– Czy wy aby nie przesadzacie? Przecież nie musicie mi się odwdzięczać za zajmowanie się moim własnym wnukiem – zaoponowała.
– Nie, to nie ten rodzaj prezentu…
W tym momencie poczuła się naprawdę zaintrygowana. Co też oni wymyślili?
– No, mów, widzisz, że płonę z ciekawości – ponagliła.
– Za jakiś czas będziesz mogła rozpieszczać dwójkę wnuków.
May po prostu nie wiedziała, co powiedzieć. Przytuliła córkę do siebie i ponad jej ramieniem spojrzała na swego zięcia.
– Dobra robota, chłopcze – powtarzała tylko ze łzami w oczach. – Dobra robota.
Córeczce dali na imię May. Ku ich radości i zaskoczeniu Tony, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przedzierzgnął się nagle z nieznośnego urwisa w opiekuńczego braciszka. Uparł się, że podczas popołudniowych drzemek będzie sypiał w jej pokoju, żeby w razie czego móc jej bronić. Oczywiście miał go w tym wspomagać nadzwyczaj dzielny Lucky. Adam nie wyraził na to zgody, lecz wystarczył jeden uśmiech Bianki, by chłopiec i pies znów postawili na swoim. Jak zwykle zresztą.
Miranda Lee