Выбрать главу

„Kocham cię”.

„Pokochaj mnie”.

„Bądź mną”.

Jak ciężko musi być tym, którzy nie mogą tego doświadczyć…

Rozdział 4

Czekali przy statku. Janet z udawaną obojętnością oglądała blaster mostka bojowego na lewej burcie. Alex od razu zrozumiał, że statek jej się spodobał.

Pak i Paul o czymś rozmawiali. Sądząc ze speszonej miny energetyka, właśnie obarczono go wiadomością o biologicznej naturze nawigatora. Ale chłopak nie wydawał się zszokowany.

Na widok Aleksa – Kim szła nieco z tyłu, z ciekawością oglądając płaszczyznę kosmodromu – Paul wyprężył się m baczność. Generałow obejrzał się i też zademonstrował subordynację. Alex z zadowoleniem skonstatował, że nawigator zmył wzory z twarzy. Janet ograniczyła się do kiwnięcia głową – jeszcze nie należała do załogi – ale na jej ramieniu wisiała wypcha na torba, wyglądająca na „minimum rzeczy osobistych”. To budziło nadzieję.

– To Kim Ohara – przedstawił Alex dziewczynę. – Być może nasz specbojownik.

Paul był wyraźnie zdumiony i ucieszony jednocześnie. Z twarzy Paka nie dało się nic wyczytać. Janet nie zareagowała.

– Paul Lurie, nasz energetyk. Pak Generałow, nasz nawigator. Janet Ruello, być może nasz lekarz.

– Nadal problem z drugim pilotem? – zapytała uprzejmie Janet.

Alex skinął głową.

– Tak. Sądzę, że uda mi się go dziś rozwiązać. Żaden z członków załogi nie zgłasza sprzeciwów wobec kandydatury Janet i Kim?

Generałow odchrząknął. Zerknął na Paula, jakby szukał wsparcia, potem zdecydowanie zapytał:

– Kapitanie, o ile wiem, obecność w załodze specbojownika sugeruje niebezpieczne loty.

– To możliwe. Albo lekką paranoję armatora. – Alex uśmiechnął się sucho. Nie zaszkodzi zdystansować się od właścicieli kompanii.

– Jak dobre jest przygotowanie pani Kim?

– W przypadku specbojownika słowo „przygotowanie” nie ma zastosowania – powiedział Alex, już wiedząc, że popełnił błąd. Wychodziło na to, że wytyka Pakowi jego brak specyfikacji. Generałow mógł przechwalać się swoją naturalnością, udowadniać mistrzostwo, epatować otoczenie… ale na pewno miał kompleksy wobec speców.

Nawigator pozostał niewzruszony.

– Ma pan rację, kapitanie. Ale w przypadku realnego zagrożenia wolałbym widzieć w załodze mężczyznę bojownika. I bynajmniej nie jest to związane z moimi preferencjami seksualnymi.

Alex zerknął na Kim. Dziewczynka uśmiechała się serdecznie do nawigatora, muskając koronkowy kołnierzyk.

– Pak, proszę wyobrazić sobie człowieka, który podejdzie do naszej grupy. Po kim na pewno nie będzie spodziewał się kłopotów?

– Słusznie. – Generałow skinął głową. Na Kim nie patrzył w ogóle. – Ale specbojownik powinien być nie tyle niepozornym zabójcą, co czynnikiem odstraszającym.

– Mam inny pogląd na tę sprawę. Bojownik powinien przede Wszystkim zapewnić bezpieczeństwo.

– A czy ona jest w stanie to zrobić?

Alex zerknął na Kim, pochwycił jej pytające spojrzenie i skinął głową.

W chwilą później dziewczyna już była przy Generałowie. Jej prawa ręka zaciskała się na jego gardle, lewa przez materiał munduru ściskała genitalia.

– Wolisz śmierć czy ból? – spytała głosem zimnym jak lód. – Wybieraj.

Pak próbował się poruszyć, ale nie była to dobra decyzja. Znieruchomiał więc, a jego twarz wykrzywił ból.

– Wybieraj – powtórzyła Kim.

Inne, bardziej wyraziste dowody umiejętności specbojownika okazały się zbędne! Żaden natural nie zdołałby pokonać takiej odległości tak szybko, ruchem niemal niewidocznym dla oka. Ruch w przyspieszonym czasie był możliwy wyłącznie przy całkowitej przebudowie układu nerwowego i mięśniowego.

– Wypuść naszego nawigatora, Kim – poprosił cicho Alex. Ułamek sekundy – tym razem Alex zdołał dostrzec cień ruchu i poczuć wiew powietrza. Próbował ocenić szybkość Kim, ale udało mu się to jedynie w dużym przybliżeniu. Około stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę.

Oczywiście, żaden spec nie byłby w stanie utrzymać takiego tempa dłużej niż minutę, ale zwykle nie było takiej potrzeby. Gdyby Kim postawiła sobie za cel ich śmierć, wszyscy byliby już martwi.

– Pak, nadal uważa pan przygotowanie Kim za niewystarczające?

Niedobrze… fatalny początek współpracy – wrogość pomiędzy dwoma członkami załogi. Pak odkaszlnął, potarł szyję.

– Cofam swoją opinię, kapitanie.

Dopiero teraz spojrzał na Kim i skłonił głowę.

Dziewczyna odpowiedziała równie uprzejmym i oficjalnym ukłonem. Rumieńce na policzkach, potargane włosy – zewnętrzne i najbardziej nieszkodliwe oznaki tego, co się stało. Powinna wypić teraz coś słodkiego. Na przykład kawę z pełną cukierniczką. I zagryźć kawałkiem mięsa – komórki wymagają regeneracji. Brawo, dziewczynko – powiedziała niespodziewanie Ja – net. – To co, kapitanie, obejrzymy statek?

Zdaje się, że statek najbardziej zainteresował Kim. Pewnie nigdy nie miała okazji latać dyskowymi jachtami. Już w śluzie zatrzymała wzrok na dwumetrowych cylindrach z przezroczystego plastiku. Zaskoczona popatrzyła na Aleksa.

– To bloki skafandrowe – wyjaśnił cicho.

Niewystarczająco cicho – Generałow usłyszał i odwrócił głowę. Doskonały powód, żeby wyrazić sprzeciw. Specbojownik, który nie zna podstawowych urządzeń na pokładzie statku!

– Kapitanie, pozwoli pan, że sprawdzę działanie garderoby?

– Proszę – zgodził się Alex. Co wymyślił ten sprytny natural?

Pak podszedł do jednego cylindra, klepnął ręką sensor. Cylinder się otworzył – w plastiku pojawiła się coraz szersza szczelina, nawigator wszedł do środka. Szczelina się zasklepiła.

– Kontrola na całego – powiedziała drwiąco Janet. – Pozer… Zabrzmiało to dość dobrodusznie.

Plastik zmatowiał, gdy żel skafandra wypełnił ścianki cylindra. Potem zadziałały małe rozpylacze, a w cylindrze zakłębiła się szara mgła. Niewidoczne igły pól siłowych zszywały mgłę w szczelne warstwy, otulając Paka od stóp do głowy – jedynie przed twarzą nawigatora pozostała wolna przestrzeń.

Blok pracował szybko. Gdy powietrze w cylindrze się oczyściło, Pak stał zakuty w srebrzysty kostium. Na plecach, pod podbródkiem, w talii, wszędzie, gdzie molekuły żelu skupiły się nie tylko w przezroczysty i giętki pancerz, lecz w układy zapewniające przeżycie, skafander lekko się wybrzuszał. Jako ostatnia powstała twarzowa płytka hełmu.

Cylinder otworzył się, Pak wyszedł. Mrugnął do Kim i Alex poczuł niewyraźny niepokój. Czy to przejaw szacunku, czy podryw, wbrew zadeklarowanym skłonnościom?

– Kapitanie, systemy śluzy są w porządku. Czas na stworzenie skafandra piętnaście sekund.

– Dziękuję, nawigatorze. Może pan zdjąć skafander.

Generałow popatrzył na siebie z wyraźną przyjemnością i powiedział:

– Jeśli można, zostanę w nim.

Alex wzruszył ramionami. Mówi się, że samouwielbienie to nie wada, lecz cecha.

Wyszli ze śluzy na centralny korytarz statku. Pak szedł ostatni, jego srebrzysty pancerz chrzęścił cicho, dostrajając się do postaci człowieka.

– Urządzenie i wyposażenie standardowe – powiedział Alex, zatrzymując się. – Sześć kajut.

– Lokujemy się również standardowo? – zapytała Janet.

Alex skinął głową. Chociaż… Skąd wiadomo, jakie rozmieszczenie ona uważa za standardowe? Poza tym skład ich załogi jest dość nietypowy.

– Prawa burta: kapitan, bojownik, nawigator, lewa: drugi pilot, lekarz, energetyk. Sprzeciwy?

– Bardzo rozsądnie – przyznała Janet. – W razie zaatakowania jednego z pokładów załoga może funkcjonować dalej… Pozwoli pan, że zajmę swoją kajutę?