– Pogoda jak w marcu – zauważyła. – Słuchajcie, nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Możemy zadzwonić do pani Conway i sprawdzić, czy jest w domu. Mam wrażenie, że powiedziała nam wszystko, co wie, ale może coś jeszcze wypłynie. Zaczekajcie chwilę.
Wróciła po kilku minutach.
– Pani Conway jest w domu i bardzo chętnie z wami porozmawia. To jej adres i wskazówki. – Uśmiechnęła się do Mylesa jak zawodowy gliniarz do kolegi. – Jeśli sobie przypomni, że widziała na własne oczy faceta, który zabił Ethel Lambston, zadzwońcie do mnie. Okay?
Kitty Conway rozpaliła wielki ogień na kominku w bibliotece. Piramidy błękitno zakończonych płomieni strzelały z gorejących szczap.
– Powiedzcie, jeśli będzie wam za gorąco – zwróciła się do nich przepraszającym tonem. – Po prostu, odkąd dotknęłam ręki tej biednej kobiety, ciągle mi zimno – urwała zakłopotana, ale trzy pary obserwujących ją oczu wyrażały tylko zrozumienie.
Podobał jej się ich wygląd. Neeve Kearny. Więcej niż piękna; interesująca, magnetyczna twarz o wysokich kościach policzkowych i mlecznej skórze, podkreślającej intensywnie brązową barwę oczu. Ale jej oczy wyrażały napięcie; źrenice były ogromne. Młody człowiek, Jack Campbell, wyraźnie martwił się o pannę Kearny. Kiedy zdjął z niej pelerynę, powiedział:
– Neeve, ciągle się trzęsiesz.
Kitty poczuła nagłą falę nostalgii. Jej syn był w tym samym typie co Jack, ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, szerokie ramiona, wysportowane ciało, mocne, inteligentne rysy twarzy. Ubolewała nad faktem, że Mikę junior mieszkał na drugim końcu świata.
Myles Kearny. Kiedy zatelefonowała prokurator Bradley, Kitty od razu go skojarzyła. Przez lata to nazwisko regularnie pojawiało się w mediach. Czasami go widywała, kiedy jadali z Mike’em w pubie Neary’ego przy Wschodniej Pięćdziesiątej Siódmej. Czytała o jego ataku serca i odejściu na emeryturę, ale teraz wyglądał świetnie. Przystojny Irlandczyk.
Kitty ucieszyła się przelotnie, że zdążyła zmienić dżinsy i stary rozciągnięty sweter na jedwabną bluzkę i eleganckie spodnie. Kiedy odmówili drinka, nalegała, że zrobi herbatę.
– Potrzebujecie czegoś na rozgrzewkę – oświadczyła. Podziękowała za ofertę pomocy i znikła w korytarzu prowadzącym do kuchni.
Myles siedział w fotelu z wysokim oparciem, obitym tkaniną w czerwone i zgaszone pomarańczowe pasy. Neeve i Jack usiedli obok siebie na aksamitnym zestawie wypoczynkowym, ustawionym półkoliście przed kominkiem. Myles z uznaniem rozejrzał się po pokoju. Wygodny. Niewiele osób miało dość rozumu, żeby kupować kanapy i fotele, w których wysoki mężczyzna mógł oprzeć głowę. Wstał i zaczął oglądać oprawione w ramki rodzinne fotografie. Zwyczajna historia życia. Młoda para. Kitty Conway nie straciła urody przez te lata, z całą pewnością. Ona i jej mąż z małym synkiem. Kolaż z okresu dorastania chłopca. Ostatnie zdjęcie: Kitty, jej syn, jego japońska żona i ich córeczka. Myra Bradley powiedziała mu, że kobieta, która znalazła ciało Ethel, jest wdową.
Usłyszał kroki Kitty w holu i szybko podszedł do regałów z książkami. Jeden dział przyciągnął jego uwagę, kolekcja zaczytanych książek dotyczących antropologii. Zaczął je przeglądać.
Pani domu postawiła srebrną tacę na okrągłym stoliku obok zestawu wypoczynkowego, nalała herbatę i wmusiła w nich ciastka.
– Dzisiaj rano upiekłam mnóstwo; pewnie to nerwy po wczorajszym – wyznała i podeszła do Mylesa.
– Kto jest tym antropologiem? – zapytał. Uśmiechnęła się nieśmiało.
– Wyłącznie amatorem. Złapałam bakcyla na studiach, kiedy profesor powiedział, że powinniśmy badać przeszłość, żeby poznać przyszłość.
– Ciągle musiałem o tym przypominać moim detektywom – zażartował Myles.
– Ojciec włączył swój wdzięk – szepnęła Neeve do Jacka. – Niezwykły widok.
Przy herbacie Kitty opowiedziała im o koniu, który poniósł, o kawałku plastiku, który trafił ją w twarz, o mglistym wrażeniu ręki i niebieskiego mankietu. Wyjaśniła, jak zobaczyła rękaw bluzy wystający spod pokrywy kosza na bieliznę i od tamtej chwili wiedziała, że musi wrócić do parku.
Neeve słuchała uważnie, z głową przechyloną na bok, jakby starała się uchwycić każde słowo. Wciąż doznawała przemożnego wrażenia, że coś przeoczyła, coś, co czekało tuż obok, widoczne jak na dłoni. A potem zrozumiała.
– Pani Conway, zechce pani opisać dokładnie, co pani zobaczyła, kiedy znalazła pani ciało.
– Neeve? – Myles potrząsnął głową. Starannie budował swoje pytania i nie lubił, kiedy mu przerywano.
– Przepraszam, ale to strasznie ważne. Proszę opowiedzieć o dłoni Ethel. Proszę opowiedzieć, co pani widziała.
Kitty zamknęła oczy.
– Jakbym patrzyła na rękę manekina. Taka biała, a paznokcie wydawały się jaskrawoczerwone. Mankiet rękawa był niebieski. Sięgał do nadgarstka, a ten mały kawałek czarnego plastiku przyczepił się do niego. Biało-niebieska bluzka prawie nie wystawała spod mankietu. Była trochę pognieciona. To szaleństwo, ale prawie ją wygładziłam.
Neeve wydała długie westchnienie. Pochyliła się do przodu i potarła czoło rękami.
– Tego właśnie szukałam. Ta bluzka.
– Co z tą bluzką? – zapytał Myles.
– Bluzka…
Neeve przygryzła wargę. Znowu wygłupi się przed nim. Bluzka, którą Ethel nosiła, należała do oryginalnego trzyczęściowego zestawu. Ale kiedy pisarka go kupowała, Neeve powiedziała jej, że oryginalna bluzka nie bardzo pasuje do całości. Dobrała do kompletu inną, całkiem białą, bez niepotrzebnych niebieskich pasków. Dwukrotnie widziała Ethel w tym kostiumie i zawsze w zestawieniu z gładką białą bluzką.
Dlaczego więc teraz włożyła tę w niebieskie paski?
– O co chodzi, Neeve? – naciskał Myles.
– Pewnie to nic. Jestem tylko zdziwiona, że nosiła właśnie tę bluzkę do tego kompletu. Po prostu takie połączenie nie wygląda dobrze.
– Neeve, przecież powiedziałaś na policji, że rozpoznałaś kostium, i podałaś nazwisko projektanta.
– Tak, Gordon Steuber. To był zestaw z jego pracowni.
– Przepraszam, ale nie rozumiem. – Myles próbował ukryć irytację.
– Ja chyba rozumiem. – Kitty nalała parującej herbaty do filiżanki Neeve. – Wypij to – poleciła. – Wyglądasz blado. – Spojrzała prosto na Mylesa.
– Jeśli się nie mylę, Neeve twierdzi, że Ethel Lambston nie nosiłaby dobrowolnie zestawu, w którym ją znaleziono.
– Wiem, że sama nie włożyłaby takiego zestawu – oświadczyła Neeve z przekonaniem. Spojrzała Mylesowi prosto w oczy. – Najwyraźniej jej zwłoki zostały przeniesione. Czy można w jakiś sposób ustalić, że ktoś ją ubrał po śmierci?
Douglas Brown wiedział, że ci z brygady zabójstw zamierzają uzyskać nakaz przeszukania mieszkania Ethel. A jednak doznał wstrząsu, kiedy zjawili się z nakazem. Ekipa czterech detektywów spadła na mieszkanie. Doug patrzył, jak posypują proszkiem wszystkie powierzchnie, jak odkurzają podłogi, chodniki i meble, jak starannie zapieczętowują i oznaczają plastikowe torebki zawierające kurz, nitki i cząsteczki, które zebrali podczas drobiazgowych oględzin z małego wschodniego dywanika obok biurka ciotki.
Widok ciała Ethel w kostnicy przyprawił Douga o mdłości; niefortunnie przypomniał sobie jedyną wycieczkę łodzią i to, jak gwałtownie się wtedy pochorował. Zakrywało ją prześcieradło udrapowane wokół twarzy jak kornet zakonnicy, więc przynajmniej nie musiał patrzeć na gardło. Żeby nie myśleć o gardle, skupił się na purpurowo-żółtym sińcu na policzku. Potem kiwnął głową i pognał do łazienki.
Przez całą noc leżał bezsennie w łóżku Ethel i próbował zdecydować, co robić. Mógł powiedzieć policji o Seamusie i jego desperackich próbach uwolnienia się od alimentów. Ale wtedy Ruth Lambston wszystko wypaple. Zimny pot wystąpił mu na czoło, kiedy uświadomił sobie, jak głupio postąpił, idąc przedwczoraj do banku i nalegając, aby przekazano mu wypłatę w studolarowych banknotach. Gdyby policja się dowiedziała…