– Mam nadzieją, że ta technika nie będzie nam potrzebna.
– Ja również, kapitanie. Pozwoli pan, że obejrzą pozostałe pomieszczenia statku?
– Proszę zaczekać, Janet. Mam do pani prośbą… osobistą.
Janet w zadumie popatrzyła najpierw na niego, potem na Kim.
– Słucham, kapitanie.
– Może pani przeprowadzić kontrolą genetyczną dziewczyny?
– Zależy jaką… – W oczach lekarki błysnęło zdumienie. – Na zgodność waszych grup krwi?
Kim prychnęła.
– Nie. – Alex z trudem zachował spokój. Pomysł, że mógłby mieć dzieci z czternastoletnią dziewczyną, był doprawdy oryginalny. Zresztą to, o co chciał prosić Janet, będzie równie nietypowe. – Janet, chciałbym zyskać pewność, że Kim jest specbojownikiem.
– Jak to, kapitanie?
Westchnął.
– Janet, sytuacja jest dość nietypowa.
– Zaczynam się tego domyślać. – Janet zwracała się do niego, lecz cała jej uwaga skupiona była na Kim.
– Kim przeszła metamorfozę przedwczoraj w nocy.
– No, no…
Janet przykucnęła obok dziewczyny, ujęła ją za podbródek, zwróciła jej twarz do siebie, przyjrzała się. Alex nie wiedział, co zobaczyła, lecz lekkie niedowierzanie zniknęło z jej oczu.
– Przyjmowanie speca do załogi zaraz po transformacji nie należy do imperialnych tradycji.
– Zgadza się – przyznał Alex. – Ale nie ma bezpośredniego zakazu.
– Rozumiem. A co ma z tym wspólnego analiza genetyczna Kim na razie milczała, lecz Alex podejrzewał, że ta pokor nie potrwa długo.
– Dziewczyna nie ma zaświadczenia specbojownika.
– Mogę je wystawić bez żadnych analiz – powiedziała spokojnie Janet. – Na podstawie dowodu tożsamości, zawiera przecież wszystkie informacje medyczne. Typ specjalizacji, zmienić zmienione geny, prawdopodobny profil somatyczny…
– Ona nie ma dowodu… zgubiła go.
Janet zamilkła. A potem powiedziała twardo:
– Kapitanie, każdy człowiek, spec czy natural, po utracie dokumentu powinien stawić się w najbliższej klinice. Po analizie genotypu z centralnego banku danych otrzymuje się informacje o jego osobie…
– Janet, my nie możemy tego zrobić.
Krótkie spojrzenie Kim było dla niego nagrodą za to „my”.
– Dlaczego?
– Kim zerwała ze swoją przeszłością. Nie chce, żeby jej rodzina dowiedziała się, gdzie teraz przebywa. A jeśli do banku danych zostanie wysłane zapytanie, rodzina dowie się o wszystkim.
– Nie rozumiem. – Lekarka wyglądała na szczerze zdumioną. – Znam prawo Imperium… Każdy spec po przejściu metamorfozy staje się absolutnie samodzielną i niezawisłą jednostką. Ma prawo pracować, utrzymywać kontakty z kim tylko chce, zawierać i zrywać więzi pokrewieństwa, żyć albo zakończyć życie samobójstwem…
Alex westchnął i spojrzał pytająco na Kim. Nie mógł zaprzeczyć – słowa Janet były absolutną prawdą.
– Jestem z Edenu – oznajmiła dziewczyna.
– Dość patriarchalna, ale sympatyczna planeta. – Janet skinęła głową z aprobatą. – Kim, czego się boisz? Jesteś specbojownikiem, możesz ochronić się przed bezprawnymi zamachami. A prawo jest całkowicie po twojej stronie! Chodź, pójdziemy razem do kliniki kosmoportu…
– Nie!
Kim zerwała się i cofnęła gwałtownie. Janet i Alex wymienili spojrzenia.
– No i tak to właśnie wygląda – rozłożył ręce Alex. – Janet, chce pani porozmawiać z Kim w cztery oczy?
– Nie będę rozmawiała z nią w cztery oczy! – krzyknęła Kim. – Nie będę!
– Dlaczego? – Głos Janet pozostawał serdeczny. – Kim, lubię cię, nie kłóćmy się, dobrze?
Kim lekko oklapła.
– Nie chodzi o panią…
– A więc o niego? Czy on – Janet wskazała głową Aleksa – czy on cię skrzywdził?
Zdaje się, że takie przypuszczenie rozbawiło Kim.
– Trudno byłoby wyrządzić mi krzywdę.
– Zgadzam się. W takim razie może omówimy nasz problem i wypracujemy możliwości rozwiązania go? – Janet podała Kim rękę.
Kim wahała się przez chwilę, potem słabo klepnęła lekarkę po dłoni i znowu usiadła między nimi. Janet milczała, patrząc na dziewczynkę.
– Zabiją mnie, jeśli mnie znajdą – powiedziała gwałtownie Kim.
– Specbojownika niełatwo zabić – zauważyła Janet, jakby nie kwestionując samego oświadczenia.
– Niełatwo, ale można. Wyślą innego speca, albo kilku.
– Po co? To wróży poważną kolizję z prawem, kochanie. Zwłaszcza że teraz jesteś pod podwójną osłoną: Imperium i związków zawodowych floty kosmicznej.
Kim uśmiechnęła się krzywo.
– Co prawda jest pani starsza ode mnie, ale naprawdę w kwestii kolizji z prawem jestem lepiej zorientowana.
– Może pochodzisz z wpływowej konserwatywnej rodziny i klan jest urażony faktem twojej ucieczki?
Zdaniem Aleksa, wersja Janet brzmiała bardzo prawdopodobnie, ale Kim pokręciła głową.
– Nie. Ale wiem, co mówię. Wystarczy, że się pojawię, a zabiją mnie i… i jeszcze wszyscy będziecie mieli przeze mnie problemy.
Alex spodziewał się pełnego wyrzutu, nawet oburzonego spojrzenia ze strony Janet. Przyprowadzić na statek dziewczynę bojownika, która jest raczej zagrożeniem niż osłoną…
Ale widocznie Janet naprawdę polubiła Kim.
– Zastanów się sama, jak mogę ci pomóc? – Lekarka rozłożyła ręce. – Wystawić zaświadczenie speca to nie problem, nie wątpię, że jesteś specbojownikiem. Ale mam obowiązek najpierw upewnić się co do twojej tożsamości, a ty dowodu tożsamości nie posiadasz.
Kim milczała.
– Janet, jest jedno wyjście – zaczął ostrożnie Alex, a głos mu drgnął. Wszedł na śliską ścieżkę przekrętów, a bardzo tego nie lubił.
– I jakież to, kapitanie?
– Wystawi pani Kim certyfikat specbojownika, a potem…
Janet sposępniała i pokręciła głową, lecz Alex już mówił dalej:
– A potem ja i Kim pójdziemy do najbliższego urzędu i zawrzemy tymczasowe małżeństwo na podstawie certyfikatów speców. To im wystarczy.
– Wiem, że wystarczy. Ale ja nie wystawię fałszywego certyfikatu.
– Proszę zaczekać, Janet! Po zawarciu małżeństwa Kim dostanie nowe dokumenty, już na nazwisko Kim Romanowej… Przyjmiesz moje nazwisko, Kim?
Dziewczyna patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, wciąż nic nie rozumiejąc.
– Żadnego wysyłania pytań do banków danych. Wysyła się tam jedynie nową informację, co niczym nie grozi. Mało to w galaktyce dziewczynek o imieniu Kim?
– Ale ja nie mogę złamać prawa! – Nawet niewzruszony spokój Janet miał swoje granice.
– Ależ nie złamie go pani! Natychmiast wrócimy na statek i wpisze pani do zaświadczenia dane z jej nowego dowodu tożsamości. Załóżmy, że poprosiłem panią o przeprowadzenie pilnej certyfikacji, obiecując, że dowód dostarczę później. Przecież mogła się pani zgodzić na drobne odstępstwo?
– Żaden komputer nie przepuści takiego odstępstwa. Jak mogę napisać, że certyfikat został wydany na podstawie dokumentu, którego nie otrzymałam? A może umie się pan cofać w czasie, kapitanie?
– Umiem.
Janet zamilkła.
– Czas, według którego żyje statek, ustanawia kapitan. Mogę ustawić zegary według Greenwich. Według Wielkiego Pekinu. Według czasu kosmodromu. Według czasu planety pobytu. Rozumie pani? Jaki czas ukazywany jest w pani dokumentach?
– Czas statku…
– Otóż to. Z punktu widzenia każdego kontrolera wszystko będzie wyglądało tak, jakby… – Alex odetchnął. – Kapitan statku zawarł związek małżeński z członkiem załogi, po czym na jego prośbę została przeprowadzona ekspertyza genetyczna i potwierdzony status bojownika…
– Chwileczkę! – Janet machnęła ręką. – Mówi pan poważnie, kapitanie? To abstrakcyjna konstrukcja logiczna czy…