Выбрать главу

— Tyle razy — mówiła dalej bezgłośnie Letheko — pragnęłam wziąć cię w ramiona i zapłakać, moja heptarchini Agaranthemem Heptek.

— Gdybyś to zrobiła — szepnęła Patience — już bym teraz nie żyła. I ty również.

Letheko uśmiechnęła się swym szalonym uśmiechem.

— Ale ja przecież nie żyję.

Patience roześmiała się i dopompowała do słoja Letheko powietrza, żeby głowa mogła roześmiać się na głos. A potem wezwała opiekuna głów, by zabrał starą damę na dwór niewolników.

Kiedy Patience szła ogromnymi pokojami królewskiego dworu, mijani ludzie ukazywali jej się teraz w innym świetle. Większość z nich nosiła oczywiście krzyże, ale taka była moda. Ilu wierzyło naprawdę? Ilu Patrzących, a może nawet Czuwających, żyło wiarą, że ona zbawi — lub zniszczy — ludzką rasę, dając Imaculacie Kristosa? Ilu byłoby gotowych oddać swe życie, aby obalić króla Oruca i wynieść na tron heptarszego dworu lorda Peace’a wraz z Patience, jego córką i spadkobierczynią?

Wyobraźnia podsuwała jej obrazy krwawej rewolucji, lecz jednocześnie słyszała, jak tysiące razy wcześniej, chłodny głos ojca:

— Jesteś odpowiedzialna przede wszystkim za dobro tego świata. Dopiero gdy nic nie będzie mu zagrażało, masz prawo zająć się własnymi sprawami. Cały świat jest królewskim dworem.

Gdyby była zdolna wywołać krwawą wojnę religijną między Korfu a Tassali, nie mogłaby służyć swemu krajowi jako heptarchini. Bo czyż komukolwiek udałoby się przeżyć w takim oceanie krwi?

Nic dziwnego, że jej ojciec milczał. Gdyby odsłonił przed nią tę tajemnicę, byłaby narażona na straszliwą pokusę, której w młodszym wieku nie umiałaby się oprzeć.

Wciąż jeszcze jestem młoda, pomyślała. A król Oruc każe mi brać udział w spotkaniu Lyry i Prekeptora. Mogłabym z nim rozmawiać w języku Tassalian i nikt by nas nie zrozumiał, gdybyśmy knuli zdradę.

W ten sposób król mnie sprawdza. Będzie wiedział, czy ma we mnie lojalną sługę. Bez wątpienia zaaranżował nawet możliwość rozmowy z Letheko, gdyż chciał, żebym dowiedziała się od niej prawdy o sobie. Moje życie i, prawdopodobnie, życie ojca spoczęło w moich rękach.

Ojciec powiedziałby: czym jest twoje życie? czym jest moje życie? Żyjemy tylko po to, by służyć królewskiemu dworowi. I nie musiałby dodawać, bo ona i tak pamiętała, że cały świat jest królewskim dworem.

Patience uparcie powracała do nurtującej ją myśli, czy świat bardziej potrzebuje jej żywej czy martwej. Ale rozumiała też, że nie do niej należy decyzja, przynajmniej jeszcze nie teraz. Postanowiła próbować przeżyć, ponieważ nie widziała lepszego rozwiązania. A taki wybór skazywał ją na doskonałą, całkowitą lojalność wobec króla Oruca. Nic nie może nasuwać przypuszczenia, że choć przez moment rozważała przejęcie tronu.

Jedno było pewne. Kiedy to wszystko będzie za nią, żaden test ojca czy Angela już nigdy jej nie przestraszy.

Rozdział 2

MATKA BOGA

Lyra czekała w ogrodzie heptarszego dworu. Oczywiste było, że przy wyborze stroju pomagała jej matka. Suknia dziewczyny stanowiła dziwaczną mieszaninę niewinności i uwodzicielskiej zachęty. Skromna od szyi aż po koniuszki palców u nóg, tylko z odrobiną koronki przy dekolcie i mankietach. Za to uszyta z prawie przezroczystego materiału, tak że pod światło kobiece ciało Lyry było w pełni widoczne.

— Och, Patience, tak się ucieszyłam, kiedy ojciec zgodził się, żebyś była moją tłumaczką. Błagałam go przez dwa dni, aż wreszcie dał się wzruszyć.

Czyżby swą obecność tutaj zawdzięczała tylko błaganiom Lyry? To niemożliwe — Oruc był zbyt silnym człowiekiem, by z takiego powodu narazić sukcesję tronu na niebezpieczeństwo.

— Cieszę się, że przystał na to. — Patience uśmiechnęła się. — Przykro mi będzie, gdy opuścisz dwór, ale przynajmniej powiem ci, czy to pochwalam.

Był to oczywiście żart. Trzynastoletnia córka niewolnika nie mogłaby powiedzieć poważnie czegoś takiego córce heptarchy. Ale Lyra była tak zdenerwowana, że nawet nie dostrzegła niestosowności uwagi.

— Mam nadzieję. I jeśli zauważysz w nim jakąkolwiek skazę, która ujdzie moim oczom, błagam, powiedz mi. Tak bardzo chciałabym sprawić ojcu przyjemność i poślubić księcia, ale jeśli jest naprawdę wstrętny, nie zrobię tego za nic w świecie.

Patience nie okazała pogardy, którą czuła. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, by prawdziwej potomkini Kapitana Statku choćby przemknęło przez myśl, że może odmówić małżeństwa, ponieważ kawaler wydał się jej nieatrakcyjny, a nie biorąc pod uwagę racji stanu. Postawić własną, osobistą przyjemność ponad dobrem królewskiego dworu było dowodem, że Lyra nie dorasta do stojącego przed nią zadania. Powinnaś mieszkać w jakimś wiejskim dworku, pomyślała Patience, córko zaściankowego lorda, bywać na wiejskich zabawach i chichotać z przyjaciółkami na widok pryszczatych chłopców o nieświeżych oddechach.

Jednak ani słowami, ani wyrazem twarzy nie zdradziła swych uczuć. Stała się doskonałym lustrem, w którym Lyra zobaczyła dokładnie to, co chciała zobaczyć.

— Na pewno nie będzie taki okropny, Lyro. Rozmowy nigdy by nie doszły do tego stadium, gdyby na przykład z ramienia wyrastała mu druga głowa.

— Teraz już nikt nie miewa drugiej głowy — oświadczyła Lyra. — Znaleźli na to szczepionkę.

Biedne dziecko. Gdyby nie zdenerwowanie, chyba zrozumiałaby ironię.

Patience wydawało się zupełnie naturalne, że myśli o Lyrze, starszej od niej o trzy lata, jak o dziecku. Dziewczyna była rozpieszczana i mimo dojrzałości ciała nie wyszła jeszcze z wieku dziecięcego. W przeszłości, kiedy bawiły się razem w komnatach królewskich, Patience tysiące razy marzyła o przespaniu jednej jedynej nocy w miękkim łóżku którejś z córek heptarchy. Ale teraz, widząc tak mierne rezultaty wydelikacającego wychowania, dziękowała w duszy ojcu za zimny pokój, twarde łóżko, proste jedzenie, nie kończącą się naukę i ćwiczenia.

— Masz, oczywiście, rację — potwierdziła. — Czy mogę cię pocałować na szczęście?

Lyra z roztargnieniem wyciągnęła rękę. Patience uklękła i z uszanowaniem ucałowała jej palce. Już dawno temu nauczyła się, że taki hołd działa niezwykle łagodząco na córki Oruca. Angel zawsze powtarzał: twoja pokora łechce cudzą próżność.

Otworzyła się furtka w głębi ogrodu. Wleciał przez nią biały sokół. Wzbił się w górę i zaczął zataczać kręgi. Inny biały ptak, siedzący już na oparciu ławki, właśnie w tej chwili rozpoczął wyśpiewywać słodkie trele. Lyra krzyknęła cicho, ale zaraz z przestrachu zakryła usta dłonią, ponieważ oczywiste było, że sokół zauważył ptaka. Rzucił się w dół prosto na niego…

I został złapany w siatkę. Szarpał się, ale młody sokolnik sięgnął w głąb siatki zdecydowanym ruchem i wyciągnął ptaka za nogi. Sokolnik też był ubrany na biało, w biel tak doskonałą, że aż raziła oczy, kiedy słońce załamywało się na fałdach materiału. Młodzieniec zagwizdał i w tej samej chwili pojawiło się dwoje służących z klatkami. Zaraz też oba ptaki znalazły się w zamknięciu.

Mały śpiewak nie uronił w tym czasie ani jednej nuty. Scena ta musiała być ćwiczona wiele razy, pomyślała Patience, skoro białopióry ptaszek wyzbył się lęku przed sokołem.

Kiedy się jednak przyjrzała mu bliżej, odkryła całkiem odmienny powód jego odwagi. Ptak nie spłoszył się, ponieważ był ślepy. Wyłupiono mu oczy.