Выбрать главу

Przeszli do pokoju, gdzie panował miły chłód. Położyli się na łóżkach.

Sara czuła, że piękno przyrody znacznie złagodziło agresję, jaka cechowała ich wzajemne kontakty, wino zaś dodało dziewczynie odwagi.

– Nie sądziłam, że pijasz wino.

– Nie przywykłem do tego, ale cóż, skoro panuje tu taki zwyczaj.

Sara była ciekawa, czy wino podziałało także na niego. Nagle zapytała:

– Kim jest właściwie Torii? Czy to twoja przyjaciółka? Elden momentalnie wrócił do rzeczywistości i rzucił Virze gniewne spojrzenie.

~ Wiesz coś o niej? Nic poza tym, że wymieniłeś jej imię dzisiejszej nocy. Powiedziałeś, że podobałoby się jej tutaj.

Kiedy nie usłyszała odpowiedzi, dodała poirytowana:

– To nie moja wina, że ja tu jestem, a nie Torii.

– Daruj sobie, Saro!

Po tak nieudanej próbie nawiązania rozmowy umilkła. W pokoju szumiał klimatyzator. Do uszu Sary i Eldena docierały nieco przytłumione krzyki mew. Uczucie rozleniwienia opanowało dziewczynę, tłumiąc wrażenie przegranej.

– Torii to moja siostra – usłyszała niespodziewanie. – Ma niespełna siedemnaście lat, ale żadnej przyszłości przed sobą. Opuściła ją wszelka radość życia.

W tym momencie Sara pojęła, że dzieje się coś niezwykłego. Alkohol, do którego Elden zbytnio nie nawykł, wywołał u niego potrzebę zwierzenia się.

– Dlaczego, co się stało? – spróbowała ostrożnie – - Widzę, że jesteś do niej bardzo przywiązany?

– A co ciebie mogłoby to obchodzić?

– Czy czasem nie oceniasz mnie zbyt pochopnie?

– Kieruje tobą zwykła ciekawość, czy nie tak?

Bała się powiedzieć mu wprost, jak bardzo znowu zrobił się niemiły, ciągnęła jednak odważnie: – Rozumiem, że to ważna część twojego życia. Nie chciałabym cię urazić, ale gorycz i chłód bijący od ciebie sprawia mi ból i jednocześnie denerwuje. Widząc twój klasztorny pokój i doświadczając odpychającego sposobu bycia, pomyślałam, że to z powodu zawodu miłosnego. A stąd już bardzo blisko do głębokiej niechęci, jaką u ciebie dostrzegam wobec płci pięknej. Ale może się mylę?

– Rzeczywiście, mylisz się. Po prostu na kobiety dotąd nie miałem czasu.

– Nie miałeś czasu? Więc masz jednak jakiś cel, który ci ten czas pochłania? To nie jest chyba praca w policji, prawda, to dotyczy twojej siostry?

– Skąd wiesz?

– Wywnioskowałam z tonu twojego głosu. Za oknem cykady rozpoczęły swój koncert.

Alfred leżał z rękoma pod głową, wyciągnięty na swoim posłaniu. Wydawał się jeszcze chudszy niż zwykle, bo w tej pozycji brzuch całkiem mu się zapadł. Nie widzącymi oczyma wpatrywał się tępo w sufit.

– Pewnie masz rację – odrzekł. – Może przesadzam, ale tak się tym wszystkim zadręczam, ogarnia mnie kompletna bezradność i zwątpienie. Ani na chwilę nie mogę przestać myśleć o mojej siostrze.

Sara leżała w milczeniu, przysłuchując się jego słowom.

– Było nas troje rodzeństwa – zaczął, a Sara domyśliła się, że nigdy przedtem o tym nikomu nie opowiadał – ja najstarszy. Po śmierci mamy musiałem się nimi zaopiekować. Ojciec zmarł wiele lat wcześniej. Kiedy wydarzyła się tragedia, Torii miała piętnaście lat. Niełatwo przychodziło utrzymać ją na miejscu. Geir był kilka lat młodszy. Przypadkowo dowiedziałem się, że Torii zakochała się w dojrzałym mężczyźnie. Ona oczywiście nie pisnęła w domu słówkiem, najprawdopodobniej on sobie tego nie życzył. Chodziły pogłoski, że jest to człowiek o nieciekawej przeszłości, a poza tym klasyczny podrywacz. Typ, którego trudno przyłapać na gorącym uczynku, ale który niejedno ma na sumieniu. Nikt jednak nie umiał powiedzieć, kim jest ten mężczyzna. Torii toczyła więc wojnę ze mną i młodszym bratem, a moje ostrzeżenia traktowała jako atak na jej ukochanego. Była śliczną, niewinną dziewczyną, więc nic dziwnego, że miał na nią chrapkę mimo swoich trzydziestu lub – więcej lat. Unikał mnie i czynił to z najwyższą perfekcją, zwłaszcza że wiedział, czym się zajmuję. Torii zaś nigdy się nam nie zwierzała. Tylko od czasu do czasu miała zwyczaj siadywać zamyślona i rysować niewidzialny ślad ostrzem noża od łokcia w kierunku dłoni. Geir zapytał ją kiedyś, dlaczego to robi, a ona odpowiedziała, czerwieniąc się mocno: „Blizna…”

Sara pokiwała głową.

– Przypuszczam, że to on nosił bliznę w tym miejscu.

Dziewczyna była chyba bardzo zakochana.

– Niestety, tak. – Alfred przerwał na moment, wspomnienie wyraźnie sprawiało mu ból. – Któregoś piątkowego wieczoru zabrała torbę i usiłowała czmychnąć. Zauważyliśmy to obaj z bratem i doszło do ostrej wymiany zdań. Oskarżyła mnie o tyranię i brak zrozumienia. Oświadczyła, że zamierza wyjechać ze swoim przyjacielem na sobotę i niedzielę i nikt jej w tym nie przeszkodzi. Gdy zatrąbił samochód, Torii wypadła z domu niczym wicher. Mały Geir ruszył za nią i dobiegi do auta, gdy ona już do niego wsiadła. Chwycił za klamkę, ale w tej chwili mężczyzna ruszył z impetem. Geir nie zdążył się puścić i… – Alfred odetchnął głęboko – i dostał się pod koła.

Sara zadrżała.

– Dopiero wtedy pojawiłem się na ulicy i usłyszałem przeraźliwy krzyk siostry. Błagała mężczyznę, żeby się zatrzymał. Nie posłuchał jej, a wtedy ona sama wyskoczyła z jadącego pojazdu i chyba została mocno poturbowana. Samochód zawrócił, po czym potrącił bezwładnie leżące ciało dziewczyny, i odjechał.

– O mój Boże, to straszne! – Z trudem powstrzymywała napływające do oczu łzy. – Ale dlaczego to zrobił?

– Torii dobrze wiedziała, kim on jest. Prawdopodobnie miał dużo więcej do ukrycia, niż sądziliśmy. Nie chciał dopuścić do tego, by zatrzymała go policja. Nie zdążyłem mu się przyjrzeć, a numer rejestracyjny wozu był nie do odczytania, być może zabrudzono go celowo. Podbiegłem do brata, ale już niestety nie oddychał. Torii jeszcze dawała oznaki życia. Na ulicę zaczęli wychodzić sąsiedzi i to oni wezwali pomoc. Dziewczynka przebywa teraz w domu dla upośledzonych. Ma sparaliżowane nogi i ciągle pozostaje w szoku, zupełnie nie mam z nią kontaktu. Moje mieszkanie jest tak skromnie umeblowane, bo wszystkie środki, jakimi rozporządzam, przeznaczam na jej leczenie. Odwiedziliśmy najlepszych specjalistów. Stwierdzono, że być może zaczęłaby chodzić, gdyby poprawił się jej stan psychiczny. Zabieram ją w różne ładne miejsca, żeby ją przywrócić do życia, ale jak na razie bez skutku.

– A co z tym człowiekiem?

– Nie znaleźliśmy go. Torii nie odpowiada na żadne pytania, a nikt nie zna tego mężczyzny.

Głos Eldena załamał się, choć jego twarz wciąż pozostawała obojętna. Sara zrozumiała, jak błędnie oceniła Alfreda. To nie wino sprawiło, że zaczął mówić, raczej pijąc je sam chciał dodać sobie odwagi, tak bowiem silna była chęć podzielenia się z kimś troskami. Te potworne przeżycia drążyły go od wewnątrz i nie dawały spokoju, Alfred zdawał się być bliski obłędu. W końcu uznał, że musi z kimś porozmawiać, i tym kimś okazała się właśnie ona, Sara!

Poczuła głębokie wzruszenie. Czym zasłużyła sobie na to, by stać się jego powierniczką?

Alfred dodał jeszcze, ale mówił już raczej do siebie:

– Mały Geir był moim najlepszym przyjacielem… Sara z najwyższym trudem powstrzymywała drżenie głosu, a do oczu napływały jej łzy.

– Więc dlatego, żeby schwytać tamtego mężczyznę, poszedłeś do pracy w policji?

– Myślisz, że z chęci zemsty? Nie, już wtedy byłem szeregowym funkcjonariuszem, ale rzeczywiście czyniłem starania, by dostać się do wydziału, w którym teraz pracuję. Tu mam największe szanse, by wpaść na jego trop. Udało nam się stwierdzić, że obracał się w podobnych kręgach co twój wuj Hakon.

Palcem narysował w powietrzu jakiś znak.