Szacki uśmiechnął się do siebie smutno, nie mogąc oderwać wzroku od zwłok Wiktorii Sendrowskiej. Tak to już jest z rewolucjonistami. Granica między obłąkanymi świętymi a zwykłymi obłąkanymi jest nad wyraz cienka.
– Rozmawiałem z Frankensteinem – odezwał się Szacki. – Powiedział mi, że to wygląda tak, jakby się z kimś umówiła, że ją udusi. Że jej ciało nie nosi żadnych śladów walki. Nie drapała, nie gryzła, nie walczyła o życie. Jakby chciała umrzeć.
Falk nie skomentował.
– Wie pan, prowadziłem kiedyś taką sprawę, gdzie ważną rolę odgrywała specyficzna psychoterapia.
– Sprawa Telaka. Pisałem o niej pracę roczną.
– Twórca tej terapii wierzył, że więzy rodzinne są silniejsze niż śmierć. Że nawet jeśli ludzie giną, to ich powiązania przechodzą na bliskich, że z pokolenia na pokolenie przenoszą się emocje, przenoszą winy i krzywdy. Gdyby wierzyć tej teorii, Wiktoria zrobiła, co zrobiła, żeby dołączyć do brata i do matki. Ponieważ nie potrafiła sobie wybaczyć, że zginęli.
– Psychologia to pseudonauka – powiedział Falk. – Człowiek żyje, ponieważ dokonuje wyborów. I za te wybory musi ponosić odpowiedzialność.
Szacki uśmiechnął się. Zdecydowanym gestem wsunął szufladę ze zwłokami.
– Cieszę się, że pan to powiedział. Ponieważ niezależnie od tego, co zrobiła Wiktoria i co wszyscy zrobiliście, ja dokonałem pewnego wyboru i muszę za to zapłacić. Więc zróbmy tak: ja pójdę do pierdla, a wy sobie walczcie, z czym chcecie. Ta zabawa oczywiście skończy się źle, ale w sumie, jeśli po drodze paru katów dostanie po ryju, płakać nie będę. Szczerze mówię.
Wiele trudu kosztowało go wypowiedzenie tego kłamstwa z kamienną twarzą. Ale wiedział, że musi zostać w roli, jeśli chce zrealizować plan, który zaczął kształtować się w jego głowie już wtedy, kiedy trzymał w ramionach swoją córkę przed domem, tym ze stygnącymi zwłokami Wiktorii w środku.
Edmund Falk zacisnął dłonie w pięści.
– To nie może być nikt z osobistą motywacją – powiedział. – To musi być ktoś, kto zagwarantuje sprawiedliwość.
Szacki wzruszył ramionami.
– To, co ja panu proponuję, to działanie wspomagające. Na okres przejściowy. Proszę nie myśleć jak prokurator, o karaniu i wymierzaniu sprawiedliwości. Proszę myśleć o zapobieganiu, o ocalaniu, o działaniach, dzięki którym żadna zemsta nie będzie potrzebna. Proszę myśleć o, nazwijmy to, systemie wczesnego ostrzegania wyposażonym w funkcje bojowe.
Szacki milczał.
– Poza tym któż lepiej od pana wie, z czym walczymy.
Spojrzał pytająco na młodego prawnika.
– Myśli pan, że to inny gen zadecydował, że zacisnął pan dłonie na cienkiej kobiecej szyi? Jakiś bardziej szlachetny niż ten, który sprawia, że żona zostaje rzucona na łóżko? Matka odepchnięta, córka uderzona? Obawiam się, że nie. To jest męski gen gotowości na przemoc wobec słabszych.
Prokurator Teodor Szacki zapiął płaszcz. Zrobiło mu się bardzo zimno, trząsł się, pewnie się przeziębił od tej cholernej pogody, od tych mokrych butów. Miał już wszystkiego dość.
– Muszę odbyć karę – powiedział cicho.
Edmund Falk podszedł do niego, stanął tak blisko, że ich nosy by się dotykały, gdyby asesor nie był niższy o piętnaście centymetrów.
– To będzie pańska kara. Pańskie zadośćuczynienie. Piętnaście lat. Tyle pan pewnie dostanie, prawda? Może pan dziś się zgłosić i zacząć je spędzać w więzieniu. Wszyscy tracą, nikt nie zyskuje. Albo może pan złożyć wypowiedzenie i spędzić piętnaście lat na tym, by codziennie dbać o to, aby jak najmniej Najmanów stworzyło jak najmniej Wiktorii.
– Mówi pan tak, jakbym miał jakiś wybór.
– Zawsze mamy wybór.
Rozdział 10
środa, 1 stycznia 2014
Nowy Rok. Urodziny Zygmunta Starego, Stepana Bandery i Ewy Kasprzyk. Łotwa przystępuje do strefy euro. 5 miejscowości w Polsce zyskuje prawa miejskie, żadne z nowych miast nie znajduje się województwie warmińsko-mazurskim. Absolutnie nic się nie dzieje, w świecie kalendarza gregoriańskiego wszyscy śpią, potem podejmują zobowiązania noworoczne, które w większości łamią jeszcze wieczorem, razem z pierwszym kieliszkiem wina. Na kijowskim Majdanie pół miliona osób zaśpiewało o północy hymn Ukrainy, czekając na nowy, przełomowy rok. W Garmisch-Partenkirchen Kamil Stoch zajmuje 7. miejsce i traci widoki na podium w Turnieju Czterech Skoczni. W Warszawie Donald Tusk udziela noworocznego wywiadu przez twittera. W Iławie uczestnik noworocznej imprezy wyszedł na balkon na papierosa i spadł z trzeciego piętra, nie odniósł żadnych obrażeń. W Olsztynie spokój, jedyną wartą uwagi informacją jest obecność oskarżonego o molestowanie byłego prezydenta Olsztyna (obecnie radnego) w czołówce rankingu na Człowieka Roku 2013. Jasnowidz Jackowski nie ma najlepszych prognoz dla Warmii i Mazur. „To będzie ciężki rok”, mówi. Na pocieszenie dodaje, że zima będzie krótka. Na razie pochmurno, temperatura w okolicach zera. Mgła i marznąca mżawka.
1
Jan Paweł Bierut nigdy specjalnie nie gustował w alkoholu, uważał wszechpolski zwyczaj zatruwania organizmu za zbędny i nudny, a cenę całodniowego kaca za kilka chwil pijackiej euforii za wygórowaną. Dlatego bez większych problemów pozwolił budzikowi wyrwać się ze snu przed ósmą.
Wstał i otworzył na oścież okno, z zadowoleniem wpuszczając do środka ciszę, której w miastach można doświadczyć jedynie pierwszego stycznia o ósmej rano.
Po czym przeciągnął się i poszedł do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie i kanapki do pracy.
Każdy inny kląłby na czym świat stoi, musząc iść do roboty w Nowy Rok. Ale Jan Paweł Bierut był wniebowzięty. Jeśli przez całą noc nie obudził go żaden telefon, to znaczy że nikt nikogo nie stuknął w czasie szampańskiej zabawy i gdyby to był dla niego normalny dzień pracy, mógłby mieć święty spokój do czasu, kiedy ludzie zaczną się budzić i niektórzy dostrzegą, że ich partnerzy i partnerki wylądowali w cudzych łóżkach.
2
Teodor Szacki wysunął się delikatnie z pościeli, żeby nie obudzić Żeni. Chwilę patrzył na swoją śpiącą narzeczoną, która korzystała z nieobecności Heli, żeby paradować nago niemal bez przerwy. Tak też teraz spała, w poprzek łóżka, pochrapująca, z rozrzuconymi na boki nogami i rękami. Nigdy nie widział w żadnej komedii romantycznej, żeby jakaś kobieta spała w ten sposób.
Cmoknął ją w usta, cmoknął ją w sutek i poszedł się ubrać.
Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów pytanie „co mam dziś na siebie włożyć” miało dla niego znaczenie. W tym celu dni między Bożym Narodzeniem a sylwestrem spędził w pustych sklepach, kompletując razem z Żenią i Helą ubrania. Wyrywały mu z ręki wszystko w kolorach ciemnoszarym i czarnym, twierdząc, że dwadzieścia lat ponuractwa to i tak więcej, niż ktokolwiek potrafi znieść. I że w nowej pracy musi zacząć w nowym stylu jako nowy on: beżowy, pastelowy, sportowy, pewny siebie.
Założył więc grube jasne dżinsy, brązowe buty za kostkę, koszulę w delikatne kolorowe prążki i kremowy pulowerek z czerwonym rantem wokół szyi. Oczywiście koszulę odruchowo zapiął na ostatni guzik, przez co wyglądał teraz jak jakiś pedofil. Rozpiął ostatni guzik, poluzował kołnierzyk.
Spojrzał krytycznie w lustro. Teraz wyglądał jak pedofil, który nie chce się zdradzić, że jest pedofilem. Uznał, że to przez pulower, i zamienił go na granatową bluzę z kapturem.
Tragedia. Siwy dziad, który chce udawać młodzieżowca na konferencji, żeby bzyknąć główną księgową po pijaku.