Выбрать главу

Zbliżenie Litwy z Czechami czy Węgrami wykluczało wspólną z Polską walkę z Krzyżakami, a zarazem ułatwiało zakonowi osiągnięcie celu strategicznego, jakim było opanowanie części Żmudzi i połączenie własnego terytorium oraz Zakonu Kawalerów Mieczowych. Zakony wprawdzie zespoliły się już w roku 1237, ale bezpośrednie sąsiedztwo zapewne doprowadziłoby do zacieśnienia dość luźnego związku. W konsekwencji zaś spowodowałoby utworzenie silnego państwa zakonnego, a z czasem pruskiego.

Zbliżenie Litwy z Moskwą polsko-litewsko-moskiewskiego sojuszu nie wykluczało, ale dla Polski czyniło go trudnym. Prawosławnych bowiem traktowano w Europie jak heretyków, a zatem wspólne z nimi wystąpienie przeciw państwu obrządku łacińskiego oznaczało oskarżenie o walkę z chrześcijaństwem.

I jeszcze jedno, każda decyzja Litwy przyjęcia chrztu, jeśli nie poprzez Królestwo Polskie, niemal wykluczała, a co najmniej poważnie utrudniała, opanowanie przez nie Podlasia i ekspansję na ziemie ruskie. Ba, nawet kiedy Królestwo zostało „ojcem chrzestnym" Litwy, doszło do wojny z nią o Podole. W jej wyniku Królestwo zyskało tylko jego część, a resztę, także ziemię kijowską i podlaską, otrzymało dopiero w roku 1569, w przededniu unii lubelskiej, z woli Zygmunta II Augusta, króla Polski i wielkiego księcia Litwy.

Rekapitulując, bez unii krewskiej Jagiełło, co oczywiste, nie poślubiłby Jadwigi i nie zasiadł na tronie polskim. Jej zawarcie zakończyło okres chaosu, niepewności, kto będzie rzeczywistym władcą Królestwa, może nawet zapobiegło wojnie domowej. Nie byłoby dynastii jagiellońskiej, która przez niemal dwa wieki rządziła Polską, Litwą, a okresowo także Czechami i Węgrami. Nie zaniknęłyby - mogłyby nie zaniknąć - niszczące najazdy litewskie, zatem rozwój ziem polskich na wschód od Wisły byłby trudny. Nie byłoby możliwe zespolenie sił Polski i Litwy do wojny z zakonem, nie byłoby bitwy pod Grunwaldem i złamania potęgi zakonu krzyżackiego. Przeciwnie, doszłoby do powstania związku państw, które otaczając Polskę od wschodu, od wschodu i południa, bądź, co mniej prawdopodobne, wschodu i północy, co najmniej utrudniłyby jej rozwój terytorialny. Ujmując rozważania w jednym zdaniu, nie byłoby monarchii jagiellońskiej, a potem Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a powstałoby państwo litewsko-moskiewskie bądź litewsko-czeskie, litewsko-węgierskie czy nawet litewsko-zakonne, a potem pruskie. Polska pozostałaby państewkiem wciśniętym między mocarstwa. Losy regionu i całej Europy potoczyłyby się innym, ale dla Polski niezwiastującym sukcesu torem.

Profesor Henryk Wisner (ur. w 1936 roku) jest historykiem i pracuje w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk. Specjalizuje się w historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a szczególnie Wielkiego Księstwa Litewskiego w dobie pierwszych Wazów Jest autorem wielu prac poświęconych wspomnianym zagadnieniem, m.in.: Od Ujścia do Warki: 1655-1656 (1973), Lisowczycy (1976, III wydanie 2004), Rzeczpospolita Wazów t.1-3 (t. 3. ukazał się w roku 2008), Rozróżnieni w wierze: szkice z dziejów Rzeczypospolitej schyłku XVI i połowy XVII wieku (1982), Kircholm 1605 (1987), Unia: sceny z przeszłości Polski i Litwy (1988), Zygmunt III Waza (1984, III wydanie 2006), Władysław IV Waza (1995), Król i car: Rzeczpospolita i Moskwa w XVI i XVII wieku (1995), Janusz Radziwiłł 1612-1655 (wydanie polskie 2000, wydanie litewskie: Jonuśas Radvila 1612-1655, Vilnius 2000) oraz syntezy dziejów litewskich: Litwa. Dzieje państwa i narodu (1999).

Tadeusz Cegielski

CO BY BYŁO, GDYBY KSIĘCIU KUJAWSKIEMU POWIODŁY SIĘ JEGO ZAMIARY NA POCZĄTKU XIV WIEKU?

Zły humor księżniczki, czyli potęga układu

Jan Hodie oderwał oczy od siedzącej w trzecim rzędzie Elżbiety Corvin. Był w nie najlepszej formie, na tyle złej, że nie pomagała nawet inspirująca obecność pięknej studentki. Powiódł wzrokiem po twarzach słuchaczy, dziś niepokojąco pozbawionych wyrazu. Zniechęcony, obrócił się wraz z fotelem ku godłu Unii zawieszonemu nad jego głową.

- I sądzicie, że dana jest, ot tak, od sprzyjającej nam opatrzności?

Cisza. Elżbieta Corvin, potomkini królewskiego rodu, spuściła głowę. Bała się napotkać jego wzrok. Tak jak i wszyscy pozostali proseminarzyści wiedziała, jak wybrnąć z sytuacji, ale nie była w stanie przełamać milczenia.

- Dlaczego? - zapytał.

Zza posągowej postaci Elżbiety Corvin wychynął nagle Robert Mirza-Sulkiewicz.

- Więc dobrze - powiedział. - Wystarczy, profesorze, że odwrócimy całe rozumowanie. Czynników sprawczych mamy zbyt wiele, aby dało się je tu sensownie uszeregować i opisać. Problem zresztą - o tym była mowa w zeszłym tygodniu - jak dalece mamy się cofać w czasie? Który moment naszych dziejów uznać za decydujący? Czy unię z Węgrami? Uwaga! Cofamy się aż do XIV wieku! Czy może wojnę z Cesarstwem w następnym stuleciu, lub może sojusz z Turkami i podział terytorium Rzeszy?

- A czynnik gospodarczy? A kulturowy? - przyszła mu w sukurs prymuska z królewskiego rodu.

- No właśnie - powiedział ktoś z ostatniego rzędu - A gdzie ukochany przez profesora element mentalności?

- Kompletny chaos - punktował von Kalinowsky - zupełna bzdura!

Mirza-Sulkiewicz władczym gestem uspokoił salę. Zapanowała cisza, ale teraz nie czuło się już w niej ani wrogości, ani zniechęcenia.

- Odwróćmy więc całe rozumowanie i zastanówmy się nad alternatywą - ciągnął Sulkiewicz - To, co wydarzyć się mogło, ale nie musiało, a raczej następstwa tego, co wydarzyć się mogło, pozwalają nam lepiej zrozumieć wszystkie fakty i procesy, które w istocie miały miejsce...

- No, dalej! - mruknął von Kalinowsky - To już wiemy!

- W dodatku nie musimy obawiać się skutków naszej arbitralnej decyzji. Decyzji, od którego punktu zacząć badanie. Każdy jest równie dobry - lub równie zły...

Hodie po raz pierwszy przerwał studentom. Złe samopoczucie nie ustępowało, ale oto zaświtała nadzieja na zmianę na lepsze:

- Pamiętajmy jednak, że skutki takiej ingerencji w przeszłość mogą być nieobliczalne... Szczęście, że nie dysponujemy machiną czasu - lecz tylko wyobraźnią. O nieszczęście nietrudno.

Napotkawszy zdziwione spojrzenie królewskiej praprawnuczki, szybko dodał:

- Układ wrażliwy na zmiany początkowe. To z teorii chaosu. Dzieje to taki właśnie układ. Tak złożony i tak skomplikowany, że wystarczy drobna zmiana w jakimś jego punkcie, a cała konstrukcja zaczyna się gwałtownie zmieniać. Układ, czyli nasz świat, może stanąć na głowie...

- To się nazywa „syndrom motyla", nieprawdaż, profesorze? - powiedział Mirza-Sulkiewicz - Motylek, który sfrunął z gałązki w Chinach, wywołuje tornado na Florydzie...

- Lub zły humor księżniczki w Cracovii - dorzucił z boku von Kalinowsky. Sala miast roześmiać się, zamarła. W tym, co powiedział student z Pomorza, nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że użył języka swojego kraju. Złamał tym samym prawo uniwersyteckie. A to nakazywało, aby zajęcia, wykłady, a nawet prywatne rozmowy w murach uczelni odbywały się w języku łacińskim.

- A cóż to? - odezwał się Hodie, również po polsku - Tak już ci dokuczyła nasza księżniczka, że zapomniałeś, iż słabo mówi w twoim języku?

- Elżbieta jest poliglotką - jak przystało na potomkinię wielkiego rodu - wziął ją w obronę ktoś z drugiego rzędu. Trudno jednak było nie zauważyć, że powiedział to po węgiersku.

- Czyżby bunt językowy? - pytał siebie rozbawiony Hodie. Pomyślał to po turecku, bo choć nazwisko miał łacińskie (niektórzy sądzili jednak, że węgierskie), to myślał - przynajmniej w ważnych momentach - w języku swych przodków. Powiedział natomiast do studentów: