Co mówił ten detektyw takim przyjaznym, towarzyskim tonem?
– Panie Lambston, kłócił się pan z byłą żoną. Doprowadzała pana do szału. Alimenty pana rujnowały. Czasami nie możemy już wytrzymać i puszczają nam hamulce. Czy do tego doszło?
Czy on zwariował? Jeszcze czuł nienawiść tamtej chwili, czuł żółć podchodzącą do gardła, kiedy zacisnął pięść i wymierzył cios w te szydercze, złośliwe usta.
Seamus położył głowę na stole i wybuchnął płaczem. Łkanie wstrząsało jego ciałem.
– Żądam prawnika – powiedział.
Dwie godziny później zjawił się Robert Lane, pięćdziesięcioletni adwokat, którego znalazła Ruth po gorączkowych wysiłkach.
– Czy jesteście gotowi wnieść formalne oskarżenie przeciwko mojemu klientowi? – zapytał.
Detektyw O’Brien spojrzał na niego z kwaśną miną.
– Nie, jeszcze nie. Nie tym razem.
– Więc pan Lambston jest wolny? O’Brien westchnął.
– Tak, jest wolny.
Seamus był pewien, że go aresztują. Ledwie wierząc własnym uszom, oparł dłonie na stole i dźwignął się z krzesła. Poczuł, że Robert Lane bierze go pod ramię i wyprowadza z pokoju. Usłyszał głos adwokata:
– Chcę otrzymać transkrypcję zeznań mojego klienta.
– Otrzyma pan. – Detektyw Gomez odczekał, aż drzwi się zamknęły, po czym odwrócił się do swojego partnera. – Z rozkoszą kazałbym zamknąć tego faceta.
O’Brien uśmiechnął się wąskim, bezlitosnym uśmiechem.
– Cierpliwości. Musimy zaczekać na wyniki z laboratorium. Powinniśmy sprawdzić, co Lambston robił w czwartek i w piątek. Ale jeśli lubisz stawiać na pewniaka, załóż się, że sprawa zostanie skierowana do sądu, zanim Seamus Lambston zdąży się nacieszyć wolnością od alimentów.
Kiedy Neeve, Myles i Jack wrócili do mieszkania, na sekretarce czekała na nich wiadomość. Czy Myles zechce zadzwonić do biura komisarza policji Schwartza?
Herb Schwartz mieszkał w Forest Hills, „gdzie tradycyjnie rezydowało dziewięćdziesiąt procent komisarzy policji”, wyjaśnił Jackowi Myles, sięgając po słuchawkę.
– Jeśli Herb nie krząta się po domu w sobotę wieczorem, coś musiało się stać.
Rozmowa była krótka. Myles odłożył słuchawkę i powiedział:
– Wygląda na to, że sprawa zakończona. Gdy tylko zatrzymali byłego męża i zaczęli przesłuchanie, facet rozpłakał się jak dziecko i zażądał adwokata. To tylko kwestia czasu i postawią go w stan oskarżenia.
– Z tego wynika, że się nie przyznał – zauważyła Neeve. – Prawda?
Mówiąc, zapalała kolejne lampy na stole, aż zalały cały pokój miękkim, ciepłym blaskiem. Ciepło i światło. Czy za tym tęskni dusza, która doświadczyła twardej realności śmierci? Nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, że otacza ją złowieszczy cień. Od chwili, kiedy zobaczyła ubranie Ethel rozłożone na stole, w jej myślach przewijało się słowo „całun”. Przyłapała się na tym, że zastanawia się, co sama powinna nosić w chwili śmierci. Intuicja? Irlandzkie przesądy? Ktoś przeszedł po jej grobie?
Jack Campbell nie spuszczał jej z oka. On wie, pomyślała. On wyczuwa, że chodzi o coś więcej niż tylko ubranie. Myles argumentował, że jeśli Ethel oddała do pralni bluzkę, którą zwykle nosiła do tego kostiumu, automatycznie zastąpiłaby ją tamtą od kompletu.
Wszystkie argumenty ojca brzmiały tak rozsądnie. Myles stał teraz przed nią; trzymał ją za ramiona.
– Neeve, nie słyszałaś ani słowa z tego, co powiedziałem. Zadajesz mi pytanie i nie słuchasz odpowiedzi. Co ci jest?
– Nie wiem. – Próbowała się uśmiechnąć. – Słuchaj, mieliśmy okropny dzień. Chyba powinniśmy się napić.
Myles uważnie przyglądał się jej twarzy.
– Na pewno powinniśmy się napić, a potem Jack i ja zabierzemy cię na obiad. – Podniósł wzrok na Campbella. – Chyba że ma inne plany.
– Nie mam, najwyżej chciałbym przygotować tego drinka, jeśli można. Szkocka, tak jak herbata u Kitty Conway, chwilowo zagłuszyła w Neeve wrażenie, że unosi ją potężny ciemny prąd. Myles powtórzył, co mu powiedział komisarz: detektywi z brygady zabójstw uważają, że Seamus lada chwila przyzna się do winy.
– Dalej chcą, żebym jutro przejrzała szafę Ethel? – Neeve sama nie wiedziała, czy woli się wykręcić od tego zadania.
– Tak. Moim zdaniem to nie ma większego znaczenia, czy Ethel planowała wyjazd i sama się spakowała, czy też on ją zabił i potem próbował upozorować jej wyjazd, nie pozostawimy jednak żadnych luk.
– Ale czy nie musiałby wysyłać alimentów w nieskończoność, gdyby ludzie myśleli, że Ethel wyjechała? Pamiętam, jak raz mi powiedziała, że jeśliby spóźnił się z czekiem, kazałaby swojemu księgowemu zadzwonić i zagrozić Seamusowi procesem. Gdyby nie znaleziono ciała Ethel, zmusiliby go, żeby płacił jeszcze przez siedem lat, zanim stwierdzono by urzędowo jej zgon.
Myles wzruszył ramionami.
– Neeve, mamy przerażający procent zabójstw w wyniku domowych kłótni. I nie przypisuj innym zbyt wiele rozumu. Ludzie działają impulsywnie. Idą na całość, a potem próbują zacierać ślady. Ciągle ci to powtarzam. Każdy zabójca zostawia swoją wizytówkę.
– Jeśli to prawda, komisarzu, chętnie się dowiem, jaką wizytówkę zostawił zabójca Ethel.
– Powiem ci, co uważam za wizytówkę. Ten siniak na brodzie Ethel. Nie widziałaś raportu z autopsji. Ja widziałem. W młodości Seamus Lambston cholernie dobrze boksował. Ten cios prawie złamał jej szczękę. Przyzna się czy nie, radzę poszukać kogoś z bokserską przeszłością.
– Legenda przemówiła. I wcale nie masz racji.
Jack Campbell siedział na skórzanej kanapie, sącząc chivas regal i po raz drugi tego dnia postanowił nie wtrącać się do sprzeczki Neeve z ojcem. Słuchanie ich przypominało oglądanie meczu tenisowego pomiędzy dobranymi przeciwnikami. Prawie się uśmiechnął, ale obserwując Neeve, poczuł kolejne ukłucie niepokoju. Wciąż była bardzo blada, a kruczoczarne włosy okalające twarz podkreślały mlecznobiały odcień skóry. Pamiętał jej duże brązowe oczy roziskrzone wesołością, lecz dzisiaj wieczorem wydawało mu się, że dostrzega w nich smutek wykraczający poza żal po Ethel Lambston. Cokolwiek spotkało Ethel, jeszcze się nie skończyło, pomyślał, i miało jakiś związek z Neeve.
Niecierpliwie potrząsnął głową. Odzywali się jego szkoccy przodkowie z pretensjami do jasnowidzenia. Pojechał z Neeve i jej ojcem do biura prokuratora okręgowego w Rockland z prostego powodu, że chciał spędzić z nią ten dzień. Pożegnawszy się z Neeve dzisiaj rano, wrócił do siebie, wziął prysznic, przebrał się i poszedł do biblioteki środkowego Manhattanu. Tam na mikrofilmie przeczytał gazety sprzed siedemnastu lat z krzyczącymi nagłówkami: ŻONA KOMISARZA POLICJI ZAMORDOWANA W CENTRAL PARKU. Poznał wszystkie szczegóły, przestudiował zdjęcia konduktu pogrzebowego z katedry Świętego Patryka. Dziesięcioletnia Neeve, w ciemnym płaszczyku i berecie, jej mała rączka zagubiona w dłoni ojca, oczy lśniące od łez. Twarz Mylesa jak wyrzeźbiona w granicie. Niezliczone szeregi policjantów rozciągały się chyba na całą szerokość Piątej Alei. Artykuły wstępne oskarżały skazanego gangstera Nicky’ego Sepettiego o zarządzenie egzekucji żony komisarza.
Nicky Sepetti został pochowany dzisiaj rano. Neeve i jej ojciec nie mogli potraktować tego obojętnie. Na pewno powróciły wszystkie bolesne wspomnienia dotyczące śmierci Renaty. Mikrofilmy starych gazet wypełniały spekulacje, czy Nicky Sepetti ze swojej więziennej celi wydał też rozkaz zabicia Neeve. Dzisiaj rano powiedziała Jackowi, że jej ojciec z lękiem myślał o wyjściu gangstera z więzienia, ponieważ martwił się o nią, a śmierć Nicky’ego chyba wreszcie uwolniła Mylesa od tej obsesji.
Więc dlaczego martwię się o ciebie, Neeve? – zastanawiał się Jack.