Выбрать главу

— Dobrze — Angel uśmiechnął się.

Patience obrzuciła go uważnym spojrzeniem.

— To było zbyt łatwe. Od początku chodziło ci o to, żebym cię przekonała.

— Daj spokój, Patience. Twój ojciec oboje nas przestrzegł, że nie ma nic gorszego nad to, co cię czeka w Spękanej Skale. Znaliśmy lorda Peace bardzo dobrze, równie dobrze, jak on nas, czy więc nie myślisz, że od początku wiedział, iż dojdzie do tej rozmowy?

Patience przypomniała sobie głowę ojca. Czy naprawdę był tak przewidujący, że pozwolił córce wydrzeć z siebie siłą informacje, które pragnął jej przekazać?

— Nieważne, czy to zaplanował — powiedziała. — Pójdę tam nawet, jeśli on tego chciał.

— Dobrze. Wyruszymy dzisiaj. Nie musimy tu spędzać kolejnego dnia. — Sięgnął po sakiewkę zawieszoną przy pasie i wyciągnął dwie duże, stalowe monety. — Sken, czy wiesz, ile to jest warte?

— Jeśli są prawdziwe, to jesteś cholernym głupcem, nosząc je przy sobie i chodząc bez straży.

— Czy kupię za nie twoją łódź?

Sken spojrzała na niego krzywo.

— Wiesz doskonale, że kupisz za nie dziesięć moich łodzi. Jeśli to stal.

Wręczył jej obie monety. Ugryzła jedną i sprawdziła jej ciężar na dłoni.

— Nie jestem głupia — powiedziała.

— Jeśli sądzisz, że nie są prawdziwe, to jesteś — stwierdził Angel.

— Nie sprzedam ci łodzi, jeśli nie kupisz także i mnie.

— Kupić ciebie!? Te pieniądze są wystarczającą zapłatą za twoje milczenie, a tylko tego mi potrzeba.

— Nie jestem głupia — powtórzyła. — To nie jest cena, którą się daje za łódź. Wiem, że będziesz chciał mnie zabić, zanim odejdziesz.

— Jeśli mówię, że kupuję, to kupuję.

— Pozwoliliście mi usłyszeć zbyt dużo i nie ośmielicie się zostawić mnie żywej. Dziewczyna w przebraniu podróżująca z mężczyzną, który rozdaje stal, jakby to było zwykłe srebro? Jej ojciec właśnie zmarł, a oboje ukrywają się przed królem? Czy myślisz, że my tu na rzece nie słyszeliśmy o śmierci lorda Peace? I o królu poszukującym jego córki Patience, prawowitej heptarchini, córki z proroctwa? Wszystko zrozumiałam, ale wy nie dbacie o to, bo dla was jestem już trupem.

Patience zbyt dobrze znała swojego nauczyciela, by wiedzieć, że Sken nie myli się.

— Myślałam, że rozmawiamy tak otwarcie, bo kobieta jest zaufana, nie dlatego, że ma umrzeć.

— A co jeśli masz rację? — Angel zwrócił się do Sken. — Co, jeśli rzeczywiście chcę cię zabić? Dlaczegóż miałbym teraz zmienić zdanie?

— Znam rzekę, jestem bardzo silna i potrafię wiosłować.

— Jeśli zajdzie taka potrzeba, wynajmiemy wioślarza.

— Ale oboje jesteście obyczajnymi ludźmi, którzy nie zabijają nie zasługujących na śmierć.

— Uczciwość nie jest naszą główną cnotą — odparł Angel. — Praworządność zostawiamy księżom.

— Weźmiecie mnie ze sobą, bo ta dziewczyna jest moją prawdziwą heptarchinią i będę jej służyć do końca moich dni. I prędzej umrę, niż pozwolę, by stała się jej jakaś krzywda.

W głosie Sken brzmiała uczciwość. Szkoleni w sztuce przebiegłości, potrafili poznać naiwność. Sken nie umiałaby dobrze kłamać, nawet gdyby chciała.

— A więc? — zapytał Angel.

Patience postanowiła wyrazić zgodę. Lojalność Sken potrąciła jakąś czułą strunę w jej sercu. Nigdy wcześniej nie przyszło jej na myśl, że odkrywając prawdę o sobie, może pozyskać więcej przyjaciół niż używając przebrania.

— Już wcześniej o mało nie odcięłam jej głowy. Możemy ją wziąć ze sobą.

— Zostaniesz z nami, dopóki będziesz nam potrzebna — dodał Angel. — A po tym odprawa będzie na pewno lepsza niż wyrok śmierci.

— Co mam zrobić z tymi monetami?

— Zatrzymaj je — powiedział Angel. — To pierwsza z nagród.

Łódź została zapakowana w kilka minut. Kiedy mijali posterunki straży, śpiewali sprośne piosenki, a Sken rzucała bezwstydne uwagi, kierując je imiennie do poszczególnych żołnierzy. Znali ją doskonale i pozwolili im przepłynąć. Zrobiło się chłodniej, ponieważ tutaj oba brzegi rzeki zacieniał las. Heptam pozostało za nimi. Ruszyli w długą drogę do Spękanej Skały.

Rozdział 7

LAS DRUCIARZA

Podróż rzeką nie sprawiała Patience przyjemności, chociaż nie chorowała na wodzie. Wcześniej wiele razy przepływała morze pomiędzy Królewskim Wzgórzem a Wyspą Zagubionych Dusz i rzeka wydawała jej się łagodna. Ale miała powody, by nie czuć się dobrze. Śmierć ojca, strata wszystkiego, co było jej bliskie, a przede wszystkim nieustannie dręczący ją zew Spękanej Skały. Czuła, że traci nad sobą kontrolę i to wywoływało jej niepokój…

Co gorsza, dręczyły ją również fizyczne niewygody. Sken i Angel bez zbytniego wstydu radzili sobie z fizjologią ciała. Siadali na burcie, a pozostali dyskretnie odwracali oczy. Ale Patience połknęła kryształ heptarchów i nie miała zamiaru stracić go w odmętach Radosnej. Wobec tego mogła sobie ulżyć dopiero na lądzie, a nie zatrzymali się ani pierwszego dnia, ani następnego. A gdy wreszcie dobili do brzegu, szukanie kryształu również nie należało do przyjemności. Wiele razy żałowała, że go w ogóle połknęła. Nikt jej nie przeszukiwał, nadmierna ostrożność wydawała się zbędna i musiała się teraz męczyć.

Wreszcie znalazła go i starannie ukryła, mając nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie zmuszona używać przewodu pokarmowego jako skrytki.

Przy Czarnym Lesie zeszli na ląd. Rzeka skręcała tutaj najpierw na północ, a potem na zachód. Kupili na pół otwarty powóz zaprzężony w cztery konie. Buda nie chroniła ich przed chłodem, ale osłaniała od deszczu. W zależności od pogody drogi zmieniały się z porytych głębokimi jak wąwozy koleinami w pokryte błotem. Na najgorszych odcinkach Sken wysiadała i szła obok.

— Myślałem, że tłuszcz pomaga ci wytrzymać lekkie kołysanie — powiedział Angel.

— Tłuszcz! To same mięśnie, a po tym lekkim kołysaniu są zbite jak dobry befsztyk.

Jeśli napotkani podróżni brali ich za matkę, ojca i syna, to musieli uważać ich za dziwaczną rodzinę. Patience wciąż była przebrana za chłopca i publicznie nazywała Angela wujem, a Sken ciotką, czego żadne z nich nie lubiło. Ale na gościńcach ludzie niczemu się nie dziwili, a przynajmniej nic nie mówili w oczy. Za to ich pieniądze wszędzie były mile widziane.

Drogi nie były tak bezpieczne, jak rzeka, przynajmniej dla podróżnych bez zbrojnej eskorty. Stawali na noclegi na długo przed zmierzchem i w każdej gospodzie, w której się zatrzymywali, spali zawsze w jednym pokoju. Angel nie jeden raz zmuszony był namawiać złodziei do porzucenia ich procederu. Obcięcie kilku palców okazywało się zwykle przykonującym argumentem.

Wreszcie dotarli do Żurawiej Wody, ogromnej rzeki, która prowadziła od Stopy Niebios prosto do morza. Było to miejsce zwane Strażnicą Wodną, od starożytnego zamku, który dawno temu znaczył północno-wschodnią granicę Korfu. Teraz zamek był w ruinach, a otaczający go gród zmniejszył się do średniej wielkości kupieckiego miasta z kilkunastoma gospodami i tawernami, jakich wiele na skrzyżowaniach dróg z rzekami.

Wybrali gospodę i odstawili konie do stajni. Podczas kolacji, na którą składał się chleb, ser i zupa groszkowa, a dla Sken kufel grzanego piwa, Angel i Patience omawiali plany na rano.