Jego śmierć była śmiercią cudownego dziecka, które trzymała w ramionach, nowego kształtu umierającej rasy, która próbowała się dostosować i przeżyć. Zobaczyli, jak nadciągamy, i wiedzieli, że okażemy się chorobą, na którą nie ma lekarstwa. Zrobili wszystko, co było w ich mocy. Ich ostatnia nadzieja narodziła się w moim łonie, przybierając ludzki kształt, aby przypodobać się temu Boga, który przybył ich zniszczyć. Ale my nie przyjęliśmy ich hołdu, o nie. Zabiłam Nieglizdawca, zanim płód ukształtował się, a kiedy dziecko się urodziło, pozwoliłam mu umrzeć w swych ramionach.
Czy to lepiej, że my przeżyjemy, a oni zginą? Nie umiała tego ocenić inaczej niż patrząc z punktu widzenia człowieka. To nie była walka o sprawiedliwość, tylko bijatyka dzikusów. Wygrywa okrutniejszy. Okazała się doskonała w roli zbawczym świata.
— Nieglizdawiec trzymał w kamieniu pamięć o tej planecie — powiedziała Reck. Tak jakby czytała myśli Patience. — Jego wspomnienia sięgały do pierwszego glizdawca, który pomyślał. Wszystkie wspomnienia wszystkich pokoleń naszego gatunku. Mieliśmy przecież tyle samo przodków glizdawców, co i on.
— Spójrzcie życzliwie na linię ludzką — wyszeptał Will.
— Uczyniła nas pięknymi, wystarczy spojrzeć — powiedział Ruin.
— Jesteście piękni — rzekła Patience, mierząc wzrokiem Reck. — Pamiętam, jak sama byłam geblingiem. Zachowałam o tym pamięć wewnątrz mojego ciała. Pamiętam głosy moich bliskich w drugim umyśle. I jeszcze coś. Byłam samotna, bo nigdy nie znałam swego ojca. A potem, kiedy dostałam kamień władzy, wreszcie dowiedziałam się, jak wyglądało jego życie. Zobaczyłam je jego własnymi oczami.
— O mało przez to nie straciłaś zmysłów — przypomniał jej Ruin.
— Chciałabym, żeby każdy człowiek mógł przeżyć takie szaleństwo. A przynajmniej przez chwilę, by naprawdę poznać swą matkę lub ojca. To byłby wielki dar.
— Znać ich, ale nie być nimi — odezwał się Will. — Jesteś bardzo silna, lady Patience. Niewielu by wytrzymało posiadanie w swym umyśle wspomnień innych ludzi. Ja nie mógłbym.
— Ty? — zdziwiła się Patience, — Ty jesteś najsilniejszy. Jego oczy wpatrywały się w dal, odrzucając pochwałę.
— Czy zachowam rękę? — zapytał.
— Będzie na swoim miejscu pięknie połączona z resztą ciała — odpowiedział Ruin. — A jeśli chodzi o jej ożywienie, zrobiłem, co mogłem, by nerwy mogły się zregenerować.
— Na niewiele się zdam bez prawej ręki.
Patience położyła dłoń na czole Willa, potem przesunęła palcami po policzku, a wreszcie dotknęła opuszkami jego ust.
— Każdy z nas musi wybrać teraz nową drogę życia — powiedziała. — Żadne przepowiednie nie mówią, kim będę po śmierci Nieglizdawca. Nie skończyłam jeszcze nawet siedemnastu lat, a już wypełniłam zadanie swego życia. Czy to oznacza, że muszę nauczyć się handlu?
Reck zachichotała, a Will uśmiechnął się blado.
— Jesteś heptarchinią — rzekł Ruin.
— Pewien mężczyzna na Królewskim Wzgórzu na pewno nie zgodzi się z tym — odparła Patience. — A nie jest to zły człowiek ani zły heptarcha.
— On jest dzierżawcą — odparł Will. — Miał rządzić do chwili, aż twoje zadanie zostanie wypełnione.
— Kiedy armia złożona z milionów geblingów stanie u jego granic, być może zechce pomyśleć o abdykacji — powiedział Ruin.
— Nie! — krzyknęła Patience.
— Chyba nie myślisz, że kierowałby nami altruizm? Dla geblingów najlepiej będzie, jeśli na tronie heptarchii zasiądzie ktoś, kto był geblingiem. Dla ciebie nie jesteśmy już podludźmi.
— Nawet kropla krwi moich ludzi nie zostanie przelana w moim imieniu — stwierdziła Patience.
— Masz rację — potwierdził Ruin. — Praca twojego życia została zakończona.
— Zamknij się, Ruin — powiedziała Reck.
Podeszła do nich Sken, zapinając ostatnie guziki czystej sukni, która leżała na niej jak rękawiczka. Rumiana twarz aż lśniła w blasku ognia.
— Heptarchini, geblingi przyniosły ciało twego niewolnika. Chcą wiedzieć, co chcesz z nim zrobić.
— Chcę go pochować z honorami — odparła Patience. — Tutaj. Pomiędzy Mądrymi. Wszystkie te groby są grobami zasłużonych.
— Przykro mi, że nie odłączyliśmy na czas jego głowy — wtrąciła się Reck. — Wiemy, że zachowujecie głowy najmądrzejszych, by służyły wam radą, gdyż nie macie kamienia, który można zjeść.
— Byliśmy zajęci — dodał Ruin — i czas minął.
— Ależ on miał kamień — powiedziała Sken. — Czyż nie, Willu? Tak przecież powiedział. Miał kamień w mózgu, podobnie jak ci wszyscy starcy. Tylko jemu Nieglizdawiec nie wyjął kamienia. Czy nie mam racji, Willu?
Will zamknął oczy.
— Angel miał kamień? — zapytał Ruin.
— Niech z nim umrze — odezwał się Will.
— Przynieście tutaj jego ciało. Przynieście go do mnie! — krzyczał Ruin. Pozostali milczeli. Gebling wstał, opierając się o komin. Na jego twarzy tańczyły refleksy ognia. — Król geblingów będzie miał jego kamień.
— Nie! — krzyknęła Reck. — Nie możesz tego zrobić.
— Kiedy nasz przodek umarł, heptarcha człowiek zabrał jego kamień i umieścił go w swoim mózgu. Niektórzy heptarchowie byli tak słabi, że tracili zmysły, ale nie wszyscy. Czy uważasz, siostro, że jestem słaby?
— Ale ty jesteś królem geblingów — powiedziała. — Nie możesz wziąć na siebie takiego ryzyka.
— Ty także jesteś królową geblingów — odparł. Odwróciła wzrok.
— Czy myślisz, że nie wiem, co planujesz? — zapytał Ruin. — Ja to rozumiem, Reck. Rozumiem, zgadzam się i wiem, że zdołasz znieść wszystko, co ofiaruje ci kamień, a potem przekazać go swoim dzieciom. Ale kim ja będę w takim razie? Niepozornym królikiem geblingów, słabym cieniem ludzkiego heptarchy, który ma w swoim mózgu obie rasy i jeszcze słabszym twoim cieniem. Będą cię nazywali Matką Glizdawców. A jak będą nazywać mnie, jeśli nie zrobię tego, na co ciebie stać?
— Co wy planujecie? — zapytała Patience.
W tym momencie zbliżyły się do nich geblingi, które pracowały nad kamieniem Nieglizdawca. Jeden trzymał pojedynczy kryształ na swojej dłoni.
— Oto on — powiedział. — Był w samym środku, najstarszy ze wszystkich.
— Nigdy nie widziałam tak dużego kamienia — szepnęła Reck.
— Sporo większy niż twój własny — przypomniał jej Ruin.
Reck wzięła kamień, włożyła do ust i połknęła.
— Nie! — krzyknęła Patience.
— Już to zrobiła — powiedział spokojnie Will.
— On był taki silny! Czy zdoła wytrzymać…
Reck uśmiechnęła się.
— Nasi przodkowie nie mieli racji, niszcząc cały swój świat. Więc ja muszę go pamiętać, a po mnie moje dzieci. Nie chodzi mi akurat o Nieglizdawca — kimże on był w porównaniu z tysiącami generacji przed nim? One są wszystkie tutaj, wszystkie we mnie. A teraz je poznam i będę mówić ich głosem.
Kiedy Will odezwał się z siennika na podłodze, jego głos był nabrzmiały goryczą.
— A co z moją przyjaciółką Reck? Czy zachowa swój własny głos?
— Jeśli tak — odpowiedziała mu Reck — będzie nim głosić mądrość. Ruin upierał się, by przygotować dla niej posłanie. Reck śmiała się tylko, ale kiedy łóżko było już gotowe, położyła się, ponieważ działanie kryształu się rozpoczęło.