– …Ethel Lambston mogła tam leżeć przez całe miesiące, nawet do chwili, kiedy identyfikacja byłaby niezmiernie trudna. Nie mieliśmy jej znaleźć. Nie mieliśmy jej zidentyfikować. Nie nosiła żadnej biżuterii, nie znaleziono torebki ani portfela. – Myra Bradley zwróciła się do Neeve. Czy pani ubrania zawsze mają wszyte metki?
– Oczywiście.
– Z rzeczy pani Lambston usunięto wszystkie metki. – Pani prokurator wstała. – Zechce pani teraz obejrzeć ubranie, panno Kearny?
Weszli do przyległego pokoju. Jeden z detektywów przyniósł plastikowe torby z pogniecioną i poplamioną odzieżą. Neeve patrzyła, jak opróżniają worki. Jeden zawierał bieliznę, stanik i figi od kompletu, jedno i drugie wykończone koronką, stanik zachlapany krwią; rajstopy z szerokim oczkiem z przodu prawej nogawki. Pantofle na średnim obcasie z miękkiej niebieskiej skóry w odcieniu barwinka były spięte gumką. Neeve pomyślała o półkach na buty, które Ethel z taką dumą demonstrowała w swojej nowoczesnej szafie.
Drugi worek zawierał trzyczęściowy kostium: zimowo biała wełna z barwinkowo niebieskimi mankietami i kołnierzem, biała spódnica i bluzka w biało-niebieskie paski. Wszystkie trzy sztuki odzieży były zabłocone i przesiąknięte krwią. Neeve poczuła rękę Mylesa na ramieniu. Z uwagą obejrzała kostium. Coś tu nie pasowało i nie chodziło tylko o żałosny koniec, jaki spotkał ten strój i noszącą go kobietę.
Usłyszała pytanie pani prokurator:
– Czy to ubranie pochodzi z szafy pani Lambston?
– Tak.
– Pani sprzedała jej ten kostium?
– Tak, przed świętami. – Neeve obejrzała się na Mylesa. – Nosiła go na przyjęciu, pamiętasz?
– Nie.
Neeve mówiła powoli. Miała wrażenie, że czas się rozpłynął. Znalazła się we własnym mieszkaniu, udekorowanym na coroczne świąteczne przyjęcie. Ethel wyglądała wyjątkowo atrakcyjnie. Biało-niebieski kostium był twarzowy i bardzo pasował do jej ciemnoniebieskich oczu i srebrnoblond włosów. Kilka osób prawiło pisarce komplementy. Potem oczywiście Ethel przyczepiła się do Mylesa i mało nie zagadała go na śmierć. Próbował jej się wymknąć przez resztę przyjęcia…
Coś się nie zgadzało w tym wspomnieniu. Co takiego?
– Ethel kupiła ten kostium razem z innymi ubraniami na początku grudnia. To oryginalny Renardo. Renardo jest zależny od Gordon Steuber Textiles. – Ciągle coś jej umykało. Nie potrafiła tego uchwycić. – Czy miała płaszcz?
– Nie. – Prokurator okręgowy skinęła na detektywów, którzy zwijali ubrania i wkładali z powrotem do worków. – Komisarz Schwartz powiedział mi, że pani martwiła się o Ethel, ponieważ wszystkie jej zimowe okrycia wisiały w szafie. Ale czy nie mogła z łatwością kupić palta gdzie indziej, nie tylko u pani?
Neeve wstała. Pokój słabo pachniał środkiem antyseptycznym. Nie zamierzała głupio się upierać, że Ethel po prostu nie robiła zakupów gdzie indziej.
– Chętnie sporządzę inwentarz szafy Ethel – oświadczyła. – Trzymam w teczce wszystkie paragony z jej zakupów. Powiem pani dokładnie, czego brakuje.
– Chciałabym otrzymać możliwie szczegółowy opis. Czy ona zwykle wkładała biżuterię do tego kostiumu?
– Tak. Złotą szpilkę z brylantem. Dobrane kolczyki. Szeroką złotą bransoletkę. Zawsze też nosiła kilka brylantowych pierścionków.
– Nie miała na sobie biżuterii. Więc może to zwykłe morderstwo rabunkowe.
Kiedy wychodzili z pokoju, Jack wziął ją za ramię.
– Nic ci nie jest?
Neeve potrząsnęła głową.
– Coś przeoczyłam.
Jeden z detektywów usłyszał to i podał jej wizytówkę.
– Proszę dzwonić o każdej porze.
Ruszyli do drzwi budynku sądu. Myles szedł przodem, gawędząc z panią prokurator, którą przewyższał o głowę. Jego srebrnosiwe włosy pochylały się nad jej krótką ciemnobrązową fryzurą. W zeszłym roku kaszmirowy płaszcz wisiał na nim jak na szkielecie. Po operacji Myles wydawał się blady i skurczony, ale teraz jego ramiona znowu wypełniały okrycie. Krok miał pewny i zdecydowany. I czuł się tutaj w swoim żywiole. Policyjna praca stanowiła sens jego życia. Neeve modliła się w duchu, żeby nic nie przeszkodziło ojcu w objęciu tej posady w Waszyngtonie.
Jeśli będzie pracował, dożyje setki, pomyślała. Pamiętała pewne zwariowane stwierdzenie: „Jeśli chcesz być szczęśliwy przez rok, wygraj na loterii. Jeśli chcesz być szczęśliwy przez całe życie, kochaj swoją pracę”.
Tylko praca utrzymywała Mylesa przy życiu po śmierci mamy.
A teraz umarła Ethel Lambston.
Detektywi zostali w pokoju, by poskładać ubrania stanowiące śmiertelny całun Ethel, ubrania, które pewnego dnia znowu pojawią się na sali sądowej. Ostatnio ubrana w…
Myles miał rację. Głupio się zachowała, że przyszła tutaj wystrojona jak szachownica, z tymi idiotycznymi kolczykami cichutko pobrzękującymi w ciemności. Dobrze, że nie zdjęła czarnej peleryny z kapturem, zakrywającej ten jaskrawy komplet. Zginęła kobieta. Nie kobieta lekkich obyczajów. Nie sławna osobistość. Ale kobieta o wielkiej inteligencji, która żarliwie broniła własnych przekonań, która chciała dobrze wyglądać, ale brakowało jej czasu i wyczucia mody, żeby odpowiednio zadbać o siebie.
Moda. O to chodziło. Ten kostium, który miała na sobie…
Neeve poczuła, że dreszcz przeszył jej ciało. Jack Campbell chyba też to poczuł. Nagle mocniej objął jej ramiona.
– Byłaś do niej bardzo przywiązana, prawda?
– Bardziej niż myślałam.
Ich kroki rozlegały się echem w długim marmurowym korytarzu. Marmur był stary i zniszczony, pęknięcia przecinały go jak żyły pod skórą.
Żyła szyjna Ethel. Ethel miała taką chudą szyję. Ale bez zmarszczek. Pod sześćdziesiątkę u wielu kobiet pojawiają się takie znamiona wieku. „Szyja starzeje się pierwsza” – Neeve pamiętała, że tak mawiała Renata, kiedy jakiś hurtownik próbował ją namówić na kupno wydekoltowanych sukienek w rozmiarach dojrzałych kobiet.
Przystanęli w wejściu do budynku sądu. Pani prokurator i Myles zgadzali się, że Manhattan i okręg Rockland powinny ściśle współpracować w tej sprawie. Myles mówił:
– Powinienem trzymać gębę na kłódkę. Ciągle zapominam, że już nie naciskam guzików w gmachu przy Police Plaża jeden.
Neeve wiedziała już, co chce powiedzieć, i modliła się, żeby nie zabrzmiało to śmiesznie.
– Chciałam zapytać…
Pani prokurator, Myles i Jack czekali. Zaczęła jeszcze raz:
– Chciałam zapytać, czy mogłabym porozmawiać z kobietą, która znalazła ciało Ethel. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że powinnam.
Przełknęła kulę tkwiącą w gardle.
– Pani Conway złożyła kompletne zeznanie – powiedziała powoli Myra Bradley. – Może je pani otrzymać do wglądu.
– Chciałabym z nią porozmawiać. – Nie pozwól im spytać, dlaczego, pomyślała z rozpaczą Neeve. – Po prostu muszę.
– Dzięki mojej córce zidentyfikowano Ethel Lambston – odezwał się Myles. – Jeśli chce porozmawiać ze świadkiem, chyba powinniśmy jej pozwolić.
Otworzył już drzwi i pani Bradley zadygotała na ostrym kwietniowym wietrze.