Spróbował poruszyć ręką, potem drugą. Nad głową miał ciemniejące niebo wiosennego wieczoru. Cisza była zupełna – śmigłowiec zdążył odlecieć. Gavein mógł swobodnie poruszać dłońmi i stopami, dalej coś utrudniało ruchy. Rozejrzał się: Wbiło go w dach samochodu. Blacha wgięła się głęboko, amortyzując upadek i ratując życie. Teraz jednak stanowiła pułapkę.
Na łokciach nie mógł się wesprzeć, bo były potłuczone, ale ciągnąc podudziami i wspierając się dłońmi, powoli wypełzł ze wgniecenia. Zaraz osunął się po przedniej szybie na maskę silnika. Zabolało tak, że krzyknął. Z maski zlazł na chodnik. Mógł stać o własnych siłach, choć plecy bolały, jak rozrywane szczypcami.
Poznał to miejsce: ta sama furgonetka, którą z UN-u przywiózł go Saalstein. Wrócił nią do Ra Mahleine, a teraz uratowała mu nie chciane życie, nie pozwalając uciec.
Machnął ręką, co wywołało nową falę bólu. Rozejrzał się wokoło bezradnie.
– Jednak nie pozwoliłeś mi się wymknąć! Żeby chociaż ta epidemia zgonów ustała. Ale ty też jesteś czytany.
Przynajmniej wiesz, jak to sprawdzić, obserwując otaczający świat.
Z pobliskiej bramy wyszedł fioletowy kot. Spojrzał na Gaveina i utykając podbiegł ku niemu.
– Roan? Ty jesteś Roan?
Kot otarł się o nogawkę jego spodni.
– Czy ja trafiłem do Katalogu?
Gavein przyjrzał się: kotu brakowało kiści lewej, przedniej łapy, ale brakowało też kawałka ucha. Z drugiej strony, czy kot może być tak bardzo fioletowy?
– Roan?
Kot odbiegł parę kroków i zerkał na Gaveina.
Nie pamiętam, żeby tu stały tak gustowne kamienice. A barwy tynku były takie nasycone. Ten bruk taki czysty, kostki tak równo ułożone.
– Mam za tobą iść, kotku?
Kot wrócił, otarł się o nogawkę Gaveina i znowu oddalił trochę. Czekał na kuśtykającego Gaveina. Znudzony ziewnął, wystawiając języczek.
– Dokąd mnie prowadzisz, kotku? Czy to Katalog?
Kot dreptał przed siebie, co chwilę zatrzymując się i zerkając na Gaveina. Prowadził aleją na zachód.
Gavein zmrużył oczy, wypatrując czegoś w dali. Zachodzące słońce świeciło prosto w twarz.
Czy tam daleko na jezdni to fotel? Ktoś w nim siedzi, a obok stoi grupka innych osób? – Nie mógł dostrzec, maksymalnie nawet wytężając wzrok.
Gavein szedł coraz szybciej, kulawy kot z trudem za nim nadążał.
Waterloo-Kraków, styczeń 1989 – luty 1992