Выбрать главу

Andrzej Garlicki

CO BY BYŁO, GDYBY NIE DOSZŁO DO OBRAD OKRĄGŁEGO STOŁU W 1989 ROKU?

Idea okrągłego stołu wywodziła się z dramatycznych rokowań w Stoczni Gdańskiej w upalne dni sierpniowe 1980 roku. W ich rezultacie zrodził się wielomilionowy Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność", którego powstanie było najważniejszym wydarzeniem w powojennych dziejach Polski.

Co prawda, po 16 miesiącach „karnawału wolności" przyszedł brutalny cios stanu wojennego, ale gdzieś w społecznej podświadomości pozostało przekonanie, że jedyną skuteczną formą rozwiązywania konfliktów są negocjacje.

Nadzieje władzy, że uda się, bez ustępstw politycznych, czyli zgody na powrót na scenę „Solidarności", przeprowadzić konieczne reformy gospodarcze, okazały się mrzonkami. Podobnie jak przekonanie kierownictwa „Solidarności", że rządzący są zbyt słabi, aby rządzić.

W połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku obie strony konfliktu były coraz bliższe zaakceptowania idei podjęcia rozmów. Znaczną rolę odegrało w tym procesie kierownictwo Kościoła katolickiego, które pod wpływem papieża Jana Pawła II gotowe było podjąć się roli mediatora i gwaranta przyszłych porozumień.

Korzystnie zmieniała się też sytuacja w Związku Radzieckim. W marcu 1985 roku doszedł do władzy na Kremlu Michaił Gorbaczow, rzecznik przeprowadzenia zasadniczych reform. Rozumiał, że Moskwy nie stać na utrzymywanie rewolucyjnych reżimów w krajach Trzeciego Świata. Miał też nadzieję, że aspiracje niepodległościowe w krajach satelickich uda się utrzymać na poziomie finlandyzacji, czyli zaakceptowania ograniczeń suwerenności. Nie dotyczyło to NRD, bo tu jedynym rozwiązaniem było zjednoczenie Niemiec. Powstawało pytanie, za jaką cenę.

Zdaniem Gorbaczowa należało też przyznać się do klęski i wycofać z beznadziejnej wojny w Afganistanie. Wszystko to wymagało czasu i ludzi myślących podobnie do niego.

Dla Polski program Gorbaczowa był obiecujący, oznaczał bowiem znaczne zwiększenie pola manewru. 22 lipca 1986 roku przeprowadzona została kolejna amnestia. Okazała się jednak połowiczna, ponieważ wyłączono z niej niektórych więźniów politycznych. Dwa miesiące później, 11 września, minister spraw wewnętrznych generał Czesław Kiszczak ogłosił, że zostaną zwolnieni wszyscy więźniowie polityczni. Spełniony został jeden z warunków podjęcia przez opozycję rozmów z władzami. Bez tej decyzji amnestia byłaby kolejnym gestem władz, niezmieniającym w zasadniczy sposób sytuacji.

Drugim, o wiele trudniejszym, warunkiem była legalizacja „Solidarności". Niecałe dwa tygodnie po oświadczeniu generała Kiszczaka, 29 września 1986 roku, Lech Wałęsa powołał działającą jawnie, acz nielegalnie Tymczasową Radę NSZZ „Solidarność", do której weszli: Zbigniew Bujak, Bogdan Borusewicz, Władysław Frasyniuk, Tadeusz Jedynak, Bogdan Lis, Janusz Pałubicki i Józef Pinior.

Komentując decyzję o zwolnieniu wszystkich więźniów politycznych, Mieczysław Rakowski, ówczesny wicemarszałek Sejmu, pisał w nieprzeznaczonym do publikacji tekście: „Istotnym elementem obecnej sytuacji politycznej w PRL jest upowszechniający się pogląd w politycznie rozbudzonej części społeczeństwa, że w wyniku decyzji z dnia 11 września władze faktycznie, choć nie formalnie usankcjonowały istnienie opozycji jako stałego elementu w politycznym krajobrazie naszego kraju" (Archiwum Akt Nowych, KC PZPR, sygn. XIX 2448).

Powołanie Tymczasowej Rady NSZZ „Solidarność" nie spowodowało działań represyjnych ze strony władz. Powstawały zatem jej terenowe odpowiedniki. Scenariusz działań był zawsze taki sam: składano wojewodom pisma informujące o powstaniu lokalnej tymczasowej rady, co powodowało wszczęcie postępowania administracyjnego kończącego się wydaniem decyzji zakazującej radzie działalności. Nikt się tymi decyzjami nie przejmował, a władze ich nie egzekwowały. Oceniały, że w działania te jest zaangażowanych nie więcej niż 200 osób, w dodatku skłóconych ze sobą.

W jednej z analiz powstałych w tym czasie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych pisano: „Wałęsa rywalizuje z Bujakiem, Rulewski i Gwiazda wręcz chorobliwie reagują na Wałęsę, Frasyniuk i Modzelewski negatywnie odnoszą się do jawnych struktur «Solidarności», natomiast Kuroń przeciwny jest kontynuowaniu działalności konspiracyjnej i funkcjonowaniu TKK [Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ «Solidarność» utworzona 22 kwietnia 1982 roku - AG]. Na fakt powołania Tymczasowej Rady «Solidarności» niechętnie patrzą z jednej strony konspiratorzy z podziemia, z drugiej zaś doradcy byłej «Solidarności» zbliżeni do Kościoła" (Andrzej Garlicki, Karuzela. Rzecz o Okrągłym Stole, Warszawa 2003). Sporo było w tym tekście myślenia życzeniowego zakładającego, że istniejące spory i animozje w kierowniczych kręgach „Solidarności" przekreślą szanse na odegranie przez Związek istotnej roli społecznej.

Kilka miesięcy później, 30 marca 1987 roku, Andrzej Wielowieyski, jeden z czołowych doradców „Solidarności" a równocześnie działacz warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, przekazał za pośrednictwem Stanisława Cioska list do generała Wojciecha Jaruzelskiego. Zaczynał się on analizą powojennego społeczeństwa polskiego. Było to początkowo społeczeństwo chłopskie, z charakterystycznym dla chłopów priorytetem przetrwania. „Chłop - pisał Wielowieyski - od dziesiątków pokoleń nauczył się przetrwać: nieurodzaj i głód na przednówku, zarazy, najazdy i ucisk. Jak go bito, chłop chował głowę między ramiona i uchylał się, jak go opluwano - to się wytarł, byle przetrwać i zabezpieczyć się oraz, jeśli się da, znów iść do przodu. Ta hipoteza dobrze tłumaczy względną łatwość zrealizowania komunistycznej rewolucji i industrializacji w Polsce i u sąsiadów, mimo tylu cierpień, wyrzeczeń, poniewierki" (Andrzej Garlicki, op. cit, Warszawa 2003).

Sytuacja się jednak zmieniła, stwierdzał dalej autor listu, bo wyrosła nowoczesna klasa przemysłowa, która ma inny system wartości i inne aspiracje. Właśnie sprzeczność pomiędzy aspiracjami społecznymi a przeszkodami społecznymi jest podstawowym czynnikiem napięć. By je rozładować, konieczne są decyzje polityczne.

Reforma gospodarcza wymaga odrzucenia zasady nomenklatury, czyli uniezależnienia przedsiębiorstw od aparatu partyjnego. Konieczne jest również, zdaniem Wielowieyskiego, określenie „problemu pluralizmu związkowego". „Problem jest bardzo trudny i nie rozwiąże się go od razu [...] ale trzeba go chyba postawić wyraźnie, zakładając: 1. możliwość pluralizmu w zakładach, 2. prawnie uregulowaną konieczność współdziałania związków, 3. stopniową realizację" (Andrzej Garlicki, op. cit., Warszawa 2003).

List Wielowieyskiego znakomicie trafiał w sposób myślenia generała Jaruzelskiego, co nie oznacza jednak, że gotów był on już podjąć realizację sformułowanych postulatów. Zdawał sobie bowiem sprawę z oporu własnej bazy politycznej. Istotne ograniczenie nomenklatury, to jest stanowisk, o których obsadzie decydował aparat partyjny, oznaczało pozbawienie aparatu ważnego narzędzia sprawowania władzy. Należy pamiętać, że w nomenklaturze Komitetu Centralnego PZPR znajdowało się wówczas około 50 tysięcy stanowisk, a około 300 tysięcy w gestii niższych organów partyjnych. Każda próba zmniejszenia władzy aparatu partyjnego groziła wręcz otwartym buntem.

Jeszcze silniejszy opór budziły idee legalizacji „Solidarności". Obawiano się, i nie bez podstaw, że powtórzy się scenariusz posierpniowy i nastąpi żywiołowy, niekontrolowany rozwój Związku, co spowoduje postępującą destabilizację polityczną.