– Pamiętam, że wszyscy bardzo szanowaliśmy naszego dozorcę – powiedział Alex. – Był taki dobrotliwy i serdeczny. Bardzo lubił dzieci, biegał z nami po podwórku, nosił nas na barana…
– O mój Boże, więc ten element też zaskoczył? – Genialny genetyk zachichotał. – Gdy byłem dzieckiem, dozorca wiecznie nas przeganiał, dlatego umieściłem w specdozorcy szczególną sympatię do dzieci… Zadrwiłem z samej idei, a oni puścili to do produkcji seryjnej.
– Więc Kim Ohara jest…?
– Moim zbawieniem. – Eduard spoważniał. – Dwadzieścia lat temu udało mi się bardzo sprytną metodą… chcąc nie chcąc, zostałem niezłym hakerem… przeniknąć do światowej sieci. Szukałem jakichś opozycyjnych nurtów. Szukałem ludzi, którzy mogą mi pomóc, szukałem dostępu do opinii publicznej. I zrozumiałem, że to ślepa uliczka. Opozycja nie istnieje, jeśli nie brać pod uwagą szalonych sekt religijnych czy rządów planet, które rosły w siłą. Nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc, kto by wystąpił przeciwko władzy imperialnej i parlamentowi Ebenu. Wówczas postanowiłem stworzyć człowieka, który pomoże mi się uratować. Praca na dużą skalę była niemożliwa, ale gdy przyszło zapotrzebowanie na specagenta, wiecznie młodą, czarującą, inteligentną dziewczyną o szczególnych zdolnościach… cóż, zabawiłem się trochę z jej genami. Kontrolowano moją pracę, ale w tym wypadku niewiele zrozumieli. Nawet dostałem podziękowanie za znakomite wykonanie zlecenia. A ja poczekałem, aż dziewczynka podrośnie i zacząłem się z nią spotykać w wirtualnych światach. Wymyśliłem dla niej tę wzruszającą legendę… Bardzo kocham tę dziewczynę, Aleksie, chociaż nie wiem dokładnie, kim ona dla mnie jest… Chyba córką, siostrą i ukochaną kobietą zarazem.
– Stworzyłeś ją według własnych wymagań? – zapytał Alex.
– Oczywiście. Nie miałem złudzeń, że będzie mi wiecznie wierna, zdążyłem się już uwolnić od starożytnej moralności… no; prawie. Według moich wyliczeń Kim powinna była mnie uratować, gdy stanie się dorosłą kobietą, dysponującą porządnym zapleczem finansowym i bezpiecznymi kryjówkami. Ale laboratorium poddawano modernizacji, zmieniano linie łączności i zrozumiałem, że stracą kontakt z dziewczyną. Musiałem improwizować, i całkiem nieźle mi to wyszło. Przejąłem kontrolą nad jednym z robotów obsługi, ten wyniósł żelowy kryształ i podpalił laboratorium. Kryształ uznano za zaginiony, a w rzeczywistości miała go Kim. Ale potem do akcji włączył się przypadek. Matka nakryła Kim z kryształem i zrozumiała, że to nie zbiór rozrywek seksualnych czy romantycznych historii. Dalej już wiesz. Uciekliśmy.
– Zaryzykowałeś i powierzyłeś swoje życie… swój los dziewczynce, która nigdy nie ruszała się ze swojej planety? Przecież mogły się jej przydarzyć różne rzeczy!
– Co na przykład? – Eduard wzruszył ramionami. – Przyznaję, jest pociągająca, ale jest przy tym specbojownikiem o szczególnych umiejętnościach. Gdyby na przykład ktoś próbował ją zgwałcić… cóż, miałby za swoje! Nawet gdyby Kim leżała związana. – Na twarzy Eduarda pojawił się nieprzyjemny uśmieszek kogoś, kto wie o czymś, czego nikt inny nawet się nie domyśla.
Alex sposępniał.
– Specjalnie ukształtowałeś ją w ten sposób? Mądra, piękna, ponętna, a przy tym bezlitosny zabójca?
– Co w tym złego, Alex? Imperium tym właśnie żyje. Każdy rząd tworzy swoich obywateli według własnej wizji. Każda duża firma z poważnymi widokami na przyszłość zamawia takich speców, jacy są jej potrzebni. Rodzice, wybierając dzieciom przyszły zawód, opłacają tę czy inną specjalizację. Nie zrobiłem nic niezwykłego! Naprawdę się postarałem, tworząc Kim. A więc skoro ona mnie ratuje, to… no, to naturalna wdzięczność.
– To byłaby prawda, gdyby ratowała cię świadomie! Gdybyś nie karmił jej kłamstwami!
– Gdy nadejdzie czas, pozna prawdę.
Alex skinął głową.
– Być może. Ale nie miałeś racji.
– Czas pokaże – odparł ze zmęczeniem Eduard.
– I jesteś pewien, że jej umysł jest stabilny? Umieścić w jednym mózgu heterę i bojownika to już na granicy możliwości!
– Chyba ja lepiej znam możliwości ludzkiego umysłu – zmrużył oczy Eduard. – Wierz mi, Kim nie mogła nagle oszaleć i wypatroszyć Czygu… Bo przecież to masz na myśli?
– To. Próbuję sprawdzić część wariantów i wykluczyć niemożliwe.
– Czy przypadkiem nie bierzesz na swoje barki pracy specdetektywa, przyjacielu? – Genetyk roześmiał się. – Cholera… jak miło pogadać w taki szczery i serdeczny sposób!
Alex nie zareagował. Zastanawiał się. Najprawdopodobniej Eduard nie kłamał. Stworzył Kim Oharę na swój użytek – ochroniarz, źródło środków do życia… kochanka. Galaktycznej wojny raczej nie miał w planach.
Ale w niestabilnej psychice dziewczyny mogło przecież dojść do jakichś zakłóceń… choć Eduard twierdzi, że to niemożliwe.
– Masz jakieś sugestie? – zapytał Alex.
– Co do osoby zabójcy?
– Tak.
– Nie jestem detektywem. Jeśli na pokładzie jest spec i to w dodatku klon Petera Falka – genetyk rozłożył ręce – pozostaje wam tylko z zachwytem przyglądać się jego pracy.
– Naprawdę jest taki dobry?
– Jest wspaniały. Pracowałem nad tą specjalizacją ponad dwadzieścia lat. Było mnóstwo niepowodzeń, ale wynik przeszedł najśmielsze oczekiwania.
– Do tej pory pan Sherlock Holmes nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia. Zestaw standardowych sztuczek i wzmocnione narządy zmysłów.
Eduard tylko się uśmiechnął.
– Gra toczy się o istnienie Imperium! – Alex jeszcze raz spróbował odwołać się do rozsądku genetyka. – Nie przypuszczam, żebyś ocalał po zagładzie Imperium. Musimy znaleźć mordercę!
– Imperium przeciwko Czygu? – W głosie genetyka zadźwięczała absolutna obojętność. – Biedne pszczółki nie mają żadnych szans.
– Dlaczego?
Eduard westchnął dramatycznie.
– No, do licha, przecież specpilot nie może być taki tępy! Wszystko jest oczywiste! I zabójca, i motyw, i as w rękawie, którego Rada Imperium wyjmie w odpowiedniej chwili!
W jego głosie dźwięczała niezachwiana pewność. I właśnie to przestraszyło Aleksa.
– O czym ty mówisz? Czy istnieje jakaś cudowna broń, o której nie wiedzą zwykli śmiertelnicy?
– Można to i tak nazwać. – Eduard w zadumie potarł nos. – Nie, nie powiem nic więcej. Masz wszystkie potrzebne dane, powinieneś zrozumieć, co się dzieje. Detektyw również. Więc nie martw się o los Imperium… i zacznij się delektować przedstawieniem.
– Jak można nazywać przedstawieniem śmierć istoty rozumnej? I nieuchronną śmierć kogoś z mojej załogi?
– Jestem zmęczony, Alex powiedział genetyk. – Zajrzyj do mnie jutro, dobrze? Jeśli oczywiście Sherlock Holmes nie rozwiąże problemu wcześniej. Na razie!
Wstał i leniwie podszedł do ściany. Ściana zadrżała i rozstąpiła się przed nim.
– Eduardzie! – krzyknął Alex.
Bez efektu. Ściana zrosła się, skrywając genetyka. W swoim krysztale Garlicki był panem… dopóki sterowania nie przejmie komputer.
Miał te same informacje co ja, zastanawiał się Alex. A nawet mniej…
Czego on sam nie zauważył?
A raczej czego nie chciał zauważyć?
Tak czy inaczej, tu nie uzyska odpowiedzi.
Alex wyszedł z przestrzeni wirtualnej.
Sherlock Holmes zalecił członkom załogi, by pozostali w swoich kajutach do odwołania. A zalecenia specdetektywa to rozkaz. Nawet dla kapitana.