Выбрать главу

Powtórzę więc analizę, może wyjdzie celniejsza niż w pierwszym podejściu: liczba Imion Ważnych wychodzi 1/12, ale nie może być ułamkowej liczby Imion, więc może należy to przybliżyć do najbliższej liczby całkowitej? Oznacza to zero Imion Ważnych dla Mieszkańca Superświata „-1”. To spekulacje, ale napiszę, co wymyśliłem.

Najpierw: Imię Ważne oznacza drogę, jaką przyjdzie śmierć do mieszkańca świata. W Superświecie Zero imię jest jedno: „Umrzesz!” Oznajmia, że mieszkaniec jest śmiertelny. Zero Imion Ważnych oznacza, że Mieszkaniec Superświata „-1” nie jest śmiertelny, bo nie ciąży nad nim Imię Ważne. Nie wynika z tego, czy się urodził, czy może istniał zawsze. Piszę: „Mieszkaniec” (dużą literą, bo jeden), a nie „mieszkańcy”, gdyż jest to dalszy wniosek z rozważań bezsennej nocy.

Drugi wniosek: Liczba Krain, w których musi przebywać Mieszkaniec Superświata „-1”, wynosi zero. Zastosowałem rozumowanie podobne jak poprzednio, to znaczy: normalnie przebywa się po kolei w czterech Krainach, jedynie śmierć zwalnia z tego obowiązku. Każdy mieszkaniec Superświata Zero może przebywać w całym świecie w dowolnym wieku, nie ogranicza go obowiązek zamieszkiwania w jakiejś konkretnej Krainie – Subświecie, bo takich tam nie ma. A ponieważ liczba Krain obowiązkowych w Superświecie „-1” wynosi zero, to jego Mieszkaniec nie musi przebywać w świecie, może przebywać poza nim. Współgra to z nieskończonym czasem przebywania w Krainie.

(Zero Krain może sugerować, że Czytelnik z Superświata „-1” wypełnia sobą Wszechświat, może jest Wszechświatem. Choć nie, przecież Wszechświat jest zaledwie biernym zbiorem przedmiotów…)

Nie zdołam przeniknąć, dlaczego pozostawił liczbę Imion Ważnych ułamkową, lecz większą od zera. Może Czytelnik z Superświata „-1” jakoś otarł się o śmierć?

Do notatek przyklejony był jeszcze jeden zabazgrany karteluszek. Gavein wytężał wzrok, odcyfrowując niewyraźne robaczki:

Ostatni wniosek: W obu Superświatach jest tylko jedna wersja książki z zagnieżdżonymi światami niższego rzędu. Solidny pień! Znaczy to, że świat, w którym żyję, nie ma równo zagnieżdżonego odpowiednika.

119.

Gary’ego powiadomiono, że Daphne Casali zaginęła w czasie kolejnego kursu. Stracił jedynego świadka. Cukurca mógł poświadczyć jedno z pobić Gary’ego, w pozostałe nie wierzył. Dokumentacja zebrana do artykułu spłonęła razem z jego tekstem. Znaleziono osiem kul w mieszkaniu i dwie na schodach. Wszystkie pochodziły z pistoletu Gary’ego.

Rozprawa sądowa potoczyła się zgodnie z przewidywaniami. Sąd uznał, że wszystkie strzały oddał Gary. Znakomitą celność zdobył na strzelnicy policyjnej. Zadecydowała tu opinia Balocha. Redaktor dziennika nie potwierdził, że Daphne usiłowała złożyć jakiś artykuł, chociaż pamiętał dawną rozmowę i propozycję napisania takiego artykułu. Nie miał żadnego zastępcy.

Nawet adwokat Gary’ego nie wierzył w zaginiony tekst. Zresztą, nawet gdyby było to prawdą, to Gary przeprowadził na wszystkich podejrzanych samosąd.

Uznano go winnym pięciokrotnego morderstwa najwyższej rangi. Sąd nie dał wiary, że Gary został uprzednio pobity przez sąsiadów. Wyrok mógł być tylko jeden: pięciokrotne dożywocie. Do Tolz miał wyruszyć już tylko w jeden kurs: transportem więziennym po ukończeniu przepisowego okresu piętnastu lat, sześciu miesięcy i dwóch dekad. Jego mienie zlicytowano, a uzyskaną kwotę przeznaczono na częściowe pokrycie kosztów odbywania kary. Przepadek mienia spowodował, że Gary nie miał za co wnieść odwołania od wyroku. Pięciokrotne dożywocie oznaczało, że nie wyjrzy z więzienia do końca życia. Kolejne złagodzenia kary mogły tylko zmniejszyć krotność dożywocia.

120.

W miejskim więzieniu dostał podwójną celę. Nie było źle: Gdy postawiło się taboret na stole i wspięło na niego, przez nieszczelne blindy z przerdzewiałej blachy widać było fragment ulicy, mizerny trawniczek, okratowane drzewko, czasem przechodnia – jeśli miało się szczęście – to kobietę.