– Jak tam legenda? – zagadnęła. Odkąd w zeszłym roku przeszedł na emeryturę, prasa uparcie nazywała go „legendarnym nowojorskim komisarzem policji”. Nie cierpiał tego.
Udał, że nie słyszy pytania i popatrzył na nią z pozornym zdumieniem.
– Tylko mi nie mów, że nie zamierasz biegać po Central Parku! – zawołał. – Co znaczy pół metra śniegu dla nieustraszonej Neeve?
Przez lata biegali razem. Teraz, kiedy już nie mógł tego robić, martwił się jej wyprawami do parku o świcie. No, ale podejrzewała, że ojciec zawsze będzie się o nią martwił.
Sięgnęła do lodówki po dzbanek soku pomarańczowego. Bez pytania napełniła wysoką szklankę dla niego, mniejszą dla siebie i zaczęła robić grzanki. Myles dawniej lubił obfite śniadania, teraz jednak bekon i jajka wykluczono z jego posiłków. Tak samo ser i wołowinę oraz, jak to ujmował, „połowę potraw, które uprzyjemniają życie”. Poważny atak serca ograniczył jego dietę i zakończył karierę.
Siedzieli w przyjaznym milczeniu, na zasadzie niepisanej umowy dzieląc się porannym „Timesem”. Lecz kiedy Neeve podniosła wzrok, zauważyła, że ojciec nie czyta. Wpatrywał się w kolumny niewidzącym wzrokiem. Grzanka i sok stały przed nim nietknięte. Tylko kawy spróbował. Neeve odłożyła drugą część gazety.
No dobrze – powiedziała. – Wyrzuć to z siebie. Czujesz się parszywie, tak? Na litość boską, miałam nadzieję, że na tyle zmądrzałeś, żeby nie zgrywać cichego męczennika.
– Nie, nic mi nie jest – odrzekł Myles. – Przynajmniej nie mam bólów w klatce piersiowej, jeśli o to pytasz. – Rzucił gazetę na podłogę i sięgnął po kawę. – Nicky Sepetti wychodzi dzisiaj z więzienia.
Neeve gwałtownie wciągnęła powietrze.
Myślałam, że w zeszłym roku odmówiono mu warunkowego zwolnienia?
W zeszłym roku apelował po raz czwarty. Odsiedział pełny wyrok, skrócony za dobre sprawowanie. Dzisiaj wieczorem wraca do Nowego Jorku.
Twarz ojca stwardniała od zimnej nienawiści.
– Tato, przejrzyj się w lustrze. Rób tak dalej, to dostaniesz następnego ataku serca.
Neeve spostrzegła, że drżą jej ręce. Chwyciła mocno krawędź stołu w nadziei, że Myles nic nie zauważy i nie pomyśli, że ona się boi.
– Wszystko jedno, czy Sepetti się odgrażał, kiedy go skazali. Przez lata próbowałeś znaleźć jego powiązania z… – Głos ją zawiódł, ale po chwili podjęła: – I nie odkryto ani jednego strzępka dowodu na jego związek z tą sprawą. Na litość boską, nie zamartwiaj się o mnie tylko dlatego, że wyszedł na wolność.
Jej ojciec był właśnie tym prokuratorem, który wsadził za kratki Nicky’ego Sepettiego, głowę mafijnej rodziny Sepettich. Po ogłoszeniu wyroku zapytano skazanego, czy ma coś do powiedzenia. Wskazał Mylesa: „Słyszałem, że tak świetnie się spisałeś w mojej sprawie, że zrobili cię komisarzem policji. Gratulacje. Fajny był ten artykuł w «Post» o tobie i twojej rodzinie. Dobrze pilnuj żony i dziecka. Przyda im się obrońca”.
Dwa tygodnie później Myles złożył przysięgę jako komisarz policji. Po miesiącu jego młodą żonę, matkę Neeve, trzydziestoczteroletnią Renatę Rossetti Kearny, znaleziono w Central Parku z poderżniętym gardłem. Nigdy nie wykryto sprawcy.
Neeve nie protestowała, kiedy Myles nalegał, że zamówi dla niej taksówkę.
– Nie możesz iść po śniegu do pracy – tłumaczył.
– Nie chodzi o śnieg i oboje o tym wiemy – odrzekła. Całując ojca na pożegnanie, zarzuciła mu ramiona na szyję i objęła mocno. – Myles, oboje powinniśmy się martwić tylko o twoje zdrowie. Nicky Sepetti nie zechce wrócić do więzienia. Założę się, że jeśli zna jakieś pacierze, to teraz się modli, żeby nic mi się nie stało przez długi, długi czas. Nie ma w Nowym Jorku nikogo oprócz ciebie, kto nie wierzy, że jakiś drobny złodziejaszek napadł na mamę i zabił ją, bo nie chciała mu oddać torebki. Pewnie krzyknęła na niego po włosku i wpadł w panikę. Więc proszę, zapomnij o Sepettim i zostaw niebiosom wykonanie wyroku na tym, kto ją nam zabrał. Okay? Obiecujesz?
Kiwnął głową, co niezbyt ją uspokoiło.
– A teraz wynocha – powiedział. – Taksometr bije, a mój teleturniej zaczyna się za chwilę.
Pługi śnieżne tylko po łebkach, jak to określił Myles, oczyściły West End Avenue z nagromadzonego śniegu. Kiedy taksówka wlokła się po śliskich ulicach i na Osiemdziesiątej Pierwszej skręciła w parkową przecznicę wschód-zachód, Neeve przyłapała się na bezowocnym „gdybaniu”. Gdyby złapano mordercę jej matki, może w końcu ojciec pogodziłby się ze stratą, tak jak ona się pogodziła. Tymczasem wciąż jątrzył w sobie otwartą, niezagojoną ranę. Wciąż oskarżał sam siebie, że w jakiś sposób zawiódł żonę. Przez te wszystkie lata wyrzucał sobie, że nie potraktował tamtej groźby poważnie. Nie potrafił pogodzić się z faktem, że nawet mając do dyspozycji ogromne siły nowojorskiej policji, nie zdołał wykryć tożsamości bandyty, który – o czym był przekonany – działał na rozkaz Sepettiego. Tylko tego jeszcze pragnął w życiu – znaleźć zabójcę, odpłacić jemu i Sepettiemu za śmierć Renaty.
Neeve zadrżała. W taksówce było zimno. Kierowca widocznie obserwował ją w lusterku, bo powiedział:
– Przepraszam panią, ogrzewanie nie za dobrze działa.
– Nie szkodzi.
Odwróciła wzrok, żeby uniknąć rozmowy. „Gdyby” wciąż wypełniało jej myśli. Gdyby zabójcę złapano i skazano przed laty, Myles mógłby odbudować swoje życie. W wieku sześćdziesięciu ośmiu lat wciąż był atrakcyjny i mnóstwo kobiet spoglądało w szczególny sposób na tego szczupłego, barczystego mężczyznę z gęstą czupryną przedwcześnie posiwiałych włosów, intensywnie niebieskimi oczami i nieoczekiwanie ciepłym uśmiechem.
Tak głęboko pogrążyła się w myślach, że nawet nie zauważyła, kiedy taksówka stanęła przed sklepem. Na kremowo-błękitnej pasiastej markizie widniał pełen zakrętasów napis: „Salon Neeve”. Okna wystawowe, wychodzące na Madison Avenue i Osiemdziesiątą Czwartą Ulicę, lśniły od wilgoci, która dodawała połysku nieskazitelnie skrojonym jedwabnym letnim sukniom na manekinach ustawionych w wyszukanych pozach. To Neeve wpadła na pomysł, żeby zamówić parasole wyglądające jak parasolki od słońca. Na ramionach manekinów udrapowano zwykłe płaszcze przeciwdeszczowe w jednym z kolorów nadruku na sukniach. Neeve żartowała, że to jej wersja hasła „nie bądź szara w deszczu”, która jednak odniosła oszałamiający sukces.
– Pani tu pracuje? – zapytał taksiarz, kiedy mu płaciła. – Wygląda drogo.
Niezobowiązująco kiwnęła głową, myśląc: Ja jestem właścicielką, przyjacielu.
Świadomość tego wciąż budziła w niej dreszcz podniecenia. Sześć lat wcześniej poprzedni butik w tym miejscu zbankrutował. To stary przyjaciel jej ojca, słynny projektant Anthony della Salva, dosłownie zmusił ją do przejęcia sklepu. „No więc jesteś młoda”, oświadczył, porzucając ciężki włoski akcent, który stanowił obecnie część jego osobowości. „To twój plus. Pracowałaś w modzie, odkąd skończyłaś szkołę. Więcej, masz zdolności i smykałkę. Pożyczę ci pieniądze na początek. Jeśli to nie wypali, chętnie odpiszę sobie stratę od podatku, ale wierzę w ciebie. Masz to, czego trzeba, żeby ci się udało. Poza tym potrzebuję jeszcze jednego sklepu, żeby sprzedawać swoje ubrania”. Czego jak czego, ale tego Sal na pewno nie potrzebował i oboje o tym wiedzieli. Niemniej była mu wdzięczna.
Myłeś stanowczo sprzeciwiał się wzięciu pieniędzy od Sala, Neeve jednak skwapliwie skorzystała z okazji. Oprócz oczu i włosów odziedziczyła po Renacie coś jeszcze: niezwykle rozwinięte wyczucie mody. W zeszłym roku spłaciła pożyczkę Sala razem z procentami według stopy rynkowej, na co sama nalegała.