Выбрать главу

Wraz z księżniczką kijowską, tak jak zostało uprzednio dokładnie omówione i uzgodnione przez poselstwa, przybyła do kraju Mieszka spora i doborowa grupa duchownych. Nie bawiono się w długą katechezę, na to będzie później jeszcze dość czasu, zresztą trzeba przyznać, że ten poganin, Mieszko, już to i owo wiedział o Chrystusie i jego wierze. Niewiele lat upłynęło od roku 966, gdy nastąpił formalny akt konwersji księcia i jego ludu. Trzeba przyznać, że misjonarze „greccy" lepiej od swych łacińskich (rzymskich) konkurentów chcieli i potrafili porozumiewać się z ludnością słowiańską. Stopniowo, choć, rzecz jasna, nie bez oporów, społeczeństwo przyjmowało nową wiarę. Na początku rzadko, potem coraz częściej wyrastały chramy z krzyżem Chrystusa, organizowano eparchie (biskupstwa) z metropolitą w Krakowie (a nie w Gnieźnie, jak myślał Mieszko, choć zarazem nie miał złudzeń, że akurat w Gnieźnie, gdzie przez wieki znajdowało się główne centrum pogaństwa polańskiego, metropolita musiałby zmierzyć się, przynajmniej początkowo, ze zbyt wielkimi trudnościami), wszystkie one zaś podlegały odległemu patriarsze Carogrodu.

Cesarz Otton, stopniowo przezwyciężający bunty plemion „niemieckich" (mianem Niemcy, czyli „niemi", jako że mówili jakimś językiem zupełnie dla Słowian niezrozumiałym, określano na dworze Mieszka wszystkie podległe Ottonowi, językowo pokrewne ludy), nie był zachwycony decyzją księcia polańskiego, ale że akurat jego wpływ na sprawy Italii i Rzymu był znikomy, dość łatwo ją przełknął. Tym bardziej że Mieszko pośpieszył zaoferować mu sojusz w walce z niedobitkami opozycji wewnątrzniemieckiej, przede wszystkim zaś ze zbuntowanym Połabiem. Silne wojska cesarza uderzyły na Połabian od zachodu, a jednocześnie doborowi wojowie Mieszka dotarli w samo serce Związku Lucickiego, gdzie zdobyli i zniszczyli Retrę-Radogoszcz, oraz na Łużyce i kraj Serbów, aż po nadłabską Brennę. Cesarz, wielce zadowolony z sukcesu, zmuszony do zebrania wszystkich sił do szykującej się w Italii wojny, nie sprzeciwił się, gdy Mieszko obsadził swymi załogami większą część zdobytego Połabia, ustanawiając najstarszego syna tam wielkorządcą. Państwo Mieszka Pierwszego sięgało od pogranicza z Rusią, Karpat i Sudetów z jednej, Morza Bałtyckiego z drugiej strony, po Łabę i kraj Serbów połabskich. Kto wie, może uda się jeszcze wydrzeć Kotlinę Czeską Przemyślidom, coraz bardziej szamoczącym się z wewnętrzną opozycją?

Profesor Jerzy Strzelczyk (ur. w 1941 roku) jest historykiem mediewistą i specjalizuje się m.in. w początkach państwa polskiego oraz państw barbarzyńskich na ziemiach dawnego Imperium Rzymskiego. Profesor jest wykładowcą na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, kierownikiem Zakładu Historii Średniowiecznej Instytutu Historii UAM, oraz członkiem krajowy czynnym Wydziału II Historyczno-Filozoficznego Polskiej Akademii Umiejętności. Jest autorem wielu książek i artykułów: Po tamtej stronie Odry. Dzieje i upadek Słowian połabskich (1968), Słowianie i Germanie w Niemczech środkowych we wczesnym średniowieczu (1976), Historia starożytna ziem polskich: przewodnik metodyczny (1976), Nowa hipoteza o pochodzeniu Gotów (1978), Goci - rzeczywistość i legenda (1984), Od Prasłowian do Polaków (w serii Dzieje narodu i państwa polskiego) (1987), Mieszko Pierwszy (1992,1999), Wandalowie i ich afrykańskie państwo (1992, 2005), Monarchia pierwszych Piastów we współpracy z Zofią Kurnatowską, Gerardem Labudą (1994), Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian (1998,2007), Bolesław Chrobry (1999, 2003), Otto III (2000), Odkrywanie Europy (2000), Zjazd gnieźnieński (2000), Historia powszechna. Średniowiecze (2001), Prawda o bitwie z Mongołami pod Legnicę (1241) współautor Gerard Labuda (Legnica 2002), Zapomniane narody Europy (2006), Pióro w wątłych dłoniach. O twórczości kobiet w dawnych wiekach (2007).

Jerzy Strzelczyk

CO BY BYŁO, GDYBY KAZIMIERZ ODNOWICIEL NIE POWRÓCIŁ DO POLSKI W 1039 ROKU?

Chciał powrócić, ale gdy już był niedaleko, dosięgła go ręka skrytobójcy. Kazimierz Mieszkowic zginął, nie osiągnąwszy trzydziestego roku życia. Nie był nawet jeszcze żonaty, nie pozostawił potomstwa. Był ostatnim potomkiem rodu Mieszka i Chrobrego, ród wygasł wraz z nim...

Zmartwił się na wieść o skrytobójstwie cesarz Henryk III. Rozpaczała matka, Rycheza, która już na zawsze pozostanie na honorowym wygnaniu w rodzinnych Niemczech. Miała ona wszak uzasadnioną nadzieję, że jedyny jej i nieszczęsnego ojca, Mieszka II, syn odzyska tron książęcy. Pięciuset ciężkozbrojnych rycerzy, przydanych Kazimierzowi do pomocy przez cesarza, pozwalało przypuszczać, że uda się rozprawa z buntownikami, tym bardziej że wysłannicy przemykający raz po raz do wygnańca donosili mu o niekończących się niepokojach i walkach oraz zapewniali, że jego zwolennicy, choć okoliczności zmuszają ich do pozostawania w cieniu, z utęsknieniem czekają na jego powrót i gdy tylko się pojawi, gromadnie staną u jego boku. Istniały także przesłanki, iż potężny jedynowładca w Kijowie, nie tylko mądry, ale i dzielny Jarosław, zaniepokojony tym, co działo się w Polsce, skłonny byłby puścić w niepamięć dawne waśnie i nie zawahałby się przyjść z pomocą temu, kto przywróciłby u zachodniego sąsiada porządek. Niemieccy rycerze, wracając do kraju, zastanawiali się, jak wytłumaczą się cesarzowi z oczywistego niedbalstwa: pozwolili młodemu a nieostrożnemu Piasto wicowi zbyt daleko wysforować się do przodu...

Śmierć Kazimierza zmieniła sytuację polityczną w tej części Europy i skomplikowała ją. Nawet główny rozgrywający - cesarz - nie bardzo wiedział, jak należy postąpić. W innych warunkach może nawet byłby zadowolony z postępującego upadku państwa polańskiego, które niegdyś, za panowania dziadka właśnie zamordowanego księcia, odważyło się rzucić wyzwanie samemu Cesarstwu. Teraz jednak cesarz miał inne kłopoty. Nikt wprawdzie otwarcie nie kwestionował przywództwa Henryka III w kręgu Kościoła łacińskiego, ale już, zwłaszcza w wiecznie niespokojnej Italii i w samym Rzymie, coraz głośniej pobrzmiewały głosy niezadowolenia z nadmiernej rzekomo władzy cesarza. Panuje on, co prawda, nad trzema królestwami: Germanią, Italią i Burgundią, ale ani we Francji, ani tym bardziej w Anglii czy na Węgrzech, nie ma realnych wpływów. Coraz bardziej niepokoją go Czechy, które mają już za sobą ciężki kryzys wewnętrzny, a pod energicznymi rządami Brzetysława I faktycznie uniezależniły się od cesarstwa i prowadzą własną politykę. To, na czym Henrykowi i jego poprzednikom zawsze zależało: utrzymywanie równowagi pomiędzy Pragą a Gnieznem, poprzez upadek państwa polskiego (do czego Brzetysław niedawno walnie się przyczynił, najeżdżając i pustosząc samo serce Polski, uwożąc relikwie św. Wojciecha oraz zajmując w trakcie zwycięskiego odwrotu dzielnicę śląską, trzeba przyznać, że ciągle słabo zintegrowaną z państwem piastowskim) i równoczesny znaczny wzrost potęgi czeskiej należało, niestety, do przeszłości. W żywotnym interesie króla-cesarza było ukrócenie zbyt wybujałych ambicji czeskiego wasala nie tylko zbrojną interwencją, lecz także odbudową polańskiego konkurenta. Daleko będzie mu do mocarstwowych ciągot Bolesława Chrobrego, nie będzie zatem, i to na dłużej, zagrożeniem dla Niemiec, lecz raczej ich wdzięcznym sojusznikiem. Tym bardziej że zarówno od północy, ze strony Pomorzan, którzy czym prędzej, korzystając z osłabienia państwa Piastów, się usamodzielnili, jak również - i to w stopniu znacznie większym - od zachodu, Połabia, coraz bardziej zdominowanego przez tych upiornych Luciców i ich sojuszników, Kazimierz mógł spodziewać się wielorakich utrapień, które na pewno będą absorbowały znaczną część jego sił.