Potem Alex przeczytał to, co napisał. Zastanowił się. Wzruszył ramionami.
Jakie wyciągną z tego wnioski, trudno przewidzieć. Niewykluczone, że związek uzna go za winnego całej sytuacji i Alex będzie musiał pogodzić się z tym, co dla pilota najgorsze – zakazem lotów.
Zresztą, teraz nawet tego się nie bał.
Wydał komputerowi polecenie stworzenia twardej kopii raportu, wstał od stołu, otworzył panel sensoryczny. Ostrożnie wyjął żelowy kryształ, zawierający umysł Eduarda Garlickiego i jego dziwny świat.
Dziwna sprawa. Głupia sprawa. Genialny naukowiec, człowiek, który poznał wszystkie tajemnice kodu genetycznego, od wielu lat mieszka w kawałku skrystalizowanego płynu. Wścieka się, tęskni, nudzi i na nowo przebudowuje cudze geny. Buduje wirtualne światy i prowadzi wirtualne wojny… i przez cały czas tworzy niekończące się plany uwolnienia.
Nawet jeśli przy tym niszczy cudzą wolność.
Alex zerknął na niewielką klapkę wbudowanej w ścianę kajuty mikrofalówki. Iluzja mieszkania. Podgrzać kanapki, przypiec na podczerwonym grillu kawałek mięsa.
Albo spalić cały świat z jego jedynym mieszkańcem.
Alex wyjął neuroteminal, włożył kryształ do powierzchni kontaktowej i zawiązał opaskę na czole.
Nie było rzek, lasów, zamków ani smoków.
Nie było strażników z mieczami i czarujących kobiet w przezroczystych strojach.
Było szare piaszczyste pole i niskie szare niebo.
Na wbitym w piasek zwykłym drewnianym krześle siedział człowiek w średnim wieku, ubrany w staromodny garnitur. Na szyi miał zawiązany krawat – archaiczną rytualną pętlę, jeśli wierzyć filmom o życiu w dawnych czasach.
Alex podszedł do genetyka Eduarda Garlickiego, przystanął i spojrzał mu prosto w oczy.
Dziwne.
Mężczyzna nie był kopią speca, zamaskowanego jako Paul Lurie. A jednak podobieństwo nie ulegało wątpliwości. Nie kryło się w rysach twarzy, mimice czy wieku. Nie, było nieuchwytne – jakbyś zdarł to, co zostało narzucone, i odkrył prawdziwą tożsamość.
– Unieszkodliwiliście agenta? – zapytał mężczyzna.
Alex skinął głową.
– Kim? – sprecyzował Garlicki.
– Tak. Skąd pomysł, żeby umieścić w jej ciele coś takiego?
Genetyk nie zrozumiał jego tonu.
– Za dużo wolnego czasu, Alex. Człowiek czyta mity i bajki i mimo woli przekłada możliwości postaci z bajek na realne życie. Co można zrobić, a czego się nie da. Co się przyda, a co jest bezużyteczne.
Garlicki urwał.
– Niech Bóg będzie pańskim sędzią. – Alex usiadł obok niego na piasku. Eduard nie zatroszczył się o stworzenie drugiego krzesła. – To znaczy, że wiedział pan o spisku?
– Nie można wiedzieć wszystkiego, młody człowieku. Tylko w bajkach bohater zdobywa wszechpotęgę i wszechwiedzę – uśmiechnął się genetyk. – I nie ma w tym nic dobrego. Bo w wielkiej mądrości wiele utrapienia…
– Ale ja chcę się martwić.
Garlicki westchnął.
– Aleksie Romanow, proszę mi wierzyć, nie uczestniczyłem w tej skomplikowanej prowokacji. Miałem jednak pewne informacje. Niewiele znaczące, zapewniam.
– Czy Kim spotkała się ze mną przypadkiem?
– Oczywiście.
– Wiedział pan od początku, że na statku jest agent?
– Przemknęła mi przez głowę taka myśl. Po zabójstwie nie miałem już żadnych wątpliwości.
Alex pokręcił głową.
– Wydaje mi się, że jednak pan kłamie.
– Dlaczegóż to? – zainteresował się genetyk.
– Zbyt spokojnie zareagował pan na to, co się stało. Jakby… jakby pan wiedział o wszystkim zawczasu, jakby znał pan każdy nasz krok.
– Młody człowieku, niech pan przeżyje choćby dziesięć lat jako rozumny duch – powiedział Garlicki ironicznie – a zobaczy pan, jak zmieni się pańskie wyobrażenie o niebezpieczeństwie oraz reakcja na nie. Przywykłem do myśli, że mogę umrzeć w każdej chwili i nic na to nie mogę poradzić. Dawno nie byłem tak spokojny jak w ostatnich tygodniach.
– Tak pan wierzy w zdolności Kim? – Alex zadał pytanie Sherlocka Holmesa.
– Oczywiście! – Eduard rozłożył ręce. – Czy specarchitekt wierzy we wzniesiony przez siebie dom? Czy specchirurg wierzy w prawidłowość nacięcia? Czy specbojownik wierzy w celność strzału?
– Kim nie jest cegłą w ścianie, a pan nie jest specem. Jest pan twórcą speców.
– I co z tego? – Garlicki spojrzał na niego zdumiony. – Zawsze byli ci, którzy stawali się specami. Dręcząc swoje ciało, pokonując duszę. Dodając jedno, usuwając co innego… Litość? Wyrzucamy. Intelekt? Dodajemy. Dodać rodzinę, odjąć rodzinę, dodać przyjaciół, odjąć przyjaciół, dodać ojczyznę, odjąć ojczyznę. Całe ludzkie życie to walka o plusy i minusy. Ludzie tracili dziesiątki lat swojego krótkiego życia, miotając się i zatruwając życie swojemu otoczeniu, tylko po to, żeby odszukać swoją kombinację plusów i minusów. Ja usunąłem te męki. Od urodzenia aż do śmierci spece są szczęśliwi.
– Dlatego, że zabronił im pan dodawania i odejmowania?
Eduard roześmiał się.
– Alex… Pan otrzymał ode mnie możliwość zadecydowania o wszystkim na nowo. I co? Czy jest pan szczęśliwszy?
Alex milczał.
– Został pan pozbawiony miłości, tej zdumiewającej miłości do swojego statku, która została dana specom. I co otrzymał pan w zamian, Alex?
Cisza.
– Czy naprawdę pan sądzi, że egoistycznie ukrywam przed ludzkością środek, który przywraca emocje do norm starotestamentowych? Ha! Wszystko, na co jest zapotrzebowanie, ludzkość tworzy sama. Gdyby był potrzebny taki środek, na pewno by się pojawił. Zresztą, czy chodzi tylko o narzucone normy moralne? Pan na przykład… zażył pan ten środek. I co? Sztucznie narzucona dobroć i odpowiedzialność gdzieś znikły. Co przeszkodziło panu w tym, by wyrzucić żelowy kryształ w próżnię albo upiec go w mikrofalówce?
Alex popatrzył mu w oczy.
– Nie obserwowałem tego, co dzieje się wewnątrz statku – uściślił Eduard. – Pozbawił mnie pan tej możliwości. Ale rozumiem ludzi. Przecież chciał pan ze mną skończyć, prawda?
– Tak. Ze względu na to, co zrobił pan Kim. Ze względu na to, że był pan uczestnikiem… że w taki czy inny sposób był pan zamieszany w spisek.
Garlicki pokiwał głową.
– Oczywiście, oczywiście. A co takiego zrobiłem Kim! Podarowałem jej los wielkiego szpiega, dywersantki, damy z półświatka… na której punkcie będą wariować mężczyźni i kobiety, która może pracować dla dziesiątków wywiadów, o której powstaną książki i filmy! Możni tego świata zaczną zamawiać swoim dzieciom równie interesującą specjalizację. Małe dziewczynki będą się bawić w Kim Oharę. Alex, przecież pan nawet nie może sobie wyobrazić, jaki pasjonujące życie będzie miała ta dziewczyna! Teraz ona pomoże mi zdobyć ciało, a potem ja pomogę jej. Czeka nas pasjonujące życie w tym ciekawym i wielkim świecie! Chociaż… – rozłożył ręce. – Jeszcze może pan to wszystko zmienić. Radzę skorzystać z próżni, spalony kryształ żelowy strasznie cuchnie, to w końcu produkt organiczny. Zapach będzie za bardzo przypominał spalone ludzkie ciało. A co do mojego udziału w spisku… Myli się pan.
Wstał, przeciągnął się, wyprostował nieistniejące ciało.
– Tak bym chciał usłyszeć chrzęst stawów… Uderzyć się w łokieć i poczuć ból… Skaleczyć się… Więc jak, Alex? Co pan ze mną zrobi? Z pańskiej psychiki usunięto zakaz zabójstwa. Jest pan panem samego siebie. To właśnie ta słynna wolność.