomocą tych statków zostaną odkryte.
Korporacja popiera przemysłowe zastosowanie technologii Heechów i w tym celu udziela licencji płatnych procentowo od zysków.
Dochody Korporacji przeznaczone są na wypłatę udziałów uczestników o ograniczonej odpowiedzialności, takich jak ty, którzy przysłużą się do odkrycia nowych wartościowych rzeczy, na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem Gateway i wykraczających poza sumę wpływającą z opłat dziennych. Z dochodów tych pochodzi również roczna opłata dla uczestników głównych pokrywającą koszty nadzoru sprawowanego przez krążowniki znajdujące się na orbicie w pobliżu Gateway. Składają się one również na fundusz przeznaczony na nieprzewidziane wydatki, zaś nadwyżkę dochodu wykorzystuje się na subsydiowanie badań i wdrożeń wartościowych przedmiotów.
W kończącym się 30 lutego roku finansowym całkowity dochód Korporacji wyniósł ponad 37101012 dolarów amerykańskich.
Nauczycielka zmrużyła oczy w zamyśleniu:
— Hm. Nie sądzę. Ciągle mam jednak nadzieję, że jeden z was nieopierzeńców odpowie kiedyś na to pytanie. Podczas lotu potrafi się nagrzewać, nie wiadomo dlaczego. A tutaj jest toaleta. Z tym dopiero będziecie mieli mnóstwo zabawy. Działa jednak, trzeba tylko wiedzieć jak. Możecie zawiesić hamaki i spać tutaj — zresztą gdzie chcecie. Tamten róg i nisza to martwa przestrzeń. Jeżeli w waszej załodze ktoś zechce być przez chwilę sam, może się tam schronić. Przynajmniej na trochę.
— Dlaczego nikt z was nigdy się nie przedstawia? — zapytała Sheri. Instruktorka uśmiechnęła się. — Nazywam się Gelle — Klara Moyniin. Czy coś jeszcze chcecie o mnie wiedzieć? Latałam dwa razy, bez większego powodzenia, a teraz zabijam czas czekając ha „dobrą” wyprawę. Pracuję więc jako młodszy instruktor.
— Skąd będziesz wiedziała, która jest dobra? — zapytała córka Forehanda.
— Bystra z ciebie dziewczyna. To rozsądne pytanie. Lubię takie pytania, ponieważ dowodzą, że myślicie, ale jeżeli nawet istnieje na nie odpowiedź, to ja jej nie znam. No więc — wiecie już, że ten statek to Trójka. Był na sześciu wyprawach, ale mogę się spokojnie założyć, że ma jeszcze dość paliwa na kilka dalszych. Sama wolałabym go niż Jedynkę. Jedynki są dobre dla wielkich ryzykantów.
— Jimmy Chou też tak mówił — zauważyła dziewczyna — ale mój ojciec twierdzi, że przejrzał wszystkie rejestry lotów od czasu Pierwszej Orbity i że Jedynki nie są wcale takie złe.