Выбрать главу

– Każdy mógł włożyć skafander! – warknął Pak, po czym westchnął: – Ech, w złą godzinę nająłem się na pański statek, kapitanie…

– Pak, wszystko będzie w porządku. Niewinni nie ucierpią.

– Aż tak pan wierzy w tego sklonowanego Holmesa? – zapytał ironicznie Generałow, już zmierzając do wyjścia.

– Nie. Aż tak wierzę w siebie.

* * *

Paul Lurie zjawił się u Aleksa po wyjściu Generałowa i Kim. Pak opuszczał kajutę spięty, Kim – wyraźnie uspokojona.

– Siadaj – Alex wskazał głową fotel. – Wina?

Paul ze smutkiem skinął głową.

– Może być to? Czy wolisz czerwone? – zapytał Alex, pokazując butelkę.

– Może być to. – Paul wziął kieliszek, obrócił go w ręku i zapytał, spoglądając na Aleksa: – Kapitanie, czy pan też podejrzewa mnie o zamordowanie Czygu?

Alex się zaciekawił:

– Z jakiego to powodu znalazłeś się na liście podejrzanych pod numerem jeden?

Pak sposępniał.

– A co, nie tylko ja?

– Odpowiedz.

– Holmes mówił o moim profilu psychologicznym. No… na uczelni faktycznie lubiłem różne zabawy… ale to już przeszłość! Poza tym, jest różnica pomiędzy włamaniem się do komputera wykładowcy a posiekaniem Obcej na kawałki!

– To prawda. Holmes będzie miał problem ze znalezieniem niepodważalnych dowodów – przyznał Alex.

Paul opróżnił kieliszek i skrzywił się.

– Nie najlepszy rocznik.

– Nie najlepszy – przyznał Alex. – Nie przejmuj się, Paul. Holmes tylko cię prowokuje. Obserwuje reakcje na swoje zarzuty.

– Tak właśnie pomyślałem. Powiedział też, że jestem zbyt pozytywnym młodym człowiekiem. Że mam za mało powodów i możliwości, żeby zabić Czygu. I że to właśnie jest najbardziej podejrzane!

Alex się roześmiał.

– Nie martw się, w oparciu o coś takiego nie skaże cię żaden sąd. Zwłaszcza sąd Czygu. Oni potrzebują żelaznych dowodów.

– Kapitanie, więc kto ją zabił? – Paul zniżył głos. – Może… Janet?

– Szczerze mówiąc, już wiem, kim jest zabójca. – Alex wyjął papierosy, zapalił. – To rzeczywiście proste.

– Wie pan? – zawołał energetyk.

– Tak. Nie jestem pewien, czy Holmes też to wie, on na razie obserwuje nas i zbiera informacje. Ale ja wiem.

– Ale pan nie jest detektywem!

– No i co z tego?

Młodzieniec spojrzał na Aleksa z zachwytem.

– Więc kto to jest?

– Nic teraz nie powiem, nie mam przecież dowodów. Ale zdobędę je. Zabójca mimo wszystko popełnił błąd. Teraz pozwolę mu zrobić następny, a potem Czygu dostaną swojego kozła ofiarnego. Wojny nie będzie.

– Więc to nie Kim i nie Janet…

– Niby dlaczego?

– No bo mówi pan o nim „zabójca”, „kozioł ofiarny”…

– Zabójca jest istotą pozbawioną płci. – Alex się uśmiechnął. – Nie próbuj zgadywać.

– Wiedziałem, że pan nas chroni, kapitanie.

– To moja praca – westchnął Alex. – No dobrze, Paul, zaraz przyjdzie Morrison, muszę wysłuchać również jego…

– To znaczy, że wszyscy już u pana byli? – olśniło energetyka.

– Właśnie. Każdy biegnie do mnie i skarży się na Holmesa.

Alex wziął Luriego za ramiona i łagodnie popchnął w kierunku drzwi.

– No już, poskarżyłeś się sam, ustąp miejsca towarzyszowi.

Przy drzwiach pisnął sygnał.

* * *

Morrisona również trzeba było poić koniakiem.

W odróżnieniu od Janet drugi pilot nie cieszył się z przyszłej wojny; w odróżnieniu od Kim nie wierzył, że Alex zdoła go ochronić; w odróżnieniu od Generałowa nie przekuwał swojego strachu w gniew; a w odróżnieniu od Luriego miał poważne powody bać się oskarżeń. Był biały jak kreda.

– Hang, wszystko będzie dobrze – powiedział Alex po raz kolejny. – Specdetektyw nie podstawi niewinnego. Jeśli to nie pan zabił Czygu…

– To nie ja! Od razu po wachcie poszedłem spać, byłem zmęczony!

– Wobec tego nie ma pan powodów do niepokoju.

– Chciałem zajrzeć do Kim…

– Trzeba było. Oboje mielibyście alibi.

– Stałem przy jej kajucie, ale drzwi się nie otworzyły.

Alex ściągnął brwi.

– Niedobrze…

– Pytałem o to Kim, ale powiedziała, że tak mocno spała.

– Bzdura. To specbojownik, sygnał by ją obudził. – Alex spochmurnial. – Co z niej za głuptas… Nie mogła wymyślić nic lepszego?

Hang wytrzeszczył oczy.

– Więc to Kim? Kim to zrobiła?

Alex machnął ręką.

– Poczekaj.

Włączył terminal, na ekranie pojawiła się tablica trochę przypominającą schemat Holmesa, tylko prostsza. Sześć linii – członkowie załogi i czas.

– To dlatego się nie denerwowała… – mruknął Alex. – Ma w rękawie atutowego asa… Tak… No i kto jeszcze ma alibi?

– Kim dokądś poszła? – zapytał stropiony Morrison.

– Oczywiście. Albo patroszyła Czygu, albo uprawiała z kimś seks.

– Trzeciej możliwości nie ma?

– Nie. Dziewczyna jest we mnie bardzo zakochana i dlatego uważa, że powinna dochować mi wierności… ale trudno jej walczyć z drugą częścią własnej osobowości. Kim potrzebuje zdrowego, urozmaiconego seksu.

– Aleksie, czy przypadkiem nie zostałeś wyspecjalizowany na detektywa? – nie wytrzymał Morrison.

– Nie, Hang. To nie specjalizacja, to potrzeba chwili. – Alex skinął głową usatysfakcjonowany, starł obraz z ekranu. – Jak to dobrze, że Generałow jest zdeklarowanym homoseksualistą!

– Nic nie rozumiem! – wyznał drugi pilot.

– Wszystko jest bardzo zaplątane – powiedział Alex. – Wychodzę z założenia, że na statku jest tylko jeden terrorysta, a to jeszcze nie zostało dowiedzione.

Przeciągnął się i zerknął na Morrisona.

– W odróżnieniu od ciebie, mam obowiązek chronić całą załogę. Wszystkich prócz zabójcy… jeśli to członek załogi. Ciężka praca.

– Nie chciałbym być kapitanem…

– No wiesz, przecież to bardzo ciekawe! Chodźmy do mesy, założę się, że wszyscy już tam są.

– Przedstawienie trwa… – powiedział smętnie Morrison. – Ma pan nerwy jak postronki, kapitanie. Obawiam się, że moje nie są tak mocne.

– Jeden fałszywy ruch i przedstawienie zakończy się zagładą całej ludzkości – rzekł Alex. – Chcąc nie chcąc, człowiek staje się opanowany. Chodźmy, jestem głodny.

Rozdział 3

Podobno zdenerwowani ludzie dzielą się na dwa grupy – jedni muszą coś zjeść, drudzy przeciwnie, nie mogą nic przełknąć.

Z załogi „Lustra” apetyt stracił tylko Generałow. Smętnie rozgrzebywał sałatkę, a na widok Holmesa i Watson w ogóle odłożył widelec.

– Dobry wieczór, panie i panowie. – Detektyw wyglądał na ożywionego. – Nie przeszkadzamy?

Holmes najwyraźniej spodziewał się serdecznego przyjęcia od ludzi, których niedawno oskarżył o morderstwo.

– Oczywiście, że nie. – Alex gestem wskazał mu wolną kanapę. Gdy Holmes i Watson usiedli, Generałow demonstracyjnie wstał i przesiadł się do Kim i Janet. Murzynka, która właśnie przygotowała kolację i nakrywała do stołu, zdecydowanie nie miała zamiaru proponować posiłku Holmesowi i Watson.

Zapadło głuche milczenie.

– Kiedyś – rzekł detektyw, bynajmniej nie stropiony – razem z panią Watson badaliśmy sprawę wielkiej kradzieży naturalnych szmaragdów w kopalniach Basko – Cztery. Musieliśmy spędzić trzy doby wśród górników, jeść z nimi przy jednym stole, stać ramię w ramię na przodku… i tak dalej. Gdybyście wiedzieli, ile nienawistnych spojrzeń świdrowało nam plecy, ile razy przypadkiem zrywały się obudowy i spadały ze swoich miejsc roboty – rębacze… A gdy przy nieocenionej pomocy przemiłej pani Watson udało mi się odkryć prawdę, wszystko się zmieniło. Górnicy płakali, odprowadzając nas z planetoidy.