Выбрать главу

Alex wciągnął powietrze i wypuścił je ze świstem.

– Nie, ale mogą się pojawić. Sam zaprowadzę was do waszych kajut.

– Dziękujemy, sługo – zaśpiewały melodyjnie Czygu.

Operon drugi. Egzogeniczny

Obcy

Rozdział 1

Kajuty dla pasażerów mieściły się na dolnym pokładzie. Dostać się do nich można było jedynie korytarzem centralnym, przechodząc obok mesy.

Tak właśnie szli. Pierwszy Alex, zaciskający pięści do bólu, za nim rozszczebiotane Czygu, na końcu Ka-trzeci, klon człowieka zwanego Daniła Szustow. W mesie panowała cisza; widocznie po drodze do przedziału medycznego Janet zdążyła podzielić się nowinami.

Wąskimi spiralnymi schodami zeszli do małego okrągłego holu, gdzie znajdowało się sześcioro drzwi. Kajuty dla pasażerów były dwuosobowe.

– Dziękujemy, sługo – zaćwierkały Czygu. Alex myślał, że zajmą jedną kajutę, ale Obce rozdzieliły ręce i z tą samą wstrząsającą synchronizacją ruchów weszły do dwóch różnych kajut.

– Ka-trzeci… – powiedział Alex.

– Słucham, kapitanie.

– Czy mógłby mi pan wyjaśnić, czym zajmuje się kompania Niebo i jaki jest cel naszego lotu?

Ka-trzeci nie przejawił najmniejszego zdumienia.

– Kompania Niebo zajmuje się turystyką. Organizuje loty w granicach ludzkich sektorów przestrzeni dla przedstawicieli obcych ras, a także… – tu głos Ka-trzeciego drgnął -…wycieczki ludzi na planety innych cywilizacji.

Nasza praca ma polegać na wożeniu Obcych?

– Tak.

Alex wziął głęboki oddech.

– Wobec tego w skład załogi powinni wchodzić lingwista, egzopsycholog i lekarz specjalizujący się w Obcych…

– Ja łączę te zawody – odpowiedział spokojnie klon. – Kapitanie, proszę mi wyjaśnić sytuację: czy jest pan ksenofobem?

– Nie. – Alex zdecydowanie pokręcił głową. – Mam nawet kilku znajomych Obcych.

– W takim razie o co chodzi? Przy okazji, termin „Obcy” uważany jest za obraźliwy, proszę w przyszłości nazywać naszych sąsiadów galaktycznych osobnikami innej rasy lub też osobnikami nieludzkiego pochodzenia. Dopuszczalna jest również „obca rasa”, ale w żadnym wypadku nie „Obcy”!

Zapewne Alex powinien od razu wyjaśnić mu sytuację i powiedzieć o Janet, pochodzącej z Ebenu i posiadającej specjalizację oprawcy.

Ale efektem byłoby natychmiastowe zwolnienie kobiety.

– Dobrze, będę używał terminu „obca rasa”.

Klon popatrzył na niego pytająco.

– Kapitanie, ten statek został stworzony specjalnie do lotów z obcymi formami życia. Sprawdzał pan kajuty pasażerów?

– Nie. Osobista kontrola nie wchodzi w zakres moich obowiązków.

– Gdyby pan tam zajrzał, nie byłby pan teraz taki zdumiony. W kajutach pasażerskich mogą przebywać dowolne formy życia. Zróżnicowana atmosfera i grawitacja, szeroki zakres temperatury, własne syntezatory pożywienia…

– Przyznaję, to moje niedopatrzenie – skinął głową Alex. – Ale… nigdy nie słyszałem o podobnych statkach wycieczkowych.

– Cóż… – Klon rozłożył ręce. – Jak szybko możemy być gotowi do startu?

– Już jesteśmy gotowi.

– To dobrze. Chcielibyśmy wystartować za półtorej godziny.

Alex skinął głową.

– Trasa?

– Wszystko jest w dokumentach. Szanowne Czygu pragną obejrzeć słynne wodospady Ebenu. Po drodze, jak sądzę, będzie można zrobić jeden czy dwa przystanki. Na przykład na Zodiaku. Widział pan dryf gigantycznych lilii?

– Nie…

– Ja również. – Ka-trzeci się uśmiechnął. – To podobno wspaniały widok. Na Zodiaku właśnie zaczyna się sezon białego słońca, kapitanie… Czy nie sądzi pan, że praca w naszej kompanii daje wam ogromne przywileje? Absolutnie bezpłatnie, mało tego, otrzymując za to pieniądze, zdoła pan odwiedzić najpiękniejsze planety ludzkiego sektora.

– Tak, bez wątpienia… – Alex oblizał wargi, przypominając sobie Generałowa wytyczającego trasę Rtęciowe Dno-Zodiak-Słoninowy Chochołem-Eden. – Czy nie mógłby mi pan odpowiedzieć na jedno pytanie, panie Ka-trzeci?

– Może pan mi mówić po prostu „Ka”. – Klon wyraźnie nie miał kompleksów z powodu swojego pochodzenia. – Oczywiście, proszę pytać!

– Dlaczego one nie pachną? – Alex skinieniem głowy wskazał zajęte przez Czygu kajuty.

– Czygu to rasa wysokich biotechnologii. Stosują środki blokujące wydzielanie merkaptanu. To dla nich pewien dyskomfort, ale Czygu są gotowe poświęcić się w imię dobrego samopoczucia ludzi.

– Rozumiem. Czy w takim razie mógłby je pan poprosić, żeby nie nazywały nas sługami? W imię dobrego samopoczucia załogi.

– Wszyscy jesteśmy zarówno panami, jak i sługami, tyle że w różnych momentach życia – zauważył melancholijnie Ka-trzeci. – Być może polecę kiedyś na wycieczkę do ich sektora kosmosu i będę nazywać Czygu sługami. Zresztą, spróbuję im wyjaśnić sytuację.

– Będę wdzięczny.

Alex zebrał się w sobie. Już miał powiedzieć…

– Wszystko w porządku? – Ka-trzeci popatrzył na niego uważnie.

– Tak. Oczywiście. Startujemy za pięćdziesiąt sześć minut, dobrze?

Klon zerknął na zegarek.

– Uprzedzę swoich podopiecznych.

Alex wyszedł, nie powiedziawszy ani słowa o Janet i jej stosunku do Obcych.

* * *

Gdy wszedł do mesy, burzliwa dyskusja gwałtownie ucichła. Nie wyglądało to jednak na pełne szacunku oczekiwanie, raczej na nagłe przerwanie niepochlebnych uwag pod adresem kapitana. Kim siedziała spięta i zła, Morrison stropiony, jakby zmuszano go do bronienia nie swojej pozycji i wygłaszania opinii, w które nie wierzył.

– Proszę o uwagę – powiedział Alex i usiadł. Mieli jeszcze sporo czasu.

– Zamieniamy się w słuch – powiedział Generałow z wyszukaną grzecznością.

No tak… teraz już wiadomo, kto był inicjatorem sporu.

– Przybyli nasi pasażerowie – kontynuował Alex. – Jak już wiecie, są to dwie przedstawicielki przyjaznej nam rasy Czygu i towarzyszący im przewodnik, specjalista do spraw kontaktów z Obcymi, Daniła Ka-trzeci Szustow. Jak sądzę, możemy się do niego zwracać po prostu Ka-trzeci.

– Klon? – zapytał Paul.

– Tak, energetyku. Klon. Liczę na to, że nikt z nas nie jest szowinistą. Czygu to rozumna i pokojowa rasa…

– Diabła tam! Co tu mają do rzeczy Czygu! – Generałow zrzucił maskę grzeczności. – Kapitanie, nie wspominał pan, że w załodze będzie klon!

– Nie jest w załodze – uściślił Alex. – Ka-trzeci to, tak samo jak my, najemny pracownik kompanii Niebo. Jego zadanie polega na towarzyszeniu Czygu, świadczeniu im pewnych usług…

– Seksualnych – prychnął Generałow.

– Nie zagłębiałem się w szczegóły. – Alex nadal mówił tym samym spokojnym tonem, co chyba jedynie drażniło słuchaczy. – Klony mają wszystkie prawa obywatelskie Imperium.

– Czy pan naprawdę nic nie rozumie?! – Pak klasnął w ręce. – Klonowanie doprowadzi do zwyrodnienia ludzkiej rasy! Te cholerne klony są wszędzie! Na estradzie klony, w rządzie klony, a teraz nawet w kosmosie klony!

– Czy uraża to pana osobiście? – zapytał Alex.

Generałow ciężko dyszał, ale odpowiedział już spokojniej:

– Mnie nie. Ja nie mam zamiaru dać się sklonować. Ale to przecież nienaturalne! Potęga ludzkości polega na różnorodności ludzi! Wyjątkowość kodu genetycznego została nam dana przez naturę i dlatego klonowanie jest niemoralne! Zgadza się pan, kapitanie?

– Ogólnie rzecz biorąc, tak.

– A do czego doprowadzi klonowanie? Czy chcemy iść drogą Czygu albo Brownie? Przecież dla Czygu klonowanie to proces naturalny, u Brownie zaś wynika to ze zbyt wysokiej śmiertelności! Jeśli zaczniemy klonować siebie, to przemienimy się w stado potworków, żywych robotów z numerami seryjnymi. Jeden typ: pilot, drugi typ: śmieciarz, trzeci: władca. Będziemy schodzić z taśmociągów!