Выбрать главу

Potem przynieśli z dworu ciało Angela i położyli je na stole. Patience podeszła do niego, spojrzała na zesztywniałą twarz, maskę obojętności, którą ćwiczył przez całe życie.

— Nigdy nie miałeś szansy dowiedzieć się, kim naprawdę jesteś — powiedziała. — Już nigdy cię nie poznam.

Posadzili Ruina obok stołu, na którym leżało ciało.

— On był twoim niewolnikiem — zwrócił się do Patience. — Muszę mieć twoje pozwolenie.

— Był niewolnikiem Nieglizdawca, ale uwolnił się przed śmiercią — odpowiedziała. — Powiedz mi tylko, jeśli rzeczywiście musisz mieć ludzką pamięć, to dlaczego właśnie ma to być jego pamięć? Przecież leży tu pięćset kamieni.

— One wszystkie były połączone z mózgiem Nieglizdawca — powiedział Ruin. — Nie chcę mieć w sobie nic z niego. Ten krzyż wzięła na siebie moja siostra. Tak długo go nienawidziłem, ona nigdy. Jeśli więc mam zrozumieć ludzką istotę, to czemu nie Angela właśnie? Strings powiedział, że zanim znalazł się w mocy Nieglizdawca, był dobrym człowiekiem. Czy nie wolisz, by król geblingów stał się po części istotą ludzką przez pamięć dobrego człowieka?

Jeden z geblingów przetoczył ciało na bok, wziął nóż Ruina i przeciął czaszkę, dostając się do kamienia, który wrósł w mózg. Patience nie patrzyła. Odwróciła się w stronę Willa, który ciągle leżał koło ognia. Podeszła do niego, ujęła lewą rękę, tę nie uszkodzoną, i ścisnęła ją mocno.

— Nie zakończyliśmy naszych spraw — powiedziała.

— Teraz nie jestem mężczyzną dla ciebie — odparł.

— Jeśli mam być prawdziwą heptarchinią, a nie tylko tytularną, potrzebuję człowieka, który poprowadzi moją armię.

— Będę ci służył, jak tylko będę potrafił.

— Tę armię dopiero trzeba stworzyć. Z wolontariuszy i zabijaków, jakich uda mi się zebrać. Potrzebuję mężczyzny, który ich wyszkoli, by mogli wywalczyć należne mi miejsce.

— A więc teraz już chcesz tego?

— Widzę, co chcą uczynić Reck i Ruin, i wiem, że mają rację. Nadszedł czas, by na wzór geblingów zjednoczyć całą ludzkość. Pod panowaniem królowej, która pamięta, że była geblingiem. Podobnie jak geblingi będą rządzone przez króla, który pamięta, że był człowiekiem. A z kolei ci władcy będą potrafili rozmawiać z kobietą, która pamięta, że była glizdawcem. Każdym glizdawcem, który kiedykolwiek żył na tej planecie.

— Będę ci służył.

— To za mało — powiedziała Patience.

— Cóż więcej mogę ci dać? Cała moja mądrość sprowadza się do umiejętności dowodzenia wojskiem.

— Z mojego łona narodziło się dziecko, ale okazało się potworem i teraz nie żyje. Potrzebuję dziedzica. Nieglizdawiec nie będzie już czuwał nad nieprzerwanym trwaniem linii heptarchów. A więc potrzebuję małżonka, który da mi dzieci duże i silne, bystre i zręczne. Potrzebuję małżonka, który nauczy moje dzieci, co to jest siła i mądrość.

Nie odpowiadał, tylko wpatrywał się w sufit.

— I jeszcze coś — dodała. — On odszedł ze mnie. Pożądanie, które paliło mnie tyle tygodni, znikło. Wtedy na łodzi, kiedy dotykałeś mnie, a ja ciebie pragnęłam, bałam się, że jest to tylko odbicie pożądania, które wzbudzał we mnie Nieglizdawiec. Teraz, kiedy odszedł, widzę, że nadal cię kocham. Bóg pozwoli chyba swemu Czuwającemu odpowiedzieć na potrzebę słabej i przestraszonej dziewczyny.

Uśmiechnął się.

— Słaba i przestraszona.

— Czasami — powiedziała. — A tobie to się nie zdarza?

— Jestem przerażony. Tobą. Nigdy nie myślałem, że mógłbym poślubić kobietę, która jest w stanie zabić mnie kawałkiem sznurka.

— Czy to znaczy, że poślubisz mnie? — zapytała.

— Zrobię wszystko, by ci służyć.

Pochyliła się nad nim i pocałowała go w usta. Za nimi leżeli spoceni Reck i Ruin, rzucając się na swych posłaniach w gorączce. Strings i Kristiano krzątali się koło nich — związali im ręce, by nie mogli uszkodzić sobie oczu, wycierali ich czoła i śpiewali cicho, by odpędzić przerażające majaki.

Will i Patience czuwali, a gdy geblingi odzyskiwały przytomność, przemawiali do nich. Niekiedy Ruin stawał się Angelem i Patience mogła z nim rozmawiać. Po stokroć błagał ją o wybaczenie, a ona jego. Zdradziłem cię, mówił. Zabiłam cię, odpowiadała. I wybaczali sobie do kolejnego razu, kiedy straszliwe wspomnienia wracały nową falą.

Reck nie wyrażała swego szaleństwa słowami, chyba że przedzierały się do jej mózgu nauki Mądrych. Leżała wpatrując się w sufit, w ogień, w ściany, tam gdzie akurat spoczął jej wzrok. Kristiano i Strings śpiewali jej starożytne pieśni geblingów o chwalebnych czynach bitewnych, zakazanych miłościach, grzechach ojców, za które odpowiadają ich dzieci, wielkich władcach geblingów i ich wojnach o duszę tego świata. Nikt nie wiedział, czy Reck słyszała muzykę lub czy pomogła jej ona podążać jakąś ścieżką w ciemności. Aż pewnego zimowego dnia, kiedy śnieg zasypał dom na trzy metry i po jedzenie musieli wychodzić przez drzwi na piętrze, Strings nagle przestał śpiewać i odwrócił się od Reck.

— Ona chce, bym nucił dalej — wyszeptał.

Will i Patience podeszli i słuchali, jak Kristiano także dołącza swój głos. Zapłakali z ulgi, widząc uśmiech na twarzy Reck. Odnalazła drogę. Glizdawce nie zabrały jej całkowicie w swój świat.

Późną zimą, kiedy śnieg stał się szary od sadzy lecącej z komina. Will odzyskał nieco czucia w prawej ręce. Potrafił zacisnąć dłoń w pięść. Nie utrzymałby wprawdzie miecza, ale nie był już zdany jedynie na lewą rękę. Czuł taką dumę, że uznał się godnym zadania wyznaczonego mu przez Patience. Jako heptarchini ogłosiła go swoim małżonkiem. Kochali się w promieniach zimowego słońca wpadającego przez okna.

Jakiś czas potem wezwał ich Kristiano, gdyż obudził się Ruin. Kiedy weszli do pokoju, klęczał koło posłania siostry, a na jego twarzy malował się niepokój. Widząc Patience i Willa wstał i uściskał ich. Spoglądał na nich z jakimś nowym szacunkiem.

— Znosicie to przez całe życie — powiedział. — Samotność.

Ale dłoń Willa właśnie dotykała jej ramienia, więc Patience pomyślała, że samotność ta nie jest ani tak kompletna, ani tak nieznośna, jak myśli Ruin. On znał tylko Angela, dobrego, złamanego bólem Angela, którego izolacja od ludzkości była większa, niż można to sobie wyobrazić. Ale tak przecież powinno być. Król geblingów musi poznać tragiczną stronę egzystencji ludzkiej. Nie miała zamiaru mu powiedzieć, że nie każdy człowiek jest tak okrutnie samotny.

Później, kiedy wiatry zmieniły kierunek przynosząc ciepło z południa, śnieg zaczął topnieć i pierwsze pąki pokazały się na drzewach, obudziła się Reck. Jej spojrzenie było odległe, błądziła myślami gdzieś daleko i często zamierała wpatrzona w jakiś punkt, jakby nie do końca rozbudzona. Jej głowę wypełniały myśli, których nie dało się wyrazić słowami. Nie opowiadała im opowieści o swym życiu pomiędzy glizdawcami, ponieważ nie istniały na to odpowiednie słowa. Ale kiedy snuli plany na temat przyszłego rządu, przysłuchiwała się i od czasu do czasu odzywała się spokojnie i rozwiązywała skomplikowane problemy przyszłości.

Teraz już nie nazywali jej Reck. Ona nawet nie pamiętała tego imienia, ponieważ glizdawce nie mają imion i nigdy ich nie potrzebowały. Lecz choć straciła imię w labiryncie swego umysłu, ich nie zapomniała. Kochała gaunty, geblingi, dwelfy i ludzi, tak jak matka kocha swoje dzieci. Zaczęli nazywać ją Matką Glizdawców i chociaż Ruin opłakiwał swą straconą siostrę, kochał przecież również nową duszę, która wypełniła jej ciało. Pocieszała go po stracie, tak jak pocieszała każdego z nich.