Выбрать главу

28 lutego 1609 roku został zawarty w Wyborgu tzw. traktat o wieczystym pokoju między Rosją a Szwecją. Jej król, Karol IX, zobowiązał się do udzielenia carowi znacznej pomocy militarnej, w zamian za co Rosja zrzekła się na rzecz Szwecji Inflant oraz przyrzekała wydawać jej polskich jeńców. Zygmunt III Waza słusznie uznał ten sojusz za groźny nie tylko dla swoich planów odzyskania tronu moskiewskiego, lecz także dla całej Rzeczypospolitej. Korzystając z tego, iż sejm nie wyraził sprzeciwu, a znaczna część posłów i senatorów była za zbrojnym marszem na Moskwę, jesienią roku 1609 król rozpoczął działania wojenne. 21 września główne siły polskie przekroczyły granicę z Moskwą. 1 października rozpoczęły obleganie Smoleńska. W tej sytuacji w styczniu roku 1610 przedstawiciele wielkich rodów bojarskich: Iwan i Michaił Sałtykowowie, Wasilij Massalski oraz Iwan Gramotin, przyjechali do obozu królewskiego z propozycją wyboru na cara Władysława Zygmuntowicza, który zastąpiłby skompromitowanego w ich oczach Wasyla Szujskiego. „Chcieli własnego władcy, własnego, moskiewskiego i prawosławnego państwa. Zastrzegali całość granic. Nie godzili się na obecność Polaków. Zezwalali na budowę jednego tylko w stolicy kościoła katolickiego" (Henryk Wizner, Zygmunt III Waza, 1984).

Te twarde warunki spotkały się początkowo ze zdecydowanym sprzeciwem strony polskiej. Niezadowolona była część magnaterii oraz szlachty, którym zamykały one drogę do wpływowych urzędów i intratnych królewszczyzn na terenie państwa moskiewskiego. Ze zdecydowanym sprzeciwem wystąpiła wyższa hierarchia Kościoła katolickiego, jak również jezuici, którzy wciąż myśleli o rozszerzeniu na Wschód unii brzeskiej, narzuceniu zamieszkałym w Rzeczypospolitej prawosławnym obrządku grekokatolickiego, a więc podporządkowania ich Rzymowi. Warunki stawiane przez posłów bojarskich stanowiły też gorzką pigułkę do przełknięcia dla samego króla, który miał zamiar własną skroń ozdobić koroną carów. Stwarzałoby to możliwość odzyskania korony szwedzkiej, do czego konsekwentnie dążył. Sztokholm nie byłby bowiem w stanie oprzeć się połączonym siłom polsko-rosyjskim.

Przypuśćmy jednak, że mimo to Zygmunt III Waza zaaprobował wstępnie stawiane mu warunki. Rezygnując z marzeń o koronie moskiewskiej, zgodził się na elekcję swego syna, Władysława. W jego to już imieniu potwierdził wszystkie prawa i przywileje Cerkwi prawosławnej oraz przyobiecał, iż duchowieństwo innych wyznań nie będzie prowadzić na terenie Moskwy działalności misyjnej. Wyraził też zgodę na to, aby koronacji Władysława dokonał patriarcha moskiewski. Zarówno Polacy, jak i Litwini (przez których rozumiano wszystkich mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego, z których tylko mniejszość władała tym językiem) zostaliby pozbawieni prawa piastowania jakichkolwiek urzędów w państwie moskiewskim. Miało ono pozostawać w sojuszu militarnym z Rzecząpospolitą, a zwłaszcza współuczestniczyć w jej walkach ze Szwecją, Tatarami i Turcją. Zacieśnieniu wzajemnych związków miały również służyć swoboda handlu oraz prawo mieszkańców Moskwy do kształcenia się na polskich uczelniach. W traktacie pertraktacji wspomniano jednak tylko o Akademii Krakowskiej, nie wymieniając przezornie o uczelniach tak niepopularnych w Rosji jezuitów oraz ich kolegów z innych zgromadzeń zakonnych.

Zygmunt III Waza ostateczną decyzję uzależnił oczywiście od zgody sejmu polskiego, co wywołało pewne zdziwienie strony moskiewskiej, przywykłej od pokoleń, iż hosudar sam rozstrzyga o wszystkim. O tym, że w Rzeczypospolitej jest inaczej, mogli się niebawem przekonać posłowie moskiewscy asystujący burzliwym obradom parlamentu, który w późniejszej historiografii zyskał niejako na wyrost miano unijnego lub ratyfikującego. Oliwy do ognia dolało nowe żądanie strony rosyjskiej, przywiezione już na same obrady, a mianowicie przyjęcia przez Władysława prawosławia oraz poślubienia księżniczki rosyjskiej tegoż wyznania.

Wbrew przekonaniu duchowieństwa młody Waza bez większych oporów przystał na ostatni z wymienionych warunków. Pocieszano się wszakże, iż postąpi podobnie jak Dymitr, który podając się za wyznawcę prawosławia, przebywających na jego dworze jezuitów zapewniał o tym, iż w głębi duszy pozostał katolikiem. Kwestię poślubienia prawosławnej małżonki Władysław Waza ominął jeszcze zręczniej; pojął mianowicie za żonę Katarzynę Ostrogską, wnuczkę słynnego księcia Konstantego, który w kołach ortodoksji prawosławnej był powszechnie znany i ceniony jako gorliwy obrońca tej wiary. Wyznawała ją również i sama Katarzyna, słynąca nie tylko z pobożności, także urody. Zamknięcie szlachcie polskiej drogi do urzędów osładzano nadzieją, że z chwilą umocnienia się rządów Władysława znajdzie on sposób na obejście tych krępujących przepisów. Także i biskupi pocieszali się myślą, iż w nowym układzie stosunków politycznych dzieło unii brzeskiej zostanie rozciągnięte również na teren państwa moskiewskiego.

Po zatwierdzeniu rosyjskich warunków przez sejm Rzeczypospolitej nic już nie stało młodemu Wazie na przeszkodzie do objęcia tronu moskiewskiego. Nowy władca, nazwany w dziejopisarstwie rosyjskim, Władysławem I, unikał powtarzania błędów swego tragicznie zmarłego poprzednika. Obecność rodaków na dworze starał się ograniczyć do minimum, a choć jego gwardia przyboczna była ówczesnym zwyczajem rekrutowana z cudzoziemców, dających większą gwarancję wierności, to przeważali w niej Anglicy i Niemcy, a nie Polacy. Bojarów pozyskał sobie Władysław rychłym zwołaniem soboru ziemskiego o znacznie wszakże mniejszym od naszego sejmu zakresie kompetencji. W jego wyższej izbie zasiadali władycy prawosławni oraz dostojnicy państwowi, w niższej członkowie znamienitych rodów bojarskich. Wszyscy oni zależeli wszakże od decyzji i nominacji królewskiej, choć początkowo domagano się przeniesienia z Rzeczypospolitej, jeśli idzie o izbę poselską, instytucji wyborów.

Rządy Władysława I Zygmuntowicza zapoczątkowały otwarcie wrót Moskwy na Europę. Już polskie otoczenie Dymitra I Samozwańca, nieskładające się przecież jedynie z żądnych łupów awanturników, przywoziło ze sobą książki łacińskie, wydawane w różnych krajach kontynentu, a także włoskim, niemieckim i polskim. Podczas gdy w XVI stuleciu ukazało się w całej Rosji zaledwie 17 (!) tytułów, (o wyłącznie religijnej treści), pod rządami Władysława I Zygmuntowicza oraz jego następców pojawiło się parę tysięcy dzieł. Tłoczyły je drukarnie obsługiwane początkowo przez fachowców przybyłych z Polski, a potem przez rodzimych typografów.

Samo wyliczenie prywatnych księgozbiorów, w których one występowały, zajęłoby parę stron druku. Wystarczy więc, jeśli powiemy, że utwory naszych poetów i prozaików, pisarzy politycznych i kronikarzy, filozofów i teologów można znaleźć - zarówno w oryginale, jak w wersji łacińskiej - we wszystkich większych rosyjskich bibliotekach. Od dworu carskiego po klasztory prawosławne. W stałej sprzedaży była tak zwana literatura straganowa (popularne romanse, prognostyki astrologiczne, senniki), również tłumaczona z polskiego. W wolnych przekładach lub dość wiernych tłumaczeniach rozpowszechniano nasze psalmy i kolędy, nieco później zaś także pieśni miłosne, weselne, żartobliwe i historyczne. Język polski stał się równie modny na carskim dworze jak francuski na warszawskim. Także dramat szkolny, powstający przy uczelniach rosyjskich różnego typu, był wzorowany na analogicznej twórczości polskich jezuitów. Ich wykładowcy stają się twórcami i propagatorami tego gatunku literackiego od Kijowa i Smoleńska aż po daleką Syberię.