Białe były najmniejszymi ze wszystkich Ajah, a obecnie w Wieży przebywało niewiele ponad dwadzieścia sióstr, jej wydało się wszak, że chyba wszystkie zgromadziły się w głównym hallu. Spacer po nieskazitelnie białych płytkach posadzki był niemal wyzwaniem.
Mimo później pory Seaine i Ferane miały szale na ramionach, najwyraźniej wybierały się dokądś, a Seaine uśmiechnęła się do niej współczująco — wzbudzając tym samym w Alviarin mordercze zapędy wobec swej Zasiadającej, która zawsze wtykała nos w nie swoje sprawy. Na obliczu Ferane nie było nawet śladu sympatii. Zmarszczyła brwi, zdradzając rozgniewanie, na które z pewnością nie pozwoliłaby sobie żadna z pozostałych sióstr. Wszystko co Alviarin mogła uczynić, to zignorować miedzianoskórą kobietę, starając się, by nie zrobić tego w sposób nazbyt ostentacyjny. Ferane nie bardzo kojarzyła się z typową Domani — krępa i przysadzista, z dobroduszną zazwyczaj twarzą i smugą atramentu na nosie — ale Pierwsza Rezonerka posiadała jak najbardziej właściwy swemu pochodzeniu, żywiołowy temperament. Zdolna była do wyznaczenia srogiej pokuty za najdrobniejsze nawet przewinienie, nie mówiąc już o siostrze, która jej zdaniem „zniesławiła” tak siebie, jak Białe.
Ajah nadzwyczaj dotkliwie odczuły hańbę, jaką było pozbawienie jej stuły Opiekunki. Większość gniewała również utrata wpływów. Na każdym kroku gorzały złe spojrzenia i to również w oczach tych, które powinny by posłuszne każdemu jej rozkazowi. Pozostałe demonstracyjnie odwracały się plecami.
Równym, wolnym krokiem pokonała zasieki tych wszystkich spojrzeń i afrontów, ale i tak czuła, że palą ją policzki. Próbowała skupić uwagę wyłącznie na uspokajającym wystroju kwater Białych. Na praktycznie pozbawionych ozdób białych ścianach, wzdłuż których stały lustra w srebrnych oprawach, wisiały pojedyncze gobeliny, przedstawiające pokryte śniegiem szczyty, cieniste lasy, bambusowe gaje prześwietlone ukośnymi promieniami słońca. Od czasu wyniesienia do szala przywoływała te obrazy w chwilach, gdy poszukiwała ukojenia od nadmiaru napięcia. Wielki Władca ją naznaczył. Ścisnęła fałdy sukni, próbując opanować rozedrgane dłonie. Wiadomość zdawała się gorzeć w palcach. Równy, odmierzony krok.
Dwie siostry, które przed momentem minęła, zignorowały jej obecność, ale tylko dlatego, że jej zwyczajnie nie zauważyły. Astrelle i Tesan omawiały kwestię psującej się żywności. „Omawiały” nie było właściwym słowem, kłóciły się — mimo nieporuszonych twarzy ich oczy gorzały, a głosy prawie drżały od przepełniających je emocji. Obie były arytmetyczkami — jakby logikę można było sprowadzić do liczb — i najwyraźniej nie zgadzały się, jak owych liczb należy używać.
— Jeżeli liczyć to wedle Odchylenia Standardowego Radun, wynik jest jedenaście razy większy, niż powinien być — mówiła Astrelle podniesionym głosem. — Co więcej, uważam że nie sposób wytłumaczyć tego inaczej, jak zaznaczającym się wpływem Cienia...
Tesan weszła jej energicznie w słowo, aż zastukały paciorki niezliczonych cienkich warkoczyków.
— Cień, tak, ale Odchylenie Standardowe Radun uważane jest już za zdezaktualizowane. Powinnaś wziąć Pierwszą Regułę Średnich Covane i obliczyć osobno dla zgniłego i gnijącego mięsa. Właściwy wynik jest, jak twierdzę, trzynaście i dziewięć. Nie sprawdziłam go jeszcze w odniesieniu do mąki, fasoli i rzepy, ale wydaje się intuicyjnie oczywiste, że...
Astrelle nadęła się, a ponieważ była pulchną kobietą o pokaźnym łonie, wyglądało to imponująco.
— Pierwsza Reguła Covane? — wybuchła, wchodząc tamtej w słowo. — Nie została jeszcze efektywnie udowodniona. Metody adekwatne i właściwie dowiedzione zawsze są lepsze od jakichś nieeleganckich...
Alviarin przeszła obok nich, uśmiechając się. Ktoś w końcu zauważył, że dłoń Wielkiego Władcy spoczęła na Wieży. Ale żadna wiedza nie pozwoli im odmienić istniejącego stanu rzeczy. Uśmiechała się, ale krótko, ponieważ radość zniknęła jak zdmuchnięta, gdy usłyszała obok siebie głos:
— Też będziesz się krzywić, Ramesa, kiedy cię będą chłostać codziennie przed śniadaniem — powiedziała Norine, zdecydowanie zbyt głośno i najwyraźniej po to, żeby Alviarin usłyszała. Ramesa, szczupła, wysoka kobieta, w haftowanej białą nicią sukni z naszytymi na rękawach dzwoneczkami, wyglądała na zdziwioną sposobem, w jaki się do niej zwrócono i zapewne było to niekłamane zdziwienie. Norine miała tylko garstkę przyjaciółek, ale teraz ciągnęła dalej, rzucając spojrzenia w stronę Alviarin, żeby upewnić się, czy ta słyszy: — Jest rzeczą całkowicie irracjonalną nazywanie pokuty prywatną i udawanie, że się nic nie stało, kiedy pokutę wyznaczyła Zasiadająca na Tronie Amyrlin. Ale trzeba ci wiedzieć, że jej racjonalność moim zdaniem była zawsze mocno przeceniana.
Na szczęście Alviarin zostało naprawdę niewiele do własnych apartamentów. Weszła do środka, starannie zamknęła za sobą drzwi i zasunęła zasuwkę. Zapewne żadna z sióstr nie będzie miała ochoty jej przeszkadzać, ale nie dlatego przeżyła dotąd, że podejmowała ryzyko, którego podejmować nie musiała. Lampy świeciły, na białym marmurowym kominku płonął niewielki ogień, rozpraszając chłód wczesnowiosennego wieczoru. Przynajmniej służba wciąż wypełniała swoje obowiązki. Lecz nawet służba wiedziała.
Po jej policzkach zaczęły w milczeniu płynąć łzy upokorzenia. Miała ochotę zabić Silvianę, oznaczałoby to jednak tylko tyle, że każdego ranka chłostałaby ją nowa Mistrzyni Nowicjuszek, póki Elaida się nie zmiłuje. Wyjąwszy tylko to, że Elaida nigdy się nie zmiłuje. Zabicie jej pewnie miałoby więcej sensu, ale tego rodzaju morderstwa należało ostrożnie reglamentować. Zbyt wiele niewyjaśnionych śmierci z pewnością wywołałoby pytania, może nawet niebezpieczne.
Zrobiła wszakże wszystko, co tylko mogła, żeby zaszkodzić Elaidzie. Wieści od Katerine na temat tamtej bitwy szerzyły się wśród Czarnych Ajah i przedostawały nawet do innych. Podsłuchała siostry nie należące do Czarnych, jak w szczegółach omawiały historię Studni Dumai, a jeżeli szczegóły rozrastały się w miarę opowiadania, tym lepiej. Wkrótce podobny los czeka wieści z Czarnej Wieży, które zapewne rozniosą się po Białej Wieży w ten sam sposób. Szkoda, że tego nie wystarczy, aby Elaidę pogrążyć w niełasce i doprowadzić do jej detronizacji — a nie wystarczy w obliczu tych przeklętych buntowniczek właściwie już u bram Tar Valon. Niemniej, mając na głowie Studnie Dumai i tamtą katastrofę w Andorze, nie będzie mogła zniweczyć tego, co Alviarin już udało się zbudować. Rozkazano jej strzaskać Białą Wieżę od środka. Siać niezgodę i zamęt w każdym krańcu Wieży. Kiedy usłyszała ten rozkaz, jakaś jej część zareagowała bólem, jakaś jej część wciąż jeszcze ten ból czuła, ale Wielki Władca był depozytariuszem zasadniczej części jej lojalności. Dziełem samej Elaidy było pierwsze pęknięcie w Wieży, Alviarin natomiast zniszczyła jej połowę tak, że nie nadawała się już do naprawy.
Nagle zrozumiała, że znowu dotyka tego miejsca na czole i natychmiast opuściła rękę. Nie było tam żadnego znamienia, nic, co można wyczuć lub zobaczyć. Ale za każdym razem, gdy patrzyła w lustro, nie potrafiła się powstrzymać, żeby nie sprawdzać. I czasami wydawało jej się, że inni przyglądają się jej czołu, jakby widzieli coś, co umknęło jej oczom. To były niemożliwe, irracjonalne myśli, a przecież ciągle powracały. Otarła łzy z twarzy wierzchem dłoni wciąż ściskającej wiadomość zza gobelinu, drugą wyciągnęła dwie następne z sakwy przy pasie i podeszła do biurka pod ścianą.
Biurko było całkiem zwyczajne, pozbawione zdobień, podobnie jak większość jej mebli, co, jak podejrzewała, stanowiło tylko wynik indolencji rzemieślników. Zresztą kwestia była bez znaczenia, jak dotąd meble wywiązywały się z przeznaczonych im funkcji i tylko to było ważne. Położyła trzy wiadomości na blacie biurka obok małej, poszczerbionej miedzianej miseczki, potem z sakwy wydobyła klucz, otworzyła okuty mosiądzem kufer stojący obok i zaczęła przeglądać zgromadzone w nim skórzane segregatory, póki nie znalazła poszukiwanego — wszystkie były otoczone osłonami, tak że w wypadku, gdyby dotknęła ich niepowołana ręka, atrament natychmiast by zniknął. W użyciu funkcjonowało zbyt wiele szyfrów, aby miała obciążać pamięć znajomością wszystkich. Utrata tych materiałów byłaby ciężkim ciosem, ich odtworzenie wiązałoby się z istną męką, stąd mocny kufer i dobry zamek.