Nie, zdecydował nagle, zaciskając z determinacją zęby. Nie chciał, żeby powodowała nią wdzięczność. Marzył o tym, by pragnęła go, tak jak on pragnął jej. Musiałaby chcieć być z nim tylko i wyłącznie ze względu na niego!
Przycisnął dłoń do mocno bijącego serca i spróbował się nieco uspokoić, a następnie przysiągł sobie, że nie ulegnie. Choćby miała go błagać na kolanach i namawiać, i kusić…
No, nie przesadzaj, odezwał się nieco kpiąco jakiś wewnętrzny głos. Gdyby to naprawdę zrobiła, nie miałbyś żadnych szans.
Nic by mnie bardziej nie ucieszyło, odpowiedział sam sobie. Oddałbym wszystko za to, by tak się stało. Wszystko!
Bianka nerwowo odwróciła się od kuchennego zlewu, gdy tylko usłyszała, że Adam wychodzi ze swego pokoju. Trzaśniecie drzwiami oznaczało aż nadto wyraźnie, że wciąż nie był w dobrym nastroju. Niedobrze. Nie miała pojęcia, jaką taktykę powinna obrać, by go jednak przekonać.
Odwołaj się do jego współczucia i dobrego serca, podpowiedziała intuicja. Nie namyślając się wiele, popędziła na korytarz, by dopaść Adama, zanim ten zdąży wyjść.
– O, to nie zabierasz przyszłej narzeczonej na randkę? – wyrwało jej się niechcący na widok jego znoszonego ubrania. Zrozumiała poniewczasie, że źle zaczęła i ugryzła się w język, lecz było już za późno.
– Dzisiaj spędzimy wieczór u niej – wycedził. – Zamierzamy oglądać filmy na wideo i zgłębiać sens życia.
Ten nietypowy dla niego sarkazm odbierał jej resztę nadziei. Czuła, że na razie nic nie wskóra i że najlepiej byłoby zaczekać z rozmową do następnego ranka. Istniała jednak możliwość, że on wcale nie wróci, ostatnio coraz więcej czasu spędzał poza domem, ani chybi przesiadywał u tej swojej cacanej Sophie.
– Adam, wiem, że powinnam była cię uprzedzić, zanim powiedziałam mamie…
– W ogóle nie powinnaś była jej tego mówić! – przerwał.
– Masz rację. Źle postąpiłam; Przepraszam.
– Przeprosiny niczego nie załatwią.
Poczuła, że zaczyna narastać w niej złość. Człowiek przecież ma prawo czasem się pomylić, prawda? Czemu Adam tak nią poniewierał? Czemu tak się uparł? Czy prosiła o tak wiele? Dwa głupie tygodnie udawania jej męża, a potem będzie mógł poślubić tę swoją… tę kreaturę.
– Zawsze powtarzałeś, że mogę na ciebie liczyć – wytknęła mu.
– Bo możesz. W granicach rozsądku. Z dezaprobatą wydęła usta.
– Ja bym to dla ciebie zrobiła.
– To znaczy, co?
– No, udawała twoją żonę.
– Doprawdy? To bardzo interesująca propozycja. Ale ja nie potrzebuję fałszywej żony. Chcę mieć prawdziwą.
Coraz mniej jej się to podobało. Naprawdę zamierzał się żenić! Na szczęście między zaręczynami a pójściem do ołtarza wiele może się jeszcze wydarzyć… Jeśli ta cała Sophie przypomina jego poprzednie przyjaciółeczki, to Adam szybko się nią znudzi. Te wszystkie seksbomby z reguły prezentowały taki poziom umysłowy, że chyba musiały mieć rozum wielkości orzecha. I to laskowego!
– To co ja mam powiedzieć mamie? – powtórzyła bezradnie swoje pytanie. – Za nic się nie przyznam, że ją oszukałam. Wiesz, że ona nienawidzi kłamstwa.
– Ponieważ te dwa tygodnie spędzę poza domem, możesz jej powiedzieć, że właśnie przechodzimy próbną separację. Potem jej napiszesz, że wzięliśmy rozwód i cześć.
– Sprawię jej tym ogromną przykrość.
– Złagodzisz to informacją, że rozstaliśmy się w zgodzie i że nadal jesteśmy przyjaciółmi. To wszystko, co mogę dla ciebie zrobić.
Zacisnęła mocno usta, by nie powiedzieć głośno, co myśli o jego przyjaźni, która w chwili próby okazała się równie fałszywa, jak jego rzekoma miłość.
– Czy to twoje ostatnie słowo?
– Tak.
– Idź więc do diabła! Nie jesteś człowiekiem, za jakiego cię uważałam. Jak tylko mama wróci do Szkocji, poszukam sobie jakiegoś innego mieszkania, ponieważ nie mam ochoty dłużej mieszkać z tobą pod jednym dachem!
Zamarł w bezruchu, a Bianka przysięgłaby, że przez moment w jego szarych oczach błysnęło coś na kształt żalu. Jednak chwilę później twarz Adama przybrała wyraz całkowitej obojętności.
– Tak chyba będzie najlepiej – rzucił niedbale. Miała ochotę płakać. Albo krzyczeć. Albo jedno i drugie.
Zamiast tego zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.
– Już nigdy cię o nic nie poproszę. Prędzej umrę! Nawet nie wiem, czy w ogóle będę się do ciebie odzywać.
– Świetnie.
– Nie miałam pojęcia, że z ciebie taki drań! A ja nie tylko uważałam cię za wspaniałego przyjaciela, ale jeszcze naiwnie sądziłam, że mnie kochasz!
Na jego ustach zaigrał okrutny uśmieszek.
– Cóż, życie często rozwiewa nasze złudzenia – skomentował cynicznie.
Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
– Wielkie nieba, wychodzi na to, że ja cię w ogóle nie znam!
– Zdaje się, że wyjątkowo masz rację – przytaknął z tym irytującym szatańskim uśmieszkiem, zabrał ze stolika kluczyki do samochodu i wyszedł, zostawiając Biankę samą.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Bianka dotrzymała słowa i przez cały tydzień o nic Adama nie prosiła ani się do niego nie odzywała. Właściwie trudno by jej było złamać swoje przyrzeczenie, ponieważ jej współlokator… zniknął.
Pojawił się tylko na moment w niedzielne popołudnie, zabrał jakieś rzeczy, poinformował krótko, że przez najbliższe trzy tygodnie będzie mieszkał gdzie indziej i tyle go widziała.
Nigdy w życiu nie spędziła równie okropnego tygodnia. Dokuczała jej samotność i poczucie żalu. Tęskniła za Adamem, bo chociaż ostatnio nie układało się między nimi najlepiej, to lubiła, gdy był w domu. Miała z kim rozmawiać i dla kogo gotować, co nadawało jakiś sens jej egzystencji. Przynajmniej była komuś do czegoś potrzebna.
Przez tych parę dni nawet pies z kulawą nogą nie zainteresował się, co się z nią działo i jak się czuła. Rodzina przebywała na drugim końcu świata, najlepszy przyjaciel zostawił ją na lodzie, a Derek oczywiście obraził się śmiertelnie.
Właściwie nie miała pojęcia, co ona widziała w tym osiłku. Miał kapitalne ciało, ale z reguły ci świetnie zbudowani przystojniacy mieli tyle rozumu, co kot napłakał. Przedtem nie zwracała na to uwagi, ale ostatnio zaczęło jej to przeszkadzać. Wolałaby spotykać się z kimś na poziomie. No tak, ale inteligentni mężczyźni w ogóle nie byli pociągający fizycznie, czego Adam był doskonałym przykładem. Czy naprawdę nie istnieli tacy, którzy dysponowaliby zaletami zarówno ciała, jak i umysłu?
Przypomniało jej się, jak w ostatni weekend pojechała z Derekiem nad morze. Przez cztery godziny jazdy omal nie umarła z nudów. Po prostu nie dało się z nim o czymkolwiek rozmawiać! Kiedy dotarli na miejsce, bez wahania zażądała w motelu oddzielnego pokoju. Derek nie ukrywał rozczarowania. Uważał, że wspólny wypad miał ściśle określony cel i nie mógł zrozumieć, czemu Bianka nie chce spędzić z nim w łóżku najbliższych dwudziestu czterech godzin. Jednak już po kilku dniach pocieszył się jakąś panienką poznaną na siłowni.
Poczuła niesmak, ale nagle po raz pierwszy uprzytomniła sobie, że nie ma prawa potępiać takiego postępowania. Jej też nie można by nazwać świętą… Adam miał rację, mówiąc jej parę ostrych słów prawdy.
Tak, była egoistką i to okropną! Rzeczywiście chciała go mieć tylko dla siebie. A przecież powinna się cieszyć, że znalazł odpowiednią kobietę, że się ożeni i będzie szczęśliwy. Zamiast tego, czuła żal i urazę. Nienawidziła tej Sophie z całego serca, choć nigdy nie widziała jej na oczy!