— Nie sądzę, by znalazło się wielu księży, których ucieszyłaby twoja teologia — westchnęła Patience.
— Dlatego też nie wystawiam jej na sprzedaż — powiedział Ruin. — Ale to nie szczęśliwy traf doprowadził nas tutaj. Nie jesteśmy samotnymi stworzeniami, które starają się uratować swój lud. Jesteśmy instrumentem naszych współplemieńców, nieświadomie przez nich stworzonym, dzięki któremu mają być ocaleni.
Patience powiązała słowa Ruina z tym, co usłyszała zaledwie kilka dni wcześniej na łodzi.
— Will mówi, że geblingi…
— Nie obchodzi mnie, co on mówi — stwierdził Ruin. — Teraz potrzeba nam jego siły, nie słów. Siły, która pozwoliła mu stawić opór wołaniu Nieglizdawca.
— Mówi, że zarówno ludzie, jak i geblingi posiadają duszę, i że pragnie nas uratować ten sam Bóg.
— Jeśli tak jest, to zaklinam tego Boga, aby przywiódł do nas Willa, zanim staniemy przed Nieglizdawcem. — Ruin naigrywał się, ale jego słowa nikomu nie wydawały się zabawne. Żart miał ukryć jego rozpaczliwą wiarę. Patience to czuła. Wymyślił dla siebie Boga, w którego mógł wierzyć i teraz modlił się do niego.
I został wysłuchany.
Poprzez wycie wiatru na dworze usłyszeli wysokie, słodkie głosy Kristiano i Stringsa, śpiewających w harmonijnym duecie. I jeszcze jeden głos, wzywający Patience.
— Angel.
— Zabił Sken i Willa — powiedziała Reck. — I Nieglizdawiec przywiódł go do nas.
Usłyszeli skrzypienie śniegu pod stopami tuż za progiem.
— Patience! — zawołał znowu Angel. Zapukał do drzwi.
— Odejdź — odkrzyknęła Patience. — Nie chcę cię zabijać.
Reck szykowała strzałę, Ruin trzymał w pogotowiu nóż.
— Patience, uwolniłem się od niego! — krzyczał Angel. — Wpuść mnie potrafię ci pomóc.
— Nie wierz mu — powiedziała Reck.
— Odejdź! — zawołała Patience. Trzymała przygotowaną strzałkę. — Zabiję cię!
Drzwi otworzyły się nagle z takim impetem, że aż uderzyły w ścianę. W tej samej chwili strzała utkwiła w drewnie, mniej więcej na wysokości brzucha. Reck gotowa była wystrzelić po raz drugi, gdy tylko ktoś się pojawi.
Jednakże Patience wiedziała, że Angel nie mógłby otworzyć drzwi z taką siłą.
— Willu — powiedziała — ty możesz wejść.
W drzwiach ukazał się Will, za nim szedł Angel, starannie powiązany i prowadzony przez Sken. Strings i Kristiano zamykali procesję. Wszyscy byli ciepło okutani.
— A więc jesteśmy — w głosie Stringsa brzmiała radość. — Dom Mądrych. A Mądrzy, jak widzicie, posnęli.
Tak było rzeczywiście. Nawet krzyki i walenie w drzwi ich nie zbudziły. To oznaczało obecność Nieglizdawca, który utrzymywał starców w stanie snu.
— Willu, dlaczego się nie odezwałeś? — zapytała Reck. — Byliśmy pewni, że Angel…
— Nie odezwał się — tłumaczył Angel — ponieważ nie wiedział, czy nie jesteście we władzy Nieglizdawca. Strzała wbita w drzwi wyglądała bardzo przekonująco.
Patience spojrzała na Angela. Więzy były oczywiście żartem. Wiedziała, że mógłby się z nich z łatwością uwolnić, gdyby tylko chciał. Przyglądała się badawczo jego twarzy.
— Wiem, dlaczego tak na mnie patrzysz — powiedział Angel. — Tysiące razy zastanawiałem się, co pomyślisz o mnie, kiedy dowiesz się prawdy.
Ale Patience wcale nie rozważała jego zdrady. Myślała: jego oczy przygasły. Jest słaby i samotny jak nigdy w życiu. Nawet jeśli Nieglizdawiec jest twoim wrogiem, Angelu, jego obecność dodawała ci zawsze sił. A teraz wyglądasz jak dziecko, które opuścili rodzice. Czekasz na jego powrót. Myślisz, że dasz sobie radę, ale i tak czekasz na niego, by przywrócił cię z powrotem do życia.
— Nie jestem już tym, kim byłem — powiedział Angel. — Teraz nie potrzebuję więzów. Byłem młody, kiedy mnie wziął, młody i nie przygotowany. Ale znam go i teraz, gdy odszedł, nie pozwolę mu już wrócić.
— Dlaczego go przyprowadziłeś? — Ruin zwrócił się do Willa. — Czemu po prostu nie zabiłeś go tam?
Will spojrzał tylko przelotnie na geblinga, jakby odpowiadając: a kim ty jesteś, że mam zdawać ci sprawę ze swoich poczynań?
— Moja heptarchini — zwrócił się do Patience — przyprowadziłem ci twego sługę. Chciałby odkupić swe winy.
On stanie się sobą i moim prawdziwym sługą dopiero wtedy, gdy Niezglizdawiec zginie, pomyślała Patience. Ale póki Nieglizdawiec żyje, Angel nie służy heptarchii, jest nadal niewolnikiem królestwa glizdawców.
— Stawałem przeciwko niemu — rzekł Angel. — Znam jego słabe punkty…
— Gdybyś je znał — wtrącił Ruin — zabiłbyś go już wcześniej.
— On myśli teraz wyłącznie o tobie, Patience — powiedział Angel. — Obchodzi go tylko jedno — dożyć chwili, kiedy cię zapłodni. Czekał na to siedem tysięcy lat, przez cały czas odnawiając samego siebie, tak że w końcu znienawidził smak własnego życia, ale kiedy nadejdziesz, osiągnie to, na czekał. Ani ja, ani Will, ani geblingi nic go nie obchodzimy…
— Uwolnił cię — stwierdził Ruin — żebyśmy ci zaufali i wzięli cię ze sobą. Potem znowu odzyska nad tobą władzę, a ty zdradzisz nas w chwili największej słabości.
— Te więzy nie mogą mnie utrzymać — powiedział Angel. — Albo zabierzcie mnie ze sobą, albo zabijcie.
Patience potrząsnęła głową.
— Nie zrobiłeś mi, Willu, przysługi, przyprowadzając go ze sobą.
— Przysługa nie była moim celem — odparł Will.
— Co nim było?
— Mój cel jest celem Boga.
Ruin roześmiał się głośno.
— A jaki jest cel Boga? — zapytał Angel pogardliwie.
— My jesteśmy jego celem — odpowiedział Will. — Nasze życie. Istnienie tych, którzy tworzą i odkrywają, budują i niszczą, którzy kochają i nienawidzą, którzy rozpaczają i cieszą się. My jesteśmy jego celem. Jego wolą jest, byśmy żyli: ludzie i geblingi, dwelfy i gaunty, każda rasa, która ma swój początek w łonie, a koniec w grobie.
— Bardzo śliczne — stwierdził Ruin. — Lecz tymczasem naszym zadaniem jest złożyć do grobu Nieglizdawca, a możemy tego dokonać jedynie wtedy, gdy najpierw pozbędziemy się Angela.
Patience wyciągnęła pętlę z włosów, ale trzymała ją zwisającą na jednej ręce.
— Im więcej nas będzie, by stawić mu czoło, tym lepiej. Przywołując mnie, nie będzie się już mógł skoncentrować na reszcie.
— Taką mamy nadzieję — wtrąciła Reck.
— Nie pozwoli nikomu podejść do siebie blisko, tylko mnie — powiedziała Patience. — Jedynie z łuku można go będzie zabić, tak więc to zadanie należy do ciebie.
— Oczywiście — odpowiedziała dziewczyna gebling. — Po to się urodziłam.
— Ale nikt z nas nie zna jego anatomii i nie wie, gdzie należy strzelać, by go zabić. Ruin, spędziłeś życie z istotami żywymi. Jedynie twoja intuicja może nam wskazać, jak skutecznie zadać cios.