— Twoje słowa są bardzo subtelne, ale jeśli starasz się mi powiedzieć, że ja miałam ojca, możesz już w tej chwili zrezygnować z aspiracji do zostania Mądrym.
— Zgodnie z moim rozumowaniem to, co powiedziałem, jest prawdziwe. Ale przyznaję, że większość ludzi traktuje posiadanie w inny sposób. Myślą, że są właścicielami tego, co stanowi część ich życia. Spójrz na Sken i tę łódź. Traktuje jej części jak fragmenty własnego ciała, czuje wiatr w żaglach, jakby to jej własne ciało wyginało się w podmuchu i ciągnęło nas do przodu. Kołysanie łodzi to dla niej rytmiczne uderzenia własnego serca. Posiada tę łódź, ponieważ ona stała się jej częścią.
— W ten sam sposób River jest właścicielem Żurawiej Wody — stwierdziła Patience.
— Tak — powiedział Angel. — Nie odczuwa utraty ciała, ponieważ prądy i wiry, brzegi i kanały stanowią jego ręce i nogi, jego wnętrzności i męskość.
Patience szukała w myślach czegoś, co posiadałaby w ten sposób, w jaki Sken posiada łódź. Nie istniało nic, co mogłaby traktować jako część samej siebie. Nic na całym świecie. Nawet ubranie i broń, którą cały czas nosiła przy sobie, nie należały do niej, w każdym razie nie w takim sensie. Dla siebie samej zawsze była naga i bezbronna, mocna tylko siłą własnego rozumu, i nie potrafiła sięgnąć dalej niż tam, gdzie docierały jej ręce i nogi.
— Jeśli na tym polega posiadanie, to nie posiadam nic — powiedziała Patience.
— Niezupełnie. Nie masz nic na własność, ponieważ nie pozwalasz niczemu, poza kilkoma sposobami obrony, paroma językami i niewielką garścią wspomnień, stać się częścią ciebie. Ale masz również na własność wszystko, ponieważ cały świat jest częścią ciebie. Ta planeta jest jakby częścią twego ciała, a wszystko, co boli ludzi, boli również i ciebie.
Jeśli chce, niech sobie tak myśli, ale ja wiem, że się myli. Wcale nie czuję, by ludzkość należała do mnie, chociaż ojciec często uczył mnie, że tak właśnie powinien czuć heptarcha. Jestem samotna, odcięta od wszystkich i wszystkiego. Ale ty, Angelu, wierz w to, w co chcesz wierzyć. Zmieniła temat.
— Na pewno czujesz się wystarczająco dobrze, by wstawać i chodzić?
— Przecież teraz nie chodzę, prawda? Siedzę. Prawdę mówiąc ostatnimi czasy czułem się już znakomicie. Po prostu lubię trochę poleniuchować.
— Przez te ostatnie tygodnie tak bardzo cię potrzebowałam…
— Wcale mnie nie potrzebowałaś i dużą przyjemność sprawiało ci podejmowanie samodzielnych decyzji. Ale cieszę się, że nie chcesz mnie odrzucić. Mogę ci jeszcze pomóc. Na przykład: nie potrzebujesz tej trucizny.
— Może mi się przydać.
— Masz coś lepszego.
— Co?
— Kryształ z ramienia twego ojca.
Ojciec powiedział jej, że nikt o nim nie wie.
— O jakim krysztale mówisz?
— Przez tydzień naszej podróży po Radosnej męczyłaś się, a nocami podczas postoju rozgrzebywałaś to, co z ciebie wyszło. Tylko dla jednej rzeczy warto znosić takie przykrości.
— Myślałam, że śpisz.
— Dziecko, kto by mógł spać w takim smrodzie.
— Nie żartuj sobie z tego, Angelu.
— Przypuszczam, że go znalazłaś.
— Ojciec kazał mi go wziąć, ale nie powiedział, do czego kryształ służy ani jak go można wykorzystać.
— Twój ojciec nigdy go nie użył. A przynajmniej nie korzystał z pełnych możliwości kryształu. Żeby był w pełni wykorzystywany, musi zostać umieszczony gdzie indziej w twoim ciele. Głęboko w mózgu. — Angel uśmiechnął się do niej. — A płyniesz teraz w towarzystwie znakomitego chirurga.
— Ojciec zapowiedział mi, że faktu posiadania kryształu nie mogę ujawnić geblingom.
— Czasami trzeba podjąć ryzyko.
— Czym on właściwie jest?
Przerzucił się na gauntish.
— Władzą, moja umiłowana heptarchini. Ale tylko niewielu z twoich przodków odważyło się umieścić kryształ w mózgu.
Zapytała w tym samym języku:
— Chcesz powiedzieć, że ojciec nie odważył się na taką operację?
— Sama operacja jest całkowicie bezpieczna. Ale jej skutek był kompletnie różny dla kolejnych heptarchów. Niektórzy tracili zmysły. Jeden nawet wymordował swoje dzieci, wszystkie poza jednym. Inny rozpoczął kilka równoczesnych wojen ze swymi sąsiadami, w wyniku których jego królestwo skurczyło się do samej heptarchii i kilku wysp na zachodzie. Byli też tacy, którzy twierdzili, że patrzą teraz na świat zupełnie inaczej i rządzili znakomicie. Ale prawdopodobieństwo działa na twoją niekorzyść. Kryształ zaimplantowany w mózgu odpowiada na twoje pragnienia. Gdybyś szczerze życzyła sobie śmierci, to mając w głowie kryształ, umrzesz. Musisz zaryzykować.
— A jeśli oszaleję?
— Wtedy prawdopodobnie będziesz maniakalnie dążyć do konfrontacji z wrogiem ludzkości w Spękanej Skale. Będziesz gotowa zmierzyć się z nim bez przygotowania, bez wystarczających informacji na jego temat. I w związku z tym przegrasz w pojedynku.
— Innymi słowy to, co robię w tej chwili.
— Trudno wyobrazić sobie, byś mogła zachowywać się jeszcze głupiej. Chyba że na dodatek zdecydowałabyś się zabrać ze sobą dwa geblingi, które najprawdopodobniej zamordują cię w chwili, gdy doprowadzisz ich bezpiecznie do Nieglizdawca.
Przypomniała sobie, co powiedział chwilę wcześniej o geblingach.
— Dlaczego nie wolno mi zdradzić się przed geblingami, że jestem w posiadaniu klejnotu?
— Ponieważ to nie jest klejnot.
— Nie?
— Jest to organiczny kryształ wyjęty z mózgu króla Spękanej Skały w czasach, kiedy na tej planecie żyła piąta generacja ludzi.
— Króla geblingów. Do czego on go używał?
— Geblingi niechętnie rozmawiają z nami na ten temat. Wiemy tylko, jak działa on na ludzi, ale nie mamy pojęcia, w jaki sposób posługiwał się nim król geblingów.
Patience skinęła głową.
— Jeśli został mu ukradziony, to — jak sądzę — powinien należeć do Reck i Ruina.
Jakiś cień przemknął po twarzy Angela, ale natychmiast znikł. Nie był to grymas, który wszyscy zdołaliby dostrzec, ponieważ trening pozwalał mu zachować twarz właściwie bez wyrazu. Ale Patience potrafiła zauważyć ulotną zmianę i zrozumiała, że Angel był zdziwiony, a może nawet przestraszony. Cóż go tak zaskoczyło? Czyżby nie wiedział, że brat i siostra są dziećmi króla geblingów? Ale rzeczywiście nie wiedział.
Kiedy Patience podsłuchała rozmowę geblingów, z której dowiedziała się, kim są naprawdę, Ruin zeszywał ranę Angela. Nauczyciel był wtedy nieprzytomny, a od tego czasu nikt o tym nawet nie wspomniał.
— Przepraszam — powiedziała. — Nie wiedziałeś, że płynie w nich krew królów? Usłyszałam o tym, kiedy chorowałeś.
— Nie, nie miałem pojęcia. Muszę się nad tym zastanowić — powiedział Angel. — To może wiele zmienić. Na pewno. — Uśmiechnął się wyraźnie zakłopotany i poklepał ją po dłoni.
Ale Patience czuła się jeszcze bardziej zmieszana niż uprzednio. Ponieważ Angel ją okłamywał. Wiedziała, kiedy mówił prawdę. Ale teraz coś przed nią krył i przywdziewał maskę. Wcale nie był zdziwiony i wcale się nie musiał zastanawiać ani zmieniać planów. Przez cały czas wiedział, kim są geblingi. Nie zdawał sobie natomiast sprawy, że ona o tym wie.
Z kłamstwem można postąpić dwojako: udawać, że się w nie wierzy, albo otwarcie powiedzieć kłamcy, że się odkryło oszustwo.
Pierwszą metodę stosuje się z wrogami. Angela nie potrafiła traktować inaczej niż jak przyjaciela.
— Od kiedy o tym wiesz? — zapytała.
Już miał zamiar znowu ją okłamać, ale zrezygnował.