– Ponieważ nie jesteś specdetektywem!
– Kim… – Alex leciutko pocałował jej wargi. – Dziewczynko… nie wszystko można zaprogramować.
Milczała, patrząc na niego z niepokojem.
– Dlaczego w takim razie ja nie próbuję wykryć zabójcy? – spytała w końcu niepewnie.
– Ponieważ myślisz, że jesteś specbojownikiem.
– Nie jestem. – Dziewczyna zacisnęła usta. – Czuję to. W każdym razie nie tylko bojownikiem!
– Zgadza się. – Alex skinął głową z aprobatą. – Jesteś czymś więcej niż tylko bojownikiem. Jesteś wywiadowcą. Terrorystą. Agentem wpływu.
– Skąd wiesz?
– Po prostu wiem. Twoja praca polega na bywaniu w wyższych sferach społeczeństwa, a jeśli zajdzie taka potrzeba, na machaniu kilofem w obozie jeńców wojennych, służbie w wojsku, pracy w domu publicznym, przeprowadzaniu doświadczeń w laboratorium. Możesz zaadaptować się w każdym środowisku. Możesz zostać, kim chcesz. Nawet detektywem.
– Nie chcę!
– Dlaczego, Kim? Twoja specjalizacja jest wyjątkowa. Spec – modelki, specśpiewaczki, specstratedzy… żadna z tych specjalizacji nie dorównuje twojej!
– To oznacza samotność.
Alex drgnął, słysząc jej głos. Wydawało mu się, że Kim się nagle postarzała. Nie wydoroślała, ale właśnie postarzała o dziesiątki lat.
– Wszyscy niezwykli spece są samotnikami. A tobie kiedyś spodoba się twoja praca, będzie ci sprawiać przyjemność. Prawdziwą przyjemność, nie tak jak tutaj.
– Nie chcę, Alex! – Kim objęła go mocno. – Po co mi o tym powiedziałeś? Po co?
– I tak dowiedziałabyś się wcześniej czy później.
– Podoba mi się podróżowanie statkiem! Podoba mi się, że mogę być z tobą!
– Cóż, nikt nie może zabronić ci pracy w charakterze bojownika.
– Teraz, kiedy znam swoje przeznaczenie?
– Nawet teraz. – Alex nie odrywał od niej wzroku. – Zwłaszcza teraz.
– Nie rozumiem – powiedziała żałośnie Kim.
– Zrozumiesz.
Nie odpowiadał więcej na jej pytania, a ona nie nalegała zbyt długo. Nie znała gry „cukier i czekolada”, pochodzącej zapewne z Ebenu, ale zaproponowana przez nią zabawa „koteczek-pazurek” bardzo się Aleksowi spodobała.
Generałow wparował do kajuty Aleksa, kiedy Kim brała prysznic.
– Wina? – zaproponował Alex, zawiązując szlafrok. Na stole stała opróżniona do połowy butelka prawdziwego ziemskiego vou-vray.
– Czegoś mocniejszego! – warknął Pak.
Alex zajrzał do barku. Przez jakiś czas krzątał się z butelkami i kieliszkami, w końcu nalał nawigatorowi brandy.
– Holmes uznał pana za głównego podejrzanego? – zapytał ze współczuciem.
– Tak! A co, już wszyscy o tym wiedzą? – Generałow pokręcił głową i zaśmiał się sardonicznie. – Miał żelazne argumenty! Tytanowe!
– I jakież to?
– Jak to jakie? Jestem jedynym naturalem na pokładzie! Oraz jedynym pedziem!
– Tak właśnie pana nazwał?
– Nie, ten sklonowany idiota użył bardziej obraźliwego zwrotu! – Generałow klasnął w ręce i sam dolał sobie brandy. – Kapitanie, niech mi pan powie, co łączy zabójstwo Czygu i moje cechy?
– Nie mam pojęcia.
– No to panu powiem. Okazuje się, że mordując Czygu, chciałem wrobić Ka-trzeciego i kobiety speców!
– Janet i Kim?
– Tak jest! Zabiłem Czygu, żeby zniszczyć karierę tego wstrętnego klona, a zabójstwo postanowiłem zwalić na jedną z kobiet, ponieważ ich nienawidzę!
– Naprawdę nienawidzi pan kobiet?
– Ja? – Generałow wytrzeszczył oczy. – Kapitanie, nikt nie traktuje kobiet z takim szacunkiem jak my, geje! I wszyscy o tym wiedzą! Prócz, jak się okazuje, detektywów! Holmes użył argumentów, które mógłby wytoczyć pijany górnik z prowincjonalnej planetki!
– Wyrazy współczucia.
– Dziękuję, kapitanie… Jak można liczyć na sprawiedliwość, jeśli śledztwo prowadzi sklonowany cymbał?
– Pak, oburza się pan, że dyskryminuje się pana z powodu cech osobniczych, a jednocześnie sam pan wypowiada się z niejakim… uprzedzeniem.
– Klon to nie cecha osobnicza, lecz zgnilizna moralna! – rzucił gniewnie Generałow. – Teraz przekonałem się o tym ostatecznie! Jeśli nasz Ka-trzeci to po prostu głupek, który nie zdołał ochronić swoich podopiecznych, to Holmes jest głupcem agresywnym, głośnym i niebezpiecznym dla społeczeństwa! Teraz już wiem, że wojna jest nieunikniona!
Szum wody ucichł, uchyliły się drzwi bloku sanitarnego i Kim zajrzała do kajuty. Na jej ramionach połyskiwały krople wody, mokre włosy dziewczyna owinęła ręcznikiem, tworząc turban.
– Ojej… Cześć, Pak.
– Cześć, mała. – Generałow zerknął na nią przelotnie. – Słyszałaś, o co mnie oskarżają?
– Poczekaj. Alex, wrzuciłam ubranie do pralki… nie masz nic przeciwko?
– Przecież nie będziesz siedzieć pół godziny w łazience – uśmiechnął się pilot. – Wchodź.
Kim podbiegła do łóżka, usiadła i zawinęła się w prześcieradło, uśmiechając się zawadiacko do Aleksa.
– Bardzo lubię kobiety! – oznajmił Pak. – Kobiety spece również! Moja mama jest speclekarzem! A klonów faktycznie nie lubię, ale z powodu takiej antypatii nie zabijałbym Czygu!
Znowu nalał sobie brandy. Alex zastanowił się i odsunął butelkę.
– Słusznie, dziękuję… – Generałow westchnął. – Ja już zupełnie… ale niech pan sam pomyśli, kapitanie, przez pół godziny rzucano mi zniewagi prosto w twarz!
– Niech się pan nie złości na Holmesa – rzekł Alex. – On wcale nie myśli tego, co mówi.
– Jak to?
– On jedynie prowokuje wszystkich podejrzanych. Świadomie uderza we wszystkie słabości i kompleksy, siniaki i uprzedzenia. A potem obserwuje reakcję.
– A to łajdak! – prychnął Pak.
– Wcale nie. Znaleźliśmy się w sytuacji nadzwyczajnej, wymagającej stosownych metod. Gdyby istniały pewne w działaniu narkotyki prawdy, tortury z kontrolowanym oddziaływaniem czy inne metody ekspresowych przesłuchań, Holmes by ich użył. Być może zastosuje również te „niepewne”, jeśli nie będzie miał innego wyjścia.
– Kontrolowane tortury? – zdumiał się Pak.
– Oczywiście. Wszystko wskazuje na to, że morderca jest zawodowcem i prawdopodobnie zdoła wytrzymać narkotyki i zwykłe tortury. Duża intensyfikacja bólu sprawi, że do winy przyzna się nawet człowiek absolutnie niewinny, ale dla Czygu znaczenie będą mieć jedynie przekonujące dowody.
– Boże drogi, dokąd zmierza ten świat! – wykrzyknął patetycznie Generałow.
– Ku przepaści. Pak, naprawdę nie ty zabiłeś Czygu?
– Nie ja!
– I nie wiesz, kim jest zabójca?
Generałow się zastanowił.
– Szczerze mówiąc, podejrzewałem pana, kapitanie.
– Dlaczego? – Alex osłupiał.
– Duża odpowiedzialność za popełniony czyn. Mógł to zrobić ktoś, kto przywykł podejmować decyzje za innych. Żaden spec nie miał w specjalizacji prawa do podejmowania odgórnych decyzji. Tylko pan, kapitanie.
– I ty, bo jesteś naturalem! – krzyknęła Kim.
– Owszem. – Tym razem Generałow się nie obraził. – I ja. Ale ja nikogo nie zabiłem.
Alex zastanowił się i niechętnie przyznał:
– Nie próbowałem rozpatrywać problemu z tego punktu widzenia… Brzmi logicznie. Ale ja również nie zabiłem Czygu.
– A wie pan, do czego jeszcze przyczepił się ten klon?
– No?
– Do tego, że lubię chodzić po statku w skafandrze!
– Słusznie – przyznał Alex. – Skafander rozwiązuje kwestię śladów krwi.