Święta oczywiście nie odbyły się „na głodno", gdyż Polacy za bardzo byli zaprawieni w zdobywaniu żywności, ale zaopatrzenie wcale się nie poprawiało. Więzy kooperacyjne w przemyśle były wciąż potargane, brakowało surowców, produkcja nadal spadała, co ograniczało eksport, a więc i możliwości importu. Na scenie politycznej niby wciąż coś się działo, ale społeczeństwo myślało raczej o codziennych trudnościach, kolejkach i brakach, o wyłączeniach światła i spadającym co pewien czas ciśnieniu gazu. Mało kto miał głowę do zastanawiania się nad wyborami do rad narodowych, tworzeniem „branżowo-terytorialnych porozumień samorządów pracowniczych" czy budowaniem Patriotycznego Porozumienia na rzecz Odnowy Polski, co proponowała strona rządowa. Zespoły negocjacyjne podzielono na liczne podgrupy zajmujące się poszczególnymi problemami i widoczny był brak szerszej, zbornej wizji przyszłości. Szczególnie ze strony „Solidarności", bo strona rządowa, broniąc po prostu status quo, była w dogodniejszej sytuacji. Jedno trzeba przyznać - nie było strajków i podwyżek cen. Sceptycy mówili, że nie podnosi się cen, bo nie ma już na co. Ekonomiści zaś pytali: „Jak długo tak można?"
Około połowy stycznia 1982 roku zaczęło dochodzić do incydentów, jakby ludziom puszczały już nerwy. W jakimś zapyziałym PGR, podpity dyrektor pobił ciężarną pracownicę, na co „Solidarność" zażądała zwolnienia go i postawienia przed sądem. Jednak wojewoda odmówił wręczenia dymisji, a prokurator wzbraniał się przyjąć skargę, na co zarząd regionu postanowił, wbrew apelom Wałęsy, ogłosić pogotowie strajkowe, zaś sekcja branżowa pracowników PGR uznała, iż należy ogłosić ogólnokrajowy strajk robotników rolnych. W Żyrardowie, gdzie przez dwa dni nie było w sklepach chleba i mąki, tłum wdarł się do paru lokalnych piekarni i zdemolował urządzenia. Fakt, że mąki tam rzeczywiście nie było, tym bardziej rozwścieczył mieszkańców, gdyż, gdzie jak gdzie, ale w piekarni powinna być. Milicja zatrzymała kilkanaście osób i obroniła - bez użycia broni palnej atakowany komisariat, w którym byli przetrzymywani. W pewnej małej miejscowości na Podlasiu został napadnięty, pobity, a potem podpalony proboszcz, przy tym nie wykryto śladów, iż był to napad rabunkowy. Niespodziewanie telewizja zrobiła z tego news. Przed kopalnią „Manifest Lipcowy" nieznani sprawcy rozpylili gaz musztardowy, powodując zatrucie kilkudziesięciu górników wychodzących z pracy. Zgromadził się tłum, nie wiadomo skąd pojawił się samochód z megafonem, jednak działacze z zarządu regionu uspokoili zebranych. Nie doszło do incydentów, ale w całym regionie zapanowało wzburzenie, gdyż sprawa ta przypominała wydarzenie z października 1981 roku, za które wówczas obciążano SB. Region Mazowsze zaprotestował, gdy okazało się, że wracający na studia studenci Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej zostali poddani szczegółowym badaniom lekarskim, w wyniku których jednego z członków komitetu strajkowego odrzucono: lekarz uznał, że wobec braku małego palca u lewej ręki nie nadaje się do pracy w straży pożarnej. W dzienniku telewizyjnym przez parę wieczorów z rzędu pokazywano makabryczne zdjęcia pokiereszowanych zwłok ofiar seryjnego mordercy ze Szczecina, a potem kloakę, w której znaleziono zwłoki noworodka.
W rządowych mediach znów - tak jak w listopadzie czy na początku grudnia 1981 roku - zaczęto mówić i pisać o narastającym chaosie, o wdzierającej się anarchii, za co czasami wprost, czasami aluzyjnie, obciążano „Solidarność" oraz „wrogie Narodowi i Państwu siły zewnętrzne". Wszystko to szybko psuło atmosferę, wprowadzało nerwowość, zaostrzało ton debat publicznych. Także w samej „Solidarności", w której narastało zniecierpliwienie przeciągającymi się rozmowami. Badania przeprowadzone przez związkowych socjologów wskazywały, iż spada determinacja członków: nie więcej niż 20% deklarowało chęć wzięcia udziału w strajku generalnym. Tylko wśród górników zdecydowana większość zapewniała, że czynnie poprze taki strajk.
W niedzielę, 22 stycznia 1982 roku, wieczorem, tuż po powrocie premiera z akademii dla uczczenia 119. rocznicy wybuchu powstania styczniowego, w sali Urzędu Rady Ministrów zebrał się „Dyrektoriat". Narada nie trwała długo, gdyż chodziło w zasadzie o podjęcie ostatecznych decyzji. Zebrani uznali, iż upoważnienie do wprowadzenia stanu wojennego, dane generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu przez Biuro Polityczne jeszcze 5 grudnia ubiegłego roku, nie utraciło mocy, a więc instancja ta nie musi być konsultowana. Zresztą najważniejsi jej członkowie właśnie siedzieli przy stole. Zlecono Stefanowi Olszowskiemu i Mieczysławowi Rakowskiemu rozpoczęcie zdecydowanej kampanii propagandowej i opracowanie - razem z fachowcami z SB - taktyki zerwania w odpowiednim momencie negocjacji i obciążenie za to „Solidarności". O żadnej dacie - na wszelki wypadek nie mówiono, ale i tak wszyscy rozumieli, że będzie to noc z najbliższej soboty na niedzielę. W środę oficerowie z Głównego Zarządu Szkolenia Bojowego ponownie wyjechali w teren. Tym razem rozwozili dokumenty, które zbierali 13 grudnia. We czwartek Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uruchomiło Pocztę Specjalną z centrali do komend wojewódzkich i służb resortu. Maszyna ruszyła...
Do dziś nie wiadomo, kto w grudniu 1981 roku zdradził jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic państwowych. Są tacy, którzy uważają, iż zrobił to sam generał Jaruzelski, ale nie potrafią jasno odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?
Profesor Andrzej Paczkowski (ur. w 1938 roku) jest historykiem. Był pracownikiem Biblioteki Narodowej, obecnie od wielu lat jest naukowcem w Polskiej Akademii Nauk, najpierw był zatrudniony w Instytucie Historii, później został kierownikiem Zakładu Historii Najnowszej w Instytucie Studiów Politycznych. Profesor był stypendystą m.in. Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu (1996), Woodrow Wilson Center w Waszyngtonie (2000-2001), The Norwegian Nobel Institute (2002). Wchodzi w skład zespołów redakcyjnych „Totalitarian Movements and Political Religions" (Frank Cass Publishers), „Cold War History" (Frank Cass Publishers), „Journal of Cold War Studiem" (MIT Press). W latach osiemdziesiątych XX wieku współpracował z podziemną „Solidarnością", należał do opozycyjnego Społecznego Komitetu Nauki. W 1999 roku z rekomendacji Unii Wolności został powołany w skład Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej. W 2007 roku Sejm wybrał go na drugą kadencję i jest członkiem Kolegium IPN. Profesor jest autorem wielu publikacji książkowych, m.in.: Prasa drugiej Rzeczypospolitej 1918-1939 (1971), Czwarta władza: prasa dawniej i dziś (1973), Prasa polska w latach 1918-1939 (1980), Prasa codzienna Warszawy w latach 1918-1939 (1983), Stanisław Mikołajczyk 1901-1966. Zarys biografii politycznej (1991), Pół wieku dziejów Polski 1939-1989 (1995), Pół wieku dziejów Polski 1939-1989 (1998), Od sfałszowanego zwycięstwa do prawdziwej klęski: szkice do portretu PRL (1999), Droga do „mniejszego zła": strategia i taktyka obozu władzy; lipiec 1980 - styczeń 1982 (2001), Strajki, bunty, manifestacje jako „polska droga" przez socjalizm (2003), Wojna polsko-jaruzelska (2006).