– Słucham?
– Przysięgnij, że przechowasz…
Jej ręka przesunęła się po brzuchu, zatrzymała gdzieś nad lewą nerką. Przez chwilę palce dziewczyny ugniatały ciało, potem po ciele przebiegł dreszcz i skóra pod palcami rozstąpiła się, odsłaniając „kieszeń”.
To nie był sztuczny narząd ani wbudowany pistolet. Po prostu skrytka w ciele, praktycznie niemożliwa do odkrycia.
– Weź…
Alex położył Kim na łóżku i ostrożnie wziął z jej rąk ciężki kryształ.
Ścięty stożek o pięciocentymetrowej podstawie. Przezroczysty jak brylant. Alex poczuł pod palcami sprężynującą powierzchnię.
Zgadza się. Żelowy kryształ.
– Skąd to masz? – spytał.
– Przechowaj! – Palce Kim zacisnęły się na jego nadgarstku z taką siłą, że Alex syknął z bólu. – Przysięgnij!
– Przysięgam.
A niech to… Zagłodzona, bezdomna dziewczyna nosi w sobie niezły majątek. Kryształów tej wielkości używa się na gwiezdnych krążownikach, w planetarnych centrach komputerowych, w kompleksach rzeczywistości wirtualnej, w centrach nawigacyjnych wielkich kosmodromów… Na Rtęciowym Dnie takich kryształów mogło być najwyżej kilka.
– Obiecujesz?…
– Obiecuję.
Al ex pochylił się, dotknął wargami czoła dziewczyny.
– Śpij. Wiem, jak należy się obchodzić z żelowymi kryształami. Nie bój się.
Uwierzyła mu. Nie miała innego wyjścia. Po kilku sekundach oczy Kim zamknęły się, ale to nie był sen. Umysł, posłuszny programowi, zapadł w trans.
Alex przykrył dziewczynę kołdrą.
Chwila przerwy, jakieś półtorej godziny. Jej organizm przygotowuje się do metamorfozy.
A przecież nie ma prawie żadnych szans…
Alex mocno zacisnął kryształ w dłoni – rozbicie go jest prawie niemożliwe, ale po co ryzykować – i podszedł do stołu. Włożył kryształ do szklanki, nalał wody z karafki. Żelowe kryształy to lubią. Pilot zerknął na Kim. Dziewczyna oddychała spokojnie i głęboko. Krwotok ustał… na jakiś czas.
– Terminal! – zadysponował Alex, przygotowany, że ekran nie zadziała.
Ale ekran wypełnił się matowym białym światłem. Nieźle. Równie dobrze właściciele Hiltonu mogli w swojej minimalnej konfiguracji zrezygnować z usług informacyjnych.
– Działam w trybie minimalnym – uprzedził ekran. – Łączność ograniczona granicami miasta. Dostępne są jedynie te usługi informacyjne, które przewidziano w wariancie bezpłatnym.
Alex syknął przez zęby. Postanowił popatrzeć na Biesa, ale rozmyślił się. Diabełek pewnie i tak siedzi odwrócony tyłem. Albo w ogóle się schował, rozzłoszczony głupotą swojego pana.
– Informacja o żelowych kryształach – zakomenderował Alex.
– Wykonuję z ograniczeniami.
Znakomicie…
– Żelowe kryształy o średnicy podstawy większej niż pięć centymetrów.
– Wykonuję z ograniczeniami.
– Przestępstwa związane z daną grupą kryształów.
– Wykonuję z ograniczeniami.
– Kradzież kryształów o średnicy podstawy większej niż pięć centymetrów.
– Wykonuję.
Alex się uśmiechnął.
Oczywiście, nie dotrze do tajnych archiwów policji, ale tego akurat nie potrzebował.
– Podać pięć ostatnich przypadków.
– Niemożliwe. Żelowe kryształy tej wielkości stawały się obiektem kradzieży tylko trzykrotnie. Podać?
– Tak. W skrócie.
– Rok 2131. Bazowy kryształ liniowca „Sri Lanka”. Skradziony prawdopodobnie przez masterpilota Andreasa Wolfa, speca, podczas buntu. Znaleziony i zwrócony kompanii Ekspres Księżycowy po stłumieniu buntu. Obecnie używany na liniowcu „Sri Lanka”. Szczegóły nieznane.
Alex się skrzywił. Znał ten przypadek, po prostu nie przypomniał sobie o nim od razu. Nie powiązał haniebnej historii speca stojącego na czele buntu z kradzieżą kryształu.
– Rok 2164. Żelowy kryształ kompleksu rozrywkowego Andaluzja, planeta Atena. Skradziony przez robotnika technicznego kompleksu Djeri Donescu, naturala. Znaleziony przy próbie sprzedaży. Utylizowany, bo przestał działać na skutek nieprzestrzegania warunków przechowywania. Szczegóły?
– Nie. Dalej.
– Rok 2173. Bazowy kryształ krążownika „Tron”. Skradziony przez nieznanego sprawcę. Nieodnaleziony. Szczegóły nieznane.
Alex popatrzył z powątpiewaniem na Kim. Wprawdzie dziewczyna jest specem, ale trudno uwierzyć, żeby dziesięć lat temu była zdolna do kradzieży kryształu z okrętu wojennego…
– Czy kryształ krążownika „Tron” jest poszukiwany?
– Brak informacji.
No tak, armia nie ogłasza nagród za odszukanie skradzionych przedmiotów… I rzadko wciąga policję w swoje problemy. Dziwne, że ta informacja w ogóle przedostała się do otwartej sieci.
Czyżby jednak krążownik „Tron”?
Alex usiadł przy stole i popatrzył na szklankę, w której tkwił niewidoczny teraz kryształ.
A przecież nie chodzi o cenę samego kryształu! Jeśli to jest ten sam kryształ, jeśli do tej pory zawiera informacje z flagowego krążownika floty… wprawdzie minęło już dziesięć lat, ale…
– Dlaczego zawsze nie tylko wdeptuję w gówno, lecz włażę w nie po same uszy? – zapytał Alex retorycznie.
Kryształ odpowiedzieć nie mógł, dziewczynka spała, terminal nie uznał słów za pytanie. Alex westchnął. No cóż, nie ma żadnych dowodów, równie dobrze można uznać, że to zupełnie inny kryształ.
– Terminal, dostęp do giełdy pracy.
– Wykonuję.
Przynajmniej tej usługi mu nie odmówiono.
– Wolne miejsca pracy na planecie Rtęciowe Dno dla masterpilota speca, wiek trzydzieści cztery lata, staż pracy sześć lat, pierwsza klasa kwalifikacji, lojalność potwierdzona, karta naruszeń czysta… eee… nadający się bez ograniczeń, decyzja lekarska z dnia dzisiejszego. Pokazać tekst.
Wolne miejsca były. Całe pięć.
Alex podszedł do monitora.
Pierwszy wariant wywołał na jego twarzy półuśmiech. Suborbitalne i orbitalne przewozy ładunków. Łódź klasy Chomik. Żeby proponować taką pracę masterpilotowi, trzeba mieć duże poczucie humoru. Trzydzieści kredytów tygodniowo. Brak możliwości zaliczki. Bezpłatne mieszkanie w hotelu Hilton.
– Skasować pierwsze…
Drugi i trzeci wariant były niewiele lepsze. Trasy Rtęciowe Dno – hiperterminal i Rtęciowe Dno – pas asteroid. Łodzie klasy Chomik i Borsuk. Sześćdziesiąt kredytów tygodniowo. Zakwaterowanie – hotel Hilton lub mieszkanie koncernu.
– Drugą i trzecią ofertę usunąć.
Czyżby mieli tu masterpilotów na pęczki? A może… a może nie potrzebują speców o podobnych kwalifikacjach?
Czwarta propozycja wzbudziła przelotne zainteresowanie. Liniowiec „Goethe”. Drugi masterpilot. Niezależna kompania Słoneczna. Sto kredytów. Premie. Zaliczka w wysokości miesięcznej pensji. Absolutne zabezpieczenie.
Tylko że w szczególnych warunkach uwaga: „Kontrakt na pięć lat bez prawa zerwania”.
– Skasować.
Piąta propozycja pochodziła od armii. Statek floty. Siedemdziesiąt kredytów plus odpowiednie dodatki. Kontrakt na rok. Bardzo sympatyczny wariant.
Gdyby to tylko nie była armia…
– Skasować.
Dziewczyna jęknęła słabo. Alex się odwrócił – Kim kręciła się na łóżku. Oczy miała otwarte.
– Kryształ…
– Wszystko w porządku. Jest bezpieczny.
– Aha…
I znowu się wyłączyła.
Dziewczyna musi zdawać sobie sprawę z wartości kryształu, skoro zdołała przerwać trans.
– I co ja mam z tobą zrobić? – zapytał cicho Alex. – Co mam zrobić?
Zakłócona metamorfoza to nie żarty. Zaraz zaczną się wizje. Kim może wpaść w szał, a niekontrolujący się specbojownik to straszna rzecz. A nawet jeśli dziewczyna będzie się zachowywać spokojnie – to i tak potrzebuje jedzenia, lekarstw, spokoju, dachu nad głową. To wszystko kosztuje, a on nie ma pieniędzy.