Выбрать главу

– Żebyś wiedziała, młodziku.

– Sol, nie nazywaj mnie tak. – Judy wyciągnęła przed siebie palec w taki sam sposób, jak wtedy, gdy dyskutowała z Virginią West, jeżdżąc z nią po mieście. – Nie nazywaj mnie tak. Nigdy.

Cahoon rozparł się wygodnie w swoim skórzanym fotelu, śmiejąc się serdecznie, rozbawiony przez swoją rozmówczynię. Co za historia. Na szczęście ma męża, który ją usadzi i wskaże należne jej miejsce. Mógłby się założyć, że mąż Judy nazywa ją młodzikiem, a ona czeka na to w fartuszku, zupełnie tak jak Heidi, pierwsza i jedyna żona Sola. W sobotnie poranki Heidi podawała mu śniadanie do łóżka, oczywiście wtedy, kiedy zostawali w mieście. Robiła to zresztą do dzisiaj, po tylu latach wspólnego pożycia, chociaż efekt nie był już taki sam. Co się dzieje z ciałem kobiety, gdy przekracza trzydziestkę? Mężczyźni są gotowi i chętni aż do śmierci. Siedzą prosto w siodle, nie działa na nich siła grawitacji i dlatego właśnie rozważają znalezienie sobie młodszej kobiety.

– Wiesz, co to jest miód? – dopytywała się Judy Hammer. – To pożywienie dla larw. To znaczy łasić się i być służalczym. Pochlebstwa. To właśnie mówisz, gdy chcesz, aby ktoś zacerował ci skarpetki i przyszył guziki. Boże, po co ja przeprowadziłam się do tego miasta? – Potrząsnęła głową całkiem poważnie.

– W Atlancie nie było wcale lepiej – przypomniał jej. – Ani w Chicago, a przynajmniej niezbyt długo.

– To prawda.

– A co z twoją konferencją prasową? – Przeszedł do poważniejszych kwestii. – Miałem bardzo dobry pomysł. I co? – Wzruszył drobnymi ramionami. – Gdzie moja konferencja prasowa? Czy za dużo chciałem? Ten budynek jest jak latarnia morska, dzięki której ściągamy biznes do Charlotte i całego okręgu. Musimy rozpowszechniać pozytywne informacje, takie jak na przykład sto pięć procent wykrywalności przestępstw w ostatnim roku…

Przerwała mu, ponieważ nie mogła już dłużej słuchać.

– Sol, to nie jest finansowy hokuspokus. Nie możesz manipulować końcowymi wynikami na papierze i w komputerach, i kazać, aby wszyscy to akceptowali.

Rozmawiamy o faktach. To gwałty, kradzieże, napady i morderstwa z ofiarami z krwi i kości. Chcesz, abym powiedziała społeczeństwu, że wyjaśniliśmy w zeszłym roku więcej spraw, niż w istocie się wydarzyło?

– Rozwiązano także trochę spraw sprzed lat, dlatego ich liczba… – zaczął powtarzać to, co już powiedział.

Judy potrząsała głową, a rozdrażnienie Cahoona rosło. Ta kobieta jest jedyną osobą, która miała czelność rozmawiać z nim w ten sposób, jeśli nie brać pod uwagę jego żony i dzieci.

– Jakie stare sprawy? – zapytała Judy. – I co to znaczy: stare? Rozumiesz, jak to wygląda? To tak, jakby ktoś mnie zapytał, ile zarabiam jako szefowa policji, a ja bym odpowiedziała milion dolarów, ponieważ zliczę swoje dochody z dziesięciu lat.

– Jabłka i pomarańcze.

– Nie, wcale nie, Sol. – Potrząsała głową bardziej energicznie. – W tym wypadku nie chodzi o jabłka i pomarańcze. Bynajmniej. To jest nawóz.

– Judy. – Wyciągnął w jej stronę zakrzywiony palec. – A co powiesz o zjazdach, które nie odbędą się tutaj z powodu…

– Ależ, na litość boską! – Machnęła ręką i wstała. – Zjazdy o niczym nie decydują, tylko konkretni ludzie, i nie chcę więcej o tym słyszeć. Po prostu pozwól mi wykonywać moją pracę, dobrze? Za to mi przecież płacą. I nie mam zamiaru rozpowszechniać żadnego gówna. Do tego będziesz musiał znaleźć sobie kogoś innego. – Wstała, kończąc wizytę w jego gabinecie z imponującym widokiem. – Sto pięć procent! – Wzniosła w górę ręce w geście irytacji. – A tak przy okazji, na twoim miejscu uważałabym na sekretarkę.

– A co ona ma z tym wspólnego? – Cahoon czuł się wyraźnie skonfundowany, co zresztą zdarzało się niemal zawsze po rozmowie z szefową policji.

– Znam ten typ – ostrzegła go. – Ile ona chce?

– Za co? – zapytał zaskoczony.

– Zaufaj mi, pewnie wkrótce ci powie – odrzekła Judy, kiwając głową. – Ja sama nie chciałabym z nią pracować lub polegać na lojalności tej damy. Pozbyłabym się jej zaraz.

Pani Mullis-Mundi wiedziała, że spotkanie nie przebiegło dobrze. Szef nie poprosił o wodę, kawę, herbatę lub koktajl. Nie połączył się też z nią przez interkom, aby poinformować, że komendantka policji wychodzi. Pani Mullis-Mundi poprawiła makijaż pudrem Chanel i właśnie sprawdzała swój uśmiech w lustrze, gdy w drzwiach pojawiła się Judy Hammer. To nie była kobieta, która wybiela sobie zęby lub depiluje nogi woskiem. Szefowa policji rzuciła na jej lakierowane chińskie biureczko jakieś raporty w teczce na dokumenty.

– To moje statystyki, te prawdziwe – powiedziała wychodząc. – Przejrzyj je i podsuń mu, gdy będzie bardziej zrelaksowany.

Gdy opuszczała budynek, energicznie stukając obcasami, po marmurowym holu wędrowała szkolna wycieczka. Komendantka spojrzała na swój zegarek marki Breitling, nie mając zupełnie pojęcia, która może być godzina. Tego dnia była dwudziesta szósta rocznica ślubu jej i Setha. Zaplanowali uroczystą kolację w Beef & Bottle, jednej z niewielu „mięsnych” restauracji, które on lubił, a ona tolerowała. Mieściła się na South Boulevard i za każdym razem, gdy Judy tam przychodziła, była jedyną kobietą, która zamawiała mięso.

Zaczęła, jak zwykle, od żabich udek w sosie winnoczosnkowym i sałaty. W ciemnym, wyłożonym drewnem wnętrzu robiło się coraz głośniej. Od lat spotykali się tu ojcowie miasta i planiści na prostej drodze do ataku serca. Seth, jej mąż, kochał jedzenie bardziej niż życie i z apetytem pochłaniał koktajl z krewetek, sałatę w słynnym sosie z pleśniowego sera, chleb, masło i befsztyk z polędwicy dla dwóch osób, który tradycyjnie zjadał sam. Kiedyś Seth był świetnie wykształconym i przystojnym asystentem burmistrza Little Rock i wpadł na sierżant Judy Hammer w siedzibie lokalnych władz.

Nigdy nie było wątpliwości, kto był motorem ich wzajemnych stosunków, i to stanowiło część powabu tej sytuacji. Seth lubił jej siłę; Ona lubiła, że on to lubił. Pobrali się i założyli rodzinę, za którą bardzo szybko właśnie on musiał odpowiadać, ponieważ żona awansowała i często wzywano ją do pracy w nocy. Potem zaczęli się przeprowadzać. To, że Judy Hammer zatrzymała swoje nazwisko i nie przyjęła nazwiska męża, było zrozumiałe dla ludzi, którzy ich znali i rozumieli. Seth był delikatny, miał łagodny podbródek, przywodzący na myśl wizerunki książąt o jasnych oczach i biskupów z galerii portretów w muzeach.

– Powinniśmy zabrać trochę tego sera do domu – zauważył teraz, odkładając kawałek na bok.

– Seth, martwię się o ciebie – powiedziała Judy, sięgając po swój kieliszek z winem.

– Domyślam się, że to porto, chociaż nie wygląda – kontynuował. – Może dodali tam chrzanu albo pieprzu cayenne.

Pasjonował się prawem i giełdą. Największym nieszczęściem, jakie spotkało go w życiu, stało się to, że odziedziczył rodzinne pieniądze i nie musiał pracować. Był mężczyzną delikatnym, w zasadzie łagodnym, spokojnym i często zmęczonym. Na tym etapie swojego życia przypominał słabą kobietę bez kręgosłupa, a jego żona zastanawiała się, jak to możliwe, że mogła popaść w lesbijski związek z mężczyzną. Boże, gdy Seth zaczynał debatować na jeden ze swoich ulubionych tematów, jak właśnie w tej chwili, Judy rozumiała zjawisko przemocy w rodzinie i czuła, że są sytuacje, w których użycie siły powinno być usprawiedliwione.

– Seth, to nasza rocznica – przypomniała mu po cichu. – Przez cały wieczór prawie ze mną nie rozmawiasz. Zjadłeś już chyba wszystko w tej cholernej restauracji i wcale na mnie nie patrzysz. Chcesz mi dać do zrozumienia, że coś jest nie tak? Mam zgadywać, czytać w twoich myślach czy iść do psychiatry?