– Wie pani – zwierzyła się – moja przyjaciółka pracuje w „Contemporary Woman” i widziała artykuł, który ukaże się w przyszłym tygodniu. Tam piszą, że pani ma więcej gustu w małym palcu niż wszyscy projektanci z Siódmej Alei i nikomu pani nigdy źle nie doradziła. Kiedy to powiedziałam mamie, przysłała mnie tutaj.
Dwie inne nowe klientki mówiły to samo. Ktoś znał kogoś, kto im powiedział o artykule. O szóstej trzydzieści Neeve z ulgą wywiesiła na drzwiach napis: „Zamknięte”.
– Chyba nie powinniśmy obgadywać biednej Ethel – stwierdziła. Rozkręciła nam interes lepiej, niż gdybym dała reklamę na każdej stronie „Woman”.
Po pracy Doug Brown wstąpił do miejscowego supermarketu w drodze do mieszkania Ethel. Dochodziła szósta trzydzieści, kiedy przekręcając klucz w zamku, usłyszał natarczywy dzwonek telefonu.
Początkowo postanowił go zignorować, jak to robił od tygodnia. Lecz kiedy telefon brzęczał nieustępliwie, Doug zaczął się wahać. Ciotka nie lubiła, żeby ktoś odbierał jej telefony, to jedna sprawa. Ale chyba logiczne, że po tygodniu spróbuje się z nim skontaktować?
Postawił torbę z zakupami w kuchni. Ostre dzwonienie trwało. W końcu podniósł słuchawkę.
– Halo.
Głos po drugiej stronie był bełkotliwy i gardłowy.
– Chcę rozmawiać z Ethel Lambston.
– Nie ma jej. Jestem jej bratankiem. Chce pan zostawić wiadomość?
– No pewno. Powiedz pan Ethel, że jej były wisi kupę forsy niewłaściwym ludziom i nie może ich spłacić, dopóki płaci alimenty. Jeśli nie zdejmie z haka Seamusa, dostanie od nich nauczkę. Powiedz pan jej, że trudno pisać z połamanymi palcami.
Doug usłyszał kliknięcie i połączenie zostało przerwane.
Rzucił słuchawkę na widełki i opadł na kanapę. Czuł kropelki potu na czole i pod pachami. Splótł dłonie, żeby powstrzymać ich drżenie.
Co powinien zrobić? Czy to prawdziwa groźba, czy tylko nabieranie? Nie mógł przejść nad tą rozmową do porządku dziennego. Nie chciał dzwonić na policję. Zaczną zadawać pytania.
Neeve Kearny.
To ona martwiła się o Ethel. Powie jej o telefonie. Zagra przejętego, przestraszonego bratanka proszącego o radę. W ten sposób będzie kryty na wypadek, gdyby groźba okazała się prawdziwa.
Eugenia zamykała na klucz gabloty z cenną modną biżuterią, kiedy w sklepie zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę.
– Neeve, do ciebie. Ktoś bardzo zdenerwowany.
Myles! Następny atak serca? Neeve podbiegła do telefonu. – Tak?
Ale to był Douglas Brown, bratanek Ethel Lambston. Zwykła ironiczna wyniosłość zniknęła z jego głosu.
– Panno Kearny, czy ma pani chociaż cień pomysłu, gdzie mogę znaleźć ciotkę? Właśnie wróciłem do mieszkania i odebrałem telefon. Jakiś facet kazał ją ostrzec, że Seamus, jej były mąż, ma wielkie długi i nie może ich spłacić, dopóki płaci alimenty. Jeśli Ethel nie zdejmie go z haka, dadzą jej nauczkę. Trudno pisać z połamanymi palcami, tak powiedział ten facet. – Douglas Brown mówił niemal płaczliwie. – Panno Kearny, musimy ostrzec Ethel.
Odłożywszy słuchawkę, Doug wiedział, że podjął słuszną decyzję. Za radą córki byłego komisarza zadzwoni teraz na policję i zgłosi groźbę. Policjanci potraktują go jak przyjaciela rodziny Kearnych.
Sięgał po słuchawkę, kiedy telefon znowu zadzwonił. Tym razem Douglas odebrał bez wahania.
Policja dzwoniła do niego.
W piątki Myles Kearny starał się jak najmniej rzucać w oczy. Lupę, ich długoletnia dochodząca sprzątaczka, przez cały dzień odkurzała i trzepała, szorowała i glansowała.
Kiedy zjawiła się z poranną pocztą w ręku, Myles wycofał się do gabinetu. Otrzymał kolejny list z Waszyngtonu, ponaglający go do objęcia stanowiska szefa Agencji do Zwalczania Narkotyków.
Myles poczuł przypływ adrenaliny w starych żyłach. Sześćdziesiąt osiem lat. Jeszcze nie jest taki stary. I nareszcie zajmie się czymś pożytecznym. Neeve. Za dużo jej naopowiadałem o miłości od pierwszego wejrzenia, pomyślał. To się wcale nie sprawdza dla większości ludzi. Jeśli nie będę przy niej cały czas, wróci do realnego świata.
Odchylił się do tyłu w starym, wygodnym skórzanym fotelu, który stał w jego gabinecie przez szesnaście lat pracy na stanowisku komisarza policji. Pasuje do mojego tyłka, pomyślał. Jeśli pojadę do Waszyngtonu, każę go sprowadzić.
Z korytarza dochodził szum odkurzacza. Nie chcę tego słuchać przez cały dzień, pomyślał Myles. Pod wpływem impulsu wybrał swój dawny numer, biuro komisarza, przedstawił się sekretarce Herba Schwartza i po chwili rozmawiał z nim samym.
– Myles, o co chodzi?
– Najpierw moje pytanie – odparł Myles. – Jak tam Tony Vitale?
Wyobrażał sobie Herba: niski, drobny, bystre i przenikliwe spojrzenie, potężny intelekt, niesamowita zdolność syntetycznego ujęcia problemu. A co najlepsze, wierny przyjaciel.
– Jeszcze nie mamy pewności. Zostawili go na śmierć i uwierz mi, mieli prawo sądzić, że nic nie ryzykują. Ale ten chłopak jest niesamowity. Wbrew wszelkim rokowaniom lekarze myślą, że przeżyje. Wybieram się później do niego. Chcesz iść ze mną?
Umówili się na lunch.
Nad kanapkami z indykiem w barze, niedaleko szpitala Świętego Wincentego, Herb opowiedział Mylesowi o zbliżającym się pogrzebie Nicky’ego Sepettiego.
– Obstawiamy go i FBI go obstawia. Biuro prokuratora generalnego również. Ale sam nie wiem, Myles. Moim zdaniem przed czy po śmierci Sepetti to stara historia. Siedemnaście lat to dostatecznie długo, żeby wypaść z obiegu. Cały świat się zmienił. W dawnych czasach mafia nie tykała narkotyków, a teraz kąpią się w prochach. Świat Nicky’ego już nie istnieje. Gdyby Sepetti przeżył, kazaliby go sprzątnąć.
Po lunchu poszli na oddział intensywnej opieki do Świętego Wincentego. Tajny detektyw Anthony Vitale leżał spowity bandażami. Płyn z kroplówki skapywał mu do żył. Maszyny rejestrowały ciśnienie krwi i bicie serca. Rodzice siedzieli w poczekalni.
– Co godzinę pozwalają nam go zobaczyć na kilka minut – powiedział ojciec. – On przeżyje – dodał z przekonaniem.
– Twardego gliniarza nawet siekierą nie dobijesz – zażartował Myles, ściskając mu rękę.
– Komisarzu – odezwała się matka Tony’ego.
Patrzyła na Mylesa, więc chciał jej wskazać Herba, ale ten powstrzymał go nieznacznym przeczącym gestem.
– Komisarzu, myślę, że Tony próbuje nam coś powiedzieć.
– Przekazał nam to, co musieliśmy wiedzieć. Że Nicky Sepetti nie zlecił kontraktu na moją córkę.
Rosa Vitale pokręciła głową.
– Komisarzu, byłam przy Tonym co godzinę przez ostatnie dwa dni. To nie wszystko. On chce nam przekazać coś jeszcze.
Tony’ego pilnowano przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Herb Schwartz skinął na młodego detektywa, który siedział w dyżurce pielęgniarek na oddziale intensywnej opieki.
– Słuchaj wszystkiego – powiedział do chłopaka.
Myles i Herb razem weszli do windy.
– I co myślisz? – zapytał Herb. Myles wzruszył ramionami.
– Jeśli nauczyłem się czemuś ufać, to instynktowi matki. Pomyślał o tym odległym dniu, kiedy matka kazała mu odszukać tę miłą rodzinę, która ukrywała go podczas wojny.
– Tony mógł sporo się dowiedzieć tamtego wieczoru. Na pewno wszystko omówili, żeby wprowadzić Nicky’ego w bieżące sprawy. – Coś sobie przypomniał. – Aha, Herb, jeszcze jedno, Neeve ciągle suszy mi głowę, że jej znajoma pisarka zniknęła. Powiedz chłopakom, żeby mieli na nią oko, dobrze? Około sześćdziesiątki, jakieś sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, dobrze ubrana. Włosy ufarbowane na srebrny blond. Waga około sześćdziesiąt kilo. Nazywa się Ethel Lambston. Pewnie właśnie zamęcza kogoś o wywiad do swojej kolumny, ale…