Natomiast Patience wcale nie czuła się zobowiązana do spełniania woli ojca. Posłuchała go po raz ostatni, wyrzucając jego głowę z urwiska do morza. Teraz już nie musi liczyć się z jego pragnieniami. Nie jest już dzieckiem. Sama może decydować, jak postąpić z ciężarem proroctwa, towarzyszącym jej od dnia narodzin. Z przeznaczeniem, przez które jej dziad został zrzucony z tronu, a przyrodni bracia wymordowani.
Los, który spotkał także jej matkę. Droga mama, tak okrutnie zgładzona rękami ojca. Dla mnie, wszystko dla mnie. Mamo, gdybym tylko mogła, umarłabym za ciebie. Ale ty swoją śmiercią okupiłaś wszystko, co otrzymałam przez te lata. Nauczyłam się być groźnym przeciwnikiem i przeprowadzać własną wolę. Czyż nie zabijałam w imieniu króla? Czy nie zostawiłam skrytobójcy, czyhającego na moje życie, ze sztyletem wbitym w oko? Czyż nie wykradłam głowy ojca z dworu niewolników, kiedy żołnierze szukali mnie po całym pałacu? Nie jestem małym dzieckiem ani bezbronną heptarchinią, którą życie w zbytkach uczyniło słabą. Nie odwracam się z niewiarą od drogi, jaką mi wyznaczyło proroctwo, ale nie będę nawet w połowie tak miękka, jak spodziewał się prorok. Okażę się więcej niż równą partnerką dla Nieglizdawca, kimkolwiek on jest.
Wychyliła się przez bulaj w kabinie. Wioślarze cięli rzekę, odpychając fale ku zachodowi — w stronę morza. Wysokie mury więzienia zwanego Wesołym Piekiełkiem wyłaniały się pośród ciemnej nocy. Kiedy minęli wyspę, ukazały się światła Heptam, położonego za bagnami. Teraz znalazłam się poza murami więzienia, pomyślała. Wyrwałam się z pałacu królewskiego i mogę tam powrócić tylko jako królowa. Wiedziała, że ze wszystkich zadań, jakie czekały ją w życiu, odebranie heptarchii będzie najtrudniejsze. Patience postanowiła na razie postawić przed sobą inne cele. Heptarchia przyjdzie sama w odpowiedniej chwili.
Królewski pałac nie był jedynym więzieniem, z którego się uwolniła. Mury zawsze najmniej ją ograniczały. Pozostawiała za sobą bezustanną dyscyplinę. Wieczne testy i zadania. Już nigdy nikt, kierując się własnymi pragnieniami, nie będzie za nią decydował. Teraz wypełni misję, do której została zrodzona. Pójdzie do Spękanej Skały, wielkiego miasta na Stopie Niebios, wznoszącej się w centrum świata. Jak mogła, choćby przez moment, pomyśleć, że jej droga wiodła w innym kierunku?
Na samą myśl o Spękanej Skale poczuła mrowienie na skórze i pragnienie silniejsze niż wszystko, co czuła w swoim życiu. Spękana Skała. Tam prowadzą wszystkie drogi, tam spływają wszystkie rzeki, tam wiąże się czas i kończy wszelkie życie.
Te słowa rozbrzmiewały jak werbel w jej głowie.
Z każdym słowem, z każdym uderzeniem serca wypełniała ją coraz większa namiętność. Wiedziała, co to jest. Nikt nie musiał jej tego tłumaczyć. Zew Spękanej Skały.
Rozdział 6
RZEKA RADOSNA
W Zmykach nie zatrzymali się nawet na chwilę. Chociaż Patience zafascynowana przyglądała się lśniącym strojom ludzi ogarniętych pasją wydania w ciągu jednej nocy oszczędności całego życia, Sken poprowadziła ją od razu w stronę małej łódki z żaglem, którą przy dobrym wietrze można było popłynąć w górę rzeki, a nawet podjąć niewielką wyprawę w morze, gdyby zaszła taka potrzeba. Widok ciężkich wioseł tłumaczył, dlaczego ramiona kobiety były grube i muskularne. Patience zaczęła podejrzewać, że znalazłaby na nich o wiele mniej tłuszczu, niż pierwotnie sądziła. Sken wystarczyło parę ruchów, by wyspa zniknęła im z oczu.
— Tu poczekamy aż do zmierzchu — szepnęła Sken — kiedy to przypłynie następny prom. Wtedy wrócimy i zabierzemy Angela.
Nie potrwało to długo. Ruch łodzi z królewskiego portu w górę Rzeką Radosną do Zmyków był dość duży. Przebranie Angela okazało się tak dobre, że Sken rozpoznała go wcześniej niż Patience, która oczekiwała podstarzałego nauczyciela lub starej kobiety, takie bowiem postacie najczęściej przybierał w przeszłości. Tym razem przemienił się w męską dziwkę, z lekka pijaną i ostro wymalowaną.
— Myślałam, że najważniejsza zasada przy ukrywaniu się to stać się niewidocznym — powiedziała Patience. Wiosła zanurzały się w wodzie bez jednego dźwięku. Sken znała rzekę i wydawało się, że uderza wiosłami zupełnie bez wysiłku.
— Istotą przebrania jest pozostać nie rozpoznanym — odrzekł Angel. Zaczerpnął dłonią wody i umył twarz. — Można tego dokonać wcielając się w postać, której nikt nie zauważa lub wywołującą takie zakłopotanie, że ludzie wolą odwracać od niej wzrok. W jednym i drugim przypadku nikt jej się nie przygląda i wobec tego pozostaje nie rozpoznana.
— Dlaczego dopuściłeś, bym spędziła cały dzień w kramie? — zapytała Patience. Nie podobało jej się, że Angel jeszcze ciągle wie więcej niż ona.
— A gdzie ty byłaś wczoraj, głuptasie, kiedy czekałem na ciebie w Szkole, wystawiając twarz na widok wszystkich szpiegów króla?
— Rozmawiajcie ciszej — szepnęła Sken. — Królewskie patrole mają w zwyczaju cumować łodzie na rzece i nasłuchiwać w ciemnościach, o czym rozmawiają tacy głupcy jak wy.
Zapadło milczenie. Minęli wschodni brzeg wyspy i płynęli pomiędzy palami, na których wznosiły się ponad wodą domy. Ten okręg nazywano Szczudłaczym. Było to miasto rzecznych ludzi, o których powiadano, że od narodzin aż do śmierci nigdy nie postawili nogi na suchym lądzie. To oczywiście była przesada, ale rzeczywiście większość swego życia spędzali na wodzie. Mówiono, że na stałym lądzie dostają choroby morskiej. A kiedy pili alkohol, w ogóle nie mogli się poruszać, gdy nie mieli pod nogami kołyszących się desek. Patience zawsze podejrzewała, że rzeczni ludzie sami wymyślali te legendy na swój temat.
— Podczas przypływu — powiedziała Sken — woda dochodzi aż dotąd. — Wskazała jakiś metr ponad wodą na najbliższym palu. — Ale w czasie wiosennych powodzi miejscowi nieraz całymi tygodniami muszą mieszkać na strychach, bo w pokojach stoi woda po kolana.
To wydało się Patience wprost niezwykłe — domy wznosiły się przecież dobre cztery metry ponad poziomem wody. Brzeg po lewej stronie, gdzie powstawało właśnie nowe miasto, był na tyle wysoki, że wiosenna powódź mu nie zagrażała. Ale bagna po prawej stronie musiały znajdować się pod wodą przez dość długi czas. Patience zaczęła rozumieć, w jaki sposób rzeka kontrolowała życie ludzi. Korfu podnosił się i upadał wiele razy podczas siedmiu tysięcy lat swego istnienia. Heptam bywało prowincjonalnym miastem i centrum świata, ale przez cały czas rzeka narzucała mu swoją wolę.
Angel, jakby czytając w jej myślach, powiedział:
— Przez tysiące lat prawy brzeg chroniła grobla i wtedy obszar moczarów był gęsto zaludniony. Ale mniej więcej pięć tysięcy lat temu powstała w niej wyrwa, której już nikt nie naprawił. Nie minęło pięćdziesiąt lat i po grobli nie pozostało ani śladu. Czas działa przeciwko nam.
Łódź uderzyła z całym rozpędem o masywny pal. Dom zbudowany był na pojedynczym, potężnym szczudle, podtrzymywanym ustawionymi pod kątem deskami, tworzącymi triangul z solidnymi belkami.
— To tutaj — powiedziała Sken. Przycumowała łódź do pala i z zadziwiającą łatwością wdrapała się po deskach, tworzących coś w rodzaju trójkątnej drabiny, prowadzącej do wnętrza domu. Zanim Patience zdążyła podejść do dziobu łodzi i wejść na drabinę, z góry spadła sieć niby wielki pająk.