– Grałam szwedzką pokojówkę – zakończyła – i wysłałam osobiste zaproszenie do Josepha Pappa, żeby przyszedł na wczorajsze przedstawienie. To był ostatni wieczór. Mój astrolog powiedział, że Saturn jest w znaku Koziorożca, co bardzo silnie wpływa na moją karierę. Naprawdę wierzyłam, że on przyjdzie. – Smutno pokręciła głową. – Nie przyszedł. W ogóle nikt nie przyszedł.
Gomez zakaszlał energicznie. O’Brien powstrzymał uśmiech.
– Bardzo mi przykro. A więc, Tse-tse… czy mogę tak panią nazywać? – Rozpoczął przesłuchanie.
Przesłuchanie zmieniło się w dialog, kiedy Neeve wyjaśniła, dlaczego poszła z aktorką do mieszkania Ethel, czemu wróciła obejrzeć płaszcze w szafie i sprawdzić kalendarzyk Ethel. Tse-tse opowiedziała o gniewnym telefonie Ethel do bratanka przed miesiącem i o pieniądzach, które podłożył z powrotem w zeszłym tygodniu.
O drugiej trzydzieści O’Brien z trzaskiem zamknął notes.
– Obie bardzo mi pomogłyście. Tse-tse, czy zechce pani towarzyszyć pannie Kearny do mieszkania pani Lambston? Pani dobrze zna to miejsce. Chciałbym usłyszeć pani opinię, czy czegoś nie brakuje. Proszę przyjść mniej więcej za godzinę. Chciałbym jeszcze raz porozmawiać sobie z Douglasem Brownem.
Myles siedział w swym głębokim skórzanym fotelu, marszcząc czoło.
– Więc teraz wkracza na scenę chciwy bratanek – stwierdził. Neeve uśmiechnęła się kwaśno.
– A jaka będzie jego wizytówka, komisarzu?
O wpół do czwartej Myles, Neeve, Jack Campbell i Tse-tse weszli do mieszkania Ethel. Douglas Brown siedział na kanapie, wykręcając sobie palce. Podniósł na nich wrogie spojrzenie. Jego ponuro przystojna twarz była mokra od potu. Detektywi O’Brien i Gomez siedzieli naprzeciwko niego z otwartymi notesami. Blaty stołów i biurka wyglądały jak obsypane sadzą.
Tse-tse mruknęła do Neeve:
– Zostawiłam tutaj idealny porządek, kiedy wychodziłam.
Neeve wyjaśniła szeptem, że bałaganu narobiła brygada zabójstw, kiedy zbierano odciski palców. Potem powiedziała cicho do Douglasa Browna:
– Strasznie mi przykro z powodu pana ciotki. Bardzo ją lubiłam.
– Więc była pani w mniejszości – warknął tamten i wstał. – Słuchajcie, każdy, kto znał Ethel, może potwierdzić, jaka była irytująca i upierdliwa. Tak, kilka razy postawiła mi obiad. Nieraz wieczorem rezygnowałem ze spotkania z przyjaciółmi, bo ona potrzebowała towarzystwa. Tak, czasem wręczała mi kilka setek z tych, które tutaj chowała. Potem zapominała, gdzie wetknęła resztę, i oskarżała mnie. Potem zaś je znajdowała i przepraszała. I to wszystko. – Zmierzył wzrokiem Tse-tse. – Coś ty na siebie włożyła, do cholery? To jakiś zakład? Jeśli chcesz zrobić coś pożytecznego, weź odkurzacz i posprzątaj tutaj.
– Pracowałam dla pani Lambston – odparła Tse-tse z godnością a pani Lambston nie żyje. – Spojrzała na detektywa O’Briena. – Co pan chce, żebym zrobiła?
– Chciałbym, żeby panna Kearny spisała ubrania, których brakuje w szafie, a pani niech się ogólnie rozejrzy i zobaczy, czy brakuje czegoś więcej.
Myles mruknął do Jacka:
– Lepiej idź z Neeve. Pomożesz jej robić notatki.
Usiadł na prostym krześle niedaleko biurka. Z tego miejsca wyraźnie widział ścianę, którą Ethel zmieniła w galerię fotograficzną. Po chwili wstał, żeby dokładniej obejrzeć zdjęcia, i z niechętnym zdziwieniem zobaczył montaż pokazujący pisarkę podczas ostatniej konwencji republikanów na podium wśród najbliższej rodziny prezydenta; Ethel obejmująca burmistrza w ratuszu; Ethel przyjmująca doroczną nagrodę za najlepszy artykuł od Amerykańskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy i Autorów. Widocznie ta kobieta miała w sobie coś, czego nie zauważyłem, pomyślał Myles. Uznałem ją za zwykłą gadułę.
Książka, którą zamierzała napisać. W branży mody prano mnóstwo mafijnych pieniędzy. Czy Ethel coś odkryła? Myles zanotował w pamięci, żeby zapytać Herba Schwartza, czy ostatnio prowadzono jakieś duże śledztwo związane z przemysłem odzieżowym.
Chociaż łóżko było nienagannie zasłane i wszędzie panował porządek, sypialnia sprawiała wrażenie równie niechlujne co reszta mieszkania. Nawet szafa wyglądała inaczej. Najwyraźniej każdą sztukę odzieży wyjęto, obejrzano i byle jak odwieszono z powrotem.
– Wspaniale – burknęła Neeve do Jacka. – Utrudnili mi robotę. Jack miał na sobie biały, ręcznie robiony na drutach irlandzki sweter z warkoczami i granatowe sztruksowe spodnie. Kiedy zjawił się w Schwab House, Myles otworzył mu drzwi, zmierzył go wzrokiem i oświadczył: „Wy dwoje będziecie wyglądać jak bliźniaki”. Odsunął się i Campbell zobaczył Neeve, która również włożyła biały irlandzki sweter z warkoczami i granatowe sztruksowe spodnie. Oboje wybuchnęli śmiechem, a ona szybko przebrała się w granatowo-biały kardigan.
Ten zbieg okoliczności trochę zmniejszył opór Neeve przed grzebaniem w osobistych rzeczach Ethel. Teraz zapomniała o wcześniejszych obawach, widząc, jak niedbale potraktowano wychuchaną garderobę pisarki.
– Dasz sobie radę – pocieszył ją Jack. – Powiedz, jak ci mogę pomóc. Podała mu teczkę z kopiami rachunków Ethel.
– Zaczniemy od ostatnich zakupów.
Wyjęła nowiutkie ubrania, jeszcze nienoszone, rozłożyła je na łóżku i zaczęła przegląd wstecz, wyliczając sukienki i kostiumy wciąż wiszące w szafie. Wkrótce przekonała się, że brakowało tylko rzeczy odpowiednich na chłody.
– To wyklucza teorię, że Ethel planowała wyjazd na przykład na Karaiby i umyślnie nie zabrała płaszcza – mruknęła trochę do siebie, a trochę do Jacka. – Ale Myles chyba ma rację. Nie widzę tej białej bluzki pasującej do kostiumu, który miała na sobie, kiedy ją znaleźli. Może naprawdę jest w pralni… chwileczkę!
Nagle umilkła, sięgnęła w głąb szafy i wyciągnęła wieszak wciśnięty pomiędzy dwa swetry. Wisiała na nim biała jedwabna bluzka z żabotem i rękawami wykończonymi koronką.
– Tego szukałam – oznajmiła z triumfem Neeve. – Dlaczego Ethel jej nie włożyła? A jeśli postanowiła wziąć bluzkę od kompletu, dlaczego tej nie zapakowała?
Razem usiedli na szezlongu i Neeve przepisała notatki Jacka, sporządzając dokładną listę brakujących ubrań z szafy pisarki. Jack czekał w milczeniu, rozglądając się po pokoju. Brudno, pewnie z powodu rewizji. Dobre meble. Kosztowna narzuta i ozdobne poduszki. Ale jakoś bezosobowo. Brakowało osobistych akcentów, fotografii w ramkach, ulubionych drobiazgów. Kilka obrazków na ścianach nie grzeszyło oryginalnością, jakby zawieszono je tylko po to, żeby wypełnić wolne miejsca. Pokój wyglądał przygnębiająco, tchnął pustką i zaniedbaniem. Jack uświadomił sobie, że ogarnia go wielka litość nad Ethel. Tak inaczej ją sobie wyobrażał. Przypominała mu piłkę tenisową z własnym napędem, skaczącą z jednej strony kortu na drugą w gorączce nieustannego ruchu. Kobieta mieszkająca niegdyś w tym pokoju była żałośnie samotna.
Wrócili do salonu w chwili, kiedy Tse-tse przeglądała stosy korespondencji na biurku.
– Nie ma go tutaj – oznajmiła.
– Czego nie ma? – zapytał ostro O’Brien.
– Ethel miała zabytkowy sztylet, którego używała jako noża do otwierania listów, taki indyjski nóż z ozdobną czerwono-złotą rękojeścią.
Neeve pomyślała, że detektyw O’Brien nagle upodobnił się do wyżła, który zwęszył trop.
– Tse-tse, pamięta pani, kiedy ostatnio widziała pani ten sztylet? – zapytał.
– Tak. Był tutaj za każdym razem, kiedy sprzątałam w zeszłym tygodniu, w środę i w czwartek.
O’Brien popatrzył na Douglasa Browna.
– Sztyletu do otwierania listów nie było tutaj wczoraj, kiedy zbieraliśmy odciski palców. Nie wie pan, co się z nim stało?