Выбрать главу

– Ty też.

– Ja?! – wzruszył ramionami. – David Śmierć?

Pomógł podnieść się żonie i, obejmując w pasie, odprowadził do domu. Przez odzież wyczuł jej wychudłe ciało i twardy, jak nabity brzuch. Milczał, ale gdyby o coś zapytała, nie zdołałby odpowiedzieć. Rozumiał, że prowadzi skarb niemal utracony.

– Wiesz, to uderzenie znów pamiętam ogólnie, jako zdarzenie. Szczegóły przypominam sobie od momentu, gdy się zbudziłeś. I wcześniej nie miałam boleści… Proszę cię, czytaj – powiedziała, gdy okrywał ją kołdrą.

W cienkiej, nocnej koszuli wyglądała jeszcze mizerniej.

– Twój Kot Manuł będzie grzecznie spał i wstanie bardzo silny i zdrowy… Tylko zacznij czytać.

Nadal uważał pomysły Ra Mahleine za absurdalne. Zauważył jak małe wrażenie wywarła na niej śmierć Lorraine, ale posłuchał i sięgnął po książkę.

106.

Podsumuję. Mam dwa wzory: Liczba Krain = (n + 2)2,

Liczba Imion Ważnych = 12(n+1)

i dwa ciągi liczb, dla których nie znalazłem reguł uporządkowania, choć sądzę, że powinny istnieć.

Popatrz Dave: n to jest tylko numer świata wybrany przeze mnie. Można zatem… Ale może już wiesz? Jeśli nie, to masz, chłopie, pod czerepem kawał betonu. I nic nie wy dłubiesz z niego. Rozwiązanie pod zagiętym rogiem…

– Dobrze, że te jego notatki są dość obszerne, bo gdyby zanotował tylko parę liczb, to wszystko przepadłoby razem z nim – pomyślał Gavein, a była to jednocześnie kapitulacja.

Zagięty róg kartki był zaklejony dla pewności rzekomym kawałkiem mózgu Haigha.

Rozwiązanie jest banalnie proste. – Napisano na rogu. – Mogę zmienić numerację, żeby ubyło stałych… Na przykład, gdyby wziąć: N = n + 1. Wtedy:

Liczba Krain = (N + 1)2,

Liczba Imion Ważnych = 12N.

Oba wzory stają się ładniejsze – bo prostsze.

Ale świat Gary’ego i Daphne będzie miał numer:

N = 1 + 1 = 2, świat Jaspersa i równoległe N = 3, świat Ozzy i Hobeth N = 4, zaś świat Jacka i Lindy N = 5.

Po zmianie numeracji znikła jedna ze stałych w moich kochanych wzorach, ale pojawiło się pytanie: Który świat ma numer N = 1?

Czytanie notatek Haigha męczyło Gaveina. Ta łatwość w manipulowaniu wzorami; zastępowanie jednych zmiennych przez inne, błyskawiczne konkluzje. Ale może Haigh solidnie się nad tym głowił, a zapisał tylko najcenniejsze owoce…

Ja zgadłem błyskawicznie! Jeśli jeszcze nie wiesz, który, wypiszę ci, co wynika o nim z tych wzorów: ma on 22, czyli cztery Krainy. Jest w nim 121, czyli dwanaście Imion Ważnych. To po prostu Świat! Cztery Krainy: Lavath, Davabel, Ayrrah i Llanaig. Imiona Ważne to: Aeriel, Udarvan, Flued, Flomir, czyli Imiona Żywiołów; Vorior, Plosib, Murhred, Sulled, czyli Imiona Walki oraz Yacrod, Aktid, Intral, Myzzt – Imiona Człowieka.

Gniazdo światów zostało zagnieżdżone w naszym świecie zgodnie z regułami gnieżdżenia w nim światów kolejnych rzędów. To nie są dwa drzewa, jak myślałem! To dwa konary (wersja pierwsza i druga Gniazda światów) wyrosłe ze wspólnego pnia, ze Świata!

Popatrz, jak potężnym narzędziem jest żonglerka stałymi we wzorach – ujawniła skryty zamysł autora książki, którą czytam!

Na koniec jeszcze jedna rzecz, której nie dało się rozgryźć.

Jeśli Świat ma numer N = 1 zgodnie z numeracją autora, to liczba książek w kolejnych światach zagnieżdżonych dla N równego odpowiednio 1, 2, 3, 4 i 5, będzie: 2, 3, 5, 8 i 13, ponieważ istnieją dwie wersje Gniazda światów.

Fascynuje mnie ten ciąg liczb: jest potężny. Wiem, intuicyjnie czuję, że zawiera jakąś zależność. Przybyła liczba na początku, ale nadal go nie rozumiem. Może ty Dave, już coś chwytasz?

107.

Gary wyskoczył po piwo.

Dzielnica, w której mieszkał, była bardzo spokojna. Po zmroku ruch zamierał. Przechodniów za dnia nie było wielu, a po nocy nikt się nie włóczył. Sklep z alkoholem nie był daleko. Gary wracał wolnym krokiem, taszcząc reklamówkę wypchaną puszkami.

Zza zakrętu wyłoniło się trzech mężczyzn. Gdzieś się spieszyli.

Mylił się. Gdy mijali go, dwóch złapało Gary’ego pod ręce, a trzeci z całej siły palnął go w brzuch.

Zaskoczony przez napastników, nie bronił się. Przed oczyma raz za razem rozbłyskało żółte światło. Bili go fachowo. Każdy następny cios trafiał, gdy Gary odzyskiwał przytomność po poprzednim. Chwilę wcześniej, zanim stałby się zdolny do obrony. Ciosy w szczękę odbierały przytomność, ciosy w wątrobę pozbawiały woli obrony.

Nie skopali go, gdy już leżał. Jeden szarpnął go za włosy.

– Jak chcesz mieć powtórkę, to dalej zajmuj się czerwonym amido – powiedział. Na twarzy miał naciągniętą pończochę.

Napastnicy zabrali siatkę z piwem. Gary dochodził do siebie z trudem. Z początku nie mógł iść – zataczał się, później było lepiej. Zęby kiwały się, ale żaden nie wypadł.

Daphne zajrzała po południu, zaniepokojona jego nieobecnością. Nie mógł przełykać, tak bolała obita szczęka. Przynajmniej zęby przestały się kiwać.

Gdy zgłaszał pobicie, Cukurca znowu nie uwierzył. Relację o groźbie napastnika przyjął z dwuznacznym uśmieszkiem. Przynajmniej umieścił to w protokole.

Gary był wściekły: Cholerny, stary leń. Nie chce komplikować sobie życia tuż przed emeryturą.

Później uświadomił sobie, że zbili go fachowo, nie pozostawiając żadnych śladów: ani podbitych oczu, ani rozkrwawionych warg, czy nosa. Cukurca mógł pomyśleć, że ogarnięty obsesją maniak zmyślił całą historię.

108.

Sprzedawczyni na stoisku samochodowym Morlocka nie pamiętała ani czerwonego amido, ani nabywców w zielonych kaftanach. Badawczo przyglądała się Gary’emu i Daphne. Po co? – Na twarzy Gary’ego nie było widać śladów pobicia, Daphne zaś nie miała więcej piegów niż zwykle.

Dokładnie przemknęli wszystkie stoiska komisowe. Wiele mebli wyglądało jak graty Bolyów. Ale podobne rzeczy miało wiele rodzin, Gary i Daphne też. Nic konkretnego, żadnych wniosków.

Gary zaopatrzył się w pistolet oraz dwadzieścia cztery sztuki nabojów. Zakup był półlegalny, a stan techniczny broni zły: rdza, odrapany lakier rękojeści, wytarte części. Gary obawiał się eksplozji przy próbie strzału, czyścił więc pistolet, polerował i przemywał naftą.

Daphne postanowiła opisać sprawę w prasie. Taki artykuł musiał wywołać efekt. Należało to jednak dokładnie przygotować, aby w razie pomyłki wygrać proces o zniesławienie.

Gary odnalazł sklep, w którym Spig nabył amido. Sporo czasu zajęło mu przekonanie sprzedawczyni. Gdyby miał trochę uroku osobistego. A tu na dodatek, z wiekiem jego lewe oko słabło coraz bardziej, a mózg nie interesował się obrazem, jaki dostarczało – pozwalał mu więc biegać swobodnie.

Dziewczyna aż czerwieniła się, by nie parsknąć śmiechem, gdy oko Gary’ego, w miarę jak coraz goręcej ją prosił, coraz dokładniej celowało w jego nos. Podobno mężczyzna ma tyle lat, na ile się czuje, ale jeśli ma zeza i jednocześnie burczy mu w brzuchu z głodu, to ma o dwadzieścia lat więcej.

Dopiero gdy opowiedział jej o wszystkich faktach i podejrzeniach, nawet zreferował niewiarę i przepocony, szary, służbowy podkoszulek Cukurcy, dała się przekonać. Na wąskiej, wyrazistej twarzy dziewczyny zarysował się lęk. Dopiero wtedy zauważył, że jest ładna, a na dodatek bardzo zgrabna: w różowych, obcisłych rajtuzospodniach. Tylko pierwsze spojrzenie zniechęcało: różowo-przezroczyste oczy, bezbarwne tłuste włosy, piegi i blada, albinotyczna cera. Zreflektował się, że i on musi u niej wywoływać podobne wrażenie. Gary zrelaksował się i zez osłabł. Osłabł na tyle, że do notesu trafiły: numer silnika i numer karoserii sprzedanego Bolyom amido civic. Trafił tam też numer telefonu Sabine, dziewczyny o urodzie utajnionej.