Ojciec spalił papier i zagrzebał popiół w ziemi. Od tego dnia Patience przyglądała się ojcu, zastanawiając się, dlaczego stał się tym, kim był — najbardziej oddanym i lojalnym sługą króla Oruca, który zajął jego miejsce na tronie.
Nawet gdy byli zupełnie sami i nikt nie mógł ich usłyszeć, ojciec często do niej mówił:
— Dziecko, król Oruc jest najlepszym heptarchą, jaki może rządzić naszym światem w tych czasach. Nigdy w ciągu pięciu tysięcy lat, od chwili kiedy statek kosmiczny przywiódł pierwszych ludzi na Imaculatę, nie było tak ważne jak właśnie teraz, by nic nie zachwiało władzy królewskiej.
I naprawdę tak uważał. Robił wszystko, co mógł, by jej to udowodnić.
Próbowała odkryć, dlaczego ojciec jest pełen miłości i oddania wobec człowieka, który posiadał siłę i pozycję przynależną jemu samemu — lordowi Peace. W głębi serca niewypowiedzianie cierpiała. Czy ojciec jest tak słaby, że nie potrafi sięgnąć po wszystko, co się jemu należy?
Raz, kiedy miała dziesięć lat, napomknęła o dręczących ją wątpliwościach. I wtedy, tylko jeden jedyny raz, udzielił jej odpowiedzi. Najpierw dotknął palcami jej ust, tak jak to czynili zdrajcy pragnący otrzymać błogosławieństwo od królewskiej córki. Ale on jedynie chciał ją uciszyć. Potem, patrząc jej prosto w oczy, powiedział:
— Król dba tylko o dobro królestwa. A królestwem jest cały świat.
To była cała odpowiedź, jaką od niego otrzymała. Potem zaczęła stopniowo rozumieć, o co mu chodziło. Heptarcha, ten prawdziwy heptarcha, zawsze działa z korzyścią dla całego świata. Inni możnowładcy mogą dbać o interesy dynastii i rodu, ale prawdziwy heptarcha potrafi zrezygnować nawet ze swej godności, pozwoli uzurpatorowi rządzić w Heptam, stolicy Korfu, jeśli — z jakiegoś niepojętego powodu — takie działanie przyniesie korzyść całemu światu.
Nigdy nie zrozumiała jednak, dlaczego usunięcie jej ojca z należnego mu miejsca miałoby przynieść korzyść komukolwiek. Wysłuchiwała publicznych debat, była świadkiem delikatnych negocjacji, które prowadziły do skupienia coraz większej władzy w rękach heptarchy i im więcej wiedziała, im większe czyniła postępy w sztuce dyplomacji i rządzenia, tym bardziej stawało się dla niej oczywiste, że najbardziej błyskotliwym umysłem, dzięki któremu król Oruc dysponuje coraz potężniejszą władzą, jest lord Peace.
Zawsze powtarzała sobie, że jej wykształcenie nie jest jeszcze kompletne. Że któregoś dnia, jeśli się będzie pilnie uczyć i zgłębi wystarczająco wiele zagadek, zrozumie wreszcie, co jej ojciec próbuje osiągnąć, oddając się tak gorliwie dziełu umacniania władzy uzurpatora.
Jednakże teraz musiała stawić czoło sytuacji wcale nie teoretycznej. Miała trzynaście lat, zazwyczaj w tym wieku nie zaczynało się jeszcze kariery dyplomatycznej, ale król Oruc wzywał ją do rozpoczęcia służby. Wyglądało to na tak oczywistą pułapkę, że Patience prawie uwierzyła w niewinność jego zamiarów. Co dobrego mogło wyniknąć z postawienia na scenie wydarzeń prawdziwej następczyni tronu podczas delikatnych negocjacji dynastycznych? W czym mogło dopomóc przypominanie Tassalianom, że obecna dynastia rządzi na heptarszym dworze dopiero od pięćdziesięciu lat? Że żyje córka prawowitych władców, którzy zasiadali na tronie heptarchii przez setki pokoleń, od pięćdziesięciu wieków, czyli od dnia, kiedy pierwsza istota ludzka postawiła stopę na Imaculacie? Zamysł był tak zuchwały, że z trudem przychodziło jej uwierzyć w możliwość korzyści równej potencjalnemu ryzyku.
Nieważne. Pójdę tam, gdzie król mi rozkaże. Zrobię to, czego on pragnie. Spełnię jego nadzieje.
Nie przyjął jej w pokojach dla gości. Na to była zbyt wczesna pora. Zaprowadzono ją natomiast do prywatnych apartamentów heptarchy, gdzie powietrze wciąż jeszcze przesycone było zapachem kiełbasek, spożywanych przez niego na śniadanie. Oruc w pierwszej chwili udał, że jej nie widzi. Prowadził ożywioną rozmowę z głową lady Letheko, zmarłej rok temu, która do końca życia pełniła funkcję konstabla. Jedynie ona na całym dworze znała się na niuansach protokołu tak dobrze, jak lord Peace. Nic więc dziwnego, że podczas jego nieobecności król Oruc rozkazał, by przyniesiono jej głowę z dworu niewolników. Musiał zasięgnąć porady w sprawie wizyty posła z Tassali.
— Nie należy podawać wina — upierała się Letheko. Poruszała wargami tak energicznie, że aż zakołysała się woda w słoju. Król Oruc odciął jej dopływ powietrza, by płyny uspokoiły się. Perspektywa zalania pięknych dywanów pokrywających podłogę nie była zachęcająca.
Głowa jednak nadal poruszała wargami, jakby jej słowa miały taką wagę, że nie warto było czekać na podobny drobiazg jak głos. Oruc nacisnął pompkę.
— Jeżeli zostanie podane wino, uznają, że jest to próba pozbawienia ich trzeźwego osądu. Traktują religię bardzo poważnie, w odróżnieniu od niektórych ludzi, zachowujących się, jakby Czuwający byli tylko…
Oruc ponownie odciął jej powietrze. Skinął na służącego, żeby zabrał głowę Letheko, i zwrócił się w stronę dziewczynki.
— Lady Patience — powiedział na powitanie.
— Heptarcha jest zbyt łaskawy, mówiąc tak do córki swego najpokorniejszego niewolnika.
Był to formalny zwrot, ale Patience przejęła od swego ojca umiejętność nadawania przekonującej intonacji najbanalniejszym wypowiedziom. W jej ustach brzmiały, jakby je wypowiadano po raz pierwszy.
— Urocza — stwierdził król Oruc. Odwrócił się do swej żony, zajętej czesaniem włosów. — Odłóż lustro, kochanie, i spójrz na nią. Słyszałem, że jest ładną dziewczyną, ale nie miałem pojęcia, jaka z niej piękność.
Consort odsunęła lustro. Patience zauważyła czystą nienawiść malującą się przez moment na twarzy kobiety. Dziewczynka zareagowała, jakby otrzymała spojrzenie pełne podziwu. Zaczerwieniła się i spuściła wzrok.
— Urocza — potwierdziła Consort. — Ale ma za długi nos.
— Lady Consort niestety nie myli się — westchnęła Patience ze smutkiem. — To była również skaza na twarzy mojej matki, ale ojciec kochał ją pomimo to. — Lord Peace nie byłby zadowolony, że przypomniała parze królewskiej, nawet tak subtelnie, o swych koneksjach rodzinnych. Ale ton głosu dziewczynki był tak pokorny, że gospodarze naprawdę nie mogli się poczuć urażeni, zaś każda następna próba sprowokowania jej przez Consort ośmieszyłaby królową, nawet w oczach jej własnego męża.
Najwyraźniej Oruc to zrozumiał.
— Mam wrażenie, że już się uczesałaś, kochanie — powiedział. — Może byś, moje serce, poszła sprawdzić, czy i Lyra jest gotowa.
Patience z satysfakcją stwierdziła, że prawidłowo odgadła, która z córek monarchy miała być ceną traktatu z Tassalianami. Bawiły ją także królewskie pozy, jakie Consort usiłowała przybierać, kiedy wychodziła z komnaty. Żałosny widok. Najwyraźniej małżonka Oruca nie dorastała do pozycji swego męża. Ale jej nienawiść była zrozumiała. Patience samym swym istnieniem zagrażała jej dzieciom.
Oczywiście żadnej z tych myśli nie zdradziła przed Orucem. On widział tylko nieśmiałą dziewczynkę, pragnącą dowiedzieć się, po co została wezwana przed oblicze króla. A już szczególnie nie mógł dostrzec jej napięcia. Patience wpatrywała się w twarz króla z taką uwagą, że każda sekunda przeciągała się w minutę, a najdrobniejsze drgnienie jego brwi czy warg zdawało się przesadne.