Выбрать главу

– Ethel widziała książkę kucharską – powiedziała drętwo Neeve. Skopiowała nawet jeden ze szkiców w swoim kalendarzyku.

Sal uśmiechnął się szeroko.

– Więc tak to sobie skojarzyła? Nie zdążyła mi powiedzieć przed śmiercią. Gdybyśmy mieli więcej czasu, pokazałbym jej portfolio, które dostałem od twojej matki. Tam jest cała kolekcja.

To nie był wujek Sal. To nie był przyjaciel z dzieciństwa jej ojca. To był obcy, który nienawidził jej, nienawidził Mylesa.

– Twój ojciec i Dev traktowali mnie jak błazna, odkąd byliśmy dziećmi. Wyśmiewali się ze mnie. Twoja matka – piękna, z klasą, obdarzona wyczuciem mody, z jakim można się tylko urodzić – marnowała te wszystkie zdolności z takim klocem jak twój ojciec, który nie odróżnia podomki od szaty koronacyjnej. Renata zawsze patrzyła na mnie z góry. Wiedziała, że nie mam tego daru. Ale kiedy chciała się poradzić, komu pokazać swoje projekty, zgadnij, do kogo przyszła!

Neeve, ty jeszcze nie odgadłaś najlepszego. Tylko ty jedna się dowiesz i nikomu tego nie zdradzisz. Neeve, ty głupia dziwko, ja nie tylko ukradłem twojej matce kolekcję rafy koralowej, ale poderżnąłem jej gardło!

– To Sal! – szepnął Myles. – Oderwał uchwyt od zbiornika. Próbował zniszczyć te szkice. A Neeve może jest teraz u niego.

– Gdzie? – Kitty złapała go za ramię.

– W biurze Sala. Trzydziesta Szósta Ulica.

– Mój samochód stoi przed domem. Mam telefon.

Myles kiwnął głową i popędził do drzwi. Upłynęła koszmarna minuta, zanim nadjechała winda. Zatrzymywała się dwukrotnie, żeby zabrać innych pasażerów na parter. Myles przebiegł przez westybul, trzymając Kitty za rękę. Nie zważając na samochody, przemknęli przez ulicę.

– Ja poprowadzę – oświadczył Kearny. Wykręcił z piskiem opon o sto osiemdziesiąt stopni i pomknął przez West End Avenue. Żeby tylko jakiś wóz patrolowy go zobaczył, żeby pojechał za nim.

Jak zawsze w kryzysowej sytuacji ogarnął go lodowaty chłód. Umysł stał się oddzielną istotą, rozważającą dostępne opcje. Myles podał Kitty numer, pod który miała zadzwonić. W milczeniu wykonała polecenie i podała mu słuchawkę.

– Biuro komisarza policji.

– Myles Kearny. Połącz mnie z komisarzem.

Gorączkowo lawirował w gęstym wieczornym ruchu, ignorując czerwone światła i zostawiając za sobą rozzłoszczonych kierowców. Dotarli do Columbus Circle.

Głos Herba.

– Myles, właśnie próbowałem dodzwonić się do ciebie. Steuber zlecił kontrakt na Neeve. Musimy ją chronić. I myślę, że istnieje związek pomiędzy morderstwem Ethel Lambston i śmiercią Renaty. Cięcie w kształcie litery v na gardle tej pisarki… dokładnie taką samą ranę miała twoja żona.

Renata z poderżniętym gardłem. Renata leżąca tak spokojnie w parku. Ani śladu walki. Renata, której nie obrabowano, tylko spotkała człowieka, któremu ufała, przyjaciela z dzieciństwa jej męża. O Jezu, pomyślał Myles. O Jezu.

– Herb, Neeve jest w biurze Anthony’ego della Salvy. Zachodnia Trzydziesta Szósta numer dwieście pięćdziesiąt. Dwunaste piętro. Herb, wyślij tam szybko naszych ludzi. To Sal jest mordercą.

Pomiędzy Pięćdziesiątą Szóstą a Czterdziestą Czwartą zmieniano asfalt na prawych pasach Siódmej Alei. Ale robotnicy już poszli. Myles zuchwale wjechał za barykady, na jeszcze wilgotną nawierzchnię. Minęli Trzydziestą Ósmą Ulicę, Trzydziestą Siódmą…

Neeve. Neeve. Neeve. Pozwól mi zdążyć, modlił się Myles. Oszczędź moje dziecko.

Jack odłożył słuchawkę, wciąż zaabsorbowany tym, co właśnie usłyszał. Jego przyjaciel, dyrektor chicagowskiego Akwarium, potwierdził jego podejrzenia. Nowe muzeum otwarto przed osiemnastu laty, ale wspaniała ekspozycja na najwyższym piętrze, która stwarzała oszołamiającą iluzję spaceru po dnie morza wokół rafy koralowej, była otwarta dopiero od szesnastu lat. Niewiele osób wiedziało, że wynikły problemy ze zbiornikami wodnymi i piętro rafy koralowej udostępniono publiczności prawie dwa lata później niż resztę Akwarium. Dyrektorowi niezbyt zależało na rozgłaszaniu tej informacji. Jack wiedział, ponieważ uczęszczał do Northwestern i regularnie odwiedzał muzeum.

Anthony della Salva twierdził, że do stworzenia kolekcji rafy koralowej zainspirowała go wizyta w chicagowskim Akwarium siedemnaście lat temu. Niemożliwe. Więc dlaczego skłamał?

Jack popatrzył na obszerne notatki Ethel; wycinki z wywiadami i artykułami o Salu; zuchwały znak zapytania nad kwiecistym opisem pierwszych wrażeń projektanta po obejrzeniu ekspozycji rafy koralowej w Akwarium; kopię szkicu z książki kucharskiej. Autorka wychwyciła tę sprzeczność i próbowała ją wyjaśnić. Teraz nie żyła.

Jack przypomniał sobie uparte przekonanie Neeve, że Ethel była jakoś dziwnie ubrana. Przypomniał sobie powiedzenie Mylesa: „Każdy morderca zostawia wizytówkę”.

Gordon Steuber nie był jedynym projektantem, który mógł przez pomyłkę ubrać ofiarę w pozornie odpowiedni strój.

Anthony della Salva mógł popełnić dokładnie ten sam błąd.

W biurze Jacka panowała cisza, martwa cisza typowa dla pomieszczeń, gdzie nagle ustaje zwykła aktywność interesantów, sekretarek i dzwoniących telefonów.

Jack chwycił książkę telefoniczną. Anthony della Salva miał biura pod sześcioma różnymi adresami. Jack gorączkowo wybrał pierwszy numer. Bez odpowiedzi. Pod drugim i trzecim włączyły się automatyczne sekretarki: „Pracujemy w godzinach od ósmej trzydzieści rano do piątej po południu. Proszę zostawić wiadomość”.

Spróbował połączyć się z mieszkaniem w Schwab House. Po sześciu dzwonkach zrezygnował. W ostatecznej desperacji zadzwonił do sklepu. Niech ktoś odbierze, modlił się gorączkowo.

– Salon Neeve.

– Muszę znaleźć Neeve Kearny. Mówi Jack Campbell, przyjaciel.

– Pan jest tym wydawcą… – zaczęła Eugenia ciepłym głosem. Jack przerwał jej:

– Neeve ma spotkanie z della Salvą. Gdzie?

– W jego głównym biurze. Trzydziesta Szósta Ulica numer dwieście pięćdziesiąt. Czy coś się stało?

Jack bez słowa trzasnął słuchawką.

Jego wydawnictwo znajdowało się na rogu Park i Czterdziestej Pierwszej. Pobiegł przez opustoszałe korytarze, złapał windę właśnie zjeżdżającą na parter i zatrzymał taksówkę. Rzucił kierowcy dwadzieścia dolarów i wykrzyczał adres. Było osiemnaście minut po szóstej.

Czy tak samo było z mamą? – zastanawiała się Neeve. Czy spojrzała na niego tamtego dnia i zobaczyła zmianę w jego twarzy? Czy coś ją ostrzegło?

Neeve wiedziała, że umrze. Przez cały tydzień czuła, że jej czas dobiega końca. Teraz, kiedy straciła już nadzieję, nagle zapragnęła uzyskać odpowiedź na te pytania.

Sal przysunął się bliżej. Stał teraz niecałe półtora metra od Neeve. Za nim, obok drzwi leżało na podłodze bezwładne ciało Denny’ego, dostawcy z delikatesów, który troskliwie otworzył dla niej pojemnik z kawą. Kątem oka Neeve widziała krew cieknącą z rany w głowie mężczyzny; krew zachlapała wielką brązową kopertę, którą przyniósł ze sobą; punkowa fryzura, która okazała się peruką, miłosiernie przesłoniła połowę jego twarzy.

Wydawało się, że upłynęły lata, odkąd Denny wtargnął do pokoju. Jak dawno temu wszedł? Przed minutą? Przed niecałą minutą. Budynek wydawał się pusty, ale może ktoś usłyszał strzał. Ktoś postanowił sprawdzić… Strażnik powinien siedzieć na dole… Sal nie miał czasu do stracenia i oboje o tym wiedzieli.