Generał Wojciech Jaruzelski działał więc ostrożnie, unikając gwałtownych ruchów, z narastającą świadomością, że największe dlań zagrożenie stanowi własny aparat partyjny. Sytuacja była wprawdzie o tyle korzystna, że partyjni oponenci Jaruzelskiego nie mogli liczyć na poparcie Moskwy, gdzie Michaił Gorbaczow właśnie podejmował dzieło wielkiej reformy, zakończone zresztą rozpadem ZSRR i porażką samego Gorbaczowa.
W Polsce przyspieszenie zaczęło się wiosną 1988 roku. W kwietniu udało się władzom jeszcze zażegnać strajki ekonomiczne w Bydgoszczy i Inowrocławiu. Ale 26 kwietnia rozpoczął się strajk w Hucie im. Lenina w Krakowie. 2 maja zastrajkowała Stocznia Gdańska. Trzy dni później oddziały ZOMO zlikwidowały strajk w Nowej Hucie. Natomiast w Gdańsku starano się zastraszyć stoczniowców, lecz nie użyto siły. Po tygodniu, 9 maja, Komitet Strajkowy większością głosów powziął decyzję o zakończeniu strajku. Następnego dnia wieczorem strajkujący opuścili Stocznię. Ponieśli porażkę, bo nie wybuchły strajki solidarnościowe nie tylko w innych miastach, ale również i w innych zakładach w Gdańsku. Od początku strajkowała tylko część załogi, a w miarę upływu czasu liczba strajkujących wyraźnie się zmniejszała.
13 czerwca 1988 roku rozpoczęło się plenarne posiedzenie Komitetu Centralnego PZPR poświęcone zadaniom partii w pogłębianiu reform gospodarczych i politycznych oraz promocji kadr. To wówczas generał Wojciech Jaruzelski powiedział: „Wobec środowisk i grup zainteresowanych stowarzyszeniową formą pluralizmu w PRL występujemy z ofertą podjęcia rzeczowej dyskusji nad kształtem konkretnych rozwiązań. Uważamy za celowe spotkanie przy okrągłym stole reprezentantów szerokiej gamy istniejących i inicjowanych stowarzyszeń" (Archiwum Dokumentacji Historii PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, materiały nieuporządkowane).
Można więc powiedzieć, że to generał Wojciech Jaruzelski wprowadził do obiegu politycznego termin „okrągły stół". Termin przez członków Komitetu Centralnego przyjęty nieufnie, bo obawiali się oni programu reform, uważając, że istnieje realne niebezpieczeństwo, że reformy polityczne wymkną się spod kontroli i powtórzy się sytuacja z lat 1980-1981. Mieli też świadomość, że nie potrafią działać w nowych warunkach.
W połowie sierpnia 1988 roku wybuchła nowa fala strajków. Zaczęło się od kopalni „Manifest Lipcowy", gdzie sformułowano żądania legalizacji „Solidarności". W kolejnych dniach zastrajkowały inne kopalnie, a następnie strajki rozlały się i na inne województwa. 20 sierpnia obradował Komitet Obrony Kraju. Podjęto między innymi decyzję o rozpoczęciu przygotowań do wprowadzenia stanu wyjątkowego. 22 sierpnia stanęła Stocznia Gdańska. Władze były przerażone. Na nieoficjalnym spotkaniu grupy pierwszych sekretarzy komitetów wojewódzkich PZPR stwierdzono, że kryzys ekonomiczny przekształcił się w kryzys polityczny sięgający podstaw sprawowania władzy.
Raz jeszcze, przy współdziałaniu Kościoła, udało się władzom wyjść z sytuacji obronną ręką. Za cenę złożonej przez generała Czesława Kiszczaka obietnicy odbycia w możliwie krótkim czasie spotkania z przedstawicielami różnorodnych środowisk społecznych i pracowniczych, które mogłoby „przybrać formę okrągłego stołu". W oświadczeniu generała Kiszczaka nie wymieniono ani nazwiska Lecha Wałęsy, ani nazwy „Solidarności", ale ci właśnie, oczywiście, byli jego adresatami.
Decydujące znaczenie miała postawa Kościoła. Pod wpływem papieża Jana Pawła II biskupi przestali być tylko aktywnymi obserwatorami na rzecz uczestnictwa w rozmowach władz z „Solidarnością" i zaakceptowania roli gwaranta przyjętych ustaleń. Gdyby Kościół na to się nie zdecydował, wobec nieufności układających się stron, szanse na porozumienie byłyby znikome.
31 sierpnia odbyło się w obecności biskupa Jerzego Dąbrowskiego i Stanisława Cioska spotkanie Kiszczaka i Wałęsy mające przygotować obrady okrągłego stołu. Wałęsa, wspierany przez biskupa Dąbrowskiego, domagał się legalizacji „Solidarności", Kiszczak unikał precyzji w tej kwestii.
Trwały rozmowy przygotowawcze. Ustalono, że okrągły stół obradować będzie w podwarszawskiej Jabłonnie. Fabryka mebli w Henrykowie przygotowała odpowiedni mebel. Inauguracja obrad miała się odbyć 17 października 1988 roku. Nie odbyła się. Przesunięto ją na 28 października, ale i ten termin nie został dotrzymany. Nowej daty nie podano, natomiast 31 października rząd ogłosił decyzję o postawieniu Stoczni Gdańskiej w stan likwidacji, która miała się zakończyć w 1991 roku. Było oczywiste, że przekreśla to szanse na okrągły stół. Mebel rozmontowano i wywieziono do Henrykowa.
Powstaje pytanie, co by się stało, gdyby na zawsze już pozostał w magazynie.
Rząd Rakowskiego powołany 27 września 1988 roku był ostatnią szansą ratowania dotychczasowego systemu. Władze liczyły, że uda się uzyskać społeczne poparcie dla reform i uniknąć oficjalnego uznania „Solidarności". Rychło przekonano się, że jest to niemożliwe. Powrócono więc do idei okrągłego stołu.
Gdyby jednak tak się nie stało, procesy wyzwalania się państw satelickich z moskiewskiej dominacji, być może z pewnym opóźnieniem, przebiegłyby podobnie. Katalizatorem byłyby zapewne wydarzenia w NRD. Zgoda Moskwy na zjednoczenie Niemiec doprowadziłaby do rozbiórki muru berlińskiego i obalenia władz komunistycznych w Czechosłowacji, na Węgrzech, w Bułgarii i Rumunii. Również w Polsce, choć być może nie bez przelewu krwi.
Rozpad systemu państw satelickich ZSRR, zwanych Krajami Demokracji Ludowej, był bowiem nieuchronny i niezależny od wydarzeń w Polsce. Z chwilą gdy Kreml zrezygnował z NRD, sprawa została przesądzona.
Bez jawnych i poufnych, chwilami bardzo dramatycznych negocjacji, które ostatecznie zakończyły się porozumieniem podpisanym przy okrągłym stole, nie powstałby wszakże rząd Tadeusza Mazowieckiego, jako rezultat tak zwanych wyborów kontraktowych. Bez Mazowieckiego nie byłoby Balcerowicza, czyli początku zmiany ustroju społeczno-gospodarczego.
W czasie poprzedzających końcowe porozumienie rozmów nastąpiło też wzajemne poznanie się i oswojenie elit przywódczych obu stron. W systemach demokratycznych rząd i opozycja, często wymieniając się miejscami, świetnie się znają. W tak zwanym realnym socjalizmie miejsce opozycji było w więzieniu, a w najlepszym wypadku na obrzeżach życia społecznego.
Gdyby więc okrągły stół na zawsze pozostał w magazynie, przemiany w Polsce zostałyby spowolnione. Mielibyśmy kolejne, nieudane, próby reform gospodarczych pogłębiających stan zapaści.
Trudno powiedzieć, czy umiano by wyciągnąć korzyści z rozpadu Związku Radzieckiego. Model białoruski w Polsce wydaje się mało prawdopodobny, ale ukraiński?