Выбрать главу

– Fizycznie? Ciało masz śliczne, jak dawniej. Jesteś trochę wygłodzona, chudsza. O twarzy trudno wyrokować: goi się. Ale w sumie nieco ci się poszerzyła. To jest zmiana. Zęba nie masz. Wzrok smutny. Zresztą może się mylę, bo drugie oko masz jeszcze zapuchnięte.

– Ale mieszczę się w drzwiach z tą twarzą?

– Nie wiem, przeniosłem cię bokiem.

20.

Ra Mahleine dużo sypiała. Jadała mało. Wkrótce chodziła o własnych siłach. Najpierw tylko do toalety, potem więcej. Czasem miał łzy w oczach, patrząc na jej krzątaninę. Była jego kruchym odzyskanym skarbem. Rozumiał to coraz lepiej, wysłuchując jej opowieści o przerażającej podróży. Wiedział, że nie zdoła tego odpłacić, mógł jedynie być z nią, bo dlatego to zrobiła. Mógł poznawać ją na nowo, słuchać uważnie.

Leona przyjęto na oddział neurologiczny szpitala. Jakby tego nie dość, mały Duarte zaczął zapadać w stupor. Nieruchomo patrzył w sufit, a z ust ciekła mu ślina. Zdarzało się, że robił wtedy w pieluchy, czasami wstrząsały nim słabe drgawki. Przyjęto go na oddział neurologiczny, na którym leżał Leo. Przybita i milcząca Edda snuła się zamyślona, czasem powtarzała, że to coś krąży nadal wokół jej domu, że to jeszcze nie koniec.

Laillę wypisano ze szpitala z niezagojonymi oparzeniami, gdy tylko jej stan na to pozwolił. Miała wrócić tam na przeszczep. Biali płacili za leczenie. Rodziców nie było stać na jej dłuższy pobyt w klinice.

Chodziła z zabandażowaną twarzą, ramionami i brzuchem. Czasami matka ubierała ją w jakąś bluzkę, ale rzadko, gdyż spomiędzy zwojów bandaża sączyła się surowica. Podobno Lailla nie miała skóry pod bandażem, ale Gavein nie wierzył w to. Bez skóry na głowie i połowie tułowia dawno by już umarła.

Hougassianowie stali się rozmowni i towarzyscy. Lepiej ich traktowano, niż się spodziewali.

Max przyniósł mały telewizor w białej plastikowej obudowie.

– Znalazłem go u nas na strychu – powiedział. – Helga go wyczyściła. Pomyśleliśmy, że nie macie jeszcze własnego. Jest wprawdzie czarno-biały, ale można oglądać, póki nie sprawicie sobie nowego. Żona dalej słaba, Dave?

– Już jest z nią lepiej, ale jeszcze nie schodzi na obiady.

– Podobno jest bardzo młoda i bardzo piękna.

– Ma tyle lat, co ja. Reszta się zgadza.

– Jest piękna jak cudowna bogini północy. Jak płatek śniegu – dorzucił Max.

Gavein nie odpowiedział. Wyświechtane powiedzonko sprawiło mu ból.

Następnie Max długo i męcząco wyjaśniał, jak włącza się i reguluje telewizor. Potem spytał Eddę o młodszego syna, na co gospodyni wybuchła płaczem. Duarte miał wrodzonego guza mózgu; jego operację zaplanowano na przyszłą środę. Leo prawdopodobnie miał cystę pod czaszką. Lekarze zapewniali, że przetrzyma zabieg.

21.

Ra Mahleine była silniejsza. Obrażenia wygoiły się. Telewizor ją nudził. Zwykle czytała lub łatała odzież. Oglądając program telewizyjny, z reguły robiła na drutach. Czasami snuła wspomnienia.

– Na wiosnę zeszłego roku bardzo długo nie podpadłam i codziennie miałam służbę na pokładzie. Ciągnęłam liny albo szorowałam deski. To bardzo niszczy ręce. Były windy elektryczne do obsługi olinowania, ale często się psuły. Wiesz, strażniczki uważały, że mam za delikatne dłonie. Potem nie wychodziłam na pokład do końca rejsu, przynajmniej dłonie zdążyły zmięknąć.

Gavein słuchał wyciągnięty, z rękami pod głową.

– Lubiłam patrzeć na morze – opowiadała dalej. – Na fale leniwe jak zupa, jak smoła. Woda ciemna, aż czarna. Niebo też było czarne, to znaczy ciemnobłękitne w dzień, a smoliste w nocy. Niektóre miały ostry wzrok i twierdziły, że potrafią wypatrzyć na niebie nieruchome samoloty. Wyobrażałam sobie, że w jednym z nich siedzisz ty. Pewnie w takim, co przez te wszystkie lata tkwił w tym samym miejscu na niebie.

– Ale przecież te samoloty w dzień nie wznosiły się wysoko i czas płynął dla nich ze zwykłą prędkością.

– Samoloty były nieruchome – pokiwała głową. – Wszystkie, które zdołały je dojrzeć, tak mówiły. Nawet, gdy wodnopłat podchodził do naszego statku, to dopiero tuż przy samej powierzchni wody gwałtownie przyspieszał, a w powietrzu, im dalej, tym był bardziej powolny, wreszcie, jeszcze spory, roztapiał się w ciemnym błękicie jak we mgle. Przed lądowaniem albo po starcie był zawsze widoczny na niebie przez parę dni.

– Dziwne – powiedział. – Przecież przy powierzchni wody powinien właśnie hamować.

– Nie. Hamował, już płynąc. Siadał na falach z największą prędkością.

– Pogadam o tym z Haighiem.

Myśli już pobiegły ku znanemu problemowi.

– Takie wodowanie i wymiana pasażerów to było z pewnością duże wydarzenie – podsunął podchwytliwie.

– Nie dla białych. Procedura była zawsze taka sama, nie zdarzył się wyjątek: gdy samolot podpływał do statku, strażniczki zganiały nas wszystkie pod pokład; co gorliwsze pałowały. Dotąd pałowanie kojarzy mi się z wodnopłatami. Następnie sprawdzano obecność, czy któraś nie ukryła się między takielunkiem. Dopiero jak się wszystko zgadzało, wpuszczały na pokład nowe pasażerki, a z cel wyciągały te, którym się kończył pobyt. Och, Gavein, jak ja wtedy marzyłam, żeby mnie wyczytały przez pomyłkę.

22.

Sprowadził Ra Mahleine na dół. Mocno objął ją w pasie, a ona zarzuciła mu rękę na ramiona. Była w jego spranych dżinsach i flanelowej koszuli. Wychudła i trochę kanciasta, i tak prezentowała się najlepiej przy stole. Posadził ją przy innych; co chwilę zerkał na nią. Bał się, żeby nie zasłabła. Edda przyniosła okopcone żelazko.

– Nie macie swojego – powiedziała. – To jest to, które kopnęło Hilgret, ale już naprawione. Możesz je jeszcze raz sprawdzić, Dave. Weź, przyda się wam. – Postawiła żelazko przed nimi. Przez moment Gavein nie wiedział, jak zareagować. Ra Mahleine była dawniej przesądna, może nadal taka pozostała.

– To jest dobra wróżba – powiedział. – Sznur po wisielcu przynosi szczęście, żelazko po porażonej też.

– Mogę jeszcze raz sprawdzić to żelazko, Dave – powiedział Massmoudieh. Nie siedział z nimi, lecz snuł się po salonie. Akceptowano jego obecność, nawet zwracał się do wszystkich po imieniu. Ra Mahleine również dobrze przyjęto. Wydarzenia ostatnich dni przytępiły davabelskie poczucie hierarchii.

Zaterkotał telefon.

– To ze szpitala. – Haigh oddał słuchawkę matce.

Edda po chwili odwróciła pobladłą twarz ku siedzącym przy stole.

– Haigh, jedziemy natychmiast do szpitala – powiedziała. – Duarte jest nieprzytomny. – Potem się rozpłakała.

23.

Edda wróciła dopiero po dwóch dniach. Duarte nie doczekał operacji; zmarł, nie odzyskawszy przytomności. Pogrzeb miał się odbyć w przyszłym tygodniu. Również na przyszły tydzień wyznaczono operację Leona.

Gavein dostał pracę jako kierownik antykwariatu za dziewięćset paczek miesięcznie. Gdy był w pracy, Lailla pomagała Ra Mahleine w pracy domowej. Płacili jej za to trzydzieści paczek miesięcznie. Ra Mahleine często ją upominała, żeby wykonując brudne roboty, wdziewała coś na bandaże, bo zanieczyści rany, ale nie odnosiło to skutku. Leo przeżył tylko trzy dni po operacji. To nie była cysta, lecz nowotwór. Podczas zabiegu doszło do rozległych uszkodzeń kory mózgowej. Zmarł, nie odzyskawszy przytomności.

– Może i dobrze, że umarł – powiedział Eddzie lekarz.

– Przeżyłby jako ludzka roślina.

Po śmierci Leona Edda załamała się.

– To przez ciebie, Dave, to wszystko! To coś przyszło z tobą! Krążyło wokół, a w końcu dobrało się do mojej rodziny! To jest śmierć! Idzie za tobą w ślad! Ja tego nie chcę! Wcześniej nic się nie działo. Spokojne życie… Nagle się zjawiłeś i przyniosłeś te nieszczęścia ze sobą! – szlochała i krzyczała na przemian.