Przez te wszystkie trudne lata Ruth ani razu nie zostawiła go samego w sypialni. Czasami nie dotykali się przez całe tygodnie, a nawet miesiące, tak przytłoczeni troskami finansowymi, że ledwie mogli oddychać, ale nawet wtedy na mocy obopólnej niepisanej umowy leżeli razem w łóżku, związani tradycją wymagającą, żeby żona spała u boku męża.
Seamus rozejrzał się po pokoju i zobaczył go oczami Ruth. Umeblowanie sypialni, które kupiła jego matka, kiedy miał dziesięć lat. Nie stylowe, lecz po prostu stare – mahoniowy fornir, lustro chyboczące się gwałtownie na obluzowanych słupkach nad toaletką. Pamiętał, jak matka polerowała ten mebel, chuchała i dmuchała na niego. Dla niej komplet mebli – łóżko, toaletka i komoda – stanowił osiągnięcie, symbol „ładnego domu”.
Ruth zwykle wycinała z „House Beautiful” zdjęcia pokojów, jakie chciałaby mieć. Nowoczesne meble. Pastelowe kolory. Jasne, przestronne wnętrza. Troski finansowe starły z twarzy żony blask i nadzieję, kazały jej traktować córki zbyt surowo. Seamus pamiętał, jak wrzasnęła na Marcy: „Co to znaczy: rozdarłaś? Oszczędzałam na tę sukienkę!”.
Wszystko przez Ethel.
Oparł głowę na rękach. Rozmowa telefoniczna, którą niedawno odbył, ciążyła mu na sumieniu. Bez wyjścia. Jak tytuł filmu sprzed kilku lat: „Bez wyjścia”.
Wczoraj wieczorem o mało nie uderzył Ruth. Wspomnienie tych ostatnich kilku minut z Ethel, chwila, gdy całkiem stracił panowanie nad sobą, kiedy…
Opadł bezwładnie na poduszkę. Po co chodzić do baru, po co silić się na zachowanie pozorów? Zrobił coś, w co sam ledwie mógł uwierzyć. Za późno, żeby to odwołać, wiedział o tym. Zresztą i tak nic by nie pomogło. O tym też wiedział. Zamknął oczy.
Nie zdawał sobie sprawy, że zasnął, nagle jednak Ruth była obok. Siedziała na brzegu łóżka. Gniew odpłynął z jej twarzy. Wydawała się zaszczuta i przerażona jak skazaniec przed plutonem egzekucyjnym.
– Seamus – odezwała się – musisz mi wszystko powiedzieć. Co jej zrobiłeś?
Gordon Steuber zjawił się w swoim biurze przy Zachodniej Trzydziestej Siódmej w piątek o dziesiątej rano. Wjechał windą razem z trzema konserwatywnie ubranymi mężczyznami, w których natychmiast rozpoznał państwowych rewidentów, powracających, żeby dalej ślęczeć nad jego księgami. Wystarczyło, że personel zobaczył zmarszczone czoło szefa i gniewny krok, a natychmiast rozesłano ostrzeżenie: „Uwaga!”.
Steuber przeszedł przez salę wystawową, ignorując zarówno klientów, jak pracowników, szybko minął biurko sekretarki, nie racząc odpowiedzieć na jej potulne „Dzień dobry panu”, i zatrzasnął za sobą drzwi gabinetu.
Kiedy usiadł za biurkiem i odchylił się do tyłu w fotelu z wytłaczanej marokańskiej skóry, który zawsze wzbudzał podziw gości, mars na czole zniknął, zastąpiony przez troskę.
Steuber rozejrzał się po gabinecie, wchłaniając atmosferę, którą stworzył sam dla siebie: kanapy i fotele z wytłaczanej skóry; obrazy, które kosztowały bajońskie sumy; rzeźby mające wartość muzealną, jak go zapewnił rzeczoznawca… Dzięki tej cholernej Neeve Kearny groziło mu, że w przyszłości spędzi więcej czasu na sali sądowej niż w swoim gabinecie. Albo w więzieniu, jeśli nie będzie uważał.
Steuber wstał i podszedł do okna. Trzydziesta Siódma Ulica. Gorączkowa krzątanina ulicznych handlarzy. Ta atmosfera pozostała. Pamiętał, jak w dzieciństwie przychodził zaraz po szkole pracować u ojca, futrzarza. Tanie futra. Przy takich kreacje I. J. Foxa wyglądały jak sobole. Ojciec ogłaszał bankructwo co kilka lat, regularnie jak w zegarku. Zanim Gordon skończył piętnaście lat, wiedział, że nie spędzi życia, kichając od króliczej sierści i wmawiając frajerom, że wyglądają dobrze w nędznych zwierzęcych skórkach.
Podszewki. Zrozumiał to, zanim jeszcze zaczął się golić. Jedno jest pewne: czy sprzedajesz kurtkę, długi płaszcz, czapkę, mufkę czy etolę każde z ubrań musi mieć podszewkę.
To proste odkrycie wraz z niechętną pożyczką od ojca stanowiło początek przedsiębiorstwa Steubera. Dzieciaki, które zatrudniał świeżo po F. I. T.* [* F. I. T. (Florida Institute of Technology) – znana politechnika na Florydzie (przyp. tłum.).] czy szkole wzornictwa na Rhode Island, miały zapał i wyobraźnię. Jego podszewki z ekscytującymi wzorami chwyciły.
Lecz podszewki nie zapewniały uznania w branży, gdzie liczyło się wyrobione nazwisko. Właśnie wtedy zaczął szukać młodych ludzi, którzy potrafili projektować kostiumy. Ambitnie zapragnął zostać nową Chanel.
I znowu odniósł sukces. Jego kostiumy trafiły do najlepszych sklepów. Ale dziesięciu albo i dwudziestu takich jak on walczyło o tego samego wymagającego klienta. Za mało pieniędzy.
Steuber sięgnął po papierosa. Złota zapalniczka wysadzana rubinami tworzącymi jego inicjały stała na biurku. Po zapaleniu papierosa jeszcze przez chwilę obracał w palcach kosztowny drobiazg. Wystarczyło, żeby federalni podliczyli wartość wyposażenia tego pokoju i dodali cenę zapalniczki, a zaczną kopać i nie przestaną, dopóki nie wygrzebią dostatecznie dużo, żeby go oskarżyć o uchylanie się od płacenia podatku dochodowego.
To te cholerne związki nie pozwalają osiągać przyzwoitych zysków, pomyślał Gordon. Wszyscy o tym wiedzieli. Za każdym razem, kiedy Steuber widział reklamę Międzynarodowego Związku Zawodowego Wytwórców Konfekcji Damskiej, miał ochotę rzucić czymś w telewizor. Chcieli tylko więcej pieniędzy. Zatrzymaj cały import. Zatrudnij nas!
Dopiero trzy lata temu zaczął robić to, co inni, tworzyć nielegalne zakłady dla imigrantów bez zezwoleń na pracę. Dlaczego nie? Meksykanki były dobrymi szwaczkami.
A potem odkrył, gdzie leżą prawdziwe pieniądze. Zamierzał właśnie pozamykać wszystkie nielegalne szwalnie, kiedy Neeve Kearny narobiła wokół niego hałasu. Później ta wariatka Ethel Lambston zaczęła węszyć. Ciągle ją widział, jak wtargnęła tutaj w zeszłym tygodniu, w ubiegłą środę wieczorem. May jeszcze siedziała w sekretariacie. Gdyby nie ona, to z miejsca…
Wyrzucił wtedy tę zołzę, dosłownie chwycił ją za ramiona i wyprowadził przez całą salę wystawową do głównego wyjścia, a potem wepchnął do windy, aż Ethel się zatoczyła. Nawet to jej nie powstrzymało. Kiedy zatrzasnął drzwi, wrzasnęła: „W razie gdybyś nie wiedział, dobiorą się do ciebie za oszustwa podatkowe, nie tylko za nielegalne szwalnie. A to tylko na początek. Odkryłam, co kombinujesz!”.
Zrozumiał wtedy, że nie może pozwolić, żeby dalej grzebała w jego sprawach. Musiał ją uciszyć.
Zadzwonił telefon: miękki mruczący dźwięk. Zirytowany Gordon podniósł słuchawkę.
– O co chodzi, May?
Sekretarka mówiła przepraszającym tonem.
– Wiem, że miałam panu nie przeszkadzać, ale agenci z biura prokuratora generalnego nalegają na spotkanie.
– Przyślij ich.
Steuber wygładził marynarkę swojego jasnobeżowego jedwabnego włoskiego garnituru, starł chusteczką pyłki z kwadratowych diamentowych spinek w mankietach i rozsiadł się wygodnie w fotelu.
Kiedy weszli trzej agenci, bardzo profesjonalni i rzeczowi, przypomniał sobie po raz dziesiąty w ciągu ostatniej godziny, że to wszystko przez Neeve Kearny, która narobiła hałasu wokół jego nielegalnych szwalni.
W piątek rano o jedenastej Jack Campbell wrócił z zebrania pracowników i ponownie zaatakował maszynopis, który zamierzał przeczytać poprzedniego wieczoru. Tym razem zmusił się do skupienia na pikantnych przygodach wybitnej trzydziestotrzyletniej specjalistki psychiatrii, która zakochuje się w pacjencie, podstarzałym gwiazdorze filmowym. Razem wyjeżdżają na potajemne wakacje do St. Martin. Aktor dzięki swoim długim i bogatym doświadczeniom z kobietami przełamuje bariery, jakie pani doktor psychiatra zbudowała wokół swojej kobiecości. W zamian, po trzech tygodniach nieustannego spółkowania pod gwiaździstym niebem, ona pomaga mu odzyskać wiarę w siebie. Idol jedzie do Los Angeles, by przyjąć rolę dziadka w nowej komedii sytuacyjnej. Pani doktor zaś wraca do swojej praktyki, wiedząc, że pewnego dnia spotka odpowiedniego mężczyznę. Książka kończy się, kiedy pani doktor przyjmuje nowego pacjenta, przystojnego trzydziestoośmioletniego maklera giełdowego, który jej mówi: „Jestem zbyt bogaty, zbyt przestraszony, zbyt zagubiony”.